Po raz kolejny ziemię naszą nawiedzi rzymski biskup z bożej łaski. Tym razem będzie już to wybrany przez ostatnie konklawe ultrakonserwatywny Józef Ratzinger używający pseudonimu Benedykt XVI. Po raz kolejny spłynie na nas deszcz łask, za śmieszne 37 milionów złotych[1]. Co najmniej bo na tyle tylko bezpośrednio straci państwo polskie. 6 milionów z tej kwoty mają przekazać podmioty gospodarcze. Kto chciałby uwierzyć w uduchowienie polskiego kapitału, powinien jednak porzucić swoje idealistyczne mrzonki. Jak patriotyzm kapitału jest absurdem- bo kapitał nie ma ojczyzny tak i wiara kapitału jest chłodną kalkulacją bilansu zysków i strat.Wśród sponsorów, znajdują się takie państwowe kolosy jak: KGHM "Polska Miedź", Poczta Polska S.A, PKN Orlen, Polskie Linie Lotnicze "Lot", Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, Telewizja Polska, Porty Lotnicze, Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, PKO czy Totalizator Sportowy. W liście podmiotów wykładających owe 6 milionów złotych firmy albo w całości państwowe albo zawierające jakiś procent własności należącej do skarbu państwa. Tak więc za jedynego sponsora imprezy uznać można skarb państwa.
Ciesz się więc pracowniku PGNiG, bo nie dostaniesz tylu akcji ile rząd przyobiecał, ciesz się listonoszu, bo podwyżki nie będzie. Za miast wypoczynku wakacyjnego, możesz sobie obejrzeć pana Ratzingera na ekranie swojego telewizora. Ciesz się górniku z KGHM, bo nie będzie nowej odzieży roboczej. Co z tego ale będzie papież!
Dlaczego określone osoby, prominetni politycy prawicy, purpułaci tak zabiegają by regularnie spływał na nas deszcz papieskich łask. Ponieważ oni są ostatnimi, którzy od wizyty piotrowego następcy oczekiwali by "moralnej odnowy", "pojednania narodowego" oraz innego rodzaju sloganów czy uciech metafizycznych.
Dla każdego sługi bożego, każda msza z udziałem papieża, setek tysięcy wiernych, to szansa "ewangelizacji" i "nawrócenia" kolejnych i kolejnych owieczek, które potem bez oporu pójdą do owczarni na strzyżenie. Pewnym jest iż mizdrzenie się podczas wizyty, może przynieść wymierne korzyści, w postaci wyniesienia na ołtarze swego poprzednika, co będzie nadaniem mu swoistego znaku towarowego, i zadowoleniem "gawiedzi" idealnym w sytuacji 18 % bezrobocia czy potężnego progu ubóstwa. W obliczu wiecznej sprzeczki na Wiejskiej i walk na noże pseudokibiców. W obliczu gdy wg. "pesymistów" (jak to określił Tusk na dzisiejszej konwencji PO) z kraju do końca roku ma wyjechać za chlebem milion młodych ludzi.
O co chodzi prawicowym prominentom? Z każdą pielgrzymką z każdym zdarzeniem o charakterze religijnym (nie ważne czy święto czy rocznica śmierci byłego papieża), zdobywają poparcie polityczne na nastrojach dewocyjnych. Eksplozja nastrojów narodowo-katolickich owocuje szansą zbliżenia od ich określonego programu. O jaki program tu chodzi?. O to idzie, który kandydat był na mszy papieskiej, który był stał dalej, który ziewał w czasie mszy i który dmuchał nos podczas kazania jego świętobliwości.
Kto dołożył podczas pielgrzymkowych wypowiedzi komunistom, homoseksualistom i Urbanowi. Kto wiercił głową poczas pacierza. I kto śpiewał Barkę.
Jest to dla prominentów partii prawicowych (naturalnie mamy na myśli również SLD) coś jak wybieg dla modelek, jak Eurowizja dla mało znanych grajków. Trafną mimiką podczas pielgrzymki, można zafundować sobie duże poparcie dzięki czemu resztę kadencji będzie można spędzić w najlepszym dla pracujących razie na dłubaniu w nosie, siorbaniu zupy w sejmowej restauracji i inkasowaniu pieniędzy. W najgorszym razie, apetyt wzrośnie i zacznie się zabawa niewydarzonych fuhrerów w politykę, która może drogo kosztować przez długi czas.
Jaka jest przyczyna zgubnego fenomenu papieskich festiwali? Festiwali, bo tylko dla pracującego ludu, uczciwego i nie znającego hipokryzji ma to coś wspólnego z wiarą. Religia jest rodzajem ucieczki metafizycznej. Od problemów rodzinnych, od biedy, od wyzysku. Uzasadnienie wszystkiego prawami boskimi i armia wiernych i klechów stojąca za tym murem, wydaje się przekonujące do milionów. Chrześcijaństwo swego czasu wyznawane przez wyzyskanych i z kwestii klasowych i narodowych, iluminowało swoistą siłą i czarem nowości. Siłę tę docenili hipokryci i interesowni ludkowie, którzy wynieśli rolę struktur chrześcijańskich z pozycji trybuna ludowego do często albo ludowego kata, albo idącego w parze wpierwej z katem monarchą, feudałem a potem i z fabrykantem. Wiara była i jest zarezerwowana dla "plebsu", śmietankę spija elita.
Gdy po latach, siedzenia cicho wychodzenia razem z pianiem kurów do pracy i wracania z czasem gaszenia latarni, gdy żona i pocenty i ekstaza religijna stanowiła jedyną rozrywkę, zaczął się budzić opór (zwany też przez dzisiejszych kryzysem wiary). W 1863 roku chcąc przypodobać się caratowi, papież Pius IX, potępia powstanie i wzywa kler polski do sprzeciwu wobec walk. Papieżowi nie podoba się iż polski ruch powstańczy nie jest czysty, za czym stoją "demokraci" [2], poza tym alians z chronionym przez wspólnego Boga carem [3]. W 1905 roku socjalne i niepodległościowe dążenia Polaków, przedstawiane w rewolucji, na polecnie papieża, skrytykował acb. Chościak-Popiel i nakazał antyrewolucyjną nagonkę, znowu w decyzji papieskiej pomogła zażyłość w stosunkach moskwa-watykan. W 1947 roku Pius XII, obłożył ekskomuniką członków partii komunistycznych poza blokiem wschodnim. I takie przykłady można by mnożyć. Reakcja papiestwa jest zawsze jedna. Taka była robota, podobne cele ma i obecna pielgrzymka. Spacyfikowanie krucyfiksem wzburzonych nastrojów robotniczych i chłopskich, poprzez zgodę ogólnopolską. Ale jak śmierć pana Karola Wojtyły nienawiści pseudokibiców Cracovii do Wisły nie zmieniał, tak pan Józef Ratzinger, ze świtą licznych posługiwaczy, swoistym orszakiem, wraz z ogłupieniem społeczeńtwa, masową indoktrynacją, szczególnie nasiloną podczas pielgrzymki, walki klasowej nie powstrzyma.
Helmund
[1] http://wiadomosci.onet.pl/1321575,11,item.html
[2] "Watykan a Powstanie Styczniowe" Irena Koberdowa, Książka i Wiedza, Warszawa 1960.
Książka dostępna online na:
http://legaba.6te.net/watykan_a_powstanie_styczniowe.htm
[3] Aluzja do śpiewanej w cerkwiach pieśni "Boże cara chrani"