Informacja pierwsza:
Krzyż nie jest symbolem biblijnego chrześcijaństwa!
Przyjęło się uważać, że krzyż "od
zawsze" był znakiem i symbolem chrześcijaństwa. Przeciętny człowiek
ma takie właśnie silne przeświadczenie, stale gruntowane przez Kościół
katolicki i jego duchowieństwo, wspierane przez armię uprawiających łatwe
i koniunkturalne dziennikarstwo publicystów.
A tymczasem źródła naukowe nie pozwalają żywić wątpliwości co do
tego, że znak krzyża wcale nie pochodzi z chrześcijaństwa, i
przynajmniej do IV stulecia po Chrystusie nie był symbolem chrześcijańskim!
Stwierdzają natomiast stanowczo, że "krzyż był od dawien dawna świętym
znakiem solarnym", "boskim symbolem słońca i ognia", a także
"symbolem płodności" - o czym jednoznacznie świadczą ustalenia
historyków, potwierdzone odkryciami archeologów.
"Słoneczne koła królewskich rydwanów toczyły się na kamiennych
reliefach Niniwy i Uru, Teb i Memfisu, Kalkuty i Pekinu - narodziny krzyża
zależne już były jedynie od ilości i układu szprych. Symboliczne słońce
miewało ich ilość bardzo rozmaitą, ale najczęściej tylko cztery
spotykające się pod kątem prostym. Stąd właśnie powstał krzyż równoramienny,
tak zwany "krzyż solarny" . Trudno wprost uwierzyć, że prawie
jednocześnie, bo w epoce brązu, około 2 tysięcy lat przed nasza erą, we
wszystkich prawie miejscach globu wystąpiła ta sama dekoracyjna czy też
kultowa forma. Znane są opowieści hiszpańskich konkwistadorów, którzy
ze zdziwienia szeroko otwierali oczy, znajdując na murach azteckich świątyń
przepięknie rzeźbione krzyże. Byli przekonani, że ktoś był już tu i
ubiegł ich w krzewieniu chrześcijaństwa - tymczasem jak się później
okazało, były to symbole deszczu i płodności. Takich samych znaków
znajdziemy pełno w grotach Szwecji i Francji, a nawet dalekich Indiach,
gdzie bogowie Wisznu i Sziwa nieraz trzymają w kamiennych dłoniach znak
wieczystego ognia, który nie jest niczym innym, jak wyobrażeniem palącego
słońca. [...] Takie same krzyże oglądamy na sztandarach kultowych
cesarstwa Hetytów (Anatolia). [...] Pośród egipskich hieroglifów również
mamy kilka podobnych do krzyża. Tylko jeden z nich przetrwał w użyciu aż
do czasów chrześcijańskich, rysowano go mianowicie na drzwiach prywatnych
domów w Memfisie, na pomyślność i szczęście - jest to tak zwany Nefer.
Niemniej wymowne są późniejsze, w całej pełni już rozwinięte i dojrzałe
w formie krzyże - emblematy władzy zawieszane na piersiach asyryjskich królów."
(1)
"Ten bogaty w treść symbol występował w Eurazji, Afryce i Ameryce, chociaż bez Australii. Już w epoce neolitu spotykamy go około 2000 p.n.e. na glinianych walcach, a w Asyrii jako symbol słońca . Wiele przemawia za tym, że w rejonie śródziemnomorskim, punktem wyjścia wędrówki krzyża był staroegipski symbol-hieroglif życia, ankli. To duże T z uchwytem u góry, zwane krzyżem z uchwytem. Wielu bogów, kapłanów i władców egipskich dzierży go na rzeźbach, płaskorzeźbach i malowidłach. Później zaczął oznaczać magiczną siłę witalną.
Narodziny królowej Hatszepsut "Ci, którzy należą do gwiazd" ciągną łódź z wizerunkiem twarzy Słońca. Egipskie wyobrażenie wschodu Słońca Scena wschodu Słońca. Winieta do 15 rozdziału Księgi umarłych.Inny wariant schematu krzyża przekazała
kultura indyjska. Zgodnie z ideą cyklicznego czasu obdarzyła go złudą
ruchu, zginając mu linią prostą albo łukiem w prawo każde ramię. Ten
krzyż nazwano swastyką (od su asti = dobre jest). Odnajdujemy go już w
prakulturze znad Indusu. Tradycja hinduistyczna, męsko-żeńska, przydała
swastykę bogu inicjatywy - Genesi, a odwrotną swastykę, w lewo, zwaną
sauwastika - dzikiej i niszczycielskiej Kali. Buddyzm umieścił swastykę
na rzeźbach i odciskach podeszew swego Nauczyciela. Największy użytek
zrobił dżinizm, gdyż umieścił ją jako trzeci składnik głównego
symbolu religijnego z wykładnią: byt niebiański, piekielny, ludzki i
zwierzęcy, oraz jako emblemat siódmego z 24. świętych tirthankarów.
W rodzimych kulturach Ameryki Łacińskiej odnajdujemy zarówno krzyż z
uchwytem, jak i w postaci odgiętej, jak wreszcie symetrycznej, równoramiennej.
A nawet wariant krzyża zredukowany do pionu z malutką poprzeczką.
Indianie kalifornijscy zastosowali go do idei drzewa życia (odpowiednik
germańskiego wieszczego jesionu, Ygdrasilu). Na tym stylizowanym pniu
drzewa życia umieszczali ptaka, albo ptaki jednego na drugim, co dało sławny
totem, umieszczany obok szałasu modlitwy. [...]
Długą ewolucję przeszedł krzyż egipski. Grecy zafascynowani tajemniczym
Egiptem przetworzyli go w czteroramienny krzyż regularny. Największa
kariera czekała go w tradycji chrześcijańskiej, jako krzyż z wydłużonym
ramieniem dolnym a skróconym górnym. [...]
Poprzez Galię krzyż w kształcie T dotarł do Germanów. I tu utożsamiono
go z mielnirem, druzgocącym młotem boga Tora. Zaczął służyć żywiołowi
błyskawicy. [...]
W Ameryce Środkowej wstrząsający był moment, gdy oficerowie Corteza
natknęli się [...] na krzyże. Były wysokie na metr i znajdowały się z
reguły w zabudowaniach przyświątynnych. Zaczęto snuć najdziksze domysły.
Misjonarze franciszkańscy uwierzyli, że dotarł tu św. Tomasz apostoł
lub uciekinierzy hiszpańscy przed Maurami. A podobizny ofiar z ludzi, tak
charakterystyczne dla Azteków, brano za rzekome echo ukrzyżowania Jezusa.
Z biegiem czasu wyszło na jaw nieporozumienie. Podobnie jak z egipskim
pochodzeniem schodkowych piramid kultowych Azteków i Majów." (2)
Tysiące lat przed powstaniem chrześcijaństwa wiele starożytnych narodów czciło krzyż, jako znak magiczny. W przedstawionych poniżej rysunkach możemy widzieć:
1. Prototyp krzyża - złożone na krzyż pałeczki
przy pomocy których ludy pierwotne rozniecały ogień, a które były
uznawane za przedmioty magiczne;
2. Krzyż z gałązek sosnowych, czczony przez ludy zamieszkujące Himalaje;
3. Przedchrześcijański krzyż Koreańczyków;
4. Przedchrześcijańskie starogalijskie wyobrażenie krzyża na odzieży;
5. Przedchrześcijańska bogini Diana (Artemida) z krzyżem na głowie;
6. Średniowieczne wyobrażenie "Matki Boskiej", niemal identyczne
jak poprzednie;
7. Starożytne wyobrażenie Chrystusa z krzyżem na głowie (w górnej części
krzyża widoczna reszta zaokrąglenia, charakterystycznego dla krzyży
staroegipskich);
8. Przedchrześcijańska bogini Minerwa z krzyżem na szyi. Bogini etruska,
później rzymska, opiekunka sztuki i rękodzieła.
