Uniwersytet Wrocławski
Wydział Nauk Historycznych i Pedagogicznych
Instytut Historyczny
Daniel Łukaszewicz
Wystąpienia antyklerykalne w Sejmie II RP I kadencji (do konkordatu) na podstawie sprawozdań stenograficznych
Praca licencjacka
napisana pod kierunkiem naukowym
dr hab. Elżbiety Kaszuby
Wrocław, 2006 r.
Spis treści
Wstęp....................................................................................................................................5
Rozdział 1. Podstawowe informacje o Sejmie I kadencji.........................................................8
1.1. Wybory...........................................................................................................................8
1.2. Struktura.........................................................................................................................10
1.3. Zarys działalności Sejmu I kadencji..................................................................................11
Rozdział 2. Podstawowe informacje o Kościołach w Polsce w pierwszych latach II RP........ 17
2.1. Zarys stosunków wyznaniowych po odzyskaniu niepodległości........................................17
2.2. Kościół rzymskokatolicki................................................................................................18
2.3. Kościół greckokatolicki..................................................................................................20
2.4. Cerkiew prawosławna....................................................................................................20
2.5. Kościoły ewangelickie....................................................................................................22
Rozdział 3. Wystąpienia antyklerykalne................................................................................24
3.1. Interpelacje...................................................................................................................26
3.2. Wnioski i wnioski nagłe.................................................................................................37
3.3. Z dyskusji nad budżetem i exposé..................................................................................57
3.4. Przeciw konkordatowi..................................................................................................73
Bibliografia........................................................................................................................94
Niniejsza praca stanowi próbę przedstawienia aktywności poselskiej na forum Sejmu. Zasadniczy przedmiot badań stanowią poselskie wypowiedzi, o antyklerykalnym charakterze, wypowiadane z trybuny sejmowej, w kontekście relacji Państwo-Kościół. Do poselskiej działalności, oprócz dyskusji prowadzonych na plenarnych posiedzeniach Sejmu, zaliczyć należy również składane pisemnie interpelacje oraz wnioski. Te trzy przejawy działań posłużyły jako przedmiot badawczy, w celu określenia motywów jakimi posłowie się kierowali oraz argumentów jakich używali, krytykując nazbyt wielki, według nich, wpływ religii oraz instytucji religijnych na całokształt życia państwowego.
Badany okres stanowią lata 1922-1925. Jako początkową cezurę przyjąłem dzień 28 listopada 1922 r. W tym dniu odbyło się pierwsze posiedzenie nowo wybranego Sejmu I kadencji, wraz z którym rozpoczyna się zapis stenograficzny, na którym w głównej mierze oparta jest niniejsza praca. Za cezurę końcową przyjąłem marzec/kwiecień 1925 r. 27 marca 1925 r. Sejm przyjął w trzecim czytaniu ustawę ratyfikującą konkordat z Watykanem, natomiast 29 kwietnia 1925 r. nadeszło do Sejmu pismo informujące o przyjęciu owej ustawy, bez zmian, przez Senat. Taka cezura wynikła z wagi dyskusji, jaka odbyła się w sprawie konkordatu. Owa dyskusja toczyła się przez cztery kolejne posiedzenia, stanowiąc apogeum polemicznych starć pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami idei rozdziału Państwa od Kościoła. Wystąpienia poselskie o antyklerykalnym charakterze pojawiały się od początku I kadencji a narastające emocje, wywołane m.in. zbytnim zaangażowaniem niektórych posłów, sięgnęły zenitu właśnie w chwili uchwalania konkordatu. Po tym czasie, uwaga posłów skupiła się raczej na innych kwestiach, wobec czego uznałem ostateczne rozwiązanie kwestii konkordatu za dogodną cezurę, zamykającą badany okres.
„Słownik języka polskiego PWN” określa antyklerykalizm jako stanowisko postulujące uniezależnienie całokształtu życia społeczno-politycznego i kulturalnego od wpływów Kościoła i kleru. Zagadnienie to rozszerza „Encyklopedia PWN”, która uznaje antyklerykalizm m.in. za wrogość lub krytycyzm wobec kleru. Badając źródła i selekcjonując zawarty w nich materiał, sugerowałem się obiema powyższymi definicjami.
Historia Polski okresu międzywojennego doczekała się licznych publikacji. Literatura przedmiotu, ściślej związana z tematem niniejszej pracy, prezentuje się okazale. Monograficzne ujęcie zagadnienia polskiego parlamentaryzmu, z szeroko omówioną rolą i działalnością Sejmu I kadencji, zawiera się w pracach A. Ajnenkiela „Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej”[1] oraz „Historia Sejmu Polskiego”[2]. Charakterystykę stosunków politycznych odnaleźć można w pracy J. Holzera „Mozaika polityczna Drugiej Rzeczypospolitej”[3], natomiast szczegółowe programy partii politycznych prezentuje opracowanie E. Orlof „Programy partii i stronnictw politycznych w Polsce w latach 1918-1939”[4]. Historię Kościoła katolickiego w okresie międzywojennym dokładnie opisują B. Kumor i Z. Obertyński w II tomie „Historii Kościoła w Polsce”[5], natomiast (nie tak dokładne) opracowanie historii wszystkich większych, legalnie działających kościołów w II RP, zawiera praca p. red. Z. Zielińskiego i S. Wilka „Kościół w II Rzeczypospolitej”[6].
Źródła historyczne, na których została oparta praca, stanowią sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu. Zawierają one dokładny przebieg obrad na plenum Izby. Szczegółowo odnotowują treść wygłaszanych przez posłów przemówień, a także zwracają uwagę na atmosferę panującą w sali obrad. Pozwoliło to na posłużenie się licznymi cytatami, oddającymi charakter danego przemówienia. Należy jednak zastrzec, że sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu nie zawierają zapisów przebiegu obrad komisji sejmowych, nie zawierają również szczegółowych tekstów interpelacji i wniosków.
Na konstrukcję pracy, w jej zasadniczej części, składają się trzy rozdziały. Dwa pierwsze zostały oparte, w przeważającej części, na literaturze przedmiotu. Stanowią zarys realiów badanego okresu i mają charakter stricte wprowadzający. Układ trzeciego rozdziału, został zdeterminowany przez przyjęty przeze mnie podział materiału źródłowego, ze względu na jego charakter i formę. Dwa pierwsze podrozdziały traktują o interpelacjach oraz wnioskach i wnioskach nagłych. Wynika to z ich odrębności, spowodowanej formą, w jakiej występowały na posiedzeniach Sejmu, stanowiąc zwarte i odrębne punkty porządku obrad. Esencję trzeciego i czwartego podrozdziału stanowią fragmenty toczonych dyskusji. Podzieliłem je ze względu na tematykę. W trzecim podrozdziale skoncentrowałem się na wypowiedziach, padających w czasie debat nad exposé oraz kwestiami budżetowymi, zaś w czwartym, skupiłem się na kulminacyjnej (m.in. ze względu na jej doniosłość dla ostatecznego ustalenia relacji Państwo-Kościół) debacie dotyczącej konkordatu. Opisywanie, w osobnym podrozdziale, antyklerykalnych uwag, w czasie dyskusji nad resztą poszczególnych ustaw, uznałem za niecelowe, ponieważ poruszane w nich kwestie oraz używane argumenty stanowiłyby powtórzenie treści zawartych w istniejących fragmentach pracy.
Jako metodę badawczą przyjąłem analizę źródła historycznego, tj. sprawozdań stenograficznych z posiedzeń Sejmu, scharakteryzowanych powyżej.
Mam nadzieję, że niniejsza praca przyczyni się do lepszego zrozumienia przyczyn oraz motywów, jakimi kierowali się w okresie Drugiej Rzeczypospolitej, posłowie reprezentujący antyklerykalny nurt w ówczesnej myśli politycznej.
Rozdział 1.
Podstawowe informacje o Sejmie I kadencji
Podstawą prawną, regulującą sposób przeprowadzania wyborów oraz cały mechanizm funkcjonowania władz, była Konstytucja marcowa z dnia 17 marca 1921 roku.
Szczegółowe kwestie określające zasady wyborów, a także ostateczny kształt parlamentu zawarte zostały w ordynacjach wyborczych (do Sejmu i Senatu), uchwalonych przez Sejm Ustawodawczy 28 lipca 1922 r. Jednym z bardziej istotnych uregulowań, które ordynacje wprowadzały, były tzw. listy państwowe. Faworyzowały one większe stronnictwa, a koronnym argumentem za ich wprowadzeniem miało być ułatwienie wyłonienia w przyszłym parlamencie większości zdolnej do utworzenia rządu[7]. Ordynacja wyborcza do Sejmu ustalała liczbę posłów oraz liczbę okręgów wyborczych (wraz z liczbą mandatów przypadających na dany okręg), szczegółowo określała kompetencje państwowej, okręgowych oraz obwodowych komisji wyborczych, porządkowała rejestrowanie list wyborczych, a także rozwijała postanowienia Konstytucji marcowej dotyczące czynnego i biernego prawa wyborczego[8].
Ostatnim aktem normatywnym dotyczącym wyborów była ustawa z 5 sierpnia 1922 r., w sprawie wolności zgromadzeń przedwyborczych (tworzenie zgromadzeń, poza drogami i placami publicznymi, nie wymagało zezwolenia władz).
Nowy Sejm miał liczyć 444 posłów - 372 wybierano w 64 okręgach wyborczych liczących od 4 do 14 posłów, 72 pochodziło z list państwowych[9]. Czynne prawo wyborcze przysługiwać miało każdemu obywatelowi, który ukończył 21 rok życia, z wyjątkiem wojskowych będących w stanie służby czynnej. Przy biernym prawie wyborczym cenzus wieku został określony na 25 lat.
Sejm Ustawodawczy wyznaczył datę wyborów do Sejmu I kadencji na 5 listopada 1922 roku. Zostały one rozpisane na terenie całego państwa (odmiennie niż w przypadku Sejmu Ustawodawczego). Wkrótce potem zarejestrowano przeszło 20 list wyborczych[10].
Walka wyborcza była zacięta, przepojona demagogią, brutalnością oraz inwektywami personalnymi[11].
Prawica odwoływała się do nacjonalistycznych i klerykalnych emocji i nastrojów. Bogoojczyźniane slogany były obliczone na pozyskanie najbardziej prymitywnego wyborcy[12]. Krytykowano Piłsudskiego i lewicę, oraz socjalistyczne ustawodawstwo, ponadto starano się przyciągnąć na swoją stronę elektorat centrowy, dowodząc, że w życiu politycznym Polski nie ma miejsca dla centrum[13].
Stronnictwa chłopskie toczyły walkę zarówno z prawicą jak i między sobą. Krytykowano antydemokratyczną frazeologię prawicy zarazem akcentując potrzebę realizacji reformy rolnej poprzez demokratyczne instytucje i ustawodawstwo państwowe.
Lewica kładła nacisk na demokratyzację postanowień konstytucyjnych, reformy społeczne oraz walkę o prawa i swobody obywatelskie. Zwalczano zawzięcie prawicę i komunistów, widząc w nich niebezpiecznych przeciwników państwa[14].
Komuniści w swojej kampanii propagowali cele i zasady rewolucji oraz krytykowali klasowe oblicze państwa i ustroju, a także wszystkich przeciwników politycznych do których zaliczali również nierewolucyjną lewicę.
Swoistym novum był Blok Mniejszości Narodowych, skupiający bardzo różne społecznie, politycznie i narodowo siły. Przy jednoczesnym pominięciu kwestii społecznych deklarowano lojalność wobec państwa i podkreślano konieczność obrony politycznych i społecznych uprawnień mniejszości (wg spisu z 1921 r. mniejszości narodowe stanowiły ok. 31% ogółu obywateli państwa polskiego[15]).
W wyborach do Sejmu wzięło udział 8 812 901 osób, tj. 67,7% uprawnionych do głosowania. Frekwencję znacznie zaniżył bojkot ukraiński.
Najwięcej głosów w skali całego kraju otrzymał Chrześcijański Związek Jedności Narodowej (zwany „Chjeną”) – 29,1%, następnie wg ilości uzyskanych głosów: Blok Mniejszości Narodowych – 16%, Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” – 13,2%, Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie” – 11%, Polska Partia Socjalistyczna – 10,3%, Narodowa Partia Robotnicza – 5,4%, Związek Proletariatu Miast i Wsi – 1,4%.
1.2. Struktura
Na początku kadencji Sejm podzielił się na 17 klubów. Ich liczba oraz skład ulegały modyfikacjom. Aby nie komplikować niepotrzebnie zagadnienia, przedstawię ten podział według systematyki zastosowanej przez Ewę Orlof i Andrzeja Pasternaka[16] ukazującej stan początkowy.
Po prawej stronie sejmowej sali zasiadały następujące kluby: Klub Chrześcijańsko-Narodowy (25 mandatów), Związek Ludowo-Narodowy (96 mandatów).
Nieco bardziej ku centrum usadowili się posłowie Narodowo-Chrześcijańskiego Stronnictwa Pracy[17] (42 mandaty). Najsilniejszym centrowym ugrupowaniem było Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” (68 mandatów). Obok nich zasiadali posłowie Narodowej Partii Robotniczej (16 mandatów).
Lewą stronę izby otwierali posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego „Wyzwolenie” (47 mandatów). Drugim co do wielkości klubem na lewicy był Związek Parlamentarny Polskich Socjalistów (39 mandatów). Dalej znajdowały się: Chłopskie Stronnictwo Radykalne (4 mandaty), Polskie Stronnictwo Ludowe Lewica (2 mandaty) oraz komuniści tworzący Związek Proletariatu Miast i Wsi (2 mandaty).
Mniejszości narodowe także zakładały swoje kluby: Klub Białoruski (7 mandatów), Klub Ukraiński (19 mandatów), Koło Żydowskie w Sejmie RP (Klub Posłów Żydowskiej Rady Narodowej, Związek Posłów Wschodniej Małopolski, Klub Posłów Organizacji Żydów Ortodoksyjnych, Klub Posłów Centrali Związków Kupców; łącznie 32 mandaty), Ukraiński Wiejski Klub Sejmowy (5 mandatów), Zjednoczenie Posłów Niemieckich (17 mandatów), Żydowskie Stronnictwo Ludowe (1 mandat).
Listę zamykało trzech posłów bezpartyjnych.
Analizując strukturę społeczno-zawodową posłów Sejmu I kadencji należy stwierdzić, że, w porównaniu z Sejmem Ustawodawczym, do ponad dwóch trzecich wzrosła liczebność grupy inteligenckiej. Jednocześnie zmniejszyła się liczba księży, poważnie zaś wzrosła grupa nauczycieli i profesorów oraz urzędników. Zmniejszyła się liczebność pozostałych grup społecznych, głównie chłopów (którzy stanowili teraz ok. 20% ogółu posłów)[18].
Niezależnie od przynależności klubowej posłowie dzielili się także ze względu na wypełnianą przez nich w klubie funkcję. Rolę przewodnią pełnili politycy będący niejako głównymi ideologami swoich ugrupowań, przygotowujący ich taktykę i strategię, a także wywierający swoją osobowością poważny wpływ na układ sił w Izbie. Swoistą grupę (niekiedy identyfikowaną z pierwszą) tworzyli wybitni oratorzy. Każdy większy klub posiadał również swoich ekspertów zajmujących się danymi problemami i posiadającymi w określonych sprawach głęboką wiedzę. Ostatnią najliczniejszą grupę tworzyli działacze różnego szczebla, nie mający zazwyczaj wpływu na decyzje którym się podporządkowywali, stanowiąc tło dla swoich liderów[19].
Sejm I kadencji charakteryzował się, co prawda, stosunkowo słabym centrum (w porównaniu z Sejmem Ustawodawczym), lecz liczba mandatów tak się rozłożyła, iż brakowało wyraźnej większości zdolnej do wyłonienia silnego gabinetu. W związku z tym konieczny stawał się dobór sojuszników, co skutkowało przekształceniami w strukturze politycznej Sejmu. Rozłamy najsilniej były odczuwane przez ugrupowania chłopskie, a także (choć z innych przyczyn) przez ugrupowania mniejszości narodowych[20].
1.3. Zarys działalności Sejmu I kadencji
W dniu 28 listopada 1922 r. Naczelnik Państwa dokonał uroczystego otwarcia nowego Sejmu. Pierwszym zadaniem Izby było ukonstytuowanie swoich organów.
W wyniku kompromisu prawicy i PSL „Piasta” marszałkiem Sejmu wybrany został Maciej Rataj. Funkcje wicemarszałków objęli przedstawiciele największych klubów poselskich: Ludwik Gdyk (ChD), Juliusz Poniatowski (PSL „Wyzwolenie”), Jędrzej Moraczewski (PPS), Stanisław Osiecki (PSL „Piast”) oraz Zygmunt Seyda (ZLN); w późniejszym okresie Moraczewskiego zastąpił Ignacy Daszyński zaś Seydę Leon Pluciński. Dziewięciu sekretarzy w wyniku porozumienia klubów wybrano przez aklamację, w tym dwóch przedstawicieli mniejszości narodowych (Zjednoczenie Niemieckie oraz Koło Żydowskie).
Sejm wyłonił 19 komisji stałych, w tym 16 trzydziestojednoosobowych (administracyjna, konstytucyjna, komunikacyjna, odbudowy kraju, ochrony pracy, opieki społecznej i inwalidzka, prawnicza, oświatowa, przemysłu i handlu, robót publicznych, rolna, skarbowo-budżetowa, wojskowa, spraw zagranicznych), 4 piętnastoosobowe (morska, petycyjna, do walki z drożyzną, zdrowia publicznego)[21]. Komisje obsadzano w oparciu o zasadę „klucza”. Na 443 posłów 60 nie weszło do żadnej z nich. Przeciętnie poseł brał udział w pracach 1-2 komisji. Przekształcenia klubowe powodowały automatycznie zmiany w ich składach[22].
9 grudnia 1922 r. marszałek Sejmu zwołał posiedzenie obu izb parlamentu (Zgromadzenie Narodowe) celem dokonania wyboru prezydenta. Po pięciu głosowaniach pierwszym prezydentem RP został kandydat „Wyzwolenia” profesor Gabriel Narutowicz, zamordowany 7 dni później. 20 grudnia, po jednym głosowaniu, Zgromadzenie Narodowe wybrało na prezydenta Stanisława Wojciechowskiego.
W okresie od grudnia 1922 r. do maja 1926 r. istniało pięć gabinetów na czele których stawali kolejno: Władysław Sikorski (16 grudnia 1922 – 26 maja 1923), Wincenty Witos (28 maja 1923 – 14 grudnia 1923), Władysław Grabski (19 grudnia 1923 – 14 listopada 1925), Aleksander Skrzyński (20 listopada 1925 – 5 maja 1926), Wincenty Witos (10 maja 1926 – 14 maja 1926). Rządy Sikorskiego i Grabskiego były rządami pozaparlamentarnymi[23]. Warto zauważyć, że od wejścia w życie Konstytucji marcowej aż do maja 1926 r. ani razu nie uchwalono wobec rządu votum nieufności.
Funkcje ustawodawcze Sejm pełnił na ogół sprawnie i efektywnie[24]. Na pierwszy plan wysuwały się zagadnienia gospodarcze. Dokonano waloryzacji i uporządkowania systemu podatkowego. 11 stycznia 1924 r. przegłosowano ustawę o naprawie skarbu i reformie walutowej, a w lipcu 1924 roku uchwalono pierwszą ustawę skarbową i budżet.
W sferze socjalnej uchwalono szereg ustaw dotyczących m.in. ochrony pracy młodocianych i kobiet, zabezpieczenia na wypadek bezrobocia, pośrednictwa pracy, znowelizowano ustawę o ochronie lokatorów. Poza tym skodyfikowano prawo patentowe.
Ważne miejsce zajmowały sprawy wojskowe. Pomimo, że nie udało się uchwalić ustawy o organizacji naczelnych władz wojskowych (wskutek dywersji marszałka Piłsudskiego[25]), to uregulowano takie sprawy jak powszechny obowiązek służby wojskowej czy pobór rekruta.
Jednym z najważniejszych aktów ustawodawczych była ustawa o wykonaniu reformy rolnej, dotycząca jednego z najbardziej zapalnych problemów społecznych. Uchwalono ją 28 grudnia 1925 r. Stanowiła wymuszony kompromis pomiędzy endecją, chadecją, „Piastem” i PPS.
Sfinalizowano pertraktacje dotyczące przewidzianego Konstytucją marcową układu z Watykanem. Po burzliwej debacie Sejm ratyfikował konkordat w końcu marca 1925 r.
Aby załagodzić narastające konflikty na Kresach Wschodnich uchwalono tzw. ustawy językowe, które były kompromisowym rozwiązaniem dotyczącym organizacji szkolnictwa oraz języka urzędowego (na obszarze województw lwowskiego, tarnopolskiego, stanisławowskiego, wołyńskiego, poleskiego, nowogrodzkiego, wileńskiego oraz dwóch powiatów województwa białostockiego). Stanowiły one maksimum ustępstw wobec słowiańskich mniejszości narodowych (Litwinów, Białorusinów, Ukraińców) na jakie mogła wyrazić zgodę sejmowa większość.
Aktywnie pracowały komisje stałe (w szczególności skarbowa, rolna, administracyjna i prawnicza). Odbyły po kilkaset posiedzeń, poświęcając niektórym zagadnieniom ponad sto spotkań. Poważną rolę odegrały także komisje nadzwyczajne powoływane do zbadania określonych spraw (np. komisja śledcza badająca istnienie i terrorystyczną działalność tajnych organizacji).
Do maja 1926 r. odbyło się 286 posiedzeń Sejmu[26]. Bilans prac ustawodawczych przedstawiał się imponująco. Uchwalono 445 ustaw, w tym 88 finansowych, 22 administracyjne, 20 sądowych, 17 rolnych, 13 dotyczących kwestii socjalnych, 12 wojskowych, 9 przemysłowo-handlowych, 143 różnych drobnych, a także ratyfikowano 97 konwencji międzynarodowych[27].
Dokonano też znacznej pracy w zakresie kształtowania systemu prawnego i podstaw organizacyjnych państwa. Nie udało się natomiast doprowadzić do zunifikowania samorządu.
Maj 1926 r. uważa się za koniec rządów parlamentarnych i początek tzw. limitowanego konstytucjonalizmu[28]. Po trzech dniach walk, 14 maja, marszałek Józef Piłsudski doprowadził do ustąpienia rządu i prezydenta Rzeczypospolitej, samemu stając formalnie na gruncie dalszego obowiązywania Konstytucji marcowej[29]. Tymczasową funkcję głowy państwa, zgodnie z Konstytucją, objął Maciej Rataj, który (po akceptacji Marszałka) powołał na stanowisko szefa rządu Kazimierza Bartla. Począwszy od tej nominacji, o każdorazowej zmianie składu ekipy rządowej decydował Piłusudski, niezależnie od stanowiska Sejmu.
Formalne uznanie zamachu stanowił wybór przez Sejm 31 czerwca 1926 r. Piłsudskiego na urząd prezydenta. Marszałek, interpretując ten fakt jako legalizację swoich działań, nie przyjął urzędu proponując kandydaturę profesora Ignacego Mościckiego, który został wybrany w drugim głosowaniu.
5 lipca rozpoczęła się w Sejmie debata odnośnie zmian w Konstytucji. Rząd przedłożył Izbie swój projekt, przewidujący znaczne rozszerzenie uprawnień prezydenta (uzyskanie prawa weta zawieszającego w stosunku do uchwał parlamentu, prawa samodzielnego rozwiązywania izb oraz wydawania rozporządzeń z mocą ustawy). Swoje projekty zgłosiły także ugrupowania prawicy i centrum. Ostatecznie ustawa o zmianie Konstytucji została uchwalona (wg okrojonego projektu rządowego) dnia 2 sierpnia 1926 r.
Tzw. nowela sierpniowa stanowiła formalny wyraz zmian zaszłych w układzie pomiędzy Sejmem a rządem i prezydentem. Po jej uchwaleniu, czynnikiem decydującym w państwie stała się władza wykonawcza (a de facto Piłsudski[30]).
W tym samym dniu co nowelę sierpniową Sejm uchwalił też ustawę o szerokich pełnomocnictwach dla rządu i prezydenta, mających obowiązywać do końca kadencji.
Po przerwie wakacyjnej (20 września Sejm wznowił obrady) doszło do pierwszego przypadku z serii tzw. precedensów konstytucyjnych.
Ustępując rządowi pola w rozgrywce budżetowej, prawica oraz centrum (przy pomocy lewicy rewolucyjnej i mniejszości narodowych) doprowadziły do uchwalenia votum nieufności wobec dwóch ministrów z rządu Bartla. W tej sytuacji Bartel ogłosił dymisję całego gabinetu przyjętą przez prezydenta. Następnego dnia tj. 25 września 1926 r. prezydent Mościcki podpisał nominacje dla nowego rządu z Bartlem na czele. Nową jakością w życiu politycznym był fakt, że w „nowym rządzie” znaleźli się wszyscy ministrowie starego gabinetu, łącznie z tymi, wobec których uchwalono votum nieufności.
