Kościół poparł faszyzm - Janusz Chrzanowski
(tyg. "Fakty i Mity", 11/2006)


W Hiszpanii od 1936 do 1939 roku sąsiad strzelał do sąsiada, brat do brata, a potem nastały czasy politycznych prześladowań. Dopiero w 1975 roku, gdy zmarł generał Francisco Franco, Hiszpania rozpoczęła demokratyzację. Dziś jest nowoczesnym, świeckim państwem.

Umierają ostatni świadkowie i uczestnicy wojny domowej w Hiszpanii. Nic dziwnego - w tym roku mija 70 lat od jej wybuchu, a więc najmłodsi kombatanci mają już koło dziewięćdziesiątki.

Międzywojenna Europa żyła w obliczu nieustannego zagrożenia ze strony agresywnych reżimów totalitarnych - we Włoszech faszyzm doszedł do władzy w 1923 roku, a jego hitlerowska odmiana w Niemczech w 1933 roku. Związkiem Radzieckim władał totalitaryzm stalinowski. Demokratyczne państwa Europy broniły się, tworząc antyfaszystowskie rządy Frontu Ludowego - we Francji i w Hiszpanii. Ten ostatni kraj, tradycyjnie wierny katolicyzmowi, wymagał głębokich przemian. Kościół katolicki był największym właścicielem ziemskim - miał udziały w przemyśle, bankach i licznych przedsiębiorstwach. Był na przykład właścicielem madryckiego transportu tramwajowego. Kościół tak bardzo pewny był swej potęgi i dominującej pozycji w hiszpańskim społeczeństwie, że arogancko obnosił się ze swoim bogactwem i nie dostrzegał, że gwałtownie traci zaufanie. Już w 1910 roku tylko trzecia część katolików uczęszczała do kościoła. Jak podaje Karlheinz Deschner ("I znowu zapiał kur"), w 1931 roku w jednej z dzielnic Madrytu tylko 3,5 proc. mieszkańców chodziło na msze, a 25 proc. dzieci nie miało chrztu.

W roku 1931 obalono monarchię i wprowadzono rozdział Kościoła od państwa, co większość społeczeństwa przyjęła z entuzjazmem. W 1936 r. prymas Hiszpanii kardynał Tomas Goma w liście pasterskim musiał przyznać: "Nie jesteśmy już przewodnikami duchowymi naszego narodu, który nie tylko odnosi się do nas z niechęcią, ale wręcz widzi w nas wrogów swej pomyślności".

W lutym 1936 roku hiszpański Front Ludowy wygrał wybory. Odpowiedzią faszystów hiszpańskich była rewolta. W lipcu 1936 r. gen. Franco zbuntował przeciw rządowi wojska stacjonujące w hiszpańskim Maroku i na ich czele ruszył na Madryt. Kler katolicki stanął po stronie faszystów, nawołując z ambon i w prasie do poparcia generała. Okazje do rozszerzenia faszyzmu na Hiszpanię dostrzegli Hitler i Mussolini. Duce wysłał na pomoc gen. Franco armię, w której w ciągu trzech lat wojny walczyło ponad 70 tys. żołnierzy. Były to regularne jednostki, z artylerią, czołgami i lotnictwem. Prócz tego Włochy dostarczały frankistom broni. Hitler wysłał do Hiszpanii lotniczy Legion Kondor, który zasłynął zbombardowaniem dawnej stolicy Kraju Basków, Guerniki. Zginęło 1600 osób. W Hiszpanii walczyło 14 tys. niemieckich lotników, artylerzystów, doradców wojennych.

Stalin też prowadził własną grę wobec walczącej Hiszpanii. Oficjalnie potępiał zbrojną interwencję Berlina i Rzymu, jednak republikański rząd hiszpański nie budził jego zaufania. Nieufny i podejrzliwy władca Kremla programowo nie mógł dążyć do zwycięstwa rządu, którego w pełni nie kontrolował. W dodatku europejska lewica, która stanęła po stronie republiki, odrzucała stalinowską dyktaturę. Dlatego radziecka pomoc wojskowa musiała być ograniczona. Stalin najchętniej wysyłał dowódców wojskowych i oficerów NKWD (razem ok. 2000 osób), a także zagranicznych komunistów, którzy wybrali azyl w ZSRR.