9. Chrześcijańska święta Małgorzata;
10. Przedchrześcijańska fenicka bogini Astarte.
Niezwykle wymowna jest ilustracja, jaką zamieszcza Marcel Simon w "Cywilizacji wczesnego chrześcijaństwa" (3). Malowidło pochodzące z Pompejów przedstawia "Procesję dzieci do posągu Artemidy". Osoby nie wtajemniczone w malowidle bez wątpienia widziałyby procesję chrześcijańską.
Istniało wiele różnych odmian krzyża. I tak np. krzyż znany dziś jako grecki (zwany też "bizantyjskim"), był znany i używany w starożytnym Egipcie:
"W gablocie leży prześliczna szczerozłota korona. [...] Arcydzieło sztuki jubilerskiej. Wśród filigranowych gałązek, pastelowo połyskujących kwiatów widnieje sześć równoramiennych, kunsztownie stylizowanych "greckich" krzyży. - Lecz wówczas nie było jeszcze Grecji, tym bardziej nie było chrześcijaństwa, skąd więc te krzyże? Jest to koronacyjny diadem księżniczki egipskiej Knumit (eksponat 3925), późniejszej małżonki faraona Sesostrisa I, a więc korona ta należy do... XII dynastii!" (4)
"Krzyż jest prastarym symbolem religijnym i wywodzi się z czasów znacznie poprzedzających chrześcijaństwo. Czteroramienny krzyż wpisany w koło był przedchrześcijańskim symbolem światła i słońca; używały go zarówno ludy azjatyckie, jak i dawni Germanowie. Był również symbolem cyklu rocznego, oznaczał zasadę biologiczną oraz zdrowie i życie. [...] Krzyż w kształcie litery tau dla starożytnych znamionował centrum świata i wyobrażał panującą nad wszystkim siłę słońca. Nosili go na szyi królowie asyryjscy. Dla ludów staroamerykańskich symbolizował deszcz. Krzyż z uchwytem (anch) oznaczał - życie albo zapłodnienie przez słońce. Swastyka - krzyż gamma - była pierwotnie znakiem ognia i słońca, a u buddystów wyobrażała klucz do raju. [...] heraldyka wyróżnia prawie trzysta odmian krzyża..." (5)
Informacja druga:
Krzyż był narzędziem potwornych zbrodni!
Przeciętny Polak nie rozumie do końca (i
trudno się temu dziwić, wszak żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości!),
czym naprawdę był krzyż i śmierć na nim, i jak - w konsekwencji tego,
patrzyli nań współcześni Jezusa.
Zwraca na to uwagę cytowany już Wacław Korabiewicz podkreślając, że w
czasach Chrystusa i apostołów krzyż był narzędziem dokonującej się
wciąż wokół zbrodni: "Krzyżowano wówczas na prawo i lewo, bez
racji, czy też z racją; dla postrachu albo dla przykładu, złoczyńców i
niewinnych. A jeśli komu zależało jeszcze na szczególnym splugawieniu
czyjegoś imienia, wówczas krzyżowano nawet martwe ciało. [...] gdy na
przykład zdobyto miasto, rozgniewany lub pijany z radości dowódca krzyżował
masowo niewinnych mieszkańców lub niewolników. [...] Licyniusz ukrzyżował
6000 jeńców, stawiając co dwa metry krzyż wzdłuż pięknej Via Appia w
Rzymie. [...] Tych przykładów chyba starczy, aby uzasadnić istniejącą wówczas
nienawiść do krzyża. [...] pamięć o tym narzędziu tortury była
jeszcze wciąż świeża i lepka od krwi. [...] Wieki musiały minąć,
zanim powstał krucyfiks, pojęcie zupełnie odmienne i nowe. W czasach prześladowań
myśl o apoteozie tego znaku wydaje się nie do przyjęcia. [...] Trzeba się
wczuć w ówczesną atmosferę, aby zrozumieć w pełni niedorzeczność
podobnego przypuszczenia . Utwierdzi nas jeszcze w tym przekonaniu fakt, że
ta nienawiść, to obrzydzenie do krzyżowych kaźni, a nawet do widowisk
cyrkowych była tak silna, że okres prześladowań, zdawałoby się tak
bogaty w wydarzenia i przeżycia, nie znalazł zupełnie odbicia w sztuce
owych czasów. Dopiero później, znacznie później zaczęto ukazywać mękę
Chrystusa i męczeństwa świętych, nie oddając jednak nigdy ich całkowitej
grozy." (6)
Gdyby Jezus Chrystus miał dzisiaj umrzeć, to śmiercią najbardziej hańbiącą
byłaby śmierć na szubienicy. Wyobraźmy sobie, że tak się stało, mówią
przeciwnicy czczenia krzyża, to czy równie chętnie używalibyśmy symbole
szubienicy, podobnie jak dzisiaj używa się krzyży? - Wbrew czyimkolwiek
zaprzeczeniom, istnieje tutaj pełna analogia!
W związku z tym W. Korabiewicz trafnie zauważa, że z okresu apostolskiego
i pierwszych wieków chrześcijaństwa nie pozostały żadne materialne
wytwory sztuki. Ślady kultów solarnych do dziś istnieją także w Polsce.
W programie telewizyjnym pn. Testament Wieków, w odcinku zatytułowanym
"Wierzenia dawnych Słowian", Stanisław Szwarc-Bronikowski podaje
m.in.: "Ślęża też była celem pielgrzymek z całego okolicznego
obszaru. Na Śląsku osiedli rzymscy kupcy i srodzy Scytowie, a przede
wszystkim Słowianie. Kult na Ślęży trwał aż do XIII wieku. Symbole słonecznego
boga, skośnoramienne krzyże, znaczą drogę do sanktuarium na szczycie.
[...] Na Ślęży [...] liczne rzeźby kultowe, zaopatrzone znakami
solarnymi są zjawiskiem unikatowym w skali europejskiej.
Większość archeologów wiąże ten skośny krzyż z symbolami boga słońca
i ognia. Stare granitowe ciosy z symbolami boga słońca wbudowano w ściany
kościołów. Taktyka kompromisów ułatwiała chrystianizację. Głazy
zaopatrzone "świętym znakiem swastyki" znajdują się na ścianie
kolegiaty w Kruszwicy. [...] Strzelin. Ryt swastyki tkwi w murach rotundy św.
Prokopa. W romańskim kościele Inowrocławia solarny znak umieszczono na ścianie
południowej, czyli dobrej, bo na północnej budowniczowie wyrzeźbili
maski demonów..."
Informacja trzecia:
Znak krzyża wprowadzono do chrześcijaństwa dopiero
w IV wieku!
Zaznaczono już, jak nieprawdziwa okazała się
obiegowa opinia, że krzyż jest symbolem chrześcijaństwa od początku
istnienia Kościoła. Równocześnie historycy zauważają, że "istniały
tajemne znaki służące porozumiewaniu się współwyznawców, ale nic nie
przemawia za tym, aby komuś mógł przyjść do głowy pomysł obierania za
godło lub symbol znienawidzonego przez społeczeństwo szubienicznego słupa!
Narzędzie tortury mogło jedynie budzić lęk i zgrozę. Od tego widoku ze
wstrętem odwracano głowy. Pamiętajmy, że jeszcze za czasów Konstantyna
Wielkiego wieszano nieustannie za byle co, nawet za przeklęty a smutny los,
że ktoś miał nieszczęście urodzić się niewolnikiem. Za przegraną
bitwę, a nawet po zwycięstwie..." (7)
Porozumiewaniu się chrześcijan służyły na początku - znak ryby i znak
kotwicy:
"Jednym z najstarszych symboli chrześcijańskich była ryba. [...]