Tzw. precedensy konstytucyjne były działaniami zmierzającymi do naruszenia ustawy zasadniczej, poprzez niezgodną z jej treścią interpretację. Miało to na celu szachowanie parlamentu i uszczuplanie jego praw.
Kolejny precedens dotyczył formalności związanych z rozpoczęciem obrad przez Sejm. Rząd uznał za zgodne z Konstytucją zarządzenie o zwołaniu sesji bez jej otwierania. W ten sposób parlament, który został formalnie zwołany nie mógł się legalnie zbierać i podejmować prawomocnych uchwał.
Po dwóch gabinetach Bartla, funkcję premiera objął osobiście Piłsudski (zatrzymał swojego poprzednika w rządzie, w charakterze wicepremiera). Ostatnim premierem za I kadencji Sejmu był... Kazimierz Bartel.
Po uchwaleniu ustawy o pełnomocnictwach wyraźnie zmalała aktywność Izby. Wydawano znacznie mniej ustaw, których ranga też została obniżona. Stan taki był zgodny ze stanowiskiem Marszałka dążącego do zmarginalizowania wpływu Sejmu na ustawodawstwo (ograniczając w zasadzie jego kompetencje do uchwalania budżetu). Zgodny z tym założeniem był wzrost liczby rozporządzeń, dominujących liczebnie oraz hierarchicznie nad sejmowymi ustawami.
28 listopada 1927 roku parlament na mocy rozporządzenia prezydenta został rozwiązany. Dzień wyborów do nowego Sejmu wyznaczono na 8 marca roku następnego.
Rozdział 2.
Podstawowe informacje o Kościołach w Polsce w pierwszych latach II RP
2.1. Zarys stosunków wyznaniowych po odzyskaniu niepodległości
Wśród znacznej liczby wyznań istniejących w odrodzonej Polsce, najbardziej rozpowszechnionym było wyznanie rzymskokatolickie. Według danych statystycznych, dotyczących omawianego okresu, wiarę katolicką (w obrządku łacińskim) deklarowało 62,2% obywateli państwa (czyli ok. 17,3 mln osób)[31]. Największe skupiska rzymskich katolików znajdowały się w województwach krakowskim i kieleckim, zaś najmniejsze w województwach poleskim i wołyńskim[32]. Na czele Kościoła stał kardynał Edmund Dalbor, a od 1926 r. kardynał August Hlond.
Przywiązanie do obrządku greckiego religii katolickiej deklarowało 11,9% mieszkańców (ok. 3 mln osób)[33]. Wyznanie to dominowało w województwach stanisławowskim, tarnopolskim i lwowskim[34], poza którymi prawie nie występowało. Kościołowi temu przewodniczył arcybiskup Andrzej Szeptycki.
Obrządek ormiański, na czele którego stał arcybiskup Józef Teodorowicz, miał znaczenie lokalne[35].
Prawosławie było w Polsce wyznawane przez 11% ludności[36]. Największymi skupiskami ludności prawosławnej były województwa: poleskie, wołyńskie i nowogródzkie[37]. Polską cerkwią prawosławną kierował arcybiskup Dionizy Waledyński.
Do kościołów ewangelickich[38] w Polsce należało ok. 1 mln ludności. Ewangelicy znajdowali się głównie na terenach województw śląskiego i pomorskiego[39], pewne skupiska znajdowały się także na terenie województwa poznańskiego[40].
Około 10,9% obywateli polskich wyznawało religię mojżeszową[41]. Mieszkali oni głownie w miastach, gdzie stanowili przeciętnie 32,4% ludności. Kult nadzorował Żydowski Związek Religijny z Radą Religijną Gmin Żydowskich.
Mieszkała także w Polsce niewielka liczba mahometan. Na ich czele stał mufti z siedzibą w Wilnie[42].
Kościół katolicki, w odradzającej się Polsce, znalazł się w dosyć skomplikowanej sytuacji. Nowa rzeczywistość nastręczała sporo problemów, wynikających z uwarunkowań przeszłości. Jednym z palących zagadnień była reorganizacja struktur w nowych granicach państwowych.
Granice państwa polskiego objęły w sumie cztery metropolie[43], 4 archidiecezje, 12 diecezji w całości oraz 3 diecezje częściowo[44]. Różnice pomiędzy nimi istniejące, na skutek wcześniejszego rozbicia państwa oraz zamętu jaki zapanował po odrodzeniu państwowości, nie pozwalały na szybką normalizację spraw kościelnych.
Najbardziej rozległa terytorialnie była diecezja wileńska (ponad 60 tys. km2), zaś najmniejszą jednostką terytorialną był cieszyński wikariat biskupi (ok. 1 tys. km2). Pod względem liczby wiernych (w 1924 r.) najludniejsza była diecezja włocławska, zaraz przed archidiecezją warszawską, a najmniej licznymi pod tym względem jednostkami były cieszyński wikariat biskupi, następnie brasławski wikariat biskupi oraz diecezja mińska[45]. Istniało bardzo duże zróżnicowanie, w zależności od liczby parafii w danej diecezji, oraz od wielkości parafii w różnych diecezjach. Problemem były także granice metropolii i diecezji oraz usytuowanie niektórych stolic biskupich, umiejscowionych peryferyjnie w stosunku do terytorium diecezji.
W pierwszych latach niepodległości kontrowersje wzbudzała także sprawa urzędu prymasa. Było bowiem dwóch kandydatów[46] do objęcia prymasowskiej godności: arcybiskup gnieźnieński i poznański[47] Edmund Dalbor oraz arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski. Pretendowali oni do objęcia prymasowskiej jurysdykcji. Konflikt był na tyle trudny do rozwiązania, iż dla Gniezna zarezerwowany był tytuł „prymasa Polski” natomiast dla Warszawy tytuł „prymasa Królestwa Polskiego”. Spór ostatecznie wyjaśnił dekret Kongregacji dla Nadzwyczajnych Spraw Kościoła z 5 lutego 1925 r.[48], który znosił jurysdykcję prymacjalną, jednocześnie potwierdzając honorową tytulaturę „prymasa Polski” oraz „prymasa Królestwa Polskiego” dla metropolii gnieźnieńsko-poznańskiej i warszawskiej. Aczkolwiek większym, de facto, prestiżem cieszył się kard. Dalbor[49].
Głównymi aktami prawnymi normującymi status Kościoła w państwie polskim były konstytucja z 17 marca 1921 r. oraz konkordat z 10 lutego 1925 r.[50]
Ustawa zasadnicza, co prawda, gwarantowała obywatelom wolność sumienia, wyznania i przekonań religijnych, jednak jej art. 114 zaznaczał wyraźnie, że wyznanie rzymskokatolickie zajmowało „naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań”. Konstytucja zapowiadała także podpisanie z Watykanem osobnej umowy regulującej szczegółowo stosunki na linii Państwo – Kościół (czyli konkordat).
Konkordat rozwiązywał problemy związane z reorganizacją struktur (chociaż ostateczne rozstrzygnięcia zawarte zostały w bulli papieskiej „Vixdum Poloniae unitas” z 28 października 1925 r.), regulował sprawę uposażenia duchowieństwa i inne sprawy dotyczące wewnętrznych stosunków w Kościele, oraz wyjaśniał zasady funkcjonowania Kościoła w Państwie. Dodać można tylko, że po 1925 roku organizacja Kościoła w Polsce składała się z 5 metropolii oraz 20 archidiecezji i diecezji obrządku łacińskiego[51].
W okresie międzywojennym na cały Kościół greckokatolicki w Polsce składała się jedna prowincja: metropolia halicko-lwowska. Obejmowała ona diecezje przemyską i stanisławowską oraz archidiecezję lwowską. Pod względem prawnym kościoły grecko i rzymskokatolicki były zrównane, jednak władze państwowe bacznym okiem spoglądały na ten pierwszy, obawiając się zbytniej działalności nacjonalistycznej (na rzecz Ukraińców). Wobec tego zastrzeżono w konkordacie[52] pewien zakres ingerencji państwa w sprawy wewnątrzkościelne, np. próba zmiany granic kościelnej jurysdykcji była uzależniona od zgody rządu[53]. Na mocy konkordatu ingerowano także w sprawę obsadzania stanowisk duchownych, co było instrumentem reakcji władz polskich na zbytnie eksponowanie odrębności ukraińskiej mniejszości przez unickich proboszczów.
Episkopat greckokatolicki składał się z trzech biskupów ordynariuszy i biskupów sufraganów. W episkopacie pierwsze miejsce z urzędu przypadało metropolicie halickiemu, który miał prawo zwoływania synodów prowincjonalnych i przewodniczenia im. Od 1900 r. (do 1944 r.) metropolitą halickim, arcybiskupem lwowskim, biskupem kamienieckim był Andrzej hr. Szeptycki[54]. Ordynariuszami dwóch pozostałych diecezji byli bp Jozafat Kocyłowski (Przemyśl) i bp Hryhorij Chomiszyn (Stanisławów).
Istniały, w omawianym okresie, trzy męskie zgromadzenia zakonne. Byli to bazylianie, studyci oraz redemptoryści obrządku wschodniego[55]. W sumie wszystkich unickich zakonników było ok. 600. Silnie rozwijały się zakony żeńskie, które posiadały ponad 100 domów zakonnych i gromadziły ok. 1000 zakonnic.
Po ostatecznym ukształtowaniu się polskiej granicy wschodniej, w ramach Rzeczypospolitej znalazło się ponad 3 mln ludności prawosławnej[56], zamieszkującej województwa: białostockie, brzesko-litewskie, lubelskie, łuckie, nowogrodzkie oraz wileńskie. Wyznawcami prawosławia w Polsce byli głównie Ukraińcy oraz Litwini, nieduża liczba Polaków oraz Rosjanie (przy czym w pierwszych latach II RP wszyscy prawosławni biskupi w Polsce byli Rosjanami).
Do najważniejszych problemów Cerkwi, w omawianym okresie, należała sprawa rewindykacji dawnych katolickich obiektów sakralnych oraz regulacja statusu prawnego.
Zabrany Kościołowi katolickiemu i przekazany Cerkwi przez zaborcę majątek nieruchomy, mimo iż zaogniał stosunki między wyznaniami, był systematycznie zwracany (w 1938 sprawa została ostatecznie zamknięta[57]).
W miarę sprawnie udało się również uregulować prawny status Cerkwi. Podstawą dla stosunków Państwo-Cerkiew były ogłoszone przez ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (WRiOP) 30 stycznia 1922 r. „Tymczasowe Przepisy o stosunku Rządu do Kościoła Prawosławnego w Polsce”, które opierały się na wyznaniowych artykułach Konstytucji marcowej. Ów ministerialny akt uznawał za przedstawicielstwo Cerkwi prawosławnej w Polsce sobór biskupów polskich diecezji, któremu przewodniczył metropolita warszawski; uznawał 5 diecezji: warszawsko-chełmską, grodzieńską, poleską, wileńską i wołyńską; zastrzegał wymóg akceptacji przez polski rząd wszelkich nominacji, zaś od samych nominowanych wymagał polskiego obywatelstwa oraz przysięgi na wierność państwu polskiemu. Dokument regulował także wiele innych spraw.
14 czerwca 1922 r. sobór biskupów prawosławnych uchwalił na podstawie „Tymczasowych Przepisów” autokefalię Cerkwi, którą oficjalnie ogłoszono 16 IX 1926 r.. Ustawodawstwo wewnętrzne Cerkwi regulował zatwierdzony w 1925 r. przez sobór biskupów „Statut”, który miał z kolei stać się podstawą dla przyszłej państwowej ustawy cerkiewnej.
Uchwalenie autokefalii odbyło się wbrew patriarsze Moskwy, któremu polska Cerkiew podlegała. Wykorzystano jednak fakt uwięzienia patriarchy Tichona przez bolszewików oraz skłonność patriarchy Konstantynopola (cieszącego się największym autorytetem w świecie wschodniego chrześcijaństwa) do uznania polskiej autokefalii[58]. Autokefalię tę życiem przypłacił jej główny pomysłodawca i zwolennik, metropolita warszawski Georgij Jaroszewski, zastrzelony 7 lutego 1922 r. Następcą Jaroszewskiego, metropolitą, przewodniczącym soboru biskupów i przywódcą prawosławia w Polsce został Dionizy Waledyński.
Istniała na terenie Polski także Wschodnia Cerkiew Staroobrzędowa, uważana przez Cerkiew prawosławną za schizmatycką sektę. Ustawowe uregulowanie prawnego statusu tego wyznania odbyło się w 1928 r.
W granicach II RP znaleźli się ewangelicy różnych denominacji: Kościół ewangelicko-reformowany (Warszawa, Wilno), Kościół unii staropruskiej (Poznańskie, Pomorze, Górny Śląsk) oraz Kościół staroluterski (Poznańskie, Pomorze), Kościół augsburski i wyznania helweckiego (Małopolska) oraz najliczniejszy w Polsce Kościół ewangelicko-augsburski (tereny dawnego Królestwa Kongresowego, Wołyń, Polesie, Wileńszczyzna, Suwalszczyzna, Śląsk Cieszyński)[59].
Najliczniejszy, Kościół augsbursko-ewangelicki, liczył ok. 0,5 mln wyznawców. Był w nim najsilniej reprezentowany element polski. Na jego czele stał konsystorz z siedzibą w Warszawie. Pierwszym prezesem konsystorza w odrodzonej Polsce został J. Glass, zaś wiceprezesem pozostał nadzwyczajny superintendent ks. J. Bursche[60].
Mimo świadomości potrzeby zjednoczenia, Kościoły ewangelickie w Polsce nie potrafiły ułożyć między sobą poprawnych stosunków. Przyczyny stricte religijne zeszły na dalszy plan, zaś konflikty między protestanckimi wspólnotami dotyczyły spraw politycznych i narodowościowych. Konsystorz warszawski był polski i stał na gruncie polskiej racji stanu, zaś Kościoły unijne, niemalże całkowicie zdominowane przez Niemców, uważały istniejący stan rzeczy[61] za przejściowy i nie przejawiały tendencji do zaakceptowania zaistniałych warunków.
Różnice między ewangelikami pogłębiała także sprawa regulacji prawnego statusu Kościołów protestanckich. Cały problem spowodowany był niechęcią mniejszości niemieckiej do prób ingerencji państwa polskiego w wewnętrzne sprawy zdominowanych przez Niemców zborów, co w oczywisty sposób łączyło się z czynnikiem narodowym.
Rozdział 3.
Skład Sejmu I kadencji był bardzo różnorodny. Zasiadali w nim ludzie posiadający różne poglądy, będący różnego wyznania, a nawet różnej narodowości. Każdy klub parlamentarny i reprezentowane przezeń stronnictwo posiadało jakiś stosunek do spraw wyznaniowych. Uwagi o antyklerykalnym charakterze padały z różnych stron Izby, częściej z lewej strony, rzadziej z prawej. Aby lepiej zrozumieć kolejne podrozdziały, należy dokonać krótkiego przeglądu założeń programowych, dotyczących kwestii wyznań, poszczególnych frakcji sejmowych. Ponieważ za punkt wyjścia niniejszej pracy obrałem idee antyklerykalne, dlatego ów przegląd zacznę od najbardziej sceptycznych stronnictw względem instytucji religijnych.
Programowy antyklerykalizm najbardziej widoczny był w dwóch klubach parlamentarnych, tj. PSL „Wyzwolenie” i ZPPS. Lewicowo zorientowani ludowcy i socjaliści tworzyli względem spraw wyznaniowych bardzo jednolity front. Obie partie opowiadały się za oddzieleniem Kościoła od Państwa, świeckim szkolnictwem oraz równouprawnieniem wszystkich wyznań. Oba stronnictwa nieprzychylnie odnosiły się do konkordatu, uznając go za przejaw poddania Polski państwu watykańskiemu. Najaktywniejszymi posłami I kadencji walczącymi o świeckość państwa byli: Józef Putek (1892-1974, ludowiec, doktor praw, publicysta), Kazimierz Czapiński (1882-1941, działacz socjalistyczny, zastępca redaktora naczelnego czasopisma „Naprzód”) i Zygmunt Piotrowski (1891-1940, socjalista). W nieco mniejszym stopniu wtórowali im posłowie: Maksymilian Malinowski, Eustachy Rudziński i inni.
Na przeciwległym biegunie znajdowały się kluby o ideologii chrześcijańsko-narodowej. Zwracały uwagę na doniosłość roli Kościoła w historii Rzeczypospolitej, postrzegali Kościół jako naczelnego wychowawcę narodu polskiego i ostoję moralności. Można rzec, że były to stronnictwa klerykalne, lecz z ich strony także padały, niezależnie od intencji, antyklerykalne uwagi. Ponieważ stali na gruncie narodowym, nie puszczali w niepamięć antypolskich zachowań duchownych. W kraju skupiali się głównie na duchowieństwie innych wyznań, które to duchowieństwo nierzadko prowadziło, jawną bądź niejawną, działalność na korzyść narodowości z którą było związane (np. niektórzy księża grecko-katoliccy aktywnie sprzyjali narodowowyzwoleńczemu ruchowi ukraińskiemu). Poza granicami Polski dostrzegali zagrożenie, przede wszystkim, w rzymsko-katolickiej hierarchii obcego pochodzenia, w rejonach licznie zamieszkanych przez polską emigrację, czyli przede wszystkim w USA i Francji. Poza tymi przypadkami jednak, hołubili i dogadzali polskim, rzymsko-katolickim duchownym. Klerykalny front w sejmie I kadencji stanowiły przede wszystkim: Klub Chrześcijańsko-Narodowy, Związek Ludowo-Narodowy oraz Narodowo-Chrześcijańskie Stronnictwo Pracy.
Pomiędzy tymi dwiema formacjami ideowymi, znajdowały się partie centrowe, PSL „Piast” i NPR. Obie one uznawały etykę chrześcijańską jako podstawę rozwoju społeczeństwa, więc zazwyczaj popierały w kwestiach wyznaniowych inicjatywy stronnictw prawicowych. Tym niemniej one również potrafiły, niekiedy, skierować kilka przykrych uwag w stronę duchowieństwa.
W sprawach wyznaniowych zupełnie odrębne stanowisko posiadały kluby reprezentujące w Sejmie mniejszości narodowe. Sytuacja, w jakiej mniejszości się znalazły, wymagała specjalnego podejścia. I tak, Żydzi stali na uboczu i starali się nie wtrącać w wewnątrzchrześcijańskie utarczki. Ukraińcy (grekokatolicy i prawosławni) oraz Białorusini (prawosławni), po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, znaleźli się w dość kłopotliwym położeniu, m.in. w związku z wyznawaną religią. Bardzo istotnym dla nich zagadnieniem był wówczas problem rewindykacji cerkwi. Kościół katolicki domagał się zwrotu majątków zagrabionych, w okresie zniewolenia państwa przez zaborców, często na rzecz Cerkwi prawosławnej. Kiedy Polacy zaczęli we własnym państwie decydować sami o sobie, między katolikami a prawosławnymi i unitami nastał okres dużego napięcia. Wyznawcy wschodniego obrządku nie chcieli oddać, użytkowanych przez nich od lat, świątyń. Na tym tle dochodziło niekiedy do zażartych polemik w polskim Sejmie. Przedstawiciele słowiańskich mniejszości krytykowali zarówno działania katolickich duchownych, jak i prokatolicką postawę władz. Poza tym często zgłaszali zastrzeżenia wobec przymuszania dzieci prawosławnych do nauki katolickiej religii i ogólnie względem panującego wobec nich ucisku. Podobnie sprawa miała się z mniejszością niemiecką, w przeważającej mierze protestancką. I chociaż zazwyczaj nie narzekali oni na katolickie duchowieństwo, często przemawiali w poczuciu krzywdy, wynikającej z faworyzowania przez władze państwowe jednego tylko wyznania.
Zadziwiająco małą aktywność w sprawach wyznaniowych przejawiali posłowie frakcji komunistycznej. Ci, zdawało by się, zażarci wrogowie wszelkich form religijnych, na forum Sejmu bardzo rzadko poruszali temat religii. Koncentrowali się za to głównie na postulatach gospodarczych i ideologii walki klas. Sporadycznie dotykali kwestii wyznaniowych, lecz kiedy już do tego dochodziło, operowali sloganami, właściwie bez żadnych argumentów, można by rzec, wyżywali się na religijnych instytucjach.
Tak, mniej więcej, kształtował obraz stosunków do spraw wyznaniowych, w Sejmie I kadencji.
3.1. Interpelacje
Jedną z form parlamentarnej kontroli nad rządem są zapytania poselskie (w sprawach aktualnych i mniej złożonych) oraz interpelacje (w sprawach o charakterze zasadniczym)[62]. W Sejmie II Rzeczypospolitej zapytania kierowane przez posła lub grupę posłów do rządu, premiera, ministrów czy przedstawicieli ważniejszych organów administracji, nie były rozdzielone na mniej i bardziej ważne. Wszystkie one nosiły miano interpelacji.
Interpelacje były składane na piśmie i odczytywane przez sekretarza podczas obrad plenarnych, najpierw na początku, zaś po zmianie regulaminu obrad Sejmu na końcu posiedzenia. W skrajnych przypadkach, gdy treść lub forma danej interpelacji budziła wątpliwości, Marszałek Sejmu wstrzymywał jej odczytanie do czasu porozumienia się z interpelantami[63]. Należy zaznaczyć, iż sekretarz w czasie obrad nie odczytywał pełnej treści zapytań, a jedynie skrót[64]. Po odczytaniu interpelacji, były one odsyłane do Prezesa Rady Ministrów, który przekazywał je adresatom.
Wśród całej masy zapytań o różnej treści znalazły się także te dotyczące spraw wyznaniowych. Pomiędzy nimi można np. odnaleźć interpelacje posłów mniejszości narodowych, odnoszące się do religijnego ucisku władz państwowych wobec mniejszościowych wyznań:
„Interpelacja p. Daczki i tow. z Klubu Zjednoczenia Niemieckiego do p. Prezydenta Ministrów i pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Oświaty w sprawie osierocenia zborów ewangelickich na Pomorzu, spowodowanego wydaleniem księży ewangelickich przez wojewodę w Toruniu.”[65];
lub do potrzeby ustawowego uregulowania stosunku państwa do mniejszych kościołów i związków wyznaniowych[66], czy stosunków między poszczególnymi kościołami:
„Interpelacja p. Chruckiego i tow. z Klubu Ukraińskiego do p. Prezesa Rady Ministrów, oraz p. Ministra Wyznań Religijnych w sprawie uregulowania drogą ustawową kwestii parafii zarówno prawosławnych, jak i katolickich.”[67].
Znajdują się wśród nich także interpelacje posłów obozu narodowego dotyczące pomocy bądź interwencji państwa w kwestiach związanych ze sprawami religijnymi, jak np.:
„Interpelacja p. ks. Londzina i tow. z Klubu Chrz. Nar. do p. Kierownika Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie konserwacji klasztoru świętokrzyskiego.”[68].
Pośród nich szczególną uwagę zwracają interpelacje posłów (najczęściej, lecz nie tylko) lewicowych mające charakter antyklerykalny. Padają w nich konkretne zarzuty zarówno wobec konkretnych księży konkretnych wyznań, dotyczące spraw politycznych bądź obyczajowych, jak i wobec władz państwowych (tudzież samorządowych) dotyczące uległości owych władz wobec kleru. Są jednak i takie, w których zarzuty i motywy przyświecające interpelantom nie są jasne, a można się ich jedynie domyślać[69].
Najwięcej interpelacji o charakterze antyklerykalnym dotyczy nie do końca sprecyzowanych, lecz prawdopodobnie nagannych poczynań bądź zachowań kapłanów.
Odnajdujemy więc[70] interpelacje dotyczące nadużyć:
„Interpelacja p. Wiewiórskiego i tow. z klubu poselskiego Zw. Chłopskiego do pp. Ministrów Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i Sprawiedliwości w sprawie nadużyć, popełnionych przez księży w parafii Łączki Jagiellońskie pow. strzyżewskiego (Małopolska).”[71].
Obok nadużyć, częstym zarzutem było działanie na szkodę religii:
„Interpelacja p. Polakiewicza i tow. z Klubu Ludowego PSL do p. Ministra WR.iOP w sprawie nadużyć i działania na szkodę religii i ludu ks. Wojciechowskiego z Krzemienicy Kośc. pow. Wołkowysk i ks. Antoniego Swilla z Dobrzyniewa pow. Białystok.”[72];
oraz wiele nie mówiące, lecz oddające stosunek pytających do istoty sprawy, „działania bezprawne”:
„Interpelacja p. Paszczuka i tow. z klubu Ukr. Soc.-Dem. [Ukraińskiej Socjalno-Demokratycznej] Partii do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych, oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie przekroczenia władzy i gwałtów, popełnionych przez komisarza p. p. w starostwie kołomyjskim Piątka, oraz w sprawie bezprawnych uroszczeń i zabiegów gr.-kat. księdza Mikołaja Terleckiego.”[73].