Jednym z nich był Polak Karol Świerczewski, któremu w Hiszpanii nadano pseudonim Walter, bo podobno nigdy nie rozstawał się z dwoma pistoletami tej marki. Zasłynął z odwagi, ale też częstych pijaństw, podczas których - ubrany tylko w kąpielówki, a podobno, także i bez nich - chciał prowadzić swych żołnierzy do ataku.
Sowiecki dyktator postanowił ubić interes na tej wojnie i położyć rękę na hiszpańskim złocie. Postawił republice warunek: Hiszpania musi zdeponować w ZSRR swe rezerwy kruszcu jako gwarancję za sowieckie dostawy broni.

Aby uruchomić eksport (samoloty, czołgi, broń strzelecka, mundury i ekwipunek), stworzono w ZSRR fikcyjne, pozornie prywatne przedsiębiorstwo eksportowe. Natomiast ładunek złota hiszpańskiego - połowa rezerw państwowych, 510 ton - znalazł się w Odessie. Szybko zresztą topniał, bo Stalin bardzo wysoko cenił sprzedawaną broń. Ostatnie dostawy musiały już być kredytowane przez ZSRR.

Europejskie organizacje komunistyczne pod kierownictwem Kominternu zorganizowały we wrześniu 1936 r. nabór ochotników i ich przerzut do Hiszpanii. W procesie tworzenia Brygad Międzynarodowych niewiele było spontaniczności, a mimo to Stalinowi nie udało się objąć pełnej kontroli nad tymi jednostkami, choć zarówno oficerowie, jak i ochotnicy "byli prześwietlani przez sowieckich agentów" (Norman Davies "Europa"). Tylko niektórzy dowódcy zostali przysłani z ZSRR. Do pozostałych, nawet jeśli byli wysłani przez europejskie partie komunistyczne, Stalin nie miał najmniejszego zaufania. Tych więc spośród nich, którzy potem znaleźli się w ZSRR, chętnie likwidował w ramach "wielkiej czystki". W ciągu trzech lat w Międzynarodowych Brygadach walczyło 59 380 ochotników z 55 państw. W ciągu trzech lat walk 10 tysięcy z nich (16 proc.) zginęło, a 7600 (13 proc.) odniosło ciężkie rany. Najwięcej ochotników było z Francji - ok. 10 tys. Po nich najliczniejsi byli Niemcy i Austriacy (razem 5 tys.), Polacy (5 tys.), Włosi (3 tys.), Amerykanie (ochotnicy tworzący Brygadę Abrahama Lincolna - 2800), Brytyjczycy (1800), Belgowie (1600). W Brygadach Międzynarodowych służyło wiele wybitnych postaci, m.in. Andre Malraux, Ernest Hemingway czy George Orwell.


Żołnierze Brygad Międzynarodowych i...


ich kościelni przeciwnicy.

Po raz pierwszy siły międzynarodowe weszły do akcji w listopadzie 1936 r. - podczas oblężenia Madrytu. Była to XI brygada niemiecko-austriacka, a także XII włoska - obie liczyły po ok. 1600 ludzi. Obie też od razu przeszły do legendy, bo nikt nie atakował z taką determinacją i odwagą, poświęceniem nadrabiając braki w wyszkoleniu i słabe uzbrojenie.

W pierwszych bojach zginęła niemal połowa ochotników, jednak brygady udowodniły, że można na nich polegać. Od tamtej pory cudzoziemcy wykorzystywani byli do najtrudniejszych zadań. Żołnierzy XIII Polskiej Brygady zwano dąbrowszczakami, a od 1938 roku formacja ta przeszła w skład 35. Dywizji, dowodzonej przez Świerczewskiego.

"Brygady Międzynarodowe - wspominał brytyjski ochotnik Tom Murray - nie miały czołgów, ani żadnego zmotoryzowanego sprzętu wojennego. Niemal wszystko nosiliśmy na własnych plecach, także ciężkie karabiny maszynowe. Rozkładało się je na dwie części i jeden żołnierz dźwigał lufę, a drugi - podstawę z kołami.