Symbol ryby [...] wyjaśni odczytanie sposobem akrostychu greckiego zdania:
Symbol ten znał dobrze także Augustyn:
"Jeśli się złoży pierwsze zgłoski tych pięciu słów: Jezus
Chrystus Syn Boga Zbawiciel - wypadnie słowo ichthys, czyli
"ryba", co mistycznie należy rozumieć - Chrystus." (8) -
Warto zauważyć, że o takim właśnie znaku, używanym przez chrześcijan
w czasach Nerona, pisze Henryk Sienkiewicz w "Quo vadis?"!
Innym symbolem chrześcijaństwa była kotwica, który znak występuje także
na grobowcach najstarszych katakumb. "Wiemy, że Klemens Aleksandryjski
(150-215) był inicjatorem wprowadzenia kotwicy jako oficjalnego emblematu
chrześcijaństwa i propagował szeroko noszenie tego znaku w pierścionku
na małym palcu lewej ręki. [...] gdyby za czasów Klemensa istniał już
emblemat krzyża, czyż do pomyślenia byłaby jego propozycja wprowadzenia
kotwicy?" (9)
A jednak w niektórych polskich encyklopediach napisano, że "krzyż był
przedmiotem ogólnej czci chrześcijan pierwszych wieków. [...] wyrabiali
go oni na sprzętach domowych, narzędziach, księgach, itp.".
Niestety, jest to nierzetelna informacja!
Trzeba z naciskiem powiedzieć, że szereg stwierdzeń o używaniu znaku
krzyża przez chrześcijan w pierwszych wiekach, to "informacje
pozbawione realnych podstaw, nie są udokumentowane. Takich starożytnych
przedmiotów, znaczonych chrześcijańskimi krzyżami, nie było. Krzyż
rysowany lub rzeźbiony nie występował u chrześcijan przed soborem
nicejskim (325 rok - uw. AR), na sali obrad soboru, przed tronem cesarskim
leżała jedynie otwarta księga Ewangelii, innego symbolu nie było."
(10)
Pomyślmy: czyż na sali obrad soboru mogłoby brakować krzyża, gdyby
symbol ten był już wówczas w użyciu?
Najpoważniejsze źródła na świecie, z Encyclopedia Britannica na czele
stwierdzają jednoznacznie, że krzyż, jako znak, wprowadzono do chrześcijaństwa
dopiero w I połowie IV wieku po Chrystusie: "Encyklopedia Brytyjska
bez żadnych wahań i wątpliwości podaje, że symbol krzyża ustanowił
Konstantyn (312 rok!)..." (11)
Jezus Chrystus nigdy nie używał krzyża
jako znaku w jakiejkolwiek materialnej formie. Nie robili tego również
Apostołowie. Oto dwa wymowne świadectwa:
"... W sztuce sakralnej wyobrażenia krzyża występują od III i IV
wieku (sarkofagi, wczesnochrześcijańskie katakumby)." (12)
"... krzyż, jako godło chwały ukazuje się dopiero na początku V
wieku." (13)
Wniosek jest oczywisty: materialne wyobrażenie
krzyża i używanie tego znaku jako symbolu, nie ma nic wspólnego z
Chrystusem, a co za tym idzie z chrześcijaństwem. Dopiero w IV wieku po
Chrystusie, gdy zwyczaje pogańskie zaczęły się wlewać szerokim
strumieniem do wierzeń i praktyk Kościoła, krzyż - za sprawą cesarza
Konstantyna, a potem jego matki, Heleny (która rzekomo odnalazła w
Jerozolimie oryginalny krzyż Chrystusa - podobnie jak krzyże obu złoczyńców
pośród których Chrystus był ukrzyżowany!), znalazł dla siebie
uprzywilejowane miejsce.
Legenda głosi, że Konstantyn miał proroczy sen, w którym bóg obiecał
mu zwycięstwo, jeżeli żołnierze umieszczą znak krzyża na swoich
tarczach przed bitwą ma moście mulwijskim. W dziele "Cywilizacje
starożytne" (14) w związku z tym czytamy: "Po kilku latach
monogram Chrystusa zaczął się pojawiać na monetach, czasem obok symboli
pogańskich".
Oto dwie ilustracje przedstawiające cesarza Konstantyna na awersie dwóch
medali, złotego i srebrnego obu wybitych w r. 313:
1. "Konstantyn i Sol, bóg Słońca, szczególnie czczony przez cesarza
na początku panowania; złoty medal z Ticinum (Pavia) z 313 r.; na tle głowy
boga Słońca w promienistej koronie popiersie cesarza w zbroi w wieńcu
laurowym, z włócznią i tarczą, którą zdobi kwadryga boga Sol i
postacie bóstw: mórz Oceanus i ziemi Tellus; legenda z rewersu: felix
adwentus augustorum nostrorum, wyjaśnia okazję wybicia medalu - było nią
przybycie Konstantyna z Licyniuszem do Mediolanu po zwycięstwie nad
Maksencjuszem, kiedy wydali wspólnie tzw. edykt tolerancji wobec chrześcijan."
(Ze zbiorów Cabinet des Medailles, Paryż);
2. "Konstantyn z symbolem chrześcijańskim; srebrny medal z Ticinum z 313 r.; cesarz (popiersie) na koniu, którego cugle trzyma w prawej ręce, w pancerzu z tarczą ozdobioną wizerunkiem wilczycy kapitolińskiej i ze sceptrem w ręce, ma na głowie paradny hełm z piórami, zwieńczony dyskiem z greckim monogramem Chrystusa, chrismonem." (Ze zbiorów Staatliche Muenzensammlung, Monachium).(15)
Uważny czytelnik łatwo zauważy, że krzyż z medalu łudząco przypomina staroegipski symbol-hieroglif życia, ankli! Jest tak, gdyż stanowi on jego odmianę.
Tak oto, w drodze synkretyzmu religijnego wierzenia, praktyki i symbole pogańskie zaczęły się wlewać szerokim strumieniem do chrześcijaństwa.
Izyda, bogini i matka bogów. Rysunek z dna sarkofagu 21 dynastii. Chryzma - zwycięski krzyż. Scena centralna sarkofagu pasyjnego; druga połowa IV w.Jak już powiedziano, krzyż jest staropogańskim
symbolem słońca i płodności. Od współczesnego wyobrażenia, czczonego
w świecie zachodnim niektóre formy różniły się tylko tym, że
poprzeczki tego znaku krzyżowały się ukośnie ("X"). W innych
przypadkach były to formy zbliżone do obecnie istniejących, szczególnie
krzyża greckiego (równoramiennego). Ich wspólną ideą było, aby - tak
jak słońce góruje nad światem - krzyż górował nad okolicą, skąd
umieszczano je na szczytach świątyń pogańskich - a dziś na wieżach kościelnych
i innych wzniesieniach.
Jest to wierna kontynuacja - idei i praktyki - starożytnych kultów
solarnych, z którymi Bóg walczył już w czasach królów izraelskich:
"Zniszczę wasze wyżyny słoneczne, rozbiję wasze stele, rzucę wasze
trupy na trupy waszych bożków, będę się brzydzić wami." (3 Mjż
26,30 BT).
W okresie reformy religijnej króla Jozjasza, "w jego obecności
burzono ołtarze Baalów, zwalił on stele słoneczne, które były na nich
u góry, połamał aszery , posągi rzeźbione i odlewane z metalu, pokruszył
je zmiażdżył, a szczątki ich rozsypał na grobach tych, którzy im składali
ofiary." (2 Krn 34,4 BT).
Interesujące jest poznanie innych elementów staropagańskich kultów
solarnych, których kontynuacją jest "chrześcijańska tradycja";
dziś niewiele osób wie, że należą do nich takie "chrześcijańskie"
urządzenia, jak:
- budynki kościelne stawiane na
wzniesieniach, na wieżach których błyszczą krzyże;
- ołtarze, usytuowane w większości kościołów na wschodniej stronie, skąd
każdy kłaniający się (klęczący) przed ołtarzem, kłania się
"wschodzącemu słońcu" (co Bóg uznał za jeden z najgorszych
objawów bałwochwalstwa - por. Ezech 8,16-18);
- monstrancja, która jest wręcz modelem słońca;
- opłatek komunijny w kształcie słońca...