Część zapisów stenograficznych nie odnotowuje konkretnych powodów, dla których niektóre interpelacje odnoszą się bezpośrednio do „zachowania się” duchownych. Nie wiadomo czy ich „zachowanie się” było demoralizujące, gorszące, obcesowe, nieuczciwe, czy może uczciwe, pobożne bądź godne naśladowania. Mając jednak na uwadze przynależność partyjną autorów takich niejasnych interpelacji, można przypuścić, że chwalebne uczynki kapłanów raczej nie były przedmiotem ich zapytań:
„Interpelacja p. Putka i tow. do pp. Ministrów Sprawiedliwości, Spraw Wewnętrznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie zachowania się ks. Karola Gielaty, proboszcza w Rzykach, pow. wadowickiego.”[74].
Zdarzało się, że interpelant próbował, przynajmniej pobieżnie, określić charakter owego „zachowania się”:
„Interpelacja p. Bryla i tow. z klubu PSL do p. Ministra WR.iOP oraz Ministra Sprawiedliwości w sprawie skandalicznego zachowania się proboszcza Rzęsny Polskiej ad Lwów, ks. Franciszka Wierzbickiego.”[75].
„Skandaliczne”, „karygodne”, „bezprzykładne” – to tylko niektóre z epitetów jakich używano w poselskich zapytaniach:
„Interpelacja p. Seiba i tow. do pp. Ministrów: Spraw Wewnętrznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z powodu bezprzykładnego i nad wyraz karygodnego postępowania proboszczów w parafiach: Iwoniczu w pow. krośnieńskim i w Klimkówce w pow. sanockim.”[76].
Nie zawsze, co prawda, można wywnioskować jaki charakter miało zachowanie czy postępowanie kleru w omawianym okresie, natomiast jego działalność posłowie określali w sposób nie budzący wątpliwości. A działalność mogła być np. szkodliwa:
„Interpelacja p. Anusza i tow. do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie szkodliwej działalności ks. B. Jarzębskiego na stanowisku prezesa dozoru szkolnego gminy Blizne w pow. warszawskim.”[77];
mogła być niedopuszczalna:
„Interpelacja p. Bryla i tow. z klubu PSL do p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie niedopuszczalnej działalności na terenie Państwa Polskiego męża zaufania Watykanu Ojca Genochiego.”[78];
mogła być nawet antykatolicka:
„Interpelacja p. Pasickiego i tow. z klubu PSL do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie antykatolickiej działalności ks. Ziemby rz.-kat. proboszcza w Biskowicach pow. samborskiego.”[79].
Drugą dużą grupę antyklerykalnych interpelacji stanowiły interpelacje, zawierające sprecyzowane zarzuty natury politycznej lub gospodarczej (lub pokrewnych). Tutaj także pojawiają się oskarżenia o nadużycia:
„Interpelacja p. Polakiewicza i tow. z klubu PSL do pp. Ministrów: Sprawiedliwości, Rolnictwa i Dóbr Państwowych, oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie nadużyć popełnionych w Spółdzielni Rolniczo-Handlowej w Białymstoku przez prezesa rady nadzorczej ks. Nawrockiego, posła na Sejm, i innych.”[80].
Kościół, w okresie dwudziestolecia międzywojennego, aktywnie uczestniczył w życiu politycznym państwa. Z niektórych interpelacji można by wywnioskować, że zaangażowanie pewnej części duchowieństwa w politykę, przybierało nieraz niebezpieczne formy:
„Interpelacja p. Polakiewicza i tow. do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie umorzenia śledztwa przez prokuratora przy sądzie okręgowym w Grodnie przeciwko Tadeuszowi Siecheniowi i ks. Sperskiemu o zorganizowanie bojówek i opłacanie tychże.”[81].
Reakcję niektórych posłów wywoływały próby wpływania duchownych na oświatę:
„Interpelacja p. Wójtowicza i tow. z klubu ludowego PSL do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie walki duchowieństwa w Hrubieszowie z miejscowym nauczycielstwem.”[82];
Posłowie związani z Narodową Demokracją reagowali, gdy zachowanie kapłanów mogło naruszać interesy polskiej ludności:
„Interpelacja p. Głąbiskiego i tow. z klubu ZLN do p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie prześladowania Polaków przez biskupa kowieńskiego ks. Karewicza.”[83].
Posłowie obozu narodowego, z tych samych powodów, potrafili brać w obronę księży innego wyznania niż rzymsko-katolickie:
„Interpelacja posłów ze ZLN do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych, oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie prześladowania księży grecko-katolickich, przychylnych Polsce.”[84].
Związani z lewicą posłowie zwracali uwagę Izby na niejasne, według nich, powiązania duchownych z niektórymi przedstawicielami świeckiej władzy:
„Interpelacja p. Zygmunta Piotrowskiego i tow. do p. Ministra Spraw Zagranicznych w sprawie utrzymywania stosunków i bankietowania konsula Rzeczypospolitej p. dr Gruszki w Detroit Mich. z ks. dr Czesławem Oraczewskim, ściganym przez prokuratorię Państwa w Polsce za udział w organizowaniu zamachu stanu w Pogotowiu Patriotów Polskich[85] (PPP).”[86];
oraz na jawne występowanie księży przeciw owej władzy:
„Interpelacja posłów z klubu ZPSL[87] „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” do pp. Ministrów Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych w sprawie systematycznego podburzania ludności w gminie Rzyki przeciw urzędowi gminnemu przez tamtejszego proboszcza i organistę.”[88].
Oskarżenia interpelantów dotyczyły niekiedy kwestii gospodarczych (tudzież gospodarskich):
„Interpelacja p. Józefa Niskiego i tow. ze ZPPS do pp. Ministrów: Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych, Oświaty i Wyznań Religijnych, oraz p. Prezesa Głównego Urzędu Ziemskiego w sprawie podburzania miejscowych parafian wsi Zdżanna, gm. Rudka w pow. krasnostawskim do gwałtów przez ks. proboszcza Andrzeja Tacikowskiego, oraz w sprawie bezprawnego dzierżawienia przez tegoż 70 mórg ziemi ornej i nie wpuszczenie w posiadanie działek inwalidów wojennych Stanisława Wiśniewskiego i Stanisława Jakóbca, zatwierdzonych przez okręgowy urząd ziemski w Lublinie.”[89];
a także stricte finansowych:
„Interpelacja p. ks. Ilkowa i tow. z klubu Ukraińsko-Włościańskiego do pp. Ministrów Skarbu, Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Spraw Wewnętrznych w sprawie nieprawnej sprzedaży gruntów, należących do funduszu religijnego, przez grecko-katolickiego proboszcza w Tomaszowcach, pow. Kałusz, wojew. stanisławowskie.”[90].
Trzecia z kolei duża grupa poselskich zapytań dotyczy na ogół spraw codziennych, przyziemnych, zwykłych... obyczajowych. Kłamstwo, zabór mienia, defraudacja czy odmowa wykonania posługi religijnej. Takimi czynami mieli odznaczać się kapłani wymieniani w poselskich interpelacjach.
Zabór mienia, tudzież przywłaszczenie cudzej własności było częstą winą, wytykaną w interpelacjach. Oskarżano o nieprawne działania względem majątku publicznego:
„Interpelacja p. Kordowskiego i tow. z klubu PSL „Wyzwolenie” do pp. Ministrów Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Spraw Wewnętrznych i Robót Publicznych w sprawie zwrotu mieszkańcom wsi Horodyszcze budynku szkolnego, zabranego przez miejscowego proboszcza oraz w sprawie dokonania rewizji działalności Komitetu odbudowy Kościoła w Horodyszczach pow. pińskiego.”[91];
ale także względem majątku prywatnego:
„Interpelacja p. Krempy i tow. do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie bezprawnie zagrabionego spadku po św. p. Antonim Zamorskim przez ks. Walentego Cetnorowicza proboszcza z Trynczy i włościanina Franciszka Wojtynę we wsi Głogowiec pow. Przeworsk.”[92].
Niejako pokrewnymi zarzutami, związanymi z kwestiami finansowymi, były zarzuty o defraudację:
„Interpelacja posłów z klubu ZPSL „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie roztrwonienia funduszu społeczno-religijnego przez ks. Stanisława Marchewkę, urzędnika stanu cywilnego parafii św. Wincentego w Jędrzejowie, w woj. kieleckiem.”[93];
oraz o inne, jakoby nielegalne, działania finansowe:
„Interpelacja p. Szafranka i tow. z klubu ZPSL „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie nielegalnego ściągania danin kościelnych w parafii Szczaworyż pow. stopnickiego.”[94].
Interpelanci interweniowali w przypadkach nadużycia przez duchownych ambony:
„Interpelacja p. Berka i tow. z klubu poselskiego Związku Chłopskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie bezprawnego szykanowania parafian przez księdza Piskorza w Wiśniczu.”[95];
odmowy wykonania posługi kapłańskiej (w przypadku ślubów także obowiązku urzędniczego – księża bywali niekiedy urzędnikami stanu cywilnego), zarówno dorosłym:
„Interpelacja p. Maksymiljana Malinowskiego i tow. z klubu PSL „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie odmówienia przez ks. Stanisława Śluskowskiego, proboszcza parafii Potok Górny, w pow. biłgorajskim, ślubu obywatelowi Państwa Polskiego, Sebastianowi Łysemu, wyznania rzymsko-katolickiego.”[96];
jak i dzieciom:
„Interpelacja p. Saranieckiego i tow. z klubu PSL do pp. Ministrów WRiOP i p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie nie pozwolenia przez proboszcza ks. N. Perensa i naczelnika gminy Antoniego Noga w Bohorodyczynie pow. Tłumacz na pogrzebanie zmarłego dziecka osadnika w Michałkowie na cmentarzu.”[97].
Jednym z działań, o które oskarżano przedstawicieli duchowieństwa, było składanie fałszywych zeznań:
„Interpelacja p. Uziembły i tow. z klubu ZPPS do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie fałszywych zeznań przed sądem o współudział w kradzieży drzewa ks. Ignacego Życzyńskiego w parafii Łączna gm. Suchedniów, pow. kieleckiego.”[98].
Uwaga zasiadających w parlamencie antyklerykałów skupiała się nie tylko na samych duchownych. Posłowie często wytykali przedstawicielom władz, urzędnikom, zbyt uległą postawę wobec duchowieństwa, niekiedy nadmiernie kosztującą zwykłych ludzi.
Częstym, jak widać po kilku powyższych przykładach, zagadnieniem poruszanym przez parlamentarzystów były sprawy dotyczące pieniędzy i ziemi. Zarzucano władzom nieuczciwe dysponowanie majątkiem:
„Interpelacja p. Łypacewicza i tow. z klubu PSL „Wyzwolenie” w sprawie nielegalnego oddania w dzierżawę ośrodka majoratu Lubanie ks. biskupowi włocławskiemu z krzywdą dla Skarbu i ludności miejscowej.”[99];
a także pomijanie w nadziałach ziemi zwykłych obywateli:
„Interpelacja p. Zygmunta Piotrowskiego i tow. z ZPPS do p. Ministra Reform Rolnych w sprawie przydziału 12 włók ziemi z majątku państwowego Lubanie, pow. włocławski – seminarium duchownemu z krzywdą i pominięciem bezrolnych i małorolnych, a którą to ziemię seminarium puściło spekulantom w dzierżawę.”[100].
Oprócz niesprawiedliwych, zdaniem interpelantów, nadziałów ziemi, posłowie opozycji próbowali poddać w wątpliwość praktykę zwolnień z podatków instytucji religijnych:
„Interpelacja p. Czapińskiego i tow. z ZPPS do p. Ministra Skarbu w sprawie zwolnienia dóbr kościelnych od podatku majątkowego.”[101].
Przedmiotem krytycznych, w swej wymowie, interpelacji były także nadużycia przedstawicieli lokalnego samorządu, związane z pomocą finansową dla Kościoła:
„Interpelacja klubu ZPSL „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie bezprawnego postępowania wójta gm. Chotcza przy ściąganiu składek na kościół w Tymienicy.”[102].
Starano się piętnować przypadki prześladowania na tle religijnym:
„Interpelacja p. Smulikowskiego i tow. do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie prześladowania nauczycielki przez inspektora szkolnego w Pucku na tle religijnym i nadużycia przezeń władzy.”[103];
co wiązało się również z wszelkiego rodzaju zakazami:
„Interpelacja p. Kazimierza Dobrowolskiego i tow. ze Związku PPS do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie zakazu odczytu p.t. „Kościół, religia a państwo” przez starostę częstochowskiego.”[104];
konfiskatami[105]:
„Interpelacja p. Putka i tow. do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie konfiskaty broszury p.t. „Polska i Rzym”, dokonanej przez sąd okręgowy karny we Lwowie.”[106];
religijną nietolerancją:
„Interpelacja p. Czapińskiego i tow. z ZPPS do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie prześladowania ewangelików i brutalnych nietolerancyjnych wybryków kościelnych.”[107];
oraz uprzedzeniami narodowościowymi:
„Interpelacja p. Thona i tow. z Koła Żydowskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie przemycania pod płaszczykiem religii agitacji antysemickiej.”[108].
Zdarzało się, że krytyka wypływała nie tylko z rzekomej nadgorliwości władzy, ale także z jej bezczynności:
„Interpelacja p. Zygmunta Piotrowskiego i tow. z ZPPS do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie bezczynności policji państwowej wobec gwałtów żydowskich klerykałów, dokonanych przez spalenie z rozkazu rabina robotniczej biblioteki, z 520 książek złożonej, w miasteczku Karczewie obok Otwocka.”[109].
Swoistą kategorią interpelacji poselskich są te wynikające z napięć powstających między poszczególnymi wyznaniami. Poprzez zawarte w nich sformułowania, krytyczne wobec działań, tudzież faktów związanych z daną religią, można je uznać za wpisujące się swoja wymową w nurt interpelacji o charakterze antyklerykalnym. Nawet pomimo tego, że praprzyczyną ich powstania jest przychylność wobec innej idei religijnej, której interesy są sprzeczne z tą (pośrednio) krytykowaną.
Do większości konfliktów dochodziło na linii katolicyzm – cała reszta. Często piętnowano w interpelacjach rzymskich katolików:
„Interpelacja posłów Klubu Ukraińskiego do p. Ministra WRiOP w sprawie przymusowego nauczania religii rzymsko-katolickiej dzieci wyznania prawosławnego w niektórych szkołach i ochronkach na terenach woj. lubelskiego względnie wołyńskiego i poleskiego.”[110];
czasami greckich katolików:
„Interpelacja posłów ZLN do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych, Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Przemysłu i Handlu w sprawie wydania nieprawnego okólnika przez biskupa Chomejszyna i posłania go pocztą za opłatą ryczałtową.”[111];
niekiedy nawet polskich katolików:
„Interpelacja p. ks. Czuja i kol. z klubu Kat.-Lud. do pp. Ministrów Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych w sprawie antyreligijnej i antyspołecznej agitacji sekty hodurowców[112] w Tarnowie.”[113].
O cerkwi prawosławnej oraz kościołach ewangelickich również, w podobnym kontekście, wspominano:
„Interpelacja p. ks. Kaczyńskiego i tow. z klubu Chrześcijańskiej Demokracji do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie pogwałcenia ustaw przez sądy konsystorskie: ewangelicko-reformowany w Wilnie oraz prawosławny w Warszawie.”[114].
Interpelacje poselskie, obok wniosków, były najczęstszym punktem porządku dziennego obrad Sejmu. Można się z nich wiele dowiedzieć, zarówno jeśli chodzi o sprawy najwyższej wagi państwowej jak i związane z codziennym życiem obywateli. Zaakcentowane w nich problemy wyznaniowe pozwalają szerzej spojrzeć na przyczyny rozkwitu postaw antyklerykalnych w okresie II Rzeczypospolitej. Trzeba jednakże pamiętać, że stosunek do kościołów czy związków wyznaniowych pewnej części interpelantów był w znacznej mierze inspirowany programem politycznym partii do których należeli.
3.2 Wnioski i wnioski nagłe
Najczęściej występującym punktem porządku obrad Sejmu w latach 1922-1925 były, obok interpelacji poselskich, wnioski. Wnioski, podobnie jak interpelacje, były składane na piśmie. Pod koniec każdego posiedzenia Marszałek Sejmu je odczytywał, a następnie odsyłał do odpowiedniej (ew. do odpowiednich) komisji sejmowej. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, iż również w przypadku wniosków były odczytywane tylko skróty[115], nie zaś całe wnioski (liczące nieraz taką liczbę stron, że Marszałek odmawiał wnioskodawcy druku i kazał wniosek skracać), które nie były integralną częścią stenogramu. Podczas prac danej komisji wnioski były po kolei omawiane. Komisja w toku prac uchwalała swoje stanowisko, które następnie na plenum Sejmu referował wyznaczony poseł sprawozdawca. Przekonywał on Izbę do przyjęcia bądź odrzucenia opracowanych na podstawie wniosku rezolucji. Niekiedy wypowiadał się również tzw. referent mniejszości, proponujący rozwiązanie przeciwne. Po przeprowadzonej dyskusji Sejm rezolucje przyjmował bądź odrzucał (niekiedy cały wniosek odsyłał z powrotem do komisji). Jeżeli wnioskodawca zażądał motywowania nagłości i została ona przegłosowana, wtedy taki nagły wniosek był rozpatrywany przez komisję przed wszystkimi innymi. W wyjątkowych przypadkach, po uchwaleniu nagłości, Sejm mógł przyjąć meritum wniosku bez odsyłania go do komisji.
Wniosków odnoszących się do spraw religijnych było raczej niewiele. Przodowały w tej materii wnioski posłów z prawicy, którzy najczęściej żądali ustępstw i koncesji na rzecz kościołów i duchownych:
„Wniosek p. ks. Czuja i tow. z Klubu Chrz. Nar. w sprawie przyznania stopnia urzędowego i odpowiednich poborów duchownym, prowadzącym kancelarie parafialne oraz w sprawie uregulowania poborów za naukę religii w szkołach powszechnych.”[116];
ze szczególnym uwzględnieniem interesów kościoła katolickiego:
„Wniosek posłów Klubów Chrześć. Dem., ZLN i Chrześć.-Nar. w sprawie ustawy o zniesieniu ograniczeń Kościoła Katolickiego w Polsce.”[117].
Przedstawiciele mniejszości narodowych, wyznający zazwyczaj inny obrządek niż katolicki, również dbali o interesy swojej grupy wyznaniowej:
„Wniosek p. ks. Ilkowa i kol. z klubu Ukraińsko-Włościańskiego w sprawie natychmiastowego utworzenia garnizonowej cerkwi wojskowej unickiej w Warszawie dla kapelanii wojskowej obrządku unickiego, ustanowionej dla formacji tegoż obrządku przy Ministerstwie Spraw Wojskowych w Warszawie i w sprawie uregulowania stosunków religijnych tegoż obrządku w całym Państwie.”[118];
chociaż ich wnioski dotyczyły przeważnie doznawanego ucisku religijnego, co najczęściej podnosili prawosławni:
„Wniosek posłów Klubu Ukraińskiego i innych w sprawie prześladowania Kościoła Prawosławnego w Rzeczypospolitej Polskiej i unormowania stosunku Państwa Polskiego do Kościoła Prawosławnego.”[119].
Wnioski zawierające treści antyklerykalne stanowiły margines wobec innych wniosków. Dotyczyły zarówno spraw wagi państwowej:
„Wniosek p. Putka i tow. z klubu PSL „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” w sprawie naruszenia ustawy o podatku majątkowym przez zwolnienie majątków kościelnych i duchowieństwa od płacenia tegoż podatku.”[120];
jak i spraw lokalnych:
„Wniosek p. Kapelińskiego i tow. z klubu ZPSL „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” w sprawie niezgodnego z prawem działania Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przy zatwierdzaniu uchwały o budowie kościoła w Tymienicy.”[121].
Niezależnie od faktu, że zgłoszonych wniosków zwykłych oraz nagłych (o antyklerykalnych treściach) było w omawianym okresie niewiele, interesująco prezentują się wypowiedzi i dyskusje toczone podczas tzw. motywowania nagłości.
Jednym z przykładów takiego wystąpienia może być przemowa posła Józefa Putka, podczas motywowania nagłości wniosku (na 16 posiedzeniu Sejmu, w dniu 16 lutego 1923 r.) „w sprawie gloryfikacji zbrodni popełnionej na najwyższym dostojniku Rzeczypospolitej”, złożonym przez klub parlamentarny PSL „Wyzwolenie”. Wniosek ów dotyczył zachowania się niektórych urzędników oraz członków Narodowej Demokracji, którzy urządzali bądź brali udział w uroczystościach na cześć straconego, zgodnie z wyrokiem sądu, Eligiusza Niewiadomskiego - zabójcy pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza. We wniosku domagano się od rządu zajęcia stanowiska w tej sprawie, a od stronnictw narodowo-demokratycznych domagano się usprawiedliwienia postępowania niektórych swoich członków. Ale poseł Putek, odpowiedzialnością za takie haniebne działania obarczał nie tylko „endeków” i państwowych urzędników. Swoją rolę w całym procederze odgrywać miało również duchowieństwo:
„A już zgroza i przerażenie każdego z nas musi ogarnąć, jeżeli do owych manifestacji nadużywa się kościołów. (...) Ze wszystkich stron kraju dochodzą nas wieści, że tam w kościołach odbywają się nie modły za duszę skazańca, co ostatecznie z religijnego punktu widzenia księży by usprawiedliwiało, ale tam odbywają się uroczyste manifestacje religijne na cześć tego skazańca – gloryfikowanego jako „bohatera”.”[122].
Przy czym szczególne pretensje poseł Putek podnosił wobec wiejskich proboszczów katolickich:
„My ludowcy mamy sporo dowodów, że obywateli ludowców za to, iż odważali się czytywać gazety, które się temu lub owemu proboszczowi, czy biskupowi, nie podobały, grzebało się po śmierci w rowach przydrożnych za karę. Ale gdy chodzi o Eligiusza Niewiadomskiego, to uroczyście wprowadza się jego ciało do kościoła na okryty purpurowym całunem katafalk i traktuje się go niby polskiego świętego narodowego. Gdy tu i ówdzie lud wiejski prosił proboszcza o odprawienie nabożeństwa uroczystego za duszę ś. p. prezydenta Gabriela Narutowicza, to nie mógł się o to doprosić (...).”[123].
Przeciwko nagłości wypowiadał się członek Klubu Chrześcijańsko-Demokratycznego, poseł Józef Chaciński. Chociaż opowiadał się przeciw przyjęciu nagłości, to było to przemówienie nawołujące do uspokojenia emocji[124], ponadto przyznawał częściowo rację wnioskodawcom. Ostatecznie nagłość wniosku przyjęto, a Marszałek odesłał go do Komisji Administracyjnej.
Kolejnym przykładem, w pewnym stopniu antyklerykalnego przemówienia, była motywacja nagłości wniosku klubu PSL „Wyzwolenie” „w sprawie inwentaryzacji skarbów w Świątyniach Rzeczypospolitej”. Tym razem do przemawiania za nagłością „Wyzwolenie” wydelegowało posła Tytusa Jemielewskiego.
We wstępie poseł zwrócił uwagę na liczne świątynne skarby, składane przez całe pokolenia wiernych w licznych polskich świątyniach. Podkreślił również, że nie ma prawie ani jednej świątyni, która nie straciłaby przynajmniej części swoich skarbów na skutek zniszczenia lub grabieży. Następnie poruszył sprawę ostatniego wielkiego rabunku jaki miał miejsce w Gnieźnie. Otóż ze skarbca skradziono:
„(...) bardzo cenne i mające niesłychaną wartość religijną i historyczną przedmioty złote, monstrancje, kielichy i relikwiarz złoty wagi 26 funtów z głową św. Wojciecha, wartości 200 milionów marek złotych, co na naszą monetę wypada 5 trylionów marek polskich.”[125].
Sprawcy nie zostali, co prawda schwytani, lecz poseł przytoczył krążące wśród ludu pogłoski:
„Co ludzie sobie opowiadają, to przytoczę Panom z listu, który w tej sprawie otrzymałem. (Czyta): „Opinia ludzka, nawet ludzi różańcowych twierdzi, że kradzież jest fikcyjna, że skarb gnieźnieński kler świadomie przechował, bo spodziewają się zawieruchy skądkolwiek, inne wersje twierdzą, że księża zabrali dla siebie i maja w swoim ręku(...)”.
(Mówi): Tych pogłosek nie trzeba przeceniać, ale nie można ich niedoceniać. Otóż byłoby pożądanym, żeby nasze władze bezpieczeństwa i nasz Minister Spraw Wewnętrznych okazał w tej sprawie więcej zapału, więcej gorliwości.”[126].
W dalszej części swojego przemówienia dowodził, że:
„Jeżeli na sprawy religijne państwo wydaje czterdzieści parę miliardów i za te pieniądze utrzymujemy kilkanaście tysięcy duchownych i mamy kościoły pod opieką Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które ma przeszło setkę urzędników w departamencie wyznań, mamy prawo żądać, ażeby to Ministerstwo objęło większą opieką nasze świątynie. (...) niezbędne jest, żeby przedstawiciele duchowieństwa, rządu i społeczeństwa przy udziale rzeczoznawców dokonali w świątyniach wszelkich wyznań inwentaryzacji cennych przedmiotów(...)”[127].