Per Eriksson, ochotnik ze Szwecji, tak wspominał ten okres: "Prawie milion ludzi obserwowało wielką defiladę w Barcelonie. Szli karabinierzy w swych zielonych mundurach, gwardia narodowa, oddziały pancerne. Ale gdy pojawili się zagraniczni ochotnicy, prosto z frontu, w dziurawych, często zakrwawionych mundurach, tłum oszalał. Słyszałem jeden wielki wrzask, nieustający wiwat".

Polska formalnie zachowała neutralność, ale sprzyjała faszystom. Gdy 350 zwolenników gen. Franco schroniło się do polskiej ambasady w Madrycie, udzielono im azylu, a potem przetransportowano na tereny opanowane przez faszystów. Była to akcja świadcząca o konkretnym zaangażowaniu się władz sanacyjnej Polski po stronie faszystów. Wśród osób wywiezionych z Madrytu było wielu frankistowskich dygnitarzy, także wyższych oficerów, którzy objęli później dowódcze stanowiska w armii gen. Franco.

Polska narodowa i katolicka prasa rozpływała się w pochwałach wobec wodza hiszpańskich faszystów: "Generał. Franco zwycięży, bo broni dominium Maryi, a napór sił piekielnych na dominia Maryi zawsze kończy się starciem głowy węża" ("Przegląd Katolicki" 18.10.1936); "Drapieżna ręka wyciąga swe krogulcze, krwawe pazury po katolicką Hiszpanię" ( "Rycerz Niepokalanej" 10.1936).

Publicysta "Przeglądu Katolickiego" (9.08.1936) tak przedstawiał gen. Franco: "Postać to owiana urokiem romantyzmu, indywidualność wielka, o rysach charakteru może trochę cerwantesowskiego Don Kiszota, a przede wszystkim calderonowskiego Cyda".

Zdaniem Adama Romera, byłego rzecznika rządu polskiego, legalne rządy republikańskie można obalić, bo "prawowitość władzy opierającej się o ustawy, a sprzecznej z prawem Bożym, nie przedstawia żadnej uświęconej powagi". Demokracja zaś nie ma sensu bo "utożsamianie woli narodu z wynikami mechanicznych głosowań i zmiennymi nastrojami tłumu jest fałszem i fikcją".

W owym czasie w Związku Radzieckim nasilała się czystka w kadrach partyjnych i wojskowych. Odwołani do Moskwy oficerowie Brygad Międzynarodowych zazwyczaj znikali bez śladu. Moskwa przenosiła swoją polityczną czystkę do Hiszpanii.

Stalinowcy utworzyli "komisję kadrową" do ideologicznej weryfikacji Brygad Międzynarodowych. Represje doprowadziły do zjawiska, które nigdy wcześniej nie występowało - do dezercji. Dopiero dziś pojawiają się dokumenty w tej sprawie - dotąd nieznanej. Okazuje się, że w lipcu 1937 roku niektóre jednostki, w których służyli Polacy, Czesi, Słowacy i Jugosłowianie, odmówiły powrotu na front. Zmusiła ich do tego dopiero interwencja żandarmerii wojskowej, wspomaganej przez czołgi. Sytuacja w brygadach stała się nie do zniesienia. Funkcjonariusze NKWD oskarżali poszczególnych żołnierzy o szpiegostwo i każdy mógł zostać nagle aresztowany, a rada wojenna wydawała wyroki śmierci.

W 1938 roku Związek Radziecki zaproponował w Lidze Narodów wycofanie całego obcego personelu wojskowego z Hiszpanii. W lutym 1939 r. opuścili Hiszpanię ostatni cudzoziemscy ochotnicy, w marcu padł Madryt, a 1 kwietnia papież Pius XII przesłał gen. Franco gratulacje, nawołując do "przywrócenia dawnych tradycji chrześcijańskich". W praktyce wyglądało to tak, że natychmiast rozstrzelano tysiące ludzi, a uwięziono parę milionów. W roku 1942 w Hiszpanii było jeszcze półtora miliona więźniów politycznych.

strona głowna

Free Web Hosting