- aureola [słoneczna] wokół postaci "świętych"
Niewielu nominalnych chrześcijan wie też -
choć w tym przypadku informacja ta jest systematycznie upowszechniana przez
publicystów w okresie świąt grudniowych - że święto tzw. Bożego
Narodzenia, to naprawdę obchodzony uroczyście przez pogan Dies Natalis
Solis Invicti (Dzień Narodzin Niezwyciężonego Boga Słońca)!
Podobnie niewielu wie - albo chce przyjmować do wiadomości - że
niedziela, uznawana za typowo chrześcijański dzień święty, nie była
bynajmniej ustanowiona na pamiątkę zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, ale
także ma rodowód solarny. Jest to obchodzony od zamierzchłej starożytności
"dies solis" (dzień słońca; por w jęz. niem. Sonntag, ang.
Sunday), który wprowadził do chrześcijaństwa na mocy wydanego przez
siebie edyktu, cesarz Konstantyn Wielki w roku 321 po Chrystusie!
W "Historii Starożytnego Rzymu"16)
Maria Jaczynowska pisze:
"Religie solarne zatriumfowały w pełni w wieku III. [...] Były to
kulty pochodzenia bądź syryjskiego (Baal, Jupiter Dolichenus), bądź irańskiego
(Mitra). [...] Największe jednak wpływy w świecie rzymskim uzyskał kult
irańskiego boga Mitry. [...] Rzymianie poznali Mitrę, jako boga światłości
i słońca, związanego z porządkiem kosmicznym, który miał się narodzić
ze skały w dniu 25 grudnia i wychowywać wśród pasterzy. [...] Mitraizm
osiągnął szczyt popularności w wieku III [...] świętowana przez
wyznawców Mitry data jego urodzin (25 grudnia) obchodzona jako główne święto
w kulcie solarnym Słońca Niezwyciężonego, została w nominalnym chrześcijaństwie
uznana za dzień Bożego Narodzenia. [...] Pełny triumf kultów solarnych
przypada dopiero na rządy Aureliusza (270-275), który uczynił ze Słońca
Niezwyciężonego (Sol Invictus) głównego boga Imperium. [...] Uważany za
inspiratora nowej polityki religijnej cesarz Konstantyn nie przestał być
najwyższym kapłanem kultów pogańskich, czyli Pontifexem Maximusem. W
dalszym ciągu lansował kult najwyższego boga - Sol Invictus, którego
tradycje przejął na wzór Aureliana."
Informacja czwarta:
"Tradycja chrześcijańska" wypaczyła naukę
Chrystusa!
Zaistnienie materialnego wyobrażenia krzyża
i jego symboliczną funkcję, zwolennicy krzyża tłumaczą jako wywodzące
się z "tradycji chrześcijańskiej".
Czym jest "tradycja chrześcijańska"?
Nauki Jezusa Chrystusa i Apostołów, które stanowią niewzruszony
fundament Kościoła Chrystusowego, zostały spisane i tworzą kanon Nowego
Testamentu. Synod w Laodycei (r. 360) ustalił ostatecznie kanon, a jego
orzeczenie potwierdziły następne synody. Nowy Testament jest autentycznym
Słowem Bożym i wraz z kanonem Starego Testamentu, zawiera pełnię
objawienia Bożego dla ludzi, wystarczającą do zbawienia.
Niestety, Kościół katolicki buduje nie tyle na Piśmie Świętym, co
raczej na tradycji: "Wiedzę o tym, co jest, a co nie jest naprawdę
nauką objawioną przez Chrystusa, czerpie katolik nie tyle z Pisma św.,
ile przede wszystkim z żywej tradycji Kościoła." (17)
Niestety, "tradycja nie reprezentuje nienaruszalnego przekazywania
prawd apostolskich z pokolenia na pokolenie, lecz jest [...] ciągłą
ewolucją wiary, której treść ustawicznie się zmienia." (18) - Mówiąc
bez eufemizmów: tradycja nie jest przekazywaniem nieskażonego depozytu
prawdy i wiary Kościoła apostolskiego, lecz sfałszowaniem i zniekształceniem
nauki Jezusa Chrystusa i Apostołów!
W tym miejscu powracamy do wspomnianego już cesarza Konstantyna Wielkiego,
tego samego, który edyktem "Dies Solis" (r. 321) wprowadził
obowiązek święcenia dnia słońca, pierwszego dnia tygodnia - niedzieli,
co miało na celu rugowanie rzeczywistego dnia świętego ustanowionego
przez Boga - soboty. (19)
Należy wyraźnie powiedzieć, że ten "pierwszy chrześcijański
cesarz Rzymu" (20), potraktował chrześcijaństwo instrumentalnie, i
wykorzystując jego dynamiczną siłę i rozwój, użył je do restytucji
chylącego się do upadku Imperium Romanum.
Będąc cesarzem, wykorzystał praktycznie zasadę "czyja władza, tego
religia", i użył chrześcijaństwo do swoich imperialnych celów:
"Dzięki asymilacji ze światem, Kościół zaczyna tworzyć państwo w
państwie. Uzdolniony politycznie cesarz Konstantyn Wielki, widząc fiasko
prześladowań chrześcijaństwa za panowania poprzednich cesarzy, wybiera
inną drogę: przyjmuje kościół do "organizmu państwowego".
Nadał kościołowi liczne przywileje: uwolnił duchowieństwo od ciężarów
publicznych (podatki, służba wojskowa) i wyznaczył mu stałą pensję,
budował na koszt państwa wspaniałe bazyliki i świątynie..." (21)
I to właśnie za sprawą tego cesarza, i jego następców, rozpoczął się
proces nazywany przez wielu historyków okresem "poganizacji chrześcijaństwa":
"... cesarz Konstantyn Wielki (306-337) otworzył na oścież bramy
chrześcijaństwa dla wszystkich religii Imperium Rzymskiego. Następuje
szybki rozwój i rozpowszechnienie chrześcijaństwa na całym obszarze państwa
rzymskiego z równoczesnym, stałym wchłanianiem kultów pogańskich.
Punktem kulminacyjnym jednakże procesu poganizacji chrześcijaństwa był
"Edykt o religii" z dnia 28 lutego 380 roku wydany przez cesarza
Teodozjusza Wielkiego (379-395), na mocy którego chrześcijaństwo zostało
uznane za religię państwową i jedyne, prawnie uznane wyznanie w całym
Imperium. Ten sam Teodozjusz w roku 392 wydał zakaz składania ofiar pogańskich,
a Teodozjusz II w roku 435 nakazał zniszczyć wszystkie sanktuaria pogańskie.
W ten sposób szerokie masy społeczeństwa wyznające swe dotychczasowe
religie zaczęły garnąć się do religii panującej bądź to z mody,
ciekawości lub materialnych korzyści, bądź też pod presją fanatycznego
motłochu dopuszczającego się niejednokrotnie krwawych czynów przemocy.