Zakończył stwierdzeniem, iż takie działanie nie naruszałoby autonomii kościołów oraz zwrócił się do duchownych zasiadających w Izbie jako do tych, którzy „jakoby chyba te rzeczy najlepiej rozumieją”.
Jak się okazało, rzeczywiście rozumieli, ponieważ przeciw nagłości głos zabrał poseł ks. Kazimierz Lutosławski. Po wyrażeniu ubolewania nad gnieźnieńską stratą, przystąpił do jednoznacznego wyjaśnienia tego, co duchowni sądzą o wszelkich inwentaryzacjach powierzonych im skarbów:
„Gdy się ktoś interesuje cudzymi skarbami, to zazwyczaj należy dopatrywać się nieczystej intencji. (...) Dlatego, choć Kościół inwentarz swoich skarbów posiada, jego jest rzeczą te skarby inwentaryzować i przechowywać, a Państwo ma obowiązek, jak każdemu prywatnemu obywatelowi, tak samo tym grupom obywateli, którzy stanowią wyznanie jakiegokolwiek kościoła, zabezpieczyć bezpieczeństwo tych skarbów. A na to nie potrzeba do cudzej kieszeni zaglądać i dlatego uważamy ten wniosek, ogromnie zręcznie osłonięty troską o wszystkie wyznania, za trochę przedwcześnie zdradzony apetyt, który w Polsce nigdy nie będzie zaspokojony.”[128].
Głosowanie nad nagłością wykazało, że posłowie poszli za wskazaniem ks. Lutosławskiego i Sejm nagłość wniosku odrzucił.
Częstym krytykiem Kościoła i duchownych był poseł Kazimierz Czapiński, członek Polskiej Partii Socjalistycznej. Jemu to przypadło w udziale motywowanie nagłości wniosku „w sprawie konkordatu z Rzymem oraz udziału księży w zbrodniczych knowaniach antypaństwowej organizacji, specjalnie zaś w PPP”. Przemowa zaczęła się od bezpośredniego ataku:
„Wysoki Sejmie! Prawica usiłuje zbagatelizować sprawę PPP. Jednakże, jeżeli jest prawdą chociażby tylko to, co mówił p. Minister Sołtan, że to była organizacja wyłącznie „demoralizująca” młodzież polską, to niemniej, a może więcej przeto, zapytujemy, co tam na najwybitniejszych miejscach i posterunkach robił cały szereg reprezentantów kleru rzymsko-katolickiego?”[129];
który tylko nabrał na sile, wraz z dalszą częścią przemówienia:
„Proszę Panów, zostało stwierdzone przez dzienniki, że na posterunkach wymienionej organizacji działali tacy księża, jak ks. Oraczewki, (...) ks. Godlewski, (...) ks. Viator, (...) ks. Wiśniewski, (...) a nawet p. pułkownik Sorczyński pono zeznał na śledztwie, że w kościołach (...) przyjmowano przysięgę na Krucyfiks „w imię Męki Pańskiej”, na to, że ci wszyscy młodzieńcy obałamuceni będą brali udział (pod groźbą kary śmierci) w organizacji, zajmującej się akcją szpiegowską, gromadzeniem broni i materiałów wybuchowych, a przygotowującą zamach na Konstytucje Polską.”[130].
Dalej były pytania o rolę episkopatu:
„Czy w drodze wyraźnego zezwolenia, czy w drodze milczącego przyzwolenia episkopat, władza kościelna tolerowała przygotowywanie do zamachu stanu.”[131];
oraz podniesienie kwestii finansowych i lojalności kleru wobec zaborców:
„Państwo Polskie według preliminarza budżetowego na rok 1924 wypłaca duchowieństwu katolickiemu około 18 bilionów marek. Otóż ci księża, którzy są urzędnikami Państwa Polskiego, bo pobierają, jak powiedziałem 18 bilionów z pieniędzy podatkowych, za to z „organizacją patriotów” organizują zbrojny zamach na Konstytucje Polską. (...) Zapytujemy, czy to nie jest dalszy ciąg tej akcji przeciwko Konstytucji demokratycznej, która była zapoczątkowana przez kler zaraz po uchwaleniu marcowej Konstytucji, kiedy to wyszło orędzie księży włocławskich przeciwko Konstytucji Polskiej. (...) My zapytujemy, dlaczego ten kler, który potulnie zachowywał się wobec heretyckiej władzy prawosławnej czy protestanckiej, dlaczego obecnie staje na czele organizacji spiskowej.”[132].
Następnie poseł wezwał do ukarania winnych:
„Dlatego żądamy, aby przywilej bezkarności dla kleru został odrzucony. Zbrodniarz przeciw Państwu Polskiemu w sutannie, czy bez sutanny winien siedzieć w kryminale.”[133];
po czym krótko podsumował swoje zarzuty dotyczące działań księży przeciwko państwu:
„Proszę Panów, ten sam kler, który podczas debaty agrarnej oświadczył przez usta swoich reprezentantów, że nie uznaje suwerenności Państwa Polskiego, bo żąda, aby w sprawie majątków kościelnych zwrócono się do Rzymu, ten sam kler bierze teraz czynny udział w spisku, błogosławiąc Krucyfiksem Niewiadomskiego, a młodzież zaprzysięgając na czyn zbrojny przeciw Państwu Polskiemu.”[134].
Na tym poseł Czapiński zakończył część swojego wystąpienia dotyczącą udziału duchowieństwa w PPP. W drugiej części poruszył kwestię toczących się rokowań rządu w sprawie konkordatu. Zaznaczył, że:
„(...) prace (...) są prowadzone w wielkiej ciszy i przedstawiciele Rzymu są dokładnie poinformowani o postulatach Państwa Polskiego; tylko Sejm Polski ani na plenum ani w Komisji Konstytucyjnej, ani w Komisji Zagranicznej nie ma pojęcia o stanie prac nad konkordatem z Rzymem!”[135].
Na koniec przypomniał, że w dyskutowanym wniosku jest zawarte wezwanie do rządu o przedłożenie Sejmowi sprawozdania ze stanu prac nad umową z Watykanem. W ostatnich zdaniach zaapelował do „kolegów z prawicy”, szanujących suwerenność i dbających o interes Rzeczypospolitej, żeby głosowali za wnioskiem.
Kontr-adwersarzem przedstawiciela ZPPS był poseł ks. Marceli Nowakowski. Zaczął od przyznania, że każdy komu leży na sercu dobro ogółu powinien sprawy poruszone w omawianym wniosku („spiski, bomby, zamachy”) potępić. Zaznaczył przy tym, że gdyby wnioskodawcom naprawdę o to chodziło, to sam, wraz z partyjnymi kolegami, głosowałby za nagłością. Oświadczył jednak wyraźnie, że:
„(...) wniosek jest zwykłą bombą, obliczoną na zdyskredytowanie kleru, jest dość niezręcznie skonstruowanym elaboratem (...) a w gruncie rzeczy, proszę Panów, jest to pretekst, żeby uderzyć w konkordat.”[136].
Następnie poddał w wątpliwość udział wymienionych przez posła Czapińskiego księży w działaniach PPP, a w sprawie uległości Kościoła wobec zaborców stwierdził:
„Myśmy ręka w rękę nieraz szli tam gdzie chodziło o sprawę polską, (...) i znaczyli krwią ślady na Sybir. Ograniczenia kościoła katolickiego nie z potulności tych służek wyrosły!”.[137]
W zakończeniu porównał rokowania dotyczące konkordatu z rokowaniami dotyczącymi innych aktów międzynarodowych i zwrócił się do posłów lewicy, aby w walce politycznej nie posługiwali się kłamstwem.
Nagłość wniosku została odrzucona.
Kolejną ciężką bitwę, o świeckie oblicze Polski, stoczył poseł Putek w czasie obrony nagłości wniosku „w sprawie zwolnienia majątków kościelnych od podatku majątkowego”.
Po streszczeniu doniesień prasowych, które bezpośrednio przyczyniły się do złożenia wniosku, poseł PSL „Wyzwolenie” wyjaśnił cele, które przyświecały wnioskodawcom. Odwołał się przy tym do historii:
„(...) nasz wniosek nagły, który ma po pierwsze na celu przerwanie tej smutnej tradycji (...) która polegała na tym, że stan duchowny w Polsce prawie nigdy żadnych podatków nie płacił i płacić nie chciał. (...) Ilekroć chodziło o pokrycie kosztów wypraw wojennych, czy w ogóle kosztów utrzymania Państwa, tylekroć wszystkie sejmy musiały walne batalie staczać z przedstawicielami duchowieństwa o każdy grosz podatku.”[138].
Następnie podkreślił znaczenie uiszczania podatków dla skarbu państwa, wymieniał ilość posiadanej przez kościoły ziemi i dowodził, że podatki za majątki kościelne oraz prywatne majątki księżowskie nie są ściągane. Była mowa o kościelnych bogactwach:
„(...) klasztory, probostwa, kapituły i biskupstwa posiadają tak olbrzymie bieżące dochody, że (...) są w stanie podatek majątkowy zapłacić. Miliardowe sumy zbiera się tytułem kolęd, miliardowe dochody mają nawet z odpustów koronacyjnych (...). A ludzie nawet rodzić się i umierać nie chcą, tak wyśrubowane zostały opłaty kościelne za chrzty, śluby i pogrzeby.”[139].
Było i kolejne odniesienie do historii:
„Za austriackich czasów kler pokornie płacił podatki, dlaczego teraz w Polsce ma obowiązywać przywilej niepłacenia?”[140].
Na koniec poseł wspomniał o antypaństwowym nastawieniu duchownych i wyraził nadzieję, iż w niedalekim czasie uda się bliżej przyjrzeć działaniom „takich obywateli”.
Zabierając głos, celem wyjaśnienia pojawiających się (w kwestii podatku majątkowego w powiązaniu z osobami duchownymi) zawiłości prawno-skarbowych, na trybunę sejmową wstąpił ówczesny Wiceminister Skarbu, Bolesław Markowski. Jako przedstawiciel rządu i specjalista w sprawach skarbowości nie zajął stanowiska wobec nagłości wniosku.
Przeciwko wnioskowi wypowiadał się natomiast poseł ks. Adam Wyrębowski. Tym razem to duchowny zaczął od bezpardonowego ataku:
„Proszę Wysokiej Izby! Stały napastnik na duchowieństwo katolickie, - specjalnie tylko na katolickie – pan poseł Putek umie w każdej sprawie, w każdej rzeczy znaleźć swojego konika, na którym jedzie i zawsze rzuca szereg najbardziej niesłusznych zarzutów na duchowieństwo katolickie. Innego duchowieństwa nie zaczepia. Już się w tym względzie wyspecjalizował.”[141].
Po przytoczeniu zarzutów o nieznajomości historii przez posła Putka, ks. Wyrębowski dowodził, że nawet za caratu nie kazano płacić Kościołowi podatków. Następnie udowadniał niezgodność żądań posłów lewicy z Konstytucją i ustawą o podatku majątkowym. Zaś pod koniec przemówienia dodał jeszcze, że:
„(...) p. Putkowi chodziło o to, aby na każdym kroku bezcześcić duchowieństwo katolickie.”[142].
I tym razem sejmowa większość poszła za wskazaniami duchownego. Sejm nagłość wniosku odrzucił.
Pośród tendencji antyklerykalnych panujących w polskim Sejmie, osobliwe formy przybierał antyklerykalizm mniejszości narodowych. Widać to wyraźnie na przykładzie wypowiedzi posła Sergiusza Chruckiego, podczas motywowania nagłości wniosku Klubu Ukraińskiego w sprawie „zabrania przez rzymsko-katolicki kler prawosławnego monasteru w Zahorowie Nowym pow. horochowskiego”.
Wniosek Klubu Ukraińskiego podejmował kwestię tzw. rewindykacji, czyli zwrotu kościołowi katolickiemu dóbr utraconych w wyniku polityki zaborców. Głównym beneficjentem za rządów zaborczych owych dóbr była cerkiew prawosławna. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości nowe władze zaczęły odbierać zagrabione niegdyś ziemie i świątynie. Nie obyło się przy tym bez niesprawiedliwości i nadużyć, które pośród innych działań polskich rządów, mniejszości narodowe określały mianem ucisku. Nie inaczej, według wnioskodawców, było w sprawie rewindykacji monasteru w Zahorowie Nowym.
Na początku swojego wystąpienia, poseł Chrucki, udowadniał, że sporna posiadłość była od momentu jej fundacji przeznaczona dla wyznawców prawosławia i tylko przez krótki okres w historii podlegała unitom. Następnie zwracał uwagę na nielogiczność działań władz z powodu odebrania miejsca sprawowania kultu 5 tys. prawosławnych i przekazania go 700 katolikom. Potem, w krótkiej relacji, opisał sam przebieg odebrania:
„Odebranie to przeprowadzono w sposób brutalny: dnia 3 maja 1923 r. wdarli się przez tylne wejście do monasterskiej cerkwi rzym.-kat. proboszczowie z Porycka i Łokacz z procesjami pod przewodem infułata z m. Włodzimierza i mimo protestów i próśb ludności prawosławnej Zahorowa Nowego i innych sąsiednich wsi, przydzielonych do monasterskiej parafii, gwałtem poświęcili cerkiew na rz.-kat. kościół. Podczas tego napadu powyrywano obrazy z ikonostasu, połamano i poniszczono obrazy święte, porozwieszane na ścianach cerkwi.”[143].
Dalej przekonywał, że wspomniane odebranie odzwierciedla całokształt rządowej polityki wobec kościoła prawosławnego:
„Cały kościół prawosławny w Polsce jest ujarzmiony przez wprowadzenie t. zw. tymczasowych przepisów.”[144].
A na końcu podkreślił:
„Uważamy, że najlepszym rozwiązaniem sprawy byłoby oddzielenie cerkwi od Państwa.”[145].
W podobnym charakterze, jak poprzednio Wiceminister Markowski, głos zabrał Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Stanisław Głąbiński. Wyjaśniał szczegóły dotyczące decyzji o rewindykacji, a także ustosunkował się do zarzutów przedmówcy dotyczących ucisku Cerkwi:
„Przy tej okazji muszę jednakowoż stanowczo zaprotestować przeciw twierdzeniu przedmówcy, jakoby specjalnie Kościół prawosławny był w Polsce prześladowany i jakoby znajdował się pod jakimś uciskiem.”[146].
W interesie kościoła katolickiego, a zarazem przeciw nagłości, standardowo głos zabrał kapłan, tym razem poseł ks. Aleksander Kubik. Głównym jego argumentem był fakt, że dotychczas wszystkie rewindykacje odbywały się w granicach prawa i żadna z nich nie została zaskarżona do sądu, pomimo istnienia takiej możliwości.
Argumenty Ministra Głąbińskiego i księdza Kubika najwyraźniej trafiły do opinii większości plenum, ponieważ nagłość wniosku została odrzucona.
Jak już wspomniałem na początku podrozdziału, gdy dany wniosek przeszedł przez etap komisyjny następowało przedstawienie sprawozdania komisji na jego temat na posiedzeniu plenarnym. W trakcie dyskusji toczonej podczas takiego sprawozdania, niekiedy wygłaszano opinie o wyraźnie antyklerykalnym charakterze.
Na przykład podczas dyskusji o sprawozdaniu Komisji Konstytucyjnej w sprawie rewindykacji kościołów na wschodzie. W zawiłej sprawie odebrania prawosławnym soboru w Łucku na rzecz katolików wypowiadał się m.in. poseł Chrucki. Jako przedstawiciel mniejszości ukraińskiej wypowiadał się, niekiedy krytycznie wobec przedstawicieli kościoła katolickiego, ze stanowiska wyznawcy prawosławia:
„Jest więc na Wołyniu jeden tylko czynnik, który obecnie domaga się tej nagłej natychmiastowej rewindykacji b. kościoła katolickiego, a tym czynnikiem jest część tylko miejscowego duchowieństwa rzymsko-katolickiego, choć przeczy to dążenie zasadom postępowania, które wygłosił niedawno Ojciec Święty w swej ostatniej encyklice do narodów Europy wschodniej.”[147].
Broniąc stanu posiadania, jednoznacznie wskazywał osoby odpowiedzialne za zamieszanie wokół łuckiego soboru:
„(...) rewindykacji kościoła pobernardyńskiego domaga się nie ludność katolicka i nie władze miejscowe, lecz część kleru katolickiego, a poza tym czynniki nie miejscowe, mianowicie stronnictwo chrześcijańsko-narodowe.”[148].
W tej samej sprawie, lecz w nieco inny sposób przemawiał poseł Kazimierz Bagiński (PSL „Wyzwolenie”). Ponieważ sprawozdawcą Komisji był poseł ks. Kubik, reprezentant „Wyzwolenia” zarzucał mu stronniczość i nieobiektywizm:
„Jest rzeczą niezmiernie przykrą, że jako przedstawiciel większości Komisji wystąpił tu właśnie przedstawiciel kościoła zainteresowanego i przede wszystkim wysuwał interesy tego kościoła, nie dbając o interes państwa. Sprawy wyznaniowe są z natury bardzo delikatne (...) I tutaj z przykrością stwierdzić muszę, że ks. Kubik nie stał na tej wysokości, przeszkadzała mu ta suknia duchowna, która reprezentuje jeden kościół.”[149].
Na takie zarzuty ks. Kubik miał tylko jedną odpowiedź:
„Podziwiam kol. Bagińskiego, który tu z taka emfazą dawał naukę najpierw księżom i Kościołowi katolickiemu, że księża nie powinni tak prononsować się w sprawie, która właśnie Kościoła dotyczy.”[150].
Spośród wszystkich sprawozdań komisji o wnioskach, najwięcej antyklerykalnych akcentów znalazło się podczas dyskusji dotyczącej sprawozdania Komisji Oświatowej o wniosku w sprawie „niedostatecznej opieki państwowej nad emigracją polską we Francji”. Wniosek ten dotyczył polskiej oświaty i opieki duchowej w największych skupiskach Polonii, tj. we Francji i w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
Zarzuty wobec episkopatu podniósł referent komisji, poseł NPR Marcin Milczyński. Owe zarzuty dotyczyły episkopatu USA:
„(...) zważywszy, że rzymsko-katolicki episkopat w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej ostatnimi czasy stosuje wobec polskich obywateli, tam zamieszkałych, jak najdalej idącą amerykanizację, zakazując w polskich szkołach parafialnych uczenia języka polskiego, że nawet w kościele, zbudowanym przez polskie wychodźstwo w Ameryce, usuwa się język polski (...).”[151].
Bardzo rzadkim zjawiskiem była krytyka duchowieństwa, szczególnie katolickiego, przez reprezentantów Związku Ludowo-Narodowego. Zdarzało się jednak, że wysuwano przeciw niemu zarzuty z prawej strony Izby, szczególnie gdy chodziło o duchownych niepolskich. Takim przykładem jest krótki ustęp z przemówienia posła Jana Korneckiego:
„(...) niebezpieczeństwo wynarodowienia grozi nam tam także wskutek stanowiska episkopatu amerykańskiego.”[152].
Podczas gdy poprzedni mówcy podchodzili do zagadnienia raczej nieśmiało i delikatnie, poseł socjalistyczny, Zygmunt Piotrowski jasno i dosadnie wyłożył, co sądzi na temat katolickiego kleru w Ameryce, Polsce i, jak można by wnioskować, gdziekolwiek indziej. Zaczął od Ameryki:
„(...) wniosek drugi (...) przedstawia sprawę właśnie tego, powiem jasno, nazwę rzecz po imieniu, skandalicznego zachowania się kleru rzymsko-katolickiego wobec Polonii w Ameryce.
(...)Polonii amerykańskiej grozi więc nie tylko zalew, ale wynarodowienie w najbliższych 10 latach właśnie od kleru rzymsko-katolickiego w Ameryce.”[153];
kontynuując, zahaczył o stosunki w Polsce:
„(...) lecz i kler polski rzymsko-katolicki specjalnego jest charakteru. Jeśli tu w wielu razach była i jest omawiana sprawa stanowiska kleru względem państwowości polskiej, udziału kleru w spiskach, godzących w ustrój demokratyczny, republikański Polski, to proszę Panów, tam polski kler rzymsko-katolicki jest do potęgi piątej podniesiony właśnie w tej strasznej nienawiści do republikańskiego, demokratycznego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej. Tam kler w ostatnich latach złożył dowody, że interes Rzymu, że interes własnych fortun, olbrzymich tam w Ameryce, jest pierwszym celem zabiegów pracy i działalności tego kleru.”[154].
Po czym znów wrócił na grunt zachodni:
„Czy to odczyty, czy prowadzenie kursów dokształcających, czy działalność uniwersytetów ludowych i kół oświatowych, wszystko to stale i systematycznie jest zwalczane przez kler rzymsko-katolicki.”[155].
Dalej narzekał na wrogość rzymsko-katolickich kapłanów w Stanach Zjednoczonych wobec potrzebnej pożyczki państwowej od Polonii amerykańskiej, w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Przy końcu nie oszczędził również niektórych członków Polonii:
„A jak powiedziałem, gdy szło o wykazanie nie patriotycznych frazesów, lecz faktycznego przywiązania do Polski i patriotyzmu, to kieszenie nie tylko kleru polskiego, ale wszystkich możnych bankierów, wszystkich klerykalnych działaczy w Ameryce zamknięte zostały dla Polski.”[156].
W międzyczasie próbował odeprzeć często pojawiające się zarzuty, jakoby polscy socjaliści specjalnie wykorzystywali każdą, najmniejszą sposobność, aby atakować katolickie duchowieństwo:
„(...) na dzisiejszym posiedzeniu Sejmu jednym z punktów poprzednich był wniosek ks. Czuja, p. Matakiewicza i tow. z Klubu Katolicko-Ludowego[157] (...) Wniosek ten i uzasadnienie jego jest jednym wielkim oskarżeniem postępowania kleru rzymsko-katolickiego w Ameryce (...) pochodzącym tym razem nie od nas socjalistów polskich, pod których adresem często, a zawsze niesłusznie, rzucane są oskarżenia, że my właśnie wyzyskujemy najmniejsze bolączki, ażeby zaatakować kler rzymsko-katolicki (...)”[158].
Na koniec podkreślił niezrozumienie przez rzymsko-katolickich duchownych innych narodowości, interesów narodowych Polaków:
„(...) podkreślamy raz jeszcze, że gdziekolwiek polityka i stanowisko kleru rzymsko-katolickiego się ujawnia, gdy to będzie kler rzymsko-katolicki na Litwie, to będzie litwinizował, gdy to będzie kler rzymsko-katolicki na Górnym Śląsku, to będzie germanizował, a gdy się znajdzie w Stanach Zjednoczonych, to kler rzymsko-katolicki będzie amerykanizował; jest to ciągle ten sam system, ta sama polityka Rzymu względem Polski i narodu polskiego.”[159];
po czym w patetyczny sposób podkreślił, iż:
„Godność Polaka, godność i prestiż Rządu polskiego i Państwa Polskiego musi być ponad stanowiskiem Rzymu i polityką Watykanu!”[160].
Rękawicę rzuconą przez posła Piotrowskiego podniósł duchowny, poseł ks. Jan Czuj. Wywód rozpoczął ad personam:
„P. pos. Piotrowski nie poznał i nie wyczuł naszych intencji, naszego celu, ani charakteru naszego wniosku. (...) P. pos. Piotrowski nie rozróżniając między wyższą a niższą hierarchią, nie rozróżniając między klerem i duchowieństwem polskim w Ameryce, a duchowieństwem obcym, niejednokrotnie szowinistycznym, uderzył obuchem złości, nienawiści w kler rzymsko-katolicki szczególnie.”[161];
a następnie próbował brać w obronę i wyjaśniać motywy kierujące polskimi księżmi rzymsko-katolickimi w USA, oraz wykazać ich pozytywne działanie i konstruktywną rolę w życiu amerykańskiej Polonii.
Na wypowiedź posła Piotrowskiego zareagował także przedstawiciel ZLN, poseł Jan Załuska:
„Warunki bytu tych parafii polskich rzymsko-katolickich stały się obecnie takie, że poszczególnym biskupom tamtejszych diecezji można zrobić wyrzuty nawet gorzkie i zasłużone, można mieć za niejedno żal do Stolicy Apostolskiej, że nie dość sprężyście wkracza w te stosunki, ale żeby korzystać z okazji debat nad wnioskiem, który chce te stosunki naprawić, i napadać na polskie tam duchowieństwo – jak to czyni poseł socjalistyczny – to jest w wysokim stopniu niesłuszne i niesprawiedliwe.”[162].
Do słów posła Piotrowskiego nie omieszkał odnieść się również poseł Tadeusz Prószyński (ZLN), który miał zabrać głos w sprawie poprawki stylistycznej, a zaczął w sposób następujący:
„Jeśli p. poseł Załuska sądzi, że jego wymowa nie będzie grochem, rzucanym o ścianę, to wielce podziwiam jego optymizm, bo polskie ściany są twarde. (...) W każdym razie ze szlaków tej wielkiej fantazji, na której skrzydłach przed godziną (...) bujał z tej trybuny p. poseł Piotrowski...”[163],
po czym dalszą tyradę posła Prószyńskiego przerwał Wicemarszałek Moraczewski, upominając go aby wrócił do sprawy poprawki, którą miał przedstawić.
