Praktycznie każdy "normalny" chrześcijanin jest przekonany o tym, że jego religia jest religią monoteistyczną, a więc głoszącą wiarę w jednego jedynego Boga. Osobiście uważam, że jest to błędne stwierdzenie i w eseju tym udowodnię, że tak nie jest.Chrześcijaństwo ma jak najbardziej charakter politeistyczny, tzn. wielobóstwowy. Zacznijmy od głównego szeregu bóstw. W chrześcijaństwie (w głównych jego nurtach i niektórych odłamach) istnieje dogmat Trójcy Świętej. Mówi on o tym, że Bóg istnieje w trzech osobach: Boga Ojca (ojciec Jezusa), Syna Bożego (Jezus) i Ducha Świętego, lecz mimo to jest on tylko jeden. W katechizmie Kościoła katolickiego czytamy: "Trójca jest jednością. Nie wyznajemy trzech bogów, ale jednego Boga w trzech Osobach: Trójcę współistotną (...). Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury". To na soborze w Nicei w 325 roku, który zwołał cesarz Konstantyn, chcąc ocalić jedność swego rzymskiego imperium (do tego niezbędna mu była jedność doktrynalna Kościoła), ustanowiono dogmat Trójcy Świętej. Na soborze tym toczył się spór pomiędzy arianami (na ich czele stał stary libijski ksiądz z Aleksandrii o imieniu Ariusz) – przeciwnikami dogmatu, a jego zwolennikami. Ostatecznie swój cel osiągnęli ci drudzy. Koniec owego sporu nastąpił w 381 roku na soborze powszechnym w Konstantynopolu, który został zwołany przez cesarza Teodozjusza.
Nietrudno się domyśleć, że spór ponownie zakończył się zwycięstwem zwolenników dogmatu. Natomiast arian potępiono i oskarżono o herezję. Warto nadmienić, że dogmat trójcy jest kolejną zżyną z pogańskich wierzeń, które chrześcijaństwo wchłaniało i przeistaczało przez długie długie lata. Według Kościoła i reprezentujących go księży, związek, jedność i nierozerwalność tych trzech postaci jest niepodważalna i nie podlega dyskusji. Jednak w praktyce problem ten przedstawia się w zupełnie innym świetle. Większość "zwykłych" wiernych nie chce lub nie potrafi przestrzegać tego dogmatu. Bóg, Jezus i Duch Święty są traktowani przez nich jako zupełnie różne postacie. Hierarchia tej trójcy zależy już od indywidualnych wartości i upodobań wiernych. Dla jednego ważniejszy jest Bóg Ojciec niż Syn Boży, a Duch Święty nie ma najmniejszego znaczenia. Dla drugiego zaś najważniejszy jest Jezus, a Bóg Ojciec jest tuż po nim. Kombinacji w zakresie owej hierarchii jest naprawdę dużo. Kolejnym bóstwem w chrześcijaństwie, a właściwie boginią, jest święta Maria – matka Jezusa, którą wielu polskich księży dołączyłoby do powyższej trójcy i zrobiło z niej czwórce. Kult maryjny jest najbardziej rozpowszechniony i rozbudowany w chrześcijańskich krajach słowiańskich i hiszpańsko – latynoskich, lecz w Polsce chyba najbardziej. Przez niektórych rzymskich katolików (głównie Polaków, Hiszpanów i mieszkańców Ameryki Południowej) jest ona otaczana większą czcią niż Bóg Ojciec i Syn Boży razem wzięci.
W 1656 roku nasz kraj po raz pierwszy został oddany pod jej opiekę i nazwano ja Najświętszą Marią Panną Królową Polski, zaś w 1956 roku Kościół katolicki odnowił owe ślubowanie oddania. Matek boskich jest co niemiara. Od tej częstochowskiej, przez Madonnę z dzieciątkiem, aż do Czarnej Madonny (wzorowanej na kulcie Izydy). Maj jest miesiącem poświęconym Marii. Trzeba tu nadmienić, że w starożytności miesiąc ten związany był z kultem bogini Artemidy z Efezu, a sobór, który odbył się w tymże mieście w 431 roku ogłosił pierwszy dogmat maryjny. Tak więc mamy już cztery główne postacie chrześcijańskiego pierwszorzędnego panteonu: Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego oraz Matkę Boską.
Jest też drugorzędny panteon chrześcijański, do którego należy włączyć jeszcze inne postacie, które nie są uważane za bóstwa, lecz są obiektami kultu wiernych. Pierwszymi w kolejności są aniołowie. Ich jest co niemiara, lecz najważniejszym z aniołów dla przeciętnego wiernego, jest jego anioł stróż, który ma się nim podobno opiekować i czuwać nad nim przez całe jego życie. Następnie mamy kult świętych i błogosławionych (kandydatów na świętych). Świętymi są podobno zwykli ludzie, którzy umarli, lecz za życia mieli niby uczynić dużo dobra i dlatego kolejni papieże wynosili ich do rangi obiektów kultu poprzez proces zwany kanonizacją. Najważniejszym rodzajem świętego jest tzw. patron. Oto cytat zaczerpnięty z postanowień soboru trydenckiego: "Kto mówi, że nie słuszną rzeczą jest odprawiać msze ku czci świętych, ten jest wyklęty". Doszło już do tego, że każda grupa społeczna ma swojego patrona, do którego wznosi modły. Mają go kierowcy, lekarze, myśliwi, itd., itd. Nie wiem tylko, czy swoich patronów mają też mordercy, gwałciciele i prostytutki. (owszem mają - jest nim tzw. "dobry łotr" ten co wisząc na krzyżu prosił Chrystusa o wstawiennictwo - dopisek abangel)
Kolejne postacie należące do drugiego panteonu to papież Jan Paweł II i księża. Są to bardzo specyficzne obiekty kultu. Jeśli chodzi o papieża, to niektórzy z fanatycznych polskich katolików wynoszą go na sam piedestał, niekiedy nawet przed samego Boga, czy też Jezusa. Znam nawet kilka przypadków namiętnych modłów wznoszonych do papieża w różnego rodzaju intencjach. (Wojtyła sam siebie darzy kultem... w Licheniu poświęcił własny pomnik. W ślad Wojtyły poszli inni; np. Glemp poświęcił kamień węgielny pod szkołę im. Glempa - dopisek abangel) Co się zaś tyczy kultu księży, to jest on najsilniejszy w naszym kraju. Ksiądz dla wielu polskich katolików jest niemal jak postać z "tamtego świata", namacalne wcielenie Boga, jego afirmacja. Niestety w wielu polskich parafiach ksiądz proboszcz i jego poglądy są niepodważalnymi wykładnikami życia wiernych. Na szczęście nie spotkałem się jeszcze z modlitwami kierowanymi do księży i co może pocieszać, ksiądz coraz mniej znaczy w oczach dzisiejszego Polaka. Na tym skończę omawianie panteonów, a przejdę do tzw. "kultu namacalnego".
Jest on bardzo ściśle związany z powyższymi panteonami. Do odmian "kultu namacalnego" można zaliczyć m.in.: kult obrazów, kult posągów, kult amuletów (np. różaniec), kult relikwii (np. szczątki świętych, chusta z Oviedo, całun turyński) i kult świętych miejsc. Ten ostatni rodzaj kultu – kult świętych miejsc, ma swoją bardzo ciekawą odmianę. Mianowicie, jakże często zacieki na szybach czyjegoś domu w kształcie ludzkich twarzy zostają okrzyczane za jezusowe lica i stają się obiektami kultu i pielgrzymek tysięcy fanatycznych katolików, co pozostawię już bez komentarza, a odmianę tę nazwał bym "kultem głupoty". (A ja skomentuję... patrz tu: - dopisek abangel )
Uważam, że moje powyższe twierdzenia jednoznacznie ukazują i udowadniają politeistyczny charakter chrześcijaństwa, któremu mimo niezbitych dowodów wciąż zaprzecza Kościół katolicki.
strona głowna