Na skutek tego typu "chrystianizacji" edykt Teodozjusza II z roku
423 stwierdzał, że nie ma już pogan w państwie wschodniorzymskim, zaś
Justynian I nakazał ochrzcić resztę pogan, wskutek czego tylko w Azji
Mniejszej "nawróciło się" od razu 70 tysięcy ludzi." (22)
"Kościół bowiem, który zrazu słowem, a niebawem ogniem i mieczem
rozprzestrzeniał się i rozszerzał na cały świat i równocześnie
otwierał na jego wpływy, zaczął przystosowywać się do świata (Rz
12,2) i postępować według jego modły (Ef 2,2). W tym nowym okresie społeczność
chrześcijan ze "światem" staje się coraz bliższa (Jan
17,15.16; 1 Jana 2,15.16). Nastąpiło to wskutek wygaśnięcia prachrześcijańskiego
entuzjazmu i kolosalnego, wprost lawinowego powiększenia liczebnego
formalnych wyznawców chrześcijaństwa. Kościół przestał oczekiwać
powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa i zaczął się urządzać na
stały pobyt na ziemi. Zamiast przyprowadzić świat do Chrystusa, kościół
zasymilował się ze światem, i zamieszkał tam, "gdzie jest tron
szatana." (23)
W związku z powstaniem i umacnianiem się
kultu krzyża (także krucyfiksu), Dariusz Łukasiewicz pisze:
"[...] długo [...] trwały dyskusje, czy umieszczać w świątyniach
jakiekolwiek wizerunki i posągi. Walczyły z sobą wroga takim wyobrażeniom
tradycja żydowska i wpływy antyczne, ostatecznie zwycięskie . Podobnie,
od pogan przejęto wiele innych zwyczajów, jak palenie kadzideł,
dotychczas poświęconych rzymskim cesarzom. Kiedy na krzyżu pojawił się
Jezus, przedstawiano go odzianego w długą tunikę [...] Kiedy chrześcijaństwo
stało się rzymską religią państwową, zaczęła się historia krzyża
jako znaku militarnego, z którym chrześcijanie ruszali do boju przeciw
poganom, a z czasem coraz częściej przeciw sobie." (24)
Informacja piąta:
Kult krzyża, podobnie jak kult obrazów Bóg uznaje za bałwochwalstwo!
Krzyż jest starodawnym elementem bałwochwalczych
kultów solarnych, symbolem bóstw słońca i płodności! Do chrześcijaństwa
został wprowadzony w okresie apostazji, to jest wówczas, gdy Kościół
odszedł od czystej nauki Chrystusa i apostołów, a jego naukę zaczęły
kształtować elementy religii, wierzeń i praktyk pogańskich. (25)
Był także krzyż potwornym narzędziem zbrodni, co sprawia, że czynienie
i adorowanie tego znaku jest czynem niemoralnym. A to tym bardziej, że
praktyka taka sprzeciwia się II przykazaniu Bożego Dekalogu!
Jak wiadomo, Mojżesz otrzymał na Synaju Kamienne Tablice, na których Bóg
własnoręcznie wypisał Dziesięcioro Przykazań. Co najmniej od tego
momentu, każdy czyn niezgodny z którymś z przykazań, jest czynem
niemoralnym i nagannym. A przecież drugie przykazanie Dekalogu brzmi:
"Nie będziesz czynił żadnej rzeźby, ani obrazu tego, co jest na
niebie wysoko, ani tego co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach
pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył,
ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek
ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy
Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę, aż do tysięcznego pokolenia tym,
którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań." (2 Mojżeszowa
20. 4-6).
Tak się składa, że w Polsce - mimo że kraj nasz uchodzi za chrześcijański
- drugie przykazanie jest niemal zupełnie nieznane. Jest tak dlatego, że
Kościół katolicki dopuścił się bezprzykładnego przestępstwa, usuwając
z Dekalogu właśnie drugie przykazanie!
Moim zdaniem ta właśnie okoliczność jest główną przyczyną tego, że
większość społeczeństwa polskiego popiera istnienie na "wirowisku
choćby jednego krzyża!
Tymczasem Bóg zabrania czynienia jakiejkolwiek rzeźby czy obrazu,
tworzenia jakiegokolwiek przedmiotu, który byłby przedmiotem czci czy
adoracji ("... Nie będziesz im oddawał pokłonu, i nie będziesz im służył...")!
Materialne, wykonane z drzewa, kamienia czy metalu krzyże, przyjęły się
w chrześcijaństwie, i tu uznano je za jedne z najświętszych przedmiotów.
Są czczone, wierni kłaniają się im, całują je i adorują... Jak kiedyś
pogańskie "stelle słoneczne", które budziły odrazę Najwyższego,
i dziś ustawia się krzyże na wzgórzach, mocuje na wieżach kościelnych,
oznacza nimi miejsca pochówku, zawiesza w domach wierząc, że uświęcają
ludzkie siedziby...
Podobnie jak wielokrotnie w historii, także współcześnie krzyże są używane
do politycznych demonstracji. Takich, jaka ostatnio ma miejsce na oświęcimskim
"wirowisku. Obok wielkiego tzw. papieskiego krzyża ustawiono już
ponad dwieście innych krzyży i krzyżyków, a ich fundatorzy, budowniczy,
strażnicy i czciciele, gotowi są je bronić nawet kosztem skandalu międzynarodowego...
W świetle II Przykazania Bożego Dekalogu jest to czyn bałwochwalczy i
niemoralny!
Jest jeszcze pewna, bardzo ważna sprawa związana z drugim przykazaniem. Za
czyny bałwochwalcze Bóg zapowiedział karę. Kara dotykała osoby
dopuszczające się grzechu bałwochwalstwa, ale mogła też zaciążyć na
losach przyszłych pokoleń. Historia ukazuje, że tak się działo.
Najbardziej znanym przykładem jest casus króla Salomona. Karą za bałwochwalstwo
tego władcy Izraela, był podział narodu Izraelskiego na dwa królestwa: północne
- Izraelskie, i południowe - Judzkie. Minęło niewiele ponad dwieście
lat, gdy ze względu na potęgujące się bałwochwalstwo, Królestwo Północne
przestało istnieć i nie pojawiło się już nigdy na mapie, zaś w późniejszym
czasie, z tego samego powodu Królestwo Judzkie popadło w niewolę babilońską...
Jest rzeczą mądrą uczyć się na cudzych błędach. Niestety, zauważam,
że my, Polacy, nie tylko nie uczymy się na cudzych błędach, ale nawet na
swoich. W czasach Jagiellonów Polska była u szczytu swojej potęgi. Cieszyła
się sympatią całej Europy. Wydała wielu wspaniałych ludzi. Szkolnictwo
było na najwyższym światowym poziomie...
I nagle, w przeciągu krótkiego czasu, niespełna dwustu lat, Polska
przestała się liczyć, straciła znaczenie polityczne i sympatię sąsiadów,
upadło szkolnictwo, podupadła gospodarka, a w końcu kraj zniknął z mapy
Europy.
Wszystko to stało się po tym, gdy władzę w kraju przejęło
nietolerancyjne stronnictwo katolickie, uskuteczniające swe
kontrreformacyjne cele i działające pod znakiem krzyża. Osobiście nie
mam wątpliwości, że ma to ścisły związek z rozbiorami Polski.
Historia jest mądrością narodu, jej znajomość pozwala uniknąć wcześniej
popełnionych błędów. Chętnie zapoznałbym się z opiniami niezależnych
historyków dotyczących tego okresu. Szczególnie interesują mnie
odpowiedzi na pytania:
- Jaki jest związek między uchwałami soboru trydenckiego, a utratą
niepodległości Polski?
- Czy jezuita, Piotr Skarga, był rzeczywiście patriotą?
- Jakie znaczenie dla tych spraw miało wypędzenie z Polski Arian?
- Co tak istotnego różniło w tym czasie Polskę od Prus, że w ciągu krótkiego
okresu czasu "zamieniły się miejscami"?
Tego rodzaju pytań jest wiele. Niestety, nie łudzę się, że szybko
znajdzie się ktoś, kto zechciałby publicznie podjąć na ten temat
dyskusję. A szkoda, bo korzyść z takiej dyskusji odnieślibyśmy wszyscy.
Historia kołem się toczy...
"Leksykon religioznawstwa" zwraca
uwagę, że "krzyż ze swoimi czterema ramionami i symetrią, ma mieć
głębokie znaczenie metafizyczne. Jako wyznacznik kwadratu określa duszę
ludzką jako mikrokosmos, postać zbliżoną do indyjskiej mandali -
kwadratowego planu psychiki. Zaś jako wyznacznik okręgu zbudowanego na
czterech równych ramionach obrazuje makrokosmos. I ten mały, osobisty, i
ten duży, wszechświatowy, mają wspólne centrum na skrzyżowaniu obu
osi..." (26)
Ów metafizyczny sens krzyża wychwycili zwolennicy New Age. Jest znamienne,
że jednym ze znaków New Age jest krzyż egipski - ankli.
Nasza zgrzebna rzeczywistość
Obserwuję, że ta sama opcja polityczna, która kiedyś doprowadziła do rozbiorów Polski, dzisiaj - świadomie czy nie - popełnia te same błędy. Należą do nich m.in.: wewnętrzne spory, prywata, przedkładanie interesów jednej grupy nad dobro całego kraju - jaskrawym tego przykładem jest stawianie Kościoła rzymskokatolickiego ponad prawem!
Sprzyjają temu także akcje nacjonalistyczno-religijne, takie jak stawianie krzyży na żwirowisku. Dodajmy, że prymas Polski, w pierwszej chwili niemal poparł stawianie tam krzyży! Partie polityczne, które przedstawiają się jako chrześcijańskie ("Chrystusowe"!), działają przy pomocy metod i w sposób obrażający elementarne zasady chrześcijańskie! Przy czym polityka religijna prowadzona w naszym kraju za przyzwoleniem władz państwowych czyni z Polski centrum światowego bałwochwalstwa. Robi się wiele aby ugruntować w ludności przeświadczenie, że tylko jedno wyznanie jest dobre, a jego przedstawiciele wypowiadają się w imieniu całego narodu, że droga którą kroczą jest jedynie słuszna. Coraz rzadziej w radiu czy TV można spotkać programy inne niż rzymskokatolickie, podczas gdy tych ostatnich jest wręcz zatrzęsienie! - Przypomina mi to bardzo metody stosowane przez tzw. komunistów w okresie PRL, którymi podobno tak bardzo gardzą ludzie dziś płynący na fali.
Kościół katolicki traktuje naród polski jak parafian w dawnym znaczeniu tego określenia, to jest jako "ludzi ciemnych, nie znających się na niczym" (27).
Wydawać by się mogło, że dziś nie można tak traktować wykształcone społeczeństwo. A jednak udało się! Polacy bezkrytycznie przyjmują to, co mówią przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego. Wszyscy jakby się bali i nie ma nikogo, kto mógłby w oparciu o ogólnie przecież dostępną wiedzę, skrytykować takie działania.
Prawdziwe chrześcijaństwo, to żywa wiara i postępowanie oparte o normy określone w Piśmie Świętym. By dzisiaj być świadomym chrześcijaninem, należy także poznać dobrze historię chrześcijaństwa, po to, by umieć oddzielić ziarno Prawdy Chrystusowej od plew ludzkiej tradycji, nasyconej elementami pogańskich filozofii i wierzeń. Niestety, niewielu ludzi chce dziś posiąść tę wiedzę. Przytłaczająca większość zadowala się namiastką wydzielaną skąpo przez Kościół.
Przez całą szkołę podstawową i średnią uczęszczałem na lekcje religii i cotygodniowe nabożeństwa, co daje łączną ilość godzin ponad 1500. Taka ilość godzin nauki powinna gwarantować wysoką ogólną wiedzę. Tymczasem moja znajomość Pisma Świętego i historii chrześcijaństwa była na tak niskim poziomie, że gdy to sobie w jakimś momencie uświadomiłem, przeraziłem się! A może byłem zwykłym nieukiem? Chyba nie, bo nigdy z religii nie miałem oceny gorszej niż "bardzo dobry".
Na domiar złego partie polityczne, prokatolickie, zmusiły mnie za pomocą konkordatu, do opłacania tych nieefektywnych nauczycieli!
Zjednoczona Europa, do której aspiruje także Polska, to organizm, zbudowany głównie przez protestantyzm. Gdybyśmy sporządzili listę krajów protestanckich, zauważylibyśmy że jest to zarazem lista krajów najbardziej rozwiniętych. Polski katolicyzm zupełnie nie pasuje do tej Europy, i mieliśmy już z Unii Europejskiej pierwsze takie sygnały, zaś skandaliczne wydarzenia w Oświęcimiu, tylko pogłębiają problem. Pojawienie się następnych problemów i ich konsekwencje, to już tylko kwestia czasu.
Zbrodnie dokonane pod znakiem krzyża
Ludzie, którzy dzisiaj używają i bronią znaku krzyża utrzymują, że jest to znak pokoju. Może chcą, żeby to był znak pokoju. Ale rzeczywistość jest zgoła inna. Byłoby zwykłą arogancją twierdzić, że z miłości i dla pokoju krzyżowcy mordowali Żydów, aby zdobyć środki na swoje krwawe wyprawy; że dla miłości i pokoju tzw. Święta Inkwizycja pod znakiem krzyża mordowała Żydów; że z miłości i dla pokoju, hitlerowcy pod tym samym symbolem mordowali Żydów (i nie tylko) w Oświęcimiu.* Kto nie chce zaprzeczać oczywistości musi mieć świadomość, że z krzyżem kojarzyć się muszą:
- Wyprawy (krucjaty) krzyżowe, i związane z nimi mordy, grabieże, zdrady itd.;
- Zakon Krzyżacki, działający m.in. na ziemiach polskich ze wszystkimi jego metodami działania i zbrodniami, które popełniali notorycznie "rycerze z krzyżami";
- Tzw. Święta Inkwizycja, która ma na sumieniu miliony niewinnych ludzi, zamęczonych w miejscach kaźni;
- Pogromy Żydów, w tym najstraszniejsze zbrodnie na Żydach popełnione przez Inkwizycję w Hiszpanii.
- Konkwista, czyli zbrodniczy, pełen okrucieństwa i zbrodni podbój Ameryki;
- Rasistowska organizacja Ku-Klux-Klan i jej mordy dokonane na ludności kolorowej w świetle "płonącego krzyża";
- Zbrodnie hitlerowskich oprawców, którzy dopuszczali się ludobójstwa pod znakiem krzyża ze złamanymi ramionami (Hackenkreutz), w tym Holocaustu.
- Satanizm, którego symbolem jest odwrócony krzyż.
"O krzyżowcach z czasów krucjat bizantyjski historyk Niketas Choniates pisał: "Nawet saraceni wydają się łagodni i pełni współczucia w porównaniu z ludźmi, którzy noszą na ramieniu krzyż Chrystusa." Krzyże wbijane w wybrzeża Ameryki były znakiem okrutnego podboju Nowego Świata. John Caboy postąpił tak w Nowej Funlandii, Jecques Cartier nad rzeką św. Wawrzyńca, a Henry Hudson na terenie Nowego Jorku. Tubylców mordowano, pozbawiano majątków i brano w niewolę. Te wydarzenia także tworzą historię krzyża. [...] Niestety, również pod znakiem krzyża rozgrywały się pogromy Żydów, którym trudno jest o tym zapomnieć. [...] W III Rzeszy naziści chętnie odwoływali się do symboliki krzyża, na którym w miejscu przecięcia się ramion, umieszczano swastykę..." 28)
I jedynym chlubnym wyjątkiem jest tutaj organizacja Czerwonego Krzyża, niosąca pomoc chorym i potrzebującym.
Biblia o krzyżu
Gdy w rozmowach ze współczesnymi czcicielami krzyża wyrażam się krytycznie o tej religijnej praktyce, spotykam się z zarzutem, że walczę nie tyle z nimi, co raczej ze Słowem Bożym, które - ich zdaniem - cześć dla krzyża sankcjonuje i wręcz nakazuje. Na poparcie swych twierdzeń odwołują się do wersetów biblijnych, które jakoby mówią o potrzebie "noszenia i czczenia krzyża".
Faktycznie, na wielu miejscach Nowego Testamentu czytamy o "krzyżu", o potrzebie "noszenia krzyża", a także ostrzeżenia przed ludźmi, "którzy są wrogami krzyża Chrystusowego". Mówił o tym Pan Jezus Chrystus, pisał o tym wiele ap. Paweł. Dlatego rodzi się pytanie, czy argumentując przeciwko materialnym wyobrażeniom krzyża i sprawowanemu wokół nich kultowi - także w tym opracowaniu - nie popadam aby w spór ze Słowem Bożym?
Jest to pytanie i sprawa bardzo poważna. Na szczęście istnieje prosty sposób, aby to sprawdzić: należy po prostu przyjrzeć się uważnie tym wszystkim wersetom biblijnym, co też czynię poniżej.
Mt 10,37.38; 16,24; Łk 9,23; 14,27:
"Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto nie bierze krzyża swego, a nie idzie za mną, nie jest mnie godzien."
"Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną."
Jak to już ktoś powiedział, niepodobna znać chrześcijaństwo bez krzyża; "czyż Mesjasz nie musiał znieść tych cierpień i tak dopiero wejść do chwały swojej?" (Łk 24,26).
W związku z przytoczonymi powyżej wersetami W. Barclay pisze: "Jezus zaofiarował im krzyż. Ludzie w Galilei doskonale wiedzieli co to jest krzyż. Kiedy wódz rzymski, Varus, zgniótł rewoltę Judasa w Galilei, to ukrzyżował dwa tysiące Żydów. Krzyże te umieścił wzdłuż dróg galilejskich. W owych czasach przestępcy rzeczywiście nieśli na miejsce stracenia belki swego krzyża. Ludzie do których Jezus przemawiał, widzieli tych nieszczęśników uginających się pod ciężarem krzyży i umierających w mękach na nich. Wielcy ludzie, których imiona są zapisane na honorowej liście wiary, wiedzieli dobrze co ich czeka. [...] Może się zdarzyć, że chrześcijanin będzie musiał złożyć w ofierze osobiste ambicje, wygodę, karierę, że będzie się musiał wyrzec swych marzeń, zrealizowania wspaniałych planów przepełniających jego serce. Będzie z pewnością musiał poświęcić własną wolę, ponieważ żaden chrześcijanin nie może czynić tylko tego, co mu się podoba, ale to, co się podoba Chrystusowi. W chrześcijaństwie jest zawsze obecny krzyż..." (Ewangelia św. Mateusza, t. II, s. 120.121).
"Chrześcijanin winien wziąć swój krzyż. Inaczej mówiąc, musi podjąć ciężar ofiary . Życie chrześcijańskie jest życiem ofiarnej służby. realizuje się to wtedy, gdy na przykład wyrzeka się osobistych ambicji, aby służyć Chrystusowi. [...] Łukasz z wielkim wyczuciem dodaje jedno słowo do polecenia Jezusa: "Niechaj... bierze krzyż swój na siebie codziennie". Tym, co naprawdę się liczy, nie są tylko jednorazowe momenty, gdy zdobywamy się na ofiarę, ale życie prowadzone w ciągłej gotowości spełniania woli Boga i wychodzenia naprzeciw potrzebom bliźnich." (dz.cyt. s. 326).
"Wziąć na siebie swój krzyż, to być przygotowanym na to samo co On, ze względu na wierność Jezusowi, to gotowość do narażenia się na największe cierpienie dla Jezusa." (W. Barclay, Ewangelia św. Łukasza, s. 169).
Łatwo zauważyć, że w omawianych tekstach nie ma żadnej sugestii aby czynić i czcić wykonany z jakiegokolwiek materiału krzyż!
1 Kor 1,18.23:
"Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną,
natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą."
"My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie
zgorszenie, a dla pogan głupstwo. Natomiast dla powołanych - i Żydów i
Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Boża."
Wersety z Pierwszego Listu do Koryntrian
1,18.23. może zrozumieć tylko ten, kto pojął, czym jest chrześcijańskie
poselstwo.
Mówiąc najprościej, jest to ogłaszanie wieści o tym, że Bóg zbawił
człowieka poprzez wcielenie, a potem przez cierpienie i hańbiącą śmierć
Swego Syna! "Krzyż", a więc fakt, że Mesjasz, Syn Boży, zawisł
na "drzewie", w miejscu przekleństwa, stanowi właściwą treść
tego poselstwa!
Żydzi oczekiwali Mesjasza, który będzie potężnym zdobywcą i królem, i
przed którym wszyscy i wszystko padać będzie w proch. Dlatego nie do
przyjęcia był dla nich Mesjasz wzgardzony i odrzucony, cierpiący i konający
na drzewie męki za grzechy Swego ludu. Argumentem dodatkowym, który
niejako zmuszał ich do odrzucenia Jezusa, był werset biblijny głoszący,
że "przeklęty jest ten, który wisi na drzewie" (5 Mjż 21,23).
- Nie byli w stanie połączyć tego wersetu z proroctwem Izajasza, gdzie
powiedziano, iż "On został starty za winy nasze, ukarany dla naszego
zbawienia" (Iz 53,6), i obce im było nauczanie Pawłowe, który łącząc
te wersety Pisma wyjaśniał i głosił, że "Chrystus wykupił nas od
przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem, gdyż napisano:
Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie." (Gal 3,13).
A więc i w tych wersetach nie chodzi wcale o krzyż jako przedmiot
Flp 3,18:
"Wielu bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także
z płaczem mówię, postępują jak wrogowie krzyża Chrystusowego."
Gdy objawiamy, że krzyż był potwornym narzędziem
tortury i śmierci, że zawsze budził przerażenie, i że nie do pomyślenia
było aby biblijni chrześcijanie czynili jakiekolwiek materialne wyobrażenia
krzyża, które byłyby przedmiotem czci i kultu, niektórzy wskazują na
werset Flp 3,18 i stwierdzają, że jesteśmy "wrogami krzyża
Chrystusowego", o których z bólem pisał apostoł.
Trudno o większe nieporozumienie. W umyśle ap. Pawła nie powstała, gdyż
nigdy powstać nie mogła przeciwna woli Bożej myśl, aby czynić i
kultywować narzędzie zbrodni!
O czym więc pisał apostoł we wskazanym wersecie? - O tym oczywiście, co
pod pojęciem "krzyża" rozumieli pisarze biblijni; dla nich
"krzyż" oznaczał gotowość ponoszenia ofiar, cierpienia a nawet
śmierci dla imienia Jezusowego.
Niestety, już w tamtych czasach było wielu chrześcijan z imienia.
Kontekst wersetu 18. wyjaśnia, że byli to ludzie rozkochani w zbytku i
luksusie, żądni chwały i zaszczytów, ludzie, których "bogiem jest
brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach
ziemskich" (w. 19)! I to właśnie - pragnienie uznania, bogactwa i
zbytku, a także niechęć do ponoszenia trudów służby i cierpienia ze
względu na Ewangelię - dyskredytowało ich jako naśladowców Ukrzyżowanego,
to stawiało ich w rzędzie "wrogów krzyża Chrystusowego"!
Takich ludzi nie brakowało nigdy, nie brakuje ich także współcześnie.
Ich religijność jest ostentacyjna ale zaledwie zewnętrzna, ich wiara nie
posiada głębi i nie przekłada się na codzienne życie. I mogą oni (co
charakterystyczne) nosić na piersiach czy przy pasach drewniane albo
metalowe krzyże, mogą te krzyże czcić i adorować, mogą je podawać
innym do ucałowania. To wszystko jednak nie czyni z nich "przyjaciół
krzyża Chrystusowego". Wprost przeciwnie, postępowanie takie, jako
przeciwne Chrystusowi i bałwochwalcze, zostanie kiedyś surowo ocenione i
ukarane!
Wersety biblijne, w których mowa o "krzyżu" (m.in.: Gal 6,12.14;
Ef 2,16; Kol 1,20; 2,14; Hbr 12,2), mają obrazowe znaczenie. Jedne z nich
podkreślają zbawcze cierpienie Jezusa Chrystusa za nas, a inne konieczność
naszego poświęcenia się dla Chrystusa, i nasze cierpienia w imię wierności
Bogu. Jedynymi tekstami, które mówią o krzyżu jako przedmiocie, są te,
które opisują narzędzie kaźni, na którym za nasze grzechy został ukrzyżowany
Syn Człowieczy.
We wszystkich tych wersetach brak jest najmniejszej nawet przesłanki, z której
mogłoby wynikać, że jesteśmy zobowiązani do czynienia jakichkolwiek
materialnych wyobrażeń krzyża i jego kultu. Wprost przeciwnie, Pismo Święte
przestrzega przed takim postępowaniem, gdyż w oczach Bożych byłoby ono
aktem bałwochwalstwa.
W tym miejscu warto przypomnieć pewne pouczające wydarzenie z historii
Izraela.
W 4 Mjż r. 21 opisano plagę węży, które Bóg dopuścił na Izraelitów.
Ratunkiem dla pokąsanych stało się spojrzenie z wiarą na miedzianego węża,
którego na polecenie Jahwe uczynił Mojżesz (4 Mjż 21,8.9).
Okazuje się, że Izraelici zachowali miedzianego węża, a w jakiś czas
potem zaczęli go czcić. I dopiero kiedy król Hiskiasz (który "czynił
to, co jest słuszne w oczach Jahwe, zupełnie tak, jak jego przodek,
Dawid"), usuwał z Izraela obce, obrzydłe Bogu kulty, "usunął
wyżyny, potrzaskał stele, wyciął aszery i potłukł węża miedzianego,
którego sporządził Mojżesz, ponieważ aż do tego czasu Izraelici składali
mu ofiary kadzielne - nazywając go Nechusztan." (2 Krl 18,3.4).
Można by zapytać, dlaczego w ogóle wąż miedziany był zachowany,
dlaczego Mojżesz nie zniszczył go zaraz po ustaniu plagi? Jest to na pewno
interesująca kwestia. A to tym bardziej, że niektórzy upatrują w tym
swoje prawo do czynienia krzyża, choć są przeciwnikami jego kultu.
Sądzę, że sprawa wygląda bardzo prosto, i wąż miedziany był zachowany
na podobnej zasadzie, jak w Świątyni zachowano dzban manny i laskę Aarona
(Hbr 9,3.4) - to jest na świadectwo.
Osoby znające wydarzenia z czasów czterdziestoletniej wędrówki po
pustyni wiedzą, że gdy zaczęła padać manna, Bóg nakazał Mojżeszowi
napełnić manną dzban i przechować ją w Świątyni "na pamiątkę
dla przyszłych pokoleń" (por. 2 Mjż 16,33.34). W Świątyni znalazła
się też rozkwitła laska Aarona, co było świadectwem Bożego wybrania
Aarona i jego potomków jako najwyższych kapłanów (por. 4 Mjż 17,16-26).
Wprawdzie brak jest biblijnego wersetu, w którym zapisane byłoby podobne
polecenie co do przechowywania węża miedzianego, ale można domniemywać,
że skoro Mojżesz go nie zniszczył, to także był zachowany na świadectwo.
Sytuacja całkowicie się zmieniła, gdy węża potraktowano jako przedmiot
święty i zaczęto wokół niego sprawować kult.
To było niedpuszczalne nadużycie! Opis z 2 Krl 18,3.4 dowodzi, że Bóg
uznał te praktyki za obrzydliwe bałwochwalstwo, a dalsze istnienie
przedmiotu za szkodliwe; położył temu kres bogobojny król Hiskiasz.
A teraz załóżmy, że Izraelici podjęliby seryjną produkcję Nechusztana,
stawiając go lub zawieszając w swoich domach jako przedmiot kultu, przy którym
(do którego?) by się modlili... Byłoby to dość dziwne. Dziwne i
niepokojące, nieprawdaż?
A teraz zapytam wprost: czym by się to różniło od współczesnej
produkcji krzyży i krzyżyków, począwszy od tych wielkich, stawianych na
wzgórzach i wieżach kościelnych, poprzez małe zawieszane w mieszkaniach,
aż do maleńkich, zawieszonych na złotych czy srebrnych łańcuszkach i
noszonych na szyi (dokładnie tak samo było np. w starożytnej Asyrii,
gdzie "pobożni" wyznawcy pogańskich bóstw i sił przyrody
zawieszali sobie na szyi krzyż w kształcie litery tau)?
Współcześni czyniciele i chwalcy krzyża powinni sobie to uświadomić i
czym prędzej zmienić swoje myślenie, i zarzucić grzeszne praktyki!
Chyba, że jest im obojętne, co o nich i ich postępowaniu myśli Najwyższy!
Przypisy:
(1) Wacław Korabiewicz, Śladami amuletu, wyd. Arkady, Warszawa 1974, s.
14-16.
(2) "Leksykon religioznawstwa", Wydawnictwo Współczesne,
Warszawa 1988, s. 141.142.
(3) PIW, Warszawa 1979
(4) Wacław Korabiewicz, dz. cyt. s. 19.
(5) Dariusz Łukasiewicz, Wprost z dn. 13.IX.1998, s.98.100.
(6) ibid, s. 33.34.
(7) ibid, s. 32.
(8) Sugustulus, De Civitate Dei, I,XVIII, c. 23.
(9) W. Korabiewicz, dz. cyt. s. 38.
(10) ibid, s. 24
(11) ibid, s. 24.
(12) Wielka Encyklopedia Powszechna, PWN 1965, t. VI, s. 248.
(13) Ks. Nowodworski, Encyklopedia kościelna, t. XI, s. 463.
(14) Praca zbiorowa pod redakcja Arthura Cottrella, Wydawnictwo Łódzkie,
Łódź 1990, str. 282
(15) Ewa Wipszycka, "Kościół w świecie późnego antyku", PIW,
Warszawa 1997.
(16) M. Jaczynowska, Historia Starożytnego Rzymu, PWN Warszawa 1986, ss.
302.303.297.298.360.
(17) Ks. M. Michalski, Refleksje na tematy religijne, Warszawa 1957, s. 207.
(18) J. Grodzicki, Kościół dogmatów i tradycji, wyd. Znaki Czasu,
Warszawa 1963, s. 21.
(19) Począwszy od IV wieku sobota koegzystowała z niedzielą, a potem - głównie
za sprawą cesarza Justyniana - rugowano sobotę, karząc tych, którzy jej
przestrzegali.
(20) Kościół katolicki odnosi się do tego cesarza z wielką estymą,
podczas gdy to za jego sprawą doszło do poganizacji chrześcijaństwa!
(21) H. Turkanik, Siedem Zborów, Łaska i Pokój, 5-6/87, s. 37.
(22) Zarys Dziejów Religii, s. 785; cytat za: H. Turkanik. Łaska i Pokój,
5-6/87, s. 36.
(23) H. Turkanik, poz. cyt. s. 36.
(24) Dariusz Łukasiewicz, art. cyt., s. 100.
(25) Nakładanie się i przenikanie odmiennych wierzeń i praktyk
religijnych, nazywany jest synkretyzmem religijnym.
(26) "Leksykon religioznawstwa", dz.cyt. s, 142.
(27) "Parafianin: 1. członek parafii, 2. przestarz. człowiek bez ogłady,
wykształcenia, zacofany, ograniczony." (Słownik Wyrazów Obcych, PWN
Warszawa 1972, s. 549).
(28) D. Łukasiewicz, art. cyt. str. 100.