Kolejnym, tym razem krótkim, przykładem antyklerykalnych treści padających z trybuny sejmowej, może być fragment przemówienia posła Maksymiliana Malinowskiego (PSL „Wyzwolenie”) w czasie sprawozdania Komisji Skarbowej o wniosku „o przekazanie parafii w Skalmierzycach gmachu Starego Cła”. Komisja poprzez swego referenta, posła Walentego Toczka (PSL „Piast”), postanowiła zaproponować Sejmowi przejście nad wnioskiem do porządku dziennego[164]. W obronie wniosku stanął jego autor, poseł ks. Tadeusz Styczyński, zaś po nim argumentując decyzję Komisji, p. Malinowski oświadczył:
„Przytoczono w komisji takie wypadki, że jak tylko dostanie się cokolwiek do rąk przedstawicieli duchowieństwa to później już z łatwością odebrać tego Państwo nie może. W okolicy Białegostoku był wypadek taki, że Państwo oddało szmat ziemi w dzierżawę pobliskiej parafii i kiedy się upominało o tę dzierżawę, to miejscowy proboszcz wystąpił do urzędnika państwowego z groźbą klątwy, jeżeli się będzie żądało zwrotu.”[165].
Ostatecznie Sejm, po raz kolejny, przychylił się do apelu księdza (tym razem ks. Styczyńskiego) i, wbrew stanowisku Komisji Skarbowej, wniosek został z powrotem do niej odesłany.
Wniosek posła Putka, dotyczący zwolnienia majątków kościelnych od podatku majątkowego, którego nagłości tak usilnie bronił na 106 posiedzeniu Sejmu[166], doczekał się po 5 miesiącach sprawozdania na plenum. W imieniu Komisji Skarbowej, za przyjęciem rezolucji Komisji z wniosku wynikających, referował poseł Jan Smoła (partyjny kolega autora wniosku). Pomijając szereg liczb i przytaczanych przez kilku różnych mówców interpretacji przepisów, skupię się tylko na krótkiej polemice pomiędzy posłem Smołą i posłem ks. Zygmuntem Kaczyńskim.
Poseł „Wyzwolenia” zaczął wystąpienie starając się przekonać Izbę, że kler w Polsce nie chce płacić podatku od majątków kościelnych, po czym przytoczył informacje z dokumentu podpisanego przez Władysława Grabskiego, z których wynikało, że umorzono duchownym część opłat na skutek licznie napływających memoriałów z kurii biskupiej, przed którą rząd się ugiął, czyniąc liczne ustępstwa na korzyść duchowieństwa. Następnie przypomniał, już wcześniej wysuwaną przez lewicę tezę, o unikaniu przez duchownych świadczeń na rzecz państwa w Polsce przedrozbiorowej:
„(...) jest zadziwiające, że od płacenia tej należności przedstawiciele majątków kościelnych uchylają się.
Jest to powtórzeniem smutnej spuścizny, bo przez całe wieki w Polsce duchowieństwo stałego podatku płacić nie chciało, kontentując się co najwyżej wykonywaniem prawa jakiejś łaski, dawaniem jakiegoś datku nadzwyczajnego tylko z dobrej woli.”[167].
Na taki zarzut odpowiedział w swoim przemówieniu poseł ks. Kaczyński:
„Wysoki Sejmie!
Muszę najpierw przeprosić Sejm za ignorancję, jaką tutaj wykazał p. Smoła. Mianowicie p. Smoła powiedział, że duchowieństwo nigdy nie płaciło podatku. Ktokolwiek zna historię, wie, że właśnie duchowieństwo płaciło podatki a przede wszystkim na armię polską.”[168].
Dalej zaś nazwał przedmówcę sufraganem posła Putka i zarzucił mu insynuację[169]. Jednak to poseł Smoła, jako sprawozdawca Komisji, zabrał jako ostatni głos w dyskusji. Wpierw zajął się kwestią dotyczącą historii:
„Ponieważ ks. Kaczyński powoływał się i na historię i na teraźniejszość, muszę stwierdzić, że w historii było tak, że stałego podatku kościół nie uznawał i co najwięcej w pewnych momentach, kiedy napięcie patriotyzmu było większe, kontentował się datkiem z łaski, datkiem dobrowolnym t. zw. subsidium charitativum. Innych podatków kościół nie uznawał, dlatego argumenty historyczne są po mojej stronie.”[170];
po czym zakończył odniesieniem do spraw personalnych:
„Muszę jeszcze odpowiedzieć szanownemu ks. Kaczyńskiemu, najtęższemu prawnikowi w Polsce, iż mówił dość zgryźliwie i zupełnie nieparlamentarnie. Nie będę oceniał tego, ponieważ p. Marszałek, przywołując do porządku ks. Kaczyńskiego, ocenił zarówno jego inteligencję, jak i poziom parlamentarny.”[171].
Zupełnie innym rodzajem wniosków rozpatrywanych w Sejmie były wnioski sądów i prokuratur o wydanie któregoś z posłów[172]. Wnioski takie zawsze rozpatrywała Komisja Regulaminowa i Nietykalności Poselskiej, która następnie standardowym trybem przedkładała Sejmowi swoją opinię. Zazwyczaj, kierując się jakąś nie do końca wyjaśnioną solidarnością zawodową, posłowie takie wnioski odrzucali. Niekiedy jednak Izba wydawała swoich członków, ale tylko w skrajnych przypadkach, ew. w sytuacji gdy chodziło o posłów komunistycznych (których, nawiasem mówiąc, przypadki najczęściej były skrajne). Często, w czasie dyskusji nad takimi wnioskami, zdarzały się interesujące wypowiedzi, również takie, które nosiły w sobie pewien ładunek antyklerykalizmu.
Jednym z przykładów jest wypowiedź referenta Komisji, posła Hermana Liebermana (PPS) na temat wniosku o wydanie klubowego kolegi, posła Tadeusza Regera. Co prawda nie jest ona stricte antyklerykalna, ale uważam, że warto przytoczyć jej fragment:
„Sąd powiatowy w Cieszynie żąda wydania posła Tadeusza Regera za przekroczenie przeciw bezpieczeństwu czci z § 488 ustawy karnej. Przestępstwa tego miał się poseł Reger dopuścić w ten sposób, wedle twierdzenia sądu, że obwinił ks. Brzuskę w Cieszynie o napisanie wierszyka obelżywego, zwróconego przeciw socjalistom. Wierszyk został wydrukowany i rozplakatowany przed wyborami do kasy chorych w Cieszynie, a ponieważ ks. Brzuska należy do przeciwnej partii, która właśnie spowodowała wydrukowanie i rozlepienie tego wierszyka, przeto ks. Brzusce gratulował autorstwa tego poematu wyborczego. Tą gratulacją ks. Brzuska uczuł się dotknięty i wystosował do sądu skargę na p. Tadeusza Regera o przekroczenie przeciw bezpieczeństwu czci z § 488 ustawy karnej.”[173].
Komisja wniosła o nie wydanie posła i tak też się stało.
Kolejnym przykładem wypowiedzi jest fragment referatu, dotyczącego wniosku o wydanie posła Jana Dziducha (Chłopskie Stronnictwo Radykalne), wygłoszonego w imieniu Komisji przez posła Putka, mającego poniekąd żartobliwy charakter.
Na porządku obrad 180 posiedzenia sprawa wydania posła Dziducha widniała w podpunkcie d) punktu o sprawozdaniach Komisji Regulaminowej. W podpunkcie c) znajdowała się sprawa wydania posła ks. Mikołaja Ilkowa, w przypadku którego Komisja zadecydowała o wydaniu. Uzasadnianie zdania Komisji przypadło w udziale posłowi Marianowi Jaroszyńskiemu (Klub Chrześcijańsko-Narodowy). Wnioskowi sprzeciwił się partyjny kolega referenta, poseł Antoni Matakiewicz, który argumenty przeciwko wydaniu ks. Ilkowa przedstawił w dosyć żartobliwej formie. Wesoły nastrój udzielił się Izbie z jeszcze większym natężeniem, po tym gdy za wnioskiem Komisji nie zagłosował ani jeden poseł. Na fali ogólnej wesołości skorzystał poseł Putek zaczynając swój referat:
„Wysoka Izbo! Nie chciałbym się znaleźć w tak przykrej sytuacji, w jakiej znalazł się wielce szanowany mój przedmówca referent p. poseł Jaroszyński, nie tylko bowiem p. poseł Jaroszyński nie zdołał wniosku większości komisji przed Sejmem obronić, ale nawet naraził się na daleko większą nieprzyjemność, albowiem jako członek stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego przestąpił przepisy kodeksu kanonicznego, pociągając do odpowiedzialności sądowej księdza katolickiego, a za taki postępek grozi ekskomunika z kościoła katolickiego, (...) a więc p. Jaroszyński nie tylko że w Sejmie przegrał, ale z mocy samego prawa kościelnego został ekskomunikowany.”[174].
Następną, posiadającą tym razem stanowczo antyklerykalny charakter, wypowiedzią jest fragment z przemówienia posła Józefa Skrzypy, należącego do Komunistycznej Frakcji Poselskiej, który przekonywał Izbę do głosowania przeciwko wydaniu jego towarzysza, posła Stanisława Łańcuckiego. Referentem Komisji w tej sprawie był poseł ks. Kaczyński, po kolei przedstawiający punkt widzenia w odniesieniu do każdego wniosku dotyczącego posła Łańcuckiego, których łącznie było 6. Komisja postanowiła w przypadku 3 pierwszych spraw nie wydawać posła, zaś w 3 kolejnych zdecydowano się na jego wydanie. I wtedy, jako pierwszy po referencie, na mównicę wszedł poseł Skrzypa:
„Proszę Panów! Ksiądz poseł Kaczyński zreferował nam wnioski prokuratury w sprawie wydania posła tow. Łańcuckiego. Znamienne jest, że jako referent w sprawie wydania posła Łańcuckiego, posła komunistycznego, już po raz wtóry występuje nie kto inny, jak właśnie ksiądz, przedstawiciel władzy papieża w Rzymie, a jednocześnie rzekomy przedstawiciel idei Chrystusa. Jak wiadomo do zasadniczych idei Ewangelii należy miłość do wrogów swoich. I cóż widzimy? Widzimy, że ta zasada którą się głosi dla prostaczków, przez księdza Kaczyńskiego została złamana. Dalej zasadą chrystianizmu jest zasada niesprzeciwiania się złu, wyrażona w słowach: „Kto cię uderzy w prawy policzek, nadstaw mu lewy”. Otóż zasada ta jest stosowana tylko względem chłopów i robotników. Gdy chłop i robotnik pokornie nie zgina głowy, gdy domaga się swoich praw, wtenczas urzędowi głosiciele miłości bliźniego oburzają się i wtenczas na równi z prokuratorem żądają wydania sądom bojowników sprawy wyzwolenia, by można było ich uwięzić i zemścić się na nich. Zapomniał ksiądz poseł, a on jako ksiądz powinien o tym pamiętać, (Głos: Mówił jako poseł, nie jako ksiądz) – on jest księdzem przede wszystkim, a potem posłem, - że w Ewangelii jest też powiedziane, że kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Te myśli nasunęły mi się, kiedy ujrzałem sutannę księdza posła tu na trybunie sejmowej. Pozwolę sobie teraz przejść do tego, co się w tej chwili dzieje z p. Łańcuckim(...)[175]”[176].
Obowiązkiem nowo powołanego Prezesa Rady Ministrów jest wygłoszenie exposé, będącego jego wypowiedzią programową, przedstawiającą przyszłą linię polityczną rządu. Exposé mogą również wygłaszać ministrowie urzędującego gabinetu.
Nie inaczej było w okresie II RP. Exposé wygłaszane w Sejmie wywoływało przeważnie ożywione dyskusje, nie zawsze bezpośrednio powiązane z jego treścią. Najczęściej kluby parlamentarne współtworzące, tudzież popierające rząd, wskazywały podczas takich debat na jego dokonania (jeżeli już jakieś były) i głosowały, po skończonej dyskusji, nad przyjęciem wygłoszonego exposé do wiadomości Sejmu. Z drugiej strony, kluby opozycyjne wobec rządu krytykowały go bez miłosierdzia, a swoje głosy wykorzystywały do próby uchwalenia wobec niego votum nieufności. Pod pretekstem dyskusji o exposé krytykowano również instytucje samorządowe, a także ogólne tendencje i stosunki panujące w kraju. Bywało, że krytyka koncentrowała się m.in. na polityce wyznaniowej rządu, kreowanej przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i stojącego na jego czele ministra.
Pierwszym rządem powołanym w Sejmie I kadencji był rząd gen. Władysława Sikorskiego (od 16 grudnia 1922 do 26 maja 1923), powstały podczas kryzysu państwowego związanego z zamordowaniem Prezydenta Narutowicza. Gdy widmo wojny domowej zostało ostatecznie zażegnane, nie utrzymała się popierająca go większość. Mimo iż przez niektórych parlamentarzystów nazywany był lewicowym, działał niezależnie od nacisków z różnych stron Izby.
Fakt, że gen. Sikorski w exposé wygłoszonym na 7 posiedzeniu Sejmu, 19 stycznia 1923 r. zajął stanowisko jednoznacznie pozytywne względem konkordatu oraz zniesienia ograniczenia praw kościoła katolickiego[177], nie wywołał większego poruszenia w szeregach antyklerykałów. Jednakże antyklerykalne akcenty, choć w niewielkim stopniu, pojawiły się w czasie debaty nad exposé.
Poseł Norbert Barlicki z PPS charakteryzując szowinistyczny nacjonalizm „przebrany w ideały narodowe”, starał się wniknąć w jego (tj. nacjonalizmu) genezę:
„Przede wszystkim, według jakiego prototypu ten nacjonalizm się kształtował? Według prototypu caryzmu rosyjskiego z jednej strony, a z drugiej strony, według prototypu przewrotności krzyżacko-jezuickiej, które w szowinistycznym nacjonalizmie polskim podały sobie ręce.”[178].
Następnie poseł Bronisław Taraszkiewicz, reprezentujący mniejszość białoruską, w swym wywodzie wskazał na pewne uprzywilejowanie polskiego kleru, w stosunku do kleru białoruskiego:
„Chcę zaznaczyć, że o ile jest ksiądz Polak, to wolno mu w kościele prowadzić wszelką agitację, jeżeli zaś jest ksiądz białoruski, to rewirowy przychodzi z kartką i zabrania księdzu mówić kazania w języku białoruskim.”[179];
choć w swej istocie jest to raczej uwaga pod adresem polskiej administracji, niż duchowieństwa.
Dalej poseł Stanisław Wachowiak z NPR, wspominając przyczyny niedawnych rozruchów (zakończonych zabójstwem Prezydenta), jako jedną z nich wskazał udział księży w krytyce państwowego ustroju:
„Bezkarnie lżono najwyższe dostojeństwa Rzeczypospolitej, w setkach gazet powtarzano świadomie i nieświadomie kolportowane kłamstwa, aby podkopać autorytet osób rządzących, a skutek był taki, iż podkopano autorytet państwa jako państwa.
Uznaję prawo krytyki, a nawet krytyki ostrej, ale wszystko ma swoje granice (...). Granic tych nie potrafił uszanować niestety, całkiem szczerze mówię, duży odłam kleru polskiego, tego kleru, któremu Polska w czasie niewoli tyle zawdzięczała.”[180].
Po rządzie gen. Sikorskiego, ster państwa ujął w swe ręce Wincenty Witos, tworząc gabinet tzw. Chjeno-Piasta (od 28 maja 1923 do 15 grudnia 1923), opierający się na klubach związanych z Narodową Demokracją (trzy ugrupowania startujące w wyborach 1922 r. pod wspólną nazwą: Chrześcijański Związek Jedności Narodowej) oraz PSL „Piast”. W dyskusjach nad jego przemówieniami, mimo niekiedy ostrych sformułowań, przeważnie pomijano kwestie związane z kościołami i duchowieństwem.
Wyjątkiem jest tutaj fragment mowy posła Jana Dąbskiego, członka PSL „Piast”, podczas rozprawy nad exposé premiera z dnia 1 czerwca 1923 r. Podkreślił on, że nie istnieje niebezpieczeństwo dla głębokiej religijności polskiego ludu, a zaraz potem dodał:
„Mamy na tym polu jedno żądanie, a mianowicie, aby religii nie mieszano z polityką, aby księża przestali z ambon politykować, aby nie nadużywali ambony dla celów wyborczych i dla celów agitacyjnych na rzecz tych partii, które są im miłe.”[181].
Następujący po rządzie Witosa gabinet Władysława Grabskiego (od 19 grudnia 1923 do 13 listopada 1925) był kolejnym rządem mającym wyprowadzić kraj z kryzysu. Tym razem był to kryzys ekonomiczny, związany z opłakaną sytuacją finansową państwa, hiperinflacją, dewaluacją pieniądza i ogólną zapaścią gospodarczą. Premier, a zarazem Minister Skarbu, w swoich przemówieniach na plenum Sejmu koncentrował się głównie na sprawach związanych z naprawą skarbu i reformą finansów. Przy czym, ze względu na wymuszoną (z powodu okoliczności) większość popierającą jego rząd starał się omijać drażliwe kwestie światopoglądowe. Daje się to również zauważyć, badając dyskusje nad wygłoszonymi przez Grabskiego exposé.
Pomijając, niemal zawsze obecne pretensje mniejszości narodowych dotyczące różnych form ich ucisku, także na tle religijnym, zdarzyła się tylko jedna uwaga o antyklerykalnym charakterze. Poseł komunistyczny Stanisław Łańcucki, przedstawił Izbie swoją wizję szybkiej naprawy finansów państwa:
„Tylko rząd robotników i chłopów (...) dokona prawdziwej naprawy Skarbu przez częściową konfiskatę i wysokie postępowe opodatkowanie majątków i skarbów kościelnych wszystkich wyznań.”[182].
Przedstawione wyżej przykłady nie oddają właściwej skali antyklerykalnej krytyki powiązanej z poszczególnymi rządami. Sprawa zaufania do rządów oraz opinii na ich temat znacznie częściej wiązała się bezpośrednio z państwowymi finansami, szczególnie gdy spojrzymy na dyskusje toczone w kwestiach budżetu czy budżetowych prowizoriów.
Pierwsza ustawa skarbowa ujrzała światło dzienne dopiero 11 lipca 1924 r. Był to budżet na rok 1924, pierwszy jaki udało się uchwalić w II RP. Od momentu odzyskania przez Polskę niepodległości, państwo było zmuszone opierać swoją politykę finansową na prowizoriach budżetowych, które są podstawą prowadzenia gospodarki budżetowej do chwili powstania właściwego budżetu.
Na antyklerykalne wystąpienia posłów przy omawianiu planu wydatków i dochodów państwa, mające miejsce na plenum Sejmu, nie miał wpływu fakt czy omawiany był sam budżet, prowizorium budżetowe, czy preliminarz budżetowy.
Pierwsze zastrzeżenia natury finansowo-wyznaniowej wyraził ukraiński poseł Paweł Wasyńczuk. Podczas dyskusji nad sprawozdaniem Komisji Skarbowo-Budżetowej o prowizorium, wyraził sprzeciw wobec uprzywilejowania wyznania katolickiego w omawianym preliminarzu i oświadczył:
„My stoimy na tym stanowisku, że grosza publicznego, który płacą obywatele wszystkich wyznań, nie można używać dla kapłanów jakiegokolwiek wyznania i w ten sposób je uprzywilejowywać.”[183].
Jak wcześniej wspomniałem, dyskusje budżetowe bardzo często służyły do krytyki polityki rządowej. „Ustawy o prowizoriach budżetowych” okazały się być tłem dla szerszej polemiki o klerykalizacji życia państwowego. Poseł Czapiński najpierw zwrócił uwagę na związki między duchowieństwem i stronnictwami konserwatywno-zachowawczymi:
„Z natury rzeczy partie klas posiadających, partie endeckie, muszą szukać sobie klienteli ludowej w okresie wyborczym i ażeby zyskać tę masową klientelę, nie mają prócz szowinistycznej demagogii, na czym innym się oprzeć jak tylko na demagogii kleru polskiego. Stąd głęboka zależność od hierarchii klerykalnej, stąd niemożność obrony kultury narodu polskiego.”[184].
Po czym, poruszył kwestię nie wprowadzenia w Konstytucji zapisu o szkołach wyznaniowych. Przypomniał, że w momencie głosowania, które miało przesądzić wyznaniowość polskiej szkoły:
„(...) niejeden z Panów endeków pozostawał w bufecie lub na korytarzu, bo sumienie narodowe nie pozwalało mu głosować za tym dyktatem episkopatu.”[185].
Następnie skupił się bezpośrednio na polityce kulturalnej rządu:
„Otóż cała ta polityka (...) która głęboko sięga w sedno narodu, pociąga za sobą klerykalizację całego życia kulturalnego Polski. Ta polityka nie jest zgodna z interesami Państwa i ludu polskiego.”[186].
Na końcu przemówienia streścił główne przyczyny, dla których jego ugrupowanie, PPS, nie ma zaufania dla istniejącego rządu, a co za tym idzie będzie głosowała przeciwko uchwalanym prowizoriom:
„Rząd, który w polityce zagranicznej nie ma godności, (...) nie broni istotnych interesów Państwa, (...) stoi na stanowisku awantur, (...) zdradza reformę rolną, (...) w dziedzinie socjalnej jest rządem reakcji, (...) w dziedzinie kulturalnej znajduje się i musi się znaleźć pod pantoflem biskupim (...) – ten Rząd jest nie tylko wrogiem klas pracujących, ale jest przede wszystkim szkodnikiem dla Polski jako całości.”[187].
Na zarzuty posła Czapińskiego częściowo udzielił odpowiedzi poseł ZLN Ignacy Szebeko. Początkowo odwołał się do związków konserwatywnych partii z duchowieństwem:
„Zarzucano jeszcze, że stronnictwo narodowe posługuje się demagogią kleru polskiego. Jest to o tyle nieprawdą, że kler polski nigdy demagogii nie praktykował.”[188];
po czym powołał się na związki tegoż duchowieństwa z Polską:
„Historia naszego kleru i katolicyzmu jest tak ściśle związana z historią narodu i tak głęboko wrosła korzeniami w historię narodu polskiego, że dotykać kleru to znaczy rwać i ranić narodowe uczucia polskie (...)”[189];
a na końcu przedstawił uwagę ogólnej natury na temat dotychczasowej pracy rządu:
„Nie rozumiem wcale tej zażartości Panów w zwalczaniu tego Rządu, który powstał niedawno i jeszcze nic zrobić nie mógł.”[190].
Kolejna ofensywa antyklerykałów w 1923 r. miała miejsce podczas omawiania prowizorium budżetowego za III kwartał tegoż roku. Tym razem antyklerykałowie przemówili głosem posła Rudzińskiego. Z początku postanowił on kontynuować wcześniejszą myśl swojego lewicowego kolegi, posła Czapińskiego, odnoszącą się do demagogii:
„I dzisiaj nawet kucharki, nawet dewotki, nawet te, co na różańcu były prowadzone, ażeby przy urnach wyborczych oddawać Wam głosy, nawet one tę prawdę zrozumieją przez absurdalność Waszej demagogii.”[191].
W dalszej części wystąpienia dotknął kwestii szkolnictwa. Wpierw skupił się na ministerialnych tendencjach w polityce oświatowej:
„Widzimy, że oświata jest przez p. Ministra Głąbińskiego pojmowana z punktu widzenia ideologii zrzeszonych dewotek i zrzeszonych bractw, czy sióstr różańcowych, a nie jest to polityka oświatowa, traktowana z punktu widzenia potrzeb najszerszych mas ludowych Rzeczypospolitej.”[192];
aby z kolei wyrazić opinię o części polskiego nauczycielstwa:
„Jeżeli p. Minister mniema, że powiększony kontyngent nauczycielek w szkolnictwie i to z obozu rozmaitych misji katolickich i różnych zakładów religijnych, zdoła zahamować szeroki i naturalny pęd do oświaty, to p. Minister Głąbiński także się myli.”[193].
Kolejni lewicowi posłowie biorący udział w dyskusji dalej tych spraw nie poruszali. Wypowiedział się za to poseł Paweł Wasyńczuk, z klubu mniejszości ukraińskiej. Nie krytykował on jednak, lecz przywołując drażliwy temat rewindykacji cerkwi starał się uszczegółowić wobec niej swoje stanowisko:
„Skoro (...) poczęła się gwałtowna rewindykacja cerkwi, o którą walcząc my zupełnie nie dążymy do klerykalizacji swej ludności, ale bronimy wolności sumienia i uważamy, że to są kulturalne zdobycze i kulturalne szczyty naszej gromady ukraińskiej i białoruskiej (...).”[194].
