Poniżej jest prawie w całości list (c)Maćka z grupy "polityka"
opublikowany tam w wątku "prymas"
(Mon, 08 Jan 2001 10:29:24 GMT, NNTP-Posting-Host: 213.78.42.22
Jest to obowiązkowe 6 (sześć) lat prania mózgu. W "formacji" zakonnej okres ten jest przedłużony o postulat i nowicjat, czasem również tzw. praktyki duszpasterskie, a więc może sięgać nawet 9 lat (mowa o formacji podstawowej, nie mylić z dalsza formacja na rozmaitej maści KULach i innych Gregorianach).
Kandydat - delikwent ma obowiązek tzw. spowiadania się przynajmniej raz w tygodniu, nie licząc tzw. kierownictwa duchowego. Co można opowiadać spowiednikowi i na dodatek później kierownikowi duchowemu, jak się mieszka 24 godziny na dobę w zamkniętym środowisku, identycznym do świata karceralnego czy koszarowego, to już mamy pierwszą oznakę nienormalności.
Tu się nasuwa uwaga - dlaczego Watykan bezpośrednio zakazał, ustami papieża - homoseksualisty Pawła VI, zjawiska tzw. księży robotników; chodziło o księży którzy pracowali fizycznie (w fabrykach, zakładach itp.) na własne utrzymanie, mieszkając w blokach jak normalni ludzie. Dzisiaj, po 30 latach od tamtego watykańskiego zakazu (który w samej Francji spowodował kilkanaście tysięcy wystąpień z kapłaństwa), taki tryb życia jest we Francji dla kandydatów do księżostwa OBOWIĄZKOWY, m.in. po to by nie zgłupieć w zamkniętym środowisku ludzi porażonych umysłowo i kalek psychicznych najczęściej o skłonnościach pedofilskich bądź homoseksualnych.
Po drugie, formacja w seminariach trwa te obowiązkowych 6 lat nie dlatego, jakoby ilość wiadomości które trzeba sobie przyswoić by zostać księdzem, była tak wielka bądź tak obfita. Gdyby tak zebrać seminaryjne nauki w jedno i przepuścić przez wyżymaczkę, zostałaby mała, śmieszna kupa jakichś sloganów, w dodatku niepopartych żadnymi empirycznymi dowodami, bo jakże i takowych wymagać skoro cała formacja księży, opiera się nadal na "świętym" Tomaszu z Akwinu, który w swojej "Summie Teologicznej" twierdzi expressis verbis że "kobieta ma pól duszy"?!
Otóż długość formacji jest niczym innym jak wypadkową obserwacji i przesiewu dokonywanego przez już wyświeconych członków czarnej kasty, którzy wedle sobie wiadomych kryteriów dopuszczają kogoś do swojej sekty bądź też nie. Tzw. absolutna tajemnica spowiedzi czy tajemnica kierownictwa duchowego to jest jeden wielki pic na wodę, jako że są to elementy nagminnie wykorzystywane, omawiane publicznie i stanowiące często kryterium doboru (do kapłaństwa i do łóżka tych którzy o dopuszczeniu do kapłaństwa decydują).
Znam osobiście księży zakonnych "pracujących" w Polsce i we Francji, którzy swe kapłaństwo zawdzięczają - z lat polskiej szarej biedy stanu wojennego - faktowi że zgodzili się na przymierzanie fikuśnych majteczek w obecności rozmaitej maści ojców duchownych i innych rektorów i prefektów studiów.
Wyświęcanie "czerwonego bydła" to jest kolejny mit, jaki kościół chce wcisnąć ogłupionemu społeczeństwu. Esbecja w Polsce nie miała ŻADNEJ potrzeby, aby masowo wysyłać swych agentów do seminariów. Esbecja trzymała wszystkich polskich księży, czerwonych czy nie, za dwie księżowskie motywacje życiowe: za chuj i za pieniądze. Każdego można kupić, pozostaje tylko kwestia ceny. Taką ceną był a to paszport, a to samochód, a to cement, a to zezwolenie na budowę, a to odnowienie za państwowe pieniądze pałacu biskupiego, a to zatuszowanie spowodowania śmierci po pijaku, a to nienagłaśnianie spraw księży pedofilów homoseksualistów i ojców wielu dzieci z różnymi matkami itd. itp.
W ten sposób, korzystając w naturalnych skłonności i chuci panów w czarnych i fioletowych sukienkach, komusza władza miała ich wszystkich w ręku i mogła nimi wywijać jak kukiełkami Jacka i Agatki (to porównanie dla starszych którzy one kukiełki jeszcze pamiętają).
Oczywiście zdarzały się nieliczne wyjątki, ale to były wyjątki dla potwierdzenia reguły.
Jest jeszcze lepszy przekręt, który dotyczył mianowań na biskupa. Każdy mógł nim zostać, o ile nie brzydził się obciągnąć chuja kilku starcom z Watykanu z tzw. kongregacji ds biskupów. Znajomi moi ojcowie franciszkanie Polacy, pracujący naongiś w ww. instytucji, opowiadali mi szczegóły przy których włos się jeży. Jeden z dzisiejszych polskich arcybiskupów, kilkanaście lat temu zwany w kręgach kościelnych "miss episkopatu" był w Rzymie dość sławną męską kurwą, byle tylko awansować z księdza doktora patrystyki na biskupa. I rzeczywiście biskupem został, najpierw pomocniczym zdaje się w Łomży, aż po stołek arcybiskupi, tak że dzisiaj arcybiskupi paliusz może sobie powiesić na chuju, o ile mu jeszcze, z racji wieku, staje.
( c ) M a c i e k