Ze strony prawicy wypowiadał się poseł ks. Czuj, broniący państwowej pensji wypłacanej duchownym:
„Ale oszczędności trzeba robić tam, gdzie się one okażą użyteczne, a więc Państwo nie może robić oszczędności na tym, czego teraz dotknę, jak uposażenie duchowieństwa, zwłaszcza niższego (...)”[195].
Początek prac nad preliminarzem budżetowym na rok 1924 przebiegał w miarę spokojnie. Przynajmniej jeśli chodzi o poruszane w dyskusjach wątki wyznaniowe. Dopiero pod koniec czerwca, poseł Chrucki, ze stanowiska „innowiercy” poruszył problem faworyzowania przez rząd jednego wyznania przy finansowaniu kościołów z państwowej kasy:
„(...) analizując cyfry w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, widzimy, że na wszystkie innowiercze wyznania preliminowano kwotę 31 razy mniejszą, niż na wyznanie katolickie, chociaż nie katolików w Państwie jest 30-35%. Tak to wygląda w świetle cyfr budżetowych równouprawnienie wszystkich kościołów i związków religijnych, o czym mówi się w Konstytucji.”[196].
Prawdziwy bój antyklerykałów rozpoczął się natomiast na dobre dopiero w czasie wystąpienia posła Czapińskiego, podczas szczegółowej dyskusji dotyczącej budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Rozpoczął on od ogólnej przestrogi:
„Ostatnie wypadki tym bardziej stwierdzają, że Państwo Polskie powinno być bardzo ostrożne w stosunku do kleru rzymskiego.”[197];
po czym zacytował fragment raportu p. Srokowskiego, ministerialnego wysłannika na Kresach Wschodnich:
„Na szczytach hierarchii katolickiej trudność wynika również stąd, że reprezentowane i realizowane na tych szczytach tendencje polityki rzymskiej często nie tylko nie pokrywają się, lecz wprost się krzyżują z tendencjami polskiej polityki państwowej.”[198].
Dalej zwrócił uwagę na artykuł w „arcykatolickim” periodyku „Czas”, którego autor opisuje stosunek Rzymu do leżącej w obrębie Polski Galicji Wschodniej. Rzym mianowicie, według interpretacji artykułu przez posła Czapińskiego:
„(...) pracuje nad oddzieleniem Galicji Wschodniej od Państwa Polskiego, ażeby mieć wygodną trampolinę dla działania misyjnego na wschodzie, albowiem powiedziano w Rzymie, że Polska nie jest dobrym czynnikiem misyjnym, bo jest politycznie podejrzana (...)”[199].
Po akcencie zagranicznym, poseł przeszedł na grunt krajowy:
„Z każdym dniem mnożą się i mnożą się w sposób coraz bardziej oczywisty fakty, świadczące o niezwykłym nadużywaniu obchodów i instytucji religijnych dla celów politycznych.”[200];
po czym zaczął wymieniać konkretne nadużycia:
„(...) konfesjonały trzeszczą od spowiedzi politycznych, (...) jakiś ks. Karczmarczyk w Żywcu przy konfesjonale żądał od robotnika Stasicy wystąpienia ze związku zawodowego robotników chemicznych, (...) w Andrychowie misjonarze przez cały tydzień grożą szatanem za przynależność do socjalistycznych związków zawodowych, ale są fakty jeszcze gorsze, (...) np. wybitny udział biorą księża w spiskach antypaństwowych, jak PPP (...)”[201].
Następnie odniósł się do spraw wewnątrzkościelnych, a dokładniej do stosunków pomiędzy Watykanem a polskimi duchownymi:
„(...) doszło do takich rzeczy niesłychanych, że kiedy papież w słusznym rozumieniu interesów katolicyzmu, jako całości, wezwał księży polskich do mitygowania się na gruncie politycznym, wycofał z Senatu nawet dwóch arcybiskupów, wtedy w gazetach księżo-endeckich rozległy się głosy, że Watykan przez żydów został opanowany.”[202];
i przedstawił dowód powyższej tezy:
„(...) oto na stronicy 402 rocznika katolickiego ks. Nikodem Cieszyński cytuje te endeckie historie, o tej przewadze żydów w Watykanie (...)”[203].
W dalszej części wyraził obawę o działania klerykałów, mające na celu wprowadzenie szkoły wyznaniowej. Na końcu przedłożył do zatwierdzenia Sejmowi szereg rezolucji swojego klubu. Jedna z nich brzmiała następująco:
„Sejm wzywa Rząd, aby przez podwładne mu organa oraz w porozumieniu z Episkopatem uniemożliwił wyzyskiwanie ambony, religijnych instytucji, lub obchodów dla celów politycznych, w szczególności zaś do agitacji antypaństwowej.”[204];
a na zakończenie oświadczył w imieniu klubu ZPPS, iż będzie on (tj. klub), powodując się poczuciem konieczności usunięcia pierwiastków politycznych z życia religijnego, głosować przeciwko całemu dyskutowanemu budżetowi ministerstwa.
Na takie dictum socjalistycznego posła nie mogli pozostać obojętni przedstawiciele obozu konserwatywnego. Najostrzej zareagował członek Klubu Chrześcijańsko-Narodowego, poseł Bronisław Greiss, który rozpoczął ad personam:
„(...) uważam za swój obowiązek chociażby w krótkich słowach odpowiedzieć z tej trybuny na szalone ataki skierowane przeciw duchowieństwu przez p. Czapińskiego.
Tak Sejm, jak i społeczeństwo całe przyzwyczajone już jest do tego, że p. Czapiński ma tylko jeden temat do omawiania w Sejmie, mianowicie stałe ataki na duchowieństwo. Jestem głęboko przekonany, że gdyby p. Czapiński chciał nawet mówić na inny temat, nie potrafiłby z tej trybuny przemawiać.”[205];
aby z kolei przedstawić Izbie chrześcijańsko-narodową wizję udziału księży w odzyskaniu przez Polskę niepodległości:
„(...) jeżeli Polska po 150 latach krwawej i ciężkiej niewoli nie przestała być polską, lecz obudziła się do wolnego, swobodnego życia jako Państwo Polskie, to stało się to nie tylko dzięki Opatrzności Bożej, nie tylko dzięki wysiłkom całego społeczeństwa, które stale nad sobą pracowało, ale także dzięki szlachetnej pracy tych ukochanych naszych pracowników na niwie nie tylko religijnej, ale także społeczno-państwowej – naszego ukochanego duchowieństwa.”[206].
Mówcą podobnie zorientowanym ideowo jak poseł Czapiński, był poseł Putek, który zabrał głos na tym samym posiedzeniu. W początkowej części przemowy zajął się zakamuflowanymi wydatkami na cele wyznaniowe, figurujące (poza budżetem Ministerstwa WRiOP):
„(...) omal że nie w budżecie każdego z ministerstw z osobna.”[207];
które długo wymieniał. Zaczął od Ministerstwa Spraw Wojskowych:
„W samym korpusie generałów znajduje się 4 księży wojskowych. (...) Dziewięciu księży rzymskich jest pułkownikami, nadto dwóch pastorów, 1 pop, i 1 rabin. W randze podpułkowników jest 21 kapelanów (proboszczów) (...), dwóch pastorów, trzech popów, 1 rabin (...). Pobory majorów otrzymuje 38 księży kapelanów, w randze kapitana jest 66 kapelanów.
(...) Wszystko to opłaca Skarb Państwa (...)”[208];
następnie przeszedł do Ministerstwa Spraw Zagranicznych:
„I tam znajdziecie znaczne sumy na utrzymanie poselstwa przy Watykanie, które w samem zaraniu istnienia Polski potrafiło majestat Rzeczypospolitej sponiewierać poddając się niewolniczemu ceremoniałowi ucałowania papieża w pantofel.”[209];
i dalej:
„Zajrzyjcie Panowie do budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości (...) do budżetu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej (...). Śmiało twierdzić można, że nie ma ani jednego ministerstwa, które by nie posiadało w budżecie swym ukrytych sum na cele wyznaniowe, a szczególnie na cele utrzymania duchownych.”[210].
Zaś w podsumowaniu tej kwestii dodał:
„A jeżeli Panowie zsumujecie te cyfry, które różne ministerstwa preliminują na utrzymanie duchowieństwa wszelkich wyznań w Polsce, to otrzymacie sumę wyższą, aniżeli łoży Państwo Polskie na utrzymanie wszystkich wyższych szkół, jakie na całym obszarze Rzeczypospolitej istnieją."[211].
Jako kolejny problem, wskazał utrzymywanie wyznaniowych katedr na uniwersytetach. Szczególną uwagę skupił na kadrach wydziałów teologii poszczególnych uczelni. Swoje zastrzeżenia zobrazował krótką statystyką:
„Uniwersytet warszawski ma teologów 105 których uczy 19 profesorów, (...) na wydziale prawniczym jest słuchaczy 3276, których uczy 17 profesorów; w uniwersytecie Jagiellońskim (...) teologia ma słuchaczy 108, których uczy 12 profesorów, (...) wydział prawniczy ma 1420 słuchaczy, których uczy 15 profesorów (...). W uniwersytecie lwowskim 6 słuchaczy teologii uczy 1 profesor, a natomiast 127 słuchaczy prawa uczy także 1 prof., wreszcie w uniwersytecie wileńskim na 7 uczniów teologii wypada 1 profesor, zaś na 35 słuchaczy prawa wypada także 1 profesor.”[212];
po której przeszedł do sedna sprawy:
„Nie dziwiłbym się gdyby ci profesorowie otrzymywali uposażenie ze środków kościelnych. (...) ale wszyscy ci profesorowie na wydziałach teologii, są znakomicie sytuowani kosztem Skarbu Państwa.”[213].
Kończąc wątek związany z oświatą, mówca próbował dokonać charakteryzacji teologicznej kadry profesorskiej, jako przykłady podając dwie osobistości. Pierwszego wymienił ks. prof. Zimmermana, który w 560 rocznicę istnienia Uniwersytetu Krakowskiego został rektorem tej uczelni. Wymienianie „zasług” tego duchownego zaczęło się i skończyło na fakcie opublikowania broszury pt. „Moja baba”, mającą być, jak złośliwie określił ją mówca, jedynym w świecie traktatem o psychologii księżych gospodyń. Poseł Putek zacytował fragment owej broszury:
„Po cebuli dostaję zgagi, aż do następnego dnia. Jestem wtedy smutny i 331/3 % niezdolny do pracy. Błagałem więc ją (tj. „babę”) ze łzami, aby nie brała cebuli do żadnej potrawy(...)”[214];
nie wahając się opatrzyć go własnym komentarzem:
„Oto jest ważny problem, omawiany w owym dziele, które widocznie poczytano ks. Zimmermanowi, za wielką zasługę torującą mu drogę do tak wysokiego dostojeństwa, jak uzyskanie (...) godności rektora (...).”[215].
Drugim księdzem profesorem, wymienionym w przemówieniu posła był ks. prof. Karczmarczyk, któremu:
„(...) drugi profesor na wydziale teologii ks. dr Fiałek omawia rzekomą pracę naukową (...) i udowadnia (...), że cała praca jego jest plagiatem (...) dzieła niemieckiego autora (...).”[216].
Poseł Putek tak podsumował przedstawiony stan rzeczy:
„(...) ks. Fiałek powiada, że jest grzechem przeciwko Duchowi Św., jeżeli profesor takie dzieła pisze, a ja śmiem twierdzić, że jest grzechem przeciwko Duchowi Św., jeżeli tego rodzaju profesora p. Minister Miklaszewski hojnie ze Skarbu Państwa uposaża.”[217].
Po omówieniu ukrytych pozycji budżetowych oraz pobieżnym przedstawieniu stanu wyznaniowego szkolnictwa wyższego, mówca skupił się na funduszu religijnym. Opierając się na badaniach przeprowadzonych przez prof. Buzka, przedstawił dokładną statystykę majątków kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce, którą następnie streścił jednym zdaniem:
„Razem kler rzymski posiada w Polsce 221.125 ha ziemi.”[218].
Dalej podał kwotę, którą operował fundusz religijny:
„W dochodach tego funduszu religijnego preliminowana jest kwota zaledwie 78.000 zł.”[219];
i dodał:
„Tylko 78.000 złotych ma płacić bogato uposażony kler z przeszło 221.000 ha ziemi na cele wyznaniowe.”[220];
kończąc tę kwestię stwierdzeniem:
„Jakże się więc dziwić, że wskutek tego Skarb Państwa jest obciążony, skoro p. Minister Wyznań Religijnych zamiast sięgać do bogato uposażonych biskupstw, klasztorów i probostw po dochody na cele uposażenia mniej zamożnego kleru, woli opodatkowywać ogół świeckich obywateli.”[221].
Poseł Putek, podobnie jak jeden z jego przedmówców, przedłożył Izbie do zatwierdzenia szereg rezolucji przygotowanych przez jego klub. Dwie z nich odnosiły się jednocześnie do spraw finansowych oraz duchowieństwa. Pierwsza miała być przyczynkiem do uwolnienia Skarbu Państwa od ciężaru finansowania kleru:
„Wzywa się Rząd, aby przeprowadził oszacowanie dóbr martwej ręki celem nałożenia na użytkowników tychże dóbr stosownych podatków na utrzymanie duchowieństwa, niedostatecznie uposażonego.”[222];
zaś druga miała przyczynić się do poskromienia politykierskich ambicji części duchowieństwa:
„Wzywa się Rząd, aby w wypadkach stwierdzenia nadużywania przez duchowieństwo kościołów, względnie domów, poświęconych służbie Bożej, do celów agitacyjnych, zamknął wypłatę poborów ze Skarbu Państwa.”[223].
Na końcu swojego wywodu odniósł się do regulaminowej kary, jaką wymierzył mu w czasie przemowy Wicemarszałek Poniatowski. Poseł Putek został dwa razy przywołany do porządku za użycie określenia „sowiet biskupi”, czego nie pozostawił bez komentarza:
„Zostałem przed chwilą przez p. Marszałka przywołany do porządku (...). Sądzę, że spotkała mnie krzywda. (...) Przypomina mi to historię pewnego kmiotka, któremu zarzucano rozmaite przestępne czyny. Mówiono mu, że jest nicponiem, mówiono mu że jest złodziejem, a on nie obrażał się, ale gdy mu powiedziano, że jest sufraganem, wówczas wniósł skargę o obrazę czci.”[224].
Wypowiedzi posłów Czapińskiego i Putka spotkały się z reakcją na następnym z kolei posiedzeniu. Do ich wystąpień odniósł się działacz ZLN, poseł Jan Kornecki. Jego reakcja miała charakter ad personam:
„Pp. Czapiński i Putek znani są już szeroko w Polsce ze swych wystąpień przeciw kościołowi katolickiemu, jak również znana jest ich życzliwość do wszystkiego, co na tle religijnym rozsadza wewnętrzną spoistość duchową narodu, rozsadza rodzinę polską, a tym samym osłabia siłę moralną narodu polskiego.”[225];
ale nie tylko. Przedstawił także rzeczowe argumenty:
„Uznając rolę religii, jako podstawy wychowania społecznego, nie pozwolimy na żaden uszczerbek słusznych praw kościoła, który jest stróżem moralności, a tym samym siły wewnętrznej narodu polskiego.”[226].
Ostatecznie całą dyskusję skwitował stwierdzeniem sprawozdawca komisji, prawicowy poseł, Stanisław Rymar:
„Dyskusja, w tej chwili ukończona, obracała się około dwóch odrębnych tematów wychowania publicznego i wyznań. O ile pierwsza stała na poziomie, wolno mi stwierdzić, wysokim (...), o tyle druga część dyskusji (...), w której na front wysunęli się mówcy odnoszący się z nienawiścią do wiary, olbrzymiej części narodu, rozpętała niepotrzebne namiętności.”[227].
Dyskusje nad preliminarzem budżetowym na rok 1925 nie obfitowały już w taką mnogość wystąpień odnoszących się do spraw wyznaniowych. Tym niemniej w czasie ich trwania padło kilka wcale interesujących antyklerykalnych uwag. Jak zwykle przodowali w nich posłowie lewicy. M. in. poseł Zygmunt Żuławski, członek PPS, tak wypowiadał się na temat polskiej oświaty:
„Ze szkolnictwa zrobiono igraszkę w ręku najdzikszych klerykałów. (...) W Mszawie wydalono nauczyciela po dzikiej nagonce przez księdza, który powiedział: zamknąć szkołę, żeby tego nauczyciela nie puścić, dlatego, że miał radykalne przekonania. Zamknięto szkołę, żeby ten niewygodny księdzu nauczyciel do szkoły się nie dostał.”[228].
Na temat sprawiedliwości i sądownictwa wypowiadał się poseł Jan Bryl (początkowo członek PSL „Piast”, a następnie Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego). Starał się scharakteryzować te dziedziny na kilku przykładach. Podając pierwszy z nich przedstawił osobistą sprawę. Chodziło o pewnego księdza, który podczas kazania (w okresie wyborczym) nazwał posłów Byrla, Witosa i Kiernika „dojlidziarzami[229] i złodziejami grosza publicznego”. Pierwsza instancja wydała, wobec szkalującego posłów księdza, wyrok skazujący, zaś następna go uchyliła i, za oszczerstwo z ambony, włos duchownemu z głowy nie spadł.
Drugim przykładem mającym, według posła Bryla, obrazować ówczesną kondycję wymiaru sprawiedliwości, była sprawa ciągnąca się przez 10 lat:
„Przyjechał z Ameryki p. Gerard i kupił od ks. Czopińskiego 40-morgowe gospodarstwo za 100.000 koron złotych. (...) Tymczasem przyszła zawierucha wojenna, ks. Czopiński wnosi proces, ażeby ten p. Gerard oddał mu gospodarstwo; korzysta przy tym z wojny i robi z tego człowieka szpiega i wsadza do kryminału, ażeby nie mógł się bronić. Przychodzą wojska austriackie, robi go szpiegiem rosyjskim, przychodzą wojska rosyjskie, robi go szpiegiem austriackim, przychodzą do władzy wojska ukraińskie, robi go szpiegiem polskim, przychodzą wojska polskie, denuncjuje tego człowieka, jako szpiega bolszewickiego i zamyka go do kryminału. W międzyczasie uzyskuje wyrok na niego (...) i wyrzuca na mróz całą jego rodzinę. I dziś ten człowiek (...) nie ma ani centa i ani jednej morgi gruntu. (...) Choć 10 lat proces trwa (...) nie może doczekać się sprawiedliwości.”[230];
a przy tym zaznaczył, że:
„Może Państwo mieć kiepską administrację i mniej lub więcej kiepską policję, to się da znieść, ale Państwo na pewno nie zniesie kiepskiego sądownictwa, bo takie państwa rozlatują się.”[231].
Miała także miejsce ciekawa wymiana zdań, odnośnie polskiego szkolnictwa za granicą, pomiędzy posłami Rymarem i Piotrowskim. Wątek słabej kondycji polskiej szkoły w USA zainicjował, jako referent Komisji, poseł Rymar:
„Jeżeli do tego dodamy, że hierarchia kościelna katolicka w Stanach Zjednoczonych jest irlandzka, wręcz wroga Polsce, gdy dodamy do tego listy pasterskie kilku biskupów irlandzkich, nakazujące nawet naukę religii, naukę pacierza w języku angielskim, to obraz ten przedstawi nam się w bardzo smutnym świetle.”[232].
Wtórował mu członek zupełnie przeciwnego ideowo obozu, poseł Piotrowski:
„Bardzo się cieszę, że po roku p. referent prof. Rymar stanął na tym stanowisku, na którym ja stałem przed rokiem tu w Sejmie (...), gdy argumentami dowodziłem, że parafialne, polskie szkoły klerykalne, szkoły, pozostające pod wpływem Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Ameryce prowadzą do wynarodowienia tamtejszych Polaków. A dziś p. Rymar to po roku oświadcza i podkreśla, że te szkoły parafialne są niczym innym jak tylko amerykanizacyjnymi placówkami w ręku kleru rzymsko-katolickiego.”[233];
po czym podał własną definicję nowoczesnej szkoły:
„(...) szkoła winna być niezależna od administracji, niezależna od partii, wolna od wpływów kleru i szkoła nowoczesna musi być zbudowana na najszerszych zasadach demokracji, a odpowiadając duchowi temu, szkoła powinna być wolna, bezpłatna i przystępna dla wszystkich!”[234].
W dalszej części dyskusji nad preliminarzem budżetowym dla ministerstwa WRiOP, okazało się jednak, że stanowisko obu panów nie było jednakowe, co wyraźnie zaznaczył poseł Rymar:
„Pan kolega Piotrowski troszkę przedwcześnie podsunął mi przekonanie, że potępiłem szkoły parafialne w Stanach Zjednoczonych i przyznałem rację jego zeszłorocznym wywodom. (...) twierdziłem – należy stanąć na stanowisku: to, co jest, jest niedobre, ale jest jedyne, które jest możliwe w tamtych warunkach i że należy dążyć do poprawienia stosunków w tym szkolnictwie.”[235].
Podczas dyskusji budżetowych padało jeszcze wiele innych uwag pod adresem duchowieństwa lub zarzutów o klerykalną politykę rządu, jednak te najważniejsze zostały powyżej opisane. Pozostałe miały zazwyczaj charakter krótkich wtrąceń, lub odnosiły się do konkordatu, a o nich traktuje kolejny podrozdział.
Konkordat jest międzynarodową umową zawieraną pomiędzy Watykanem a innym państwem. Reguluje on obowiązki, przywileje i prawa kościoła katolickiego w określonym państwie. Nie istnieje określona formuła konkordatu. Każdy kolejny był (i jest) zawierany zgodnie z aktualnymi potrzebami i możliwościami negocjujących go podmiotów.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, iż omawiając poniżej debatę nad ratyfikacją umowy z Watykanem, w pełni przedstawiłem jedynie stanowisko przeciwne ratyfikacji. Nie jest tematem niniejszej pracy, ani zadaniem tego podrozdziału, streszczenie stanowisk wszystkich mówców ani omówienie historii uchwalenia konkordatu czy też jego szczegółowej treści. Dlatego, podczas gdy jak najpełniej starałem się zaprezentować argumenty antyklerykałów, inne stanowiska potraktowane zostały raczej pobieżnie.
W Polsce okresu międzywojennego Sejm stanął na gruncie konkordatu przyjmując Konstytucję Marcową, której artykuł 114 stanowił:
„Wyznanie rzymsko-katolickie, będące religią przeważającej większości narodu, zajmuje w Państwie naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań.
Kościół Rzymsko-Katolicki rządzi się własnymi prawami. Stosunek Państwa do Kościoła będzie określony na podstawie układu ze Stolicą Apostolską, który podlega ratyfikacji przez Sejm.”.
W oparciu o ten artykuł, rząd polski podjął z Watykanem negocjacje zmierzające do zawarcia odpowiedniego traktatu. Zwieńczeniem pracy negocjatorów był projekt konkordatu, który został przedłożony na plenum Sejmu w dniu 24 marca 1925 r., na 187 posiedzeniu. Głównym negocjatorem ze strony Polski był jeden z liderów Narodowej Demokracji, a zarazem brat ówczesnego premiera RP, Stanisław Grabski.
Lecz sprawa konkordatu w Sejmie I kadencji zaczęła się dużo wcześniej. Była to kwestia dosyć często poruszana w exposé. Podjął ją premier gen. Sikorski już na 7 posiedzeniu Sejmu:
„Projekt konkordatu ze stolicą apostolską, którą objął najwyższy dostojnik kościoła, odznaczający się tak wielką i głęboką znajomością polityki światowej, a pełen szczerej przyjaźni dla Polski, Rząd obecny przejął od poprzedniego gabinetu. Dążyć on będzie do możliwie szybkiego jego zawarcia. W państwie, gdzie większość ludności wyznaje religię katolicką, jest to kwestia pierwszorzędnej wagi.”[236].
Następnie zajmował się nią Minister Spraw Zagranicznych Skrzyński:
„Wierzymy, iż w niedalekiej przyszłości zawrzemy konkordat, ten niezbędny kompromis wzajemny, rozwiązujący jeden z nader ważnych problemów państwowych, wynikających ze stosunku Kościoła do Państwa (...) W najbliższym czasie przedłożymy Stolicy Apostolskiej projekt, opracowany przez komisję rzeczoznawców, który (...) będzie podstawą dla dalszej wymiany myśli i rychłego ustalenia definitywnego tegoż konkordatu tenoru.”[237];
oraz premier Witos:
„Ze Stolicą Apostolską Rząd nawiąże rokowania, celem zawarcia w myśl art. 114 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej układu, określającego stosunek Państwa do Kościoła, po czym ten układ przedłoży Sejmowi do ratyfikacji.”[238].
Konkordat był zarówno przedmiotem interpelacji:
„Interpelacja posłów ze Zw. Lud.-Nar. do pp. Ministrów Spraw Zagranicznych, oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie przyśpieszenia rokowań ze Stolicą Apostolską o zawarcie konkordatu.”[239];
jak i wniosków oraz wniosków nagłych:
„Wniosek p. Rudzińskiego i tow. z klubu ZPSL „Wyzwolenie” i „Jedność Ludowa” i posła Barlickiego i tow. z klubu ZPPS w sprawie rokowań nad konkordatem pomiędzy Polską a Rzymem, prowadzonych z ramienia Rządu przez St. Grabskiego.”[240].
Negocjowanie konkordatu prowadzone było w sposób poufny. Ani opozycja, ani opinia publiczna nie były informowane o przebiegu i stanie rozmów. Niekiedy tylko z trybuny sejmowej można było usłyszeć jakąś pogłoskę:
„O ile wiem (...) jest prawie gotowy projekt konkordatu ze Stolicą Apostolską (...)”[241].
Rząd polski konsekwentnie odmawiał udzielania jakichkolwiek informacji na ten temat. Nawet kiedy Sejm przyjął rezolucję zgłoszoną przez posła Czapińskiego, której brzmienie było następujące:
„Sejm wzywa Rząd, aby w czasie najkrótszym złożył sprawozdanie na plenum Sejmu lub w Komisji Spraw Zagranicznych ze stanu prac nad przygotowaniem konkordatu ze Stolicą Apostolską.”[242];
wola Sejmu została przez rząd zlekceważona. Zdecydowanie na ten temat wypowiedział się poseł PPS, Julian Smulikowski:
„W czerwcu zapadła w tym Wysokim Sejmie uchwała, domagająca się na wniosek kol. Czapińskiego i Putka ujawnienia stanu układów w sprawie konkordatu. Niestety Rząd nie zastosował się do tej wyraźnej uchwały i woli Sejmu, niestety Rząd zlekceważył tę wolę, p. Premier Grabski na Komisję Konstytucyjną przysłał pismo, w którym wprost odmawia wykonania tej woli Sejmu, obiecując, że zapozna się on ze sprawą konkordatu z okazji ratyfikacji.”[243].
Taka postawa rządu budziła w opozycji zdecydowany sprzeciw. Stanowczo przeciwko takiemu działaniu wystąpił poseł Czapiński, potępiając odraczanie informowania Sejmu do chwili ratyfikacji:
„Stanowisko zupełnie niewłaściwe, stanowisko niekonstytucyjne, dlatego, że wtenczas będzie już za późno, wtenczas się nam powie, że konkordat już jest gotów i teraz nie można już naruszać umowy prawie że zawartej ze stolicą apostolską (...). Chyba Komisja Konstytucyjna lub Sejm na plenum ma prawo wiedzieć, nad czym pracuje się przez rok czy dwa w najrozmaitszych komisjach ministerialnych.”[244];
przy czym zwrócił uwagę na pewien szczegół:
„Reprezentanci tamtej strony – panowie biskupi doskonale są poinformowani, ale Sejm polski w sprawie tej nie wie o niczym.”[245].
W takiej atmosferze Sejm przystąpił do debaty nad ratyfikacją konkordatu.
Jako, otwierający dyskusję, sprawozdawca Komisji Spraw Zagranicznych i Konstytucyjnej głos zabrał poseł Edward Dubanowicz z Klubu Chrześcijańsko-Narodowego. Podkreślał on znaczenie konkordatu dla państwa polskiego, zarówno pod względem unormowania prawnego stosunku państwa do kościoła, jak i na arenie międzynarodowej, na której stanowisko Polski miałoby się niejako umocnić po ratyfikacji umowy z Watykanem. Zwracał uwagę na aspekt moralny konkordatu oraz nierozerwalny związek polskiego patriotyzmu z miłością dla Kościoła, którego duchem (owego nierozerwalnego związku) konkordat miał być przeniknięty. Poruszył również kwestię niedociągnięć wynegocjowanej umowy w pewnych kwestiach oraz potrzebę uregulowania pewnych szczegółów w późniejszych dodatkowych układach. Omówił poszczególne punkty konkordatu i wniósł o jego przyjęcie.
Przedstawicielem mniejszości Komisji, a zarazem wyrazicielem najgłębszego sprzeciwu, był poseł Czapiński. Wywód zaczął od stwierdzenia, że jeśli Konstytucja sprawę konkordatu przesądziła, to należy przynajmniej zbadać czy ów odpowiada interesom polskiego narodu. Zaznaczył przy tym, że krytykując konkordat nie reprezentuje poglądów antykościelnych ani antyreligijnych, co miało być zgodne z wyznawanym przez niego światopoglądem socjalistycznym:
„(...) kryterium naczelnym, z którego wychodząc będziemy krytykowali konkordat, nie będzie stanowisko antyreligijne, ani antykościelne, lecz stanowisko interesu państwowego i kultury narodu.”[246].
Przestrzegł następnie Izbę przed tym, że:
„(...) kiedy hierarchia kościelna i kler opuszcza dziedzinę czysto religijną, a wchodzi na teren szkolny, lub, powiedzmy szerzej, państwowy, to następuje scysja pomiędzy interesami owego kleru a interesami nowożytnego państwa, nowożytnej kultury narodowej (...)”[247];
po czym przedstawił motywy, dla których on i jego stronnictwo (PPS) występują, w toczącej się dyskusji, przeciw klerowi:
„(...) sprowadza się to do 4 punktów: jest to obrona suwerenności państwa, demokracji, szkoły narodowej i niezależności ruchu robotniczego i ludowego. (...) Mieliśmy niestety liczne przykłady tego (...) jak rzetelne interesy Państwa Polskiego stają w tych 4 punktach w sprzeczności z polityką kleru polskiego.”[248].
Następnie wyraził pogląd, że średniowieczna doktryna dominacji (supremacji) kościoła nad państwem, wcale nie odeszła wraz ze średniowieczem i nadal, choć w zmienionej formie, próbuje się ją stosować. Przytoczył przy tym przykłady publikacji: „Kościół i państwo” ks. Kantaka, „Stosunek Kościoła do państwa” ks. Madeja, oraz „Czy zrywać z Rzymem” ks. Tworkowskiego, których fragmenty cytował dla potwierdzenia swej tezy. Przypomniał list pasterski czechosłowackiego episkopatu (z dnia 24 listopada 1924 r.), w którym biskupi wyjęli spod praw kościelnych członków i zwolenników dwóch współrządzących partii socjalistycznych, a także odezwę kardynałów i arcybiskupów francuskich wzywającą wiernych do nieprzestrzegania świeckich ustaw i dodał:
„Otóż, Wysoki Sejmie, te ostatnie fakty są namacalnym, przykrym i groźnym ostrzeżeniem dla Polski, przystępującej właśnie do zawarcia konkordatu.”[249].
Kontynuując myśl, poseł Czapiński sięgnął po argumenty historyczne:
„(...) historia Polski i rola kleru w upadku Polski niepodległej jest też chyba drugim, niezmiernie ważkim dowodem. Nie ma historyka literatury, nie ma historyka kultury polskiej, nie ma historyka polityki polskiej, który by nie uznał tej prostej, prymitywnej prawdy (...), że dzieło kulturalnego upadku, to przecież jest dzieło jezuitów, to jest dzieło kleru.”[250].
Po takim wstępie, poseł Czapiński, postanowił przejść do analizy konkordatu i omówienia jego czterech zasadniczych cech. Jako pierwszą wymienił niezupełność konkordatu, nieuwzględnienie w nim szeregu ważnych dziedzin, jak np. nieuregulowanie kwestii związanych z prawem małżeńskim. Kolejną charakterystyczną cechą była, według mówcy, niejasność i niejednoznaczność użytych sformułowań:
„Drugą cechą obecnego konkordatu jest to, że terminologia i formuły są tak kauczukowe, tak dwuznaczne, że niestety dopuszczają interpretację najrozmaitszą.”[251].
W związku z tym zgłosił wniosek o uchwalenie rezolucji interpretacyjnych dotyczących treści umowy, w sytuacji gdyby Sejm ją ratyfikował. Trzecia cecha:
„(...) jest znacznie boleśniejsza, albowiem w konkordacie widzimy stworzenie uprzywilejowanego stanowiska dla kleru w Polsce, uprzywilejowanego stanowiska niezgodnego z Konstytucja Polską, zwłaszcza dla episkopatu.”[252].
Owo uprzywilejowanie wyrażało się w sposobie powoływania i odwoływania biskupów (o czym, w razie konfliktu, miała decydować komisja, której praca mogła być blokowana z racji równej liczby przedstawicieli państwa i kościoła), w kwestii karalności osób duchownych (mających odbywać kary pozbawienia wolności w klasztorach, zamiast w więzieniach), w stosunku do listów pasterskich (nie podlegających żadnej kontroli ze strony państwa, a mogących służyć agitacji politycznej) i w wielu innych kwestiach. Ponadto jeżeli:
„(...) weźmiemy dalej szereg innych przywilejów zagwarantowanych dla kleru, jak np. możność rozwijania życia zakonnego w każdym zakresie, (...) przywilej usuwania się od służby wojskowej nie tylko czynnego kleru, ale nawet alumnów, wychowanków seminariów duchownych, (...) inne podobne rozmaite przywileje, (...) to uprzywilejowane stanowisko nie jest żadnym frazesem, lecz istotnym faktem w konkordacie zawartym.”[253].
Jako ostatnią ważną cechę konkordatu, podkreślił poseł Czapiński znaczenie artykułów dotyczących sytuacji materialnej i uposażenia kleru, po czym odniósł się do trudnych warunków materialnych części duchowieństwa i służby kościelnej, kontrastujących z bogactwem przyznanym w konkordacie reszcie duchownych:
„Ja całkowicie uznaję, że jest pewna kategoria księży, a zwłaszcza służby kościelnej, która znajduje się w opłakanych warunkach materialnych i wobec tego (...) my współczujemy tej służbie duchownej itd., ale głosujemy przeciwko rezolucjom, zmierzającym do poprawy ich bytu, albowiem konkordat pozostawia tak wielkie beneficja, tak wielkie dobra, tak wielkie dobra duchowne, nawet grunty, już nie mówiąc o innych formach świadczeń, że miłosierni biskupi i proboszczowie zawsze mogą z pozostawionych im sum i dóbr w należyty sposób tę służbę kościelną wyposażyć.”[254].
Następnie skupił uwagę na art. 13 omawianej umowy, regulującym kwestie religijne w szkolnictwie oraz na nierozwiązanym problemie prymatu, po czym jeszcze raz powrócił do historii. Zakończył stwierdzeniem, o stojącej na straży niezależności myśli i nauki, zorganizowanej klasie robotniczej, oraz wnioskiem o odrzucenie projektu konkordatu.
Do wyrażonej przez przedmówcę, potrzeby uchwalenia rezolucji interpretacyjnych odniósł się przedstawiciel rządu, Podsekretarz Stanu Władysław Studziński:
„(...) Rząd stoi na stanowisku, iż tego rodzaju jednostronne oświadczenie byłoby sprzeczne z zasadą wzajemnego układu, przewidzianego w art. 114 Konstytucji. (...) jednostronna interpretacja jest przewidywaniem punktów spornych, wniesieniem do sprawy nieufności, dla której nie mamy obecnie żadnej podstawy.”[255].
Szerzej do wypowiedzi posła Czapińskiego, ustosunkował się poseł ks. Nowakowski. Dziwił się zapewnieniom, że PPS nie jest przeciwna kościołowi katolickiemu, zaprzeczał tezie, jakoby kościół pragnął supremacji nad państwem. Zarzucił swojemu antyklerykalnemu przedmówcy ubieranie uprzedzeń w naukowe szaty i określił charakter jego wystąpienia:
„Występuje zda się wobec tego, poseł Czapiński jako patriota w obronie państwowości polskiej, która jest zagrożoną ze strony obcego zagranicznego mocarstwa.”[256].
Starał się zwrócić uwagę, że argumenty przeciwników konkordatu są „broszurkowe”, a walkę o nie związywanie państwa i kościoła sprowadził do realizacji rozkazu konwentu wolnomularzy z 1913 r. W dalszej części swojej przemowy przywoływał pamięć duchownych patriotów oraz szerzej skomentował kwestionowane przez posła Czapińskiego artykuły konkordatu.
Ze szczególnego stanowiska mniejszości ukraińskiej, przeciwko konkordatowi opowiedział się poseł Chrucki. Stwierdził, że omawiana umowa jest zwycięstwem państwowej koncepcji obozu prawicowego, ponieważ:
„(...) właśnie z Kościoła łacińskiego z jego olbrzymią potężną organizacją prawicowe stronnictwa pragną zrobić narzędzie swej polityki narodowościowej, narzędzie polonizacji.”[257].
Podkreślił przy tym fakt pominięcia w konkordacie istotnych interesów duchownych i wiernych kościoła greckokatolickiego.
Dzień później, tj. 25 marca, na 188 posiedzeniu Sejmu, w sprawie ratyfikacji konkordatu wypowiadał się poseł Skrzypa, członek Komunistycznej Frakcji Poselskiej. Już na samym wstępie Marszałek zwrócił mu uwagę, aby nie obrażał uczuć innych i zechciał je uszanować[258]. Zasadnicza teza ujęta w przemówieniu komunisty, dotyczyła sojuszu burżuazji z klerem:
„Celem konkordatu Polski z Watykanem jest właśnie wzmocnienie pozycji kleru katolickiego w jego walce z wyzwoleńczymi dążeniami mas. W całej rozciągłości przeprowadzono tu zasadę wzajemnej solidarności, wychodząc z założenia, że im większą będzie władza kleru nad masami pracującymi, tym trwalsze będą podstawy ustroju kapitalistycznego wyzysku.”[259].
Powyższe słowa charakteryzują przewodnią myśl wystąpienia posła Skrzypy. Według niego, kościół nie związał się z burżuazyjnym państwem bezinteresownie:
„Oczywiście w zamian za to Kościół zażądał obfitego wynagrodzenia przez przyznanie mu, szczególnie uprzywilejowanego stanowiska w Państwie, dostarczenie mu dużych dochodów, zapewnienie niemal zupełnej bezkarności dla jego agentów i przyznanie mu prawa uprawiania na terenie Państwa Polskiego swej własnej, kościelnej międzynarodowej polityki.”[260].
Poza kwestią korzyści jakie konkordat miał dawać grupie „obszarniczo-klerykalnej” oraz nieszczęść jakie z niego miały wypływać dla klasy robotniczo-chłopskiej, mówca skupił również uwagę na wytknięciu PPS i PSL „Wyzwolenie” obłudy, ugodowej polityki i służalczej postawy wobec burżuazji oraz oszukiwanie mas pracujących. Odniósł się także do przemówienia posła Czapińskiego:
„Poseł Czapiński usiłował przeciwstawić interes państwa burżuazyjnego interesowi kościoła. Jest to zupełnie błędne. Pomiędzy tymi dwiema organizacjami nie ma sprzeczności interesów: Polskie Państwo burżuazyjne nieodzownie potrzebuje pomocy kościoła do walki z robotnikami i chłopami, kościół zaś korzysta z pomocy Państwa w swym dziele ogłupiania mas.”[261].
Dowodem na ogłupianie mas miało być, zgodnie z tym co mówił poseł Skrzypa, podporządkowanie szkolnictwa niższego (i w mniejszej mierze średniego), z którego najwięcej korzystały dzieci chłopskie i robotnicze, wpływom duchowieństwa oraz uwolnienie od tego wpływu uczelni wyższych, ponieważ burżuazja jakoby nie chciała ogłupiać samej siebie. Mówca, w szyderczy sposób, wskazał jedną „pozytywną” cechę konkordatu, mianowicie zapewnienie ludowi religijnej pociechy:
„Konkordat w obfitości zapewnia ludowi tę niezbędną pociechę. Ma ona takie same wychowawcze znaczenie, jak państwowy monopol spirytusowy, zapewniający ludowi także pewien rodzaj niezbędnej pociechy.”[262].
Poseł zakończył przemówienie protestem przeciwko wszystkim układom z „czarną międzynarodówką” oraz wnioskiem o odrzucenie konkordatu.
Kolejnym mówcą był apologeta konkordatu i kościoła katolickiego, poseł Narodowo-Chrześcijańskiego Stronnictwa Pracy Tadeusz Błażejewicz. Pośród całego szeregu poruszonych przezeń spraw, znalazł się m.in. komentarz do krytykowanej przez antyklerykałów idei szkoły wyznaniowej:
„Nie chodzi tu o propagandę fanatyzmu i klerykalizmu – o czym wspomniał p. pos. Czapiński. Fanatyzm i klerykalizm jest zawsze rzeczą złą i szkodliwą. Chodzi jedynie o oparcie wychowania na zdrowych i jednolitych podstawach ideowych.”[263].
Bolał on nad faktem, iż konkordat zapewniał wykształcenie religijne, zaś nie zapewniał religijnego wychowania, co byłoby, według niego, możliwe tylko poprzez szkołę wyznaniową.
Następnie, po raz kolejny przemawiał reprezentant mniejszości ukraińskiej (choć z innego klubu niż uprzednio), greckokatolicki ksiądz, poseł Mikołaj Ilkow. Podtrzymał stanowisko posła Chruckiego, dotyczące pokrzywdzenia w konkordacie unickiego duchowieństwa i nieuwzględnienia jego najżywotniejszych potrzeb, lecz, mając na względzie potrzebę zachowania stosunków między grekokatolikami a Rzymem, opowiedział się za ratyfikacją.
W drugim dniu debaty, jako przedstawiciel środowiska antyklerykalnego, głos zabrał poseł Zygmunt Piotrowski. Zasadniczą część swojego przemówienia poświęcił omówieniu stosunku kościoła do szkoły oraz roli jaką szkoła powinna spełniać w nowoczesnym państwie. Stosunek kościoła do szkoły streścił w następujący sposób:
„Kler w Polsce wbrew Konstytucji zdąża do wprowadzenia szkoły wyznaniowej.”[264].
W dalszej części przeprowadził dogłębną charakterystykę szkoły wyznaniowej:
„Szkoła wyznaniowa, czyli szkoła sklerykalizowana, jest to taka szkoła, w której ma rządzić ksiądz, rabin, pop, czy pastor (...). Więc zamiast nauki rzetelnego wychowania, zapanowałby fanatyzm. Szkoła (...), stałaby się czynnikiem antypaństwowym, odśrodkowym i wychowałaby pokolenie dorastające na klerykałów, z których byli by kiepscy obywatele, ale za to dobrzy wyznawcy czy to katolicyzmu, czy protestantyzmu, czy prawosławia, czy wreszcie judaizmu. Szkoła wyznaniowa godzi w podstawy demokracji, odsuwa czynnik kontroli państwa nad szkołą, a oddaje kontrolę władzy pozapaństwowej, nieodpowiedzialnej, władzy hierarchii Kurii Rzymskiej, która przecież ma swoje odrębne cele, interesy w bardzo wielu wypadkach obce i wrogie Państwu Polskiemu.”[265].
Dla odmiany, przedstawił również swoja wizję nowoczesnej szkoły:
„Nowoczesna szkoła ma spajać społeczeństwo w imię wielkich interesów narodu i państwa; obywatele mają być przeniknięci myślą państwową i mieć na względzie interes państwa i narodu swego na pierwszym miejscu.”[266].
Omawiając stosunki w polskim szkolnictwie, powoływał się na historię Polski przedrozbiorowej, w której jezuickie nauczanie miało doprowadzić do umysłowego i moralnego upadku polskiego społeczeństwa, co jednak:
„(...) nie odstrasza dzisiejszych klerykałów od żądania wprowadzenia szkoły wyznaniowej w odrodzonej, demokratycznej Polsce.”[267].
Podsumowując ogólną część swojej wypowiedzi, dotyczącej szkolnictwa, stwierdził:
„(...) mając do wyboru szkołę wyznaniową czy świecką, każdy obywatel, który dba o rozwój państwa i narodu swego, musi się opowiedzieć za szkołą niezależną, za szkołą świecką, która będzie wychowywała obywateli, a nie będzie wychowywała sług oddanych i lojalnych Rzymowi.”[268];
po czym przeszedł do szczegółowego omówienia art. 13 konkordatu, dotyczącego regulacji kwestii szkolnych. Po omówieniu kwestii szkolnictwa, poseł Piotrowski poruszył, zawartą w konkordacie, sprawę uposażenia duchowieństwa. Najpierw dał wyraz swojemu zdziwieniu, wobec uznania pensji dla księży jako odszkodowania za dobra duchowne skonfiskowane przez zaborców, których kościół nie domagał się wcześniej, a zaczął się domagać dopiero wraz z nastaniem niepodległego państwa polskiego, po czym wskazał na płacowe uprzywilejowanie kleru:
„Episkopat uskarża się na niskie uposażenie proboszczów (...). Żądanie, które wysuwa episkopat, my sobie dobrze zapamiętamy, bo kiedy robotnik żąda podwyżki płacy, kiedy wskazuje na spadek siły kupna złota, to się mu powiada: pogódź się z tym w imię dobra Państwa, pogódź się bo trzeba przez pewien czas głodować itd. (...). Ale argument o spadku siły kupna złota jest dla kleru dopiero wtedy słuszny, gdy chodzi o podwyżkę płac ze Skarbu Państwa dla proboszczów.”[269].
Na zakończenie wygłosił swego rodzaju antyklerykalny manifest:
„Szanowni Panowie, chociaż zostaniemy przegłosowani, w dalszym ciągu będziemy w Państwie rozpowszechniali wielką zasadę, (...) tę zasadę, która rozstrzyga i usuwa bolączki, a zarazem wyzwala państwa od zależności kościoła, a mianowicie zasadę rozdziału kościoła od państwa. (...)
Ta zasada (...) jest dla nas celem, do którego będziemy dążyli i będziemy ją szerzyć, tak długo, aż nadejdzie moment (...) kiedy większość obywateli Państwa uzna ją za swoją.
Zatriumfuje ona ku pożytkowi Państwa i narodu całego.”[270].
Z prawej strony Izby, częściowo skrytykował konkordat poseł Matakiewicz, z Klubu Chrześcijańsko-Narodowego. Pomimo że zasadniczo był za przyjęciem ustawy ratyfikacyjnej, wyraził kilka krytycznych uwag. Tak jak niektórzy przedmówcy, zwrócił uwagę na niedokładność konkordatu oraz istnienie pewnych sprzeczności i niedomówień. Zarzucił twórcom umowy konkordatowej pominięcie kwestii języka polskiego, w ramach kontaktów z Watykanem. Ponadto narzekał na zbyt niskie uposażenie księży emerytów i pominięcie służby kościelnej przy nadziałach ziemi.
Z gwałtowną krytyką konkordatu wystąpił przedstawiciel mniejszości niemieckiej, poseł Artur Kronig. Ogłosił, że reprezentowane przez niego Zjednoczenie Posłów Niemieckich będzie, co prawda, głosowało za przyjęciem ustawy ratyfikacyjnej, zgodnie z Konstytucją, lecz:
„Konkordat (...) nosi na sobie piętno reakcyjnych i klerykalnych poglądów prawicy. Już w swym pierwszym artykule podporządkowuje on Państwo kurii rzymskiej (...).”[271].
Zwrócił też uwagę na niedogodność pewnych artykułów konkordatu dla innych wyznań oraz zażądał uregulowania stosunku państwa do wyznań ewangelickich.
W trzecim dniu debaty nad ratyfikacją konkordatu, jako pierwszy wypowiadał się poseł Józef Putek. Rozpoczął od krytyki rządu, którą uzasadniał niejawnością rokowań prowadzonych z Watykanem. Zarzucił także rządowi nieobecność, w czasie tak ważnej debaty, którą próbował wytłumaczyć:
„(...) mam przekonanie, że p. Premier i p. Minister Spraw Zagranicznych osobiście nie chcą w tę sprawę się angażować, brać odpowiedzialności za ten akt i dlatego sami do Sejmu nie przychodzą (...).”[272].
Przechodząc do meritum dyskusji, mówca zwrócił uwagę na głównych beneficjentów omawianej umowy:
„(...) konkordatu o takiej treści nie wymagał ani interes Państwa Polskiego, ani interes ogółu świeckiego społeczeństwa polskiego, ale (...) raczej ów konkordat był zawierany wyłącznie w interesie paru tysięcy obywateli, którzy nazywają się hierarchią kościelną i którzy na mocy tego konkordatu zdobywają w demokratycznym i republikańskim Państwie stanowe, kastowe przywileje.
(...) Stwierdzam, że nie ma ani jednego artykułu (...), który by uwzględniał interesy katolickiej świeckiej społeczności, natomiast wszystkie (...) są sformułowane wyłącznie na korzyść kleru (...).”[273].
Zaznaczył przy tym, że kościół w Polsce to przede wszystkim 18 milionów wiernych, a dopiero potem 14 tys. duchownych. Opowiedział się przeciwko państwowej ingerencji w obsadzanie biskupstw, co spowodowałoby m.in. jeszcze większe zacieśnienie więzi państwa z kościołem, a ponadto mogłoby negatywnie wpłynąć na morale i wierność takich biskupów wobec państwa. Po opowiedzeniu się za zniesieniem opłat za usługi duszpasterskie[274], oraz przeciwko cenzurowaniu przez państwo listów pasterskich, przedstawił jeden ze skutków konkordatu:
„Proszę Panów, rozpęd i rozmach hierarchii kościelnej do zagwarantowania sobie w Państwie Polskim wielkich przywilejów wywołuje i w Polsce antyklerykalny odruch (...)”[275].
Następnie, zapowiedział walkę przeciwko dyskutowanej umowie, w Sejmie i poza Sejmem, z powodu jej niezgodności z Konstytucją oraz dlatego:
„(...) że Państwo Polskie nie na to zostało stworzone, aby było podnóżkiem 14 tysięcy księży, że Państwo Polskie nie na to istnieje, aby kasy swoje otwierało do pompowania tym, którzy ubóstwa nauczają, a za mamoną uganiają, że Państwo Polskie nie jest państwem przywilejów stanowych, ale jest wolną, demokratyczną Republiką (...)”[276].
Skrytykował zachowanie instytucji patronatu[277], która miała jakoby służyć obszarnikom do wywierania poprzez proboszczów presji na lud, a także uregulowanie tzw. brachium saeculare[278], które nie miało zakreślonych granic państwowej interwencji. Zgodził się z posłem Matakiewiczem w kwestii używania języka polskiego w kontaktach z Watykanem. Potępił postanowienie konkordatu, według którego:
„(...) jeżeli gdziekolwiek kościół posiada cudzą własność (...), to na zasadzie faktu posiadania ma być orzeczone prawo własności na rzecz kościoła.”[279];
przede wszystkim obawiając się o komunalne cmentarze i pochówek na nich:
„(...) bo pamiętamy, że nasi zwolennicy polityczni doświadczyli wprost brutalnych prześladowań ze strony kleru. W Małopolsce działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego po śmierci grzebani byli w rowach przydrożnych za to, że w kwestii polityki świeckiej odważyli się mieć inne poglądy, aniżeli duchowieństwo.”[280].
Omówił także pokrótce temat klasztorów. Negatywnie ocenił istnienie ponad stu zakonów kontemplacyjnych, które tylko „rozmyślają i trawią”:
„Wojsko nie ma koszar, urzędnicy państwowi nie mają gdzie mieszkać, a po klasztorach rozpierają się mnisi, oddając się kontemplacji.”[281].
Pod koniec wystąpienia zarzucił Klubowi Żydowskiemu wspieranie i sprzyjanie polskiej prawicy w materii wyznaniowej, przytaczając kilka przykładów przegranych głosowań spowodowanych nieobecnością członków klubu, co wyjaśnił następująco:
„(...) klerykałowie jednego narodu popierają klerykałów drugiego narodu.”[282].
Prawicowy poseł Stanisław Stroński, na początku swojej mowy próbował uspokoić obawy przeciwników konkordatu, dotyczące zbytniego wpływu kościoła na państwo:
„(...) niepotrzebna jest ta troska o to, ażeby na podstawie prawa kanonicznego kościół nie wkroczył w nasze prawo państwowe, bo właśnie prawo kanoniczne bardzo ściśle określa zakres działania kościoła tylko do rzeczy duchownych, zupełnie wyraźnie pozostawiając rzeczy świeckie prawu państwowemu.”[283].
Przypomniał trudne dla polskich katolików chwile, gdy papieże odwracali się od powstańców w 1831 i 1863 roku, ale jednocześnie starał się usprawiedliwić antypolskie działania zwierzchników kościoła ich związaniem przez państwo:
„(...) państwa zaborcze bardzo często ciążyły na Kościele, kiedy ten Kościół w obronie sprawiedliwości i w obronie narodu polskiego chciał wystąpić.”[284];
oraz wskazać pozytywne akcenty w ich stosunku do Polaków. Podkreślił historyczne zasługi polskich duchownych, którzy:
„(...) szli na czele pochodu życia umysłowego i życia duchowego w Polsce”[285];
oraz
„(...) którzy łączyli miłość Chrystusa z miłością Ojczyzny w sposób po wsze wieki pamiętny (...)”[286].
Na końcu zaś, zaznaczył doniosłość faktu związania Polski ze światem zachodnim, poprzez jej przynależność do kościoła łacińskiego.
Głosowanie przeciwko ustawie ratyfikacyjnej zapowiedział, w imieniu klubu Związku Chłopskiego, poseł Cieplak, nie wnosząc jednakże nowych argumentów do toczącej się dyskusji.
Poseł Karol Popiel, lider NPR, opowiedział się za przyjęciem konkordatu, przeciwko rezolucjom interpretacyjnym PPS i PSL „Wyzwolenie”, oraz zgłosił własną rezolucję wzywającą rząd do opracowania wespół z Watykanem, w terminie dwumiesięcznym, tekstu ustawy interpretacyjnej. Po jego przemówieniu Sejm zadecydował o przerwaniu dyskusji. W związku z tym głos mogli zabrać już tylko koreferent Czapiński oraz sprawozdawca Dubanowicz.
Ostatnią próbę przekonania Izby do głosowania przeciwko uchwaleniu ustawy ratyfikacyjnej podjął poseł Czapiński. Nawiązał do idei szkoły wyznaniowej, przy czym zaznaczył, że pomimo jej braku:
„(...) na każdym kroku widzimy, jak władze kościelne uzurpują sobie prawo oceny i wglądu w dziedzinę wychowania świeckiego.”[287];
przy jednoczesnym braku możliwości wglądu państwa w nauczanie „szkół natury duchownej”. Następnie poruszył kwestię uczuć patriotycznych duchowieństwa:
„Nigdy nie pozwoliłbym sobie kwestionować szczerości uczuć patriotycznych poszczególnych księży (...). Ale nie o to przecież chodzi. (...) chodzi o politykę Rzymu, o całość polityki kleru, której świadomie czy nieświadomie każdy karny członek hierarchii musi hołdować i tę politykę prowadzić.”[288].
Jako przykład takiej odrębnej polityki, podał indeks ksiąg zakazanych z 1892 roku. Otóż:
„Rzym, stawiając na indeksie działa Kopernika, a do niedawnych czasów i Mickiewicza (...), hierarchia rzymska ogranicza życie duchowe obywateli, niszczy kulturę duchową narodu i (...) ogranicza zasób kultury.”[289].
Odwołując się do wypowiedzi posła Strońskiego, usprawiedliwiającego działania papieży względem Polski w okresie rozbiorów, poseł Czapiński stwierdził:
„Śmiało powiedzieć można, że cała polityka rzymska od chwili złożenia dawnej Polski niepodległej do grobu do chwili wskrzeszenia jej w r. 1918 i nieco później, to była polityka nieuznawania i potępiania tej Polski, która do ostatniego swego tchnienia pozostawała tą Polonia semper fidelis, zawsze dla Rzymu wierną.”[290];
a na poparcie swojej tezy przytoczył fragmenty listu Grzegorza XVI oraz encykliki Leona XIII do biskupów polskich. Następnie zwrócił się bezpośrednio do przedstawicieli Narodowej Demokracji oraz PSL „Piast”, przypominając niezbyt odległe czasy, gdy obie te partie były przez księży i biskupów wyklinane i zwalczane. Przytoczył słowa z broszury z 1908 r. oraz z „Roczników Katolickich” z 1922 r., licząc, że poruszy posłów należących do tych stronnictw i przekona do odrzucenia konkordatu. Wspomniał, o zauważonej prawidłowości w odniesieniu do dziejów państw silnie związanych z Rzymem i katolicyzmem:
„(...) w historii świata widzimy zdumiewający fakt, że los państw katolickich, a zwłaszcza państw klerykalno-katolickich jest niezmiernie tragiczny.”[291];
powołując się na przykłady Hiszpanii, Austrii, Polski, a nawet papiestwa, któremu:
„(...) Pan Bóg nie pobłogosławił i dziś z całego potężnego papieskiego państwa został tylko z łaski dany skrawek Watykan.”[292].
W podsumowaniu tej kwestii dodał:
„(...) ja nie wyprowadzam wniosku przeciw religii katolickiej, lecz wyprowadzam wniosek przeciw klerykalizmowi rzymskiemu, bo to aż jasne jest niejako ostrzeżenie dziejów (...)”[293].
Przy końcu swojego przemówienia zwrócił się do rządu z żądaniem, w przypadku zawarcia konkordatu, uregulowania stosunku państwa do pozostałych działających legalnie wyznań, oraz legalizacji m.in. kościoła narodowego. Na sam koniec jeszcze raz zaznaczył:
„Otóż jeżeli tu występujemy przeciw konkordatowi, to występujemy nie w imię pognębienia religii, nie w imię odwrotnej tolerancji (...), lecz występujemy właśnie w imię wolności jednostki, w imię Państwa, w imię zasad świeckich i dlatego w imię tych haseł musimy prosić Sejm o odrzucenie konkordatu.”[294].
Dyskusję zakończył poseł Dubanowicz. Stwierdził, m.in., że:
„Przeciwko konkordatowi a nawet więcej, bo przeciwko Kościołowi wystąpiły w tej rozprawie najdobitniej dwa czynniki, które uzmysłowiły się w przemówieniach p. pos. Putka i Czapińskiego.”[295].
Charakteryzując motywy nimi kierujące zaczął od posła Putka:
„(...) czerpie siłę swoich argumentów z czynnika emocjonalnego, z uczucia. P. pos. dr Putek wystąpił tu z taką nienawiścią Kościoła katolickiego, z taką chęcią zohydzenia go, że sądzę, iż mamy tu do czynienia z awangardą (...) bolszewizmu.”[296];
po czym przeszedł do posła Czapińskiego:
„(...) czerpie swoje siły z mózgu, z suchego bezsilnego racjonalizmu, który również nie daje się przekonać żadnymi wywodami. (...) Jest (...) zasklepiony w suchym racjonalizmie, krótkowzroczny, z broszurą i szkiełkiem idący przez życie (...)”[297].
Na zakończenie wezwał do uchwalenia konkordatu, oraz wyraził przekonanie, że kościół wyjdzie zwycięsko z walki z bolszewizmem, dla dobra Polski i „całego cywilizowanego świata.”.
Ustawa o ratyfikacji konkordatu została przyjęta w drugim czytaniu. Opozycyjni posłowie nie zgodzili się na przeprowadzenie trzeciego czytania, wobec czego przeniesiono je na następne posiedzenie.
Trzecie czytanie „Ustawy o konkordacie ze Stolica Apostolską” odbyło się już następnego dnia, tj. 27 marca 1925 r., na 190 posiedzeniu Sejmu. W merytorycznej dyskusji wzięło udział tylko dwóch posłów. Pierwszym mówcą był przedstawiciel ZLN, Kazimierz Brownsford, zaś drugim, reprezentujący antyklerykalnie nastawione PSL „Wyzwolenie”, Jan Smoła.
Poseł Smoła poruszył, w zasadniczej części swojego przemówienia, kwestię identyfikacji kościoła jako zbiorowiska wiernych, a nie hierarchii duchownej, kwestię zbyt wielkiego uposażenia przewidzianego konkordatem dla duchowieństwa, kosztem biednych mas rolniczych i robotniczych, oraz kwestię zachowania przez kler ideałów ubóstwa, nawiązując do początków chrześcijaństwa i nauk wynikających z Biblii. Mowę skończył zapowiedzią dalszej walki o świeckie oblicze państwa.
Po tej wypowiedzi wpłynął, do wicemarszałka prowadzącego obrady, formalny wniosek o zakończenie dyskusji. Przeciwko zamykaniu trybuny sejmowej dla mniejszych klubów wypowiedział się poseł Niezależnej Partii Chłopskiej, Stanisław Ballin:
„Stronnictwo „Wyzwolenie” nie stanęło na stanowisku zasadniczej, bezwzględnej walki z klerem, albowiem stanęło na stanowisku wierzącego społeczeństwa katolickiego. Dlatego bardzo prosimy, ażebyście Panowie dali możność wypowiedzenia się przedstawicielom tych chłopów, którzy nie tylko walkę z duchowieństwem katolickim, lecz walkę zasadniczą przeciw tumanieniu chłopów najrozmaitszymi przesądami religijnymi uważają za konieczną.”[298].
Izba nie przychyliła się do apelu posła Ballina. Po zamknięciu dyskusji Sejm, w głosowaniu, ratyfikował konkordat z Watykanem.
Miesiąc po ratyfikacji konkordatu przez Sejm, 29 kwietnia 1925 r., Marszałek Sejmu powiadomił Izbę:
„Od p. Marszałka Senatu otrzymałem pismo z zawiadomieniem, że Senat przyjął bez zmian projekty: 1) (...); 2) ustawy o zatwierdzeniu układu ze Stolicą Apostolską, określającą stosunek Państwa do Kościoła Rzymsko-katolickiego;”[299].
W latach 1922-1925 na dyskusje dotyczące spraw wyznaniowych i religijnych poświęcono w Sejmie Rzeczypospolitej wiele czasu. Pomimo licznych, poważnych problemów i trudności przed jakimi stanęło odrodzone Państwo, wybrani przez naród reprezentanci nie stronili od konfesyjnych, zażartych polemik w parlamencie.
Spośród wszystkich klubów parlamentarnych istniejących w ówczesnym Sejmie, żaden nie zajmował indyferentnej postawy w kwestiach religijnych. Komuniści (skupieni najpierw w Związku Proletariatu Miast i Wsi, następnie w Komunistycznej Frakcji Poselskiej), którzy jako jedyni bezpośrednio atakowali religię, widząc w niej sformalizowaną i zhierarchizowaną formę kultu służącą do „ogłupiania” i trzymania w karbach krnąbrnych chłopów i robotników, bezpardonowo krytykowali duchowną hierarchię oraz zasady wiary. Przesłanki nimi kierujące nie wypływały z chęci konstruktywnej krytyki zmierzającej do pokojowej koegzystencji kościołów i państwa, lecz z wyznawanej ideologii, wprowadzanej w życie siłą za wschodnią granicą.
Zupełnie inny obraz wyłoni się, gdy spojrzymy na motywy kierujące lewicą nierewolucyjną, tj. PPS i PSL „Wyzwolenie”. Przedstawiciele tych partii, w toku dyskusji niejednokrotnie podkreślali, że nie występują przeciw religii, ani specjalnie przeciw jakiemukolwiek wyznaniu. Prawdą jest, że ich krytyka dotyczyła najczęściej kościoła rzymsko-katolickiego. Wynikało to z faktu, że rzymski katolicyzm był w Polsce dominującym wyznaniem (mówił o tym nawet odpowiedni artykuł Konstytucji), cieszącym się dużym poparciem, moralnym i finansowym, władz państwa. Tym bardziej nie dziwi krytyka, gdy zauważy się, że parlamentarna lewica pozostawała w opozycji do obozu rządzącego. Przynależność do opozycji zawsze ułatwia i determinuję krytykę wobec sprawujących władzę. Ale źródła krytyki wobec zachowań klerykalnych należy również upatrywać w programach politycznych PPS oraz PSL „Wyzwolenie”. Oba stronnictwa propagowały ideę całkowitego rozdziału państwa od kościoła. Ich zdaniem, bliższe związki z religijnymi instytucjami wpływały zniewalająco (w dosłownym znaczeniu słowa) na organizmy państwowe. Konkordat, finansowe dotacje, różne nadużycia, to wszystko podkreślali i nie bali się głośno o tym mówić. Być może nie raz nawet przesadnie przedstawiali na forum Sejmu bulwersujące ich sprawy, dając wyraźnie do zrozumienia, że ich zdaniem mariaż państwa z jakąkolwiek instytucją religijną nie wyszedł, nie wychodzi i prawdopodobnie nigdy nie wyjdzie żadnemu państwu na dobre.
Pozostałe stronnictwa w Sejmie I kadencji, nie odznaczały się jakimikolwiek antyklerykalnymi sympatiami. Owszem, zdarzały się wypowiedzi niejednokrotnie krytyczne względem takich czy innych zachowań władz religijnych, miały one jednak zazwyczaj charakter sporadyczny. Zarzuty tego typu padające ze strony mniejszości narodowych, miały na celu zwrócenie uwagi na niesprawiedliwość i nierówność traktowania obywateli różnych narodowości i wyznań. Z podobnych przyczyn krytyka pod adresem duchowieństwa wychodziła z obozu konserwatywno-narodowego. Irlandzcy biskupi w Stanach Zjednoczonych, czy niektórzy greckokatoliccy proboszczowie, bądź protestanccy pastorzy w obrębie państwa polskiego, stanowili ich zdaniem zagrożenie dla ludności polskiej i w tym wypadku szerzej rozumiany interes narodowy stawiali wyżej niż konfesyjny światopogląd.
Przyjęcie przez parlament ustawy ratyfikującej konkordat pokazało, że idee antyklerykalne oraz argumenty jakimi antyklerykalni posłowie lewicy się posługiwali, nie znalazły w Izbie posłuchu i zrozumienia. Niemniej jednak, ów kierunek w polskiej myśli stanowił istotny element na rodzimej scenie politycznej.
Bibliografia
8. „Kościół w Drugiej Rzeczypospolitej”, p. red. Zygmunta Zielińskiego i Stanisława Wilka, Lublin 1981
9. Kumor Bolesław, Obertyński Zdzisław – „Historia Kościoła w Polsce”, t. 2, Poznań 1979
10. Mróz Maciej – „W kręgu dyplomacji watykańskiej. Rosja, Polska, Ukraina w dyplomacji watykańskiej w latach 1917-1926”, Toruń 2004
11. Nałęcz Tomasz – „Rządy Sejmu 1921-1926”, Warszawa 1991
12. „Programy partii i stronnictw politycznych w Polsce w latach 1918-1939”, oprac. Ewa Orlof, Rzeszów 1993
13. Roszkowski Wojciech – „Najnowsza historia Polski 1914 – 1945”, Warszawa 2003
14. Zakrzewski Andrzej – „Prosto z Wiejskiej: Sejm i Senat II RP w karykaturze i satyrze”, Wrocław 1990
15. „Leksykon politologii”, p. red. Andrzeja Antoszewskiego i Ryszarda Herbuta, Wrocław 2000
16. Ośrodek Racjonalistyczno-Sceptyczny im. de Voltaire’a, http://www.racjonalista.pl/
17. Tazbir Julia – „Atlas historyczny 1815 – 1939”, Warszawa 2000
18. Wikipedia, wolna encyklopedia, http://pl.wikipedia.org
19. Wydawnictwo Naukowe PWN, http://www.pwn.pl/
[1] A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej, Warszawa 1975
[2] A. Ajnenkiel, Historia Sejmu Polskiego, Warszawa 1989
[3] J. Holzer, Mozaika polityczna Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1974
[4] Programy partii politycznych w Polsce w latach 1918-1939, oprac. E. Orlof i A. Pasternak, Rzeszów 1993
[5] B. Kumor, Z. Obertyński, Historia Kościoła w Polsce, t. 2, Poznań 1979
[6] Kościół w Drugiej Rzeczypospolitej, p. red. Z. Zielińskiego i S. Wilka, Lublin 1981
[7] A. Ajnenkiel, Historia Sejmu Polskiego, Warszawa 1989, t.2, s. 78.
[8] Tamże, s. 78-80.
[9] Tamże, s. 78.
[10] A, Zakrzewski, Prosto z Wiejskiej. Sejm i Senat II Rzeczypospolitej w karykaturze i satyrze, Wrocław 1990, s. 54.
[11] A. Ajnenkiel - op.cit., s. 83.
[12] A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm II Rzeczypospolitej, Warszawa 1975, s. 182.
[13] Tamże, s. 183.
[14] A. Ajnenkiel, Historia Sejmu(...), t.2, s. 83.
[15] W. Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914-1945, Warszawa 2003, s. 120.
[16] Programy partii politycznych w Polsce w latach 1918-1939, oprac. E. Orlof i A. Pasternak, Rzeszów 1993, s. 417-423.
[17] Chrześcijańska Demokracja.
[18] A. Ajnenkiel, Historia Sejmu(...), t.2, s. 89.
[19] Tamże, s. 89-90.
[20] A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm(...),Warszawa 1975, s. 194-195.
[21] A. Ajnenkiel, Historia Sejmu(...), Warszawa 1989, t.2, s. 93.
[22] Tamże.
[23] Tamże, s. 97.
[24] A. Ajnenkiel, Parlamentaryzm(...), Warszawa 1975, s. 226.
[25] Tamże, s. 228.
[26] A. Ajnenkiel, Historia Sejmu(...), Warszawa 1989, t.2, s. 107.
[27] Tamże.
[28] A, Zakrzewski – op.cit., s. 5.
[29] A. Ajnenkiel – op. cit., 116.
[30] A. Zakrzewski – op. cit., s. 5.
[31] W. Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914-1945, Warszawa 2003, s. 127.
[32] Tamże.
[33] Tamże, s. 128.
[34] Tamże.
[35] Tamże.
[36] Tamże.
[37] Tamże.
[38] Tamże.
[39] Tamże.
[40] J. Tazbir, Atlas historyczny 1815-1939, Warszawa 2000, s. 43.
[41] W. Roszkowski, op. cit., s. 128.
[42] Tamże, s. 129.
[43] Były to trzy metropolie w całości: gnieźnieńsko-poznańska, warszawska, lwowska; oraz (częściowo) metropolia mohylewska.
[44] B. Kumor, Projekty zmian w organizacji metropolitalnej, w: Kościół w Drugiej Rzeczypospolitej, Lublin 1981, p.red. Z. Zielińskiego i S. Wilka, s. 53.
[45] Tamże, s. 53-54.
[46] Nie tyle kandydatów, co uprawnionych do noszenia tytułu prymasa.
[47] Były to przed zawarciem konkordatu dwie odmienne archidiecezje, wchodzące w skład jednej metropolii.
[48] B. Kumor, op. cit., s. 59.
[49] To on zwoływał konferencje episkopatu.
[50] Data podpisania dokumentu w Rzymie. Ratyfikacja nastąpiła później.
[51] M. Mróz, W kręgu dyplomacji watykańskiej. Rosja, Polska, Ukraina w dyplomacji watykańskiej w latach 1917-1926, Toruń 2004, s. 290.
[52] Ustalenia konkordatu z 10 lutego 1925 r. obejmowały także Kościół greckokatolicki jako podległy Stolicy Apostolskiej.
[53] B. Kumor, op.cit., s. 152.
[54] T. Śliwa, Kościół greckokatolicki w Polsce (1918-1939), w: Kościół w Drugiej Rzeczypospolitej, Lublin 1981, p.red. Z. Zielińskiego i S. Wilka; s. 154.
[55] Tamże; s. 158-159.
[56] H. E. Wyczawski, Cerkiew prawosławna w II Rzeczypospolitej, w: Kościół w Drugiej Rzeczypospolitej, Lublin 1981, p.red. Z. Zielińskiego i S. Wilka; s. 165.
[57] Tamże, s. 168.
[58] http://www.lemko.org/polish/gerent.html (5 VI 2005), P. Gerent, praca magisterska: Cerkiew prawosławna w Polsce po zakończeniu II wojny światowej, Wrocław 17 VII 1998.
[59] W. Gospary, Kościół ewangelicko-augsburski w Polsce (1918-1939), w: Kościół w Drugiej Rzeczypospolitej, Lublin 1981, p.red. Z. Zielińskiego i S. Wilka; s. 180.
[60] Tamże, s. 176.
[61] Tj. istnienie odrodzonego państwa polskiego.
[62] http://encyklopedia.pwn.pl/37090_1.html (17 III 2006), Nowa encyklopedia powszechna PWN.
[63] Marszałek Rataj najczęściej stosował taką procedurę w przypadku niektórych zapytań posłów komunistycznych, które zawierały treści obraźliwe i/lub antypaństwowe.
[64] Na który składała się nazwa interpelanta, nazwa adresata oraz meritum poruszanej sprawy.
[65] Sprawozdanie stenograficzne (dalej: Spraw. stenogr.) z 38 posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej (dalej: pos. Sejmu RP) z dnia 18 maja 1923 r.
[66] Mających mniejszą liczbę wyznawców w Polsce niż kościół rzymsko-katolicki.
[67] Spraw. stenogr. z 158 pos. Sejmu RP z dnia 4 listopada 1924 r.
[68] Spraw. stenogr. z 173 pos. Sejmu RP z dnia 19 grudnia 1924 r.
[69] Głównie z przyczyn technicznych, gdyż pełne treści interpelacji nie były załączane do stenogramów z posiedzeń Sejmu.
[70] W Sprawozdaniach stenograficznych z posiedzeń Sejmu RP.
[71] Spraw. stenogr. z 138 pos. Sejmu RP z dnia 27 czerwca 1924 r.
[72] Spraw. stenogr. z 61 pos. Sejmu RP z dnia 1 sierpnia 1923 r.
[73] Spraw. stenogr. z 154 pos. Sejmu RP z dnia 31 lipca 1924 r.
[74] Spraw. stenogr. z 101 pos. Sejmu RP z dnia 21 lutego 1924 r.
[75] Spraw. stenogr. z 6 pos. Sejmu RP z dnia 16 stycznia 1923 r.
[76] Spraw. stenogr. z 12 pos. Sejmu RP z dnia 6 lutego 1923 r.
[77] Spraw. stenogr. z 100 pos. Sejmu RP z dnia 19 lutego 1924 r.
[78] Spraw. stenogr. z 27 pos. Sejmu RP z dnia 20 marca 1923 r.
[79] Spraw. stenogr. z 42 pos. Sejmu RP z dnia 2 czerwca 1923 r.
[80] Spraw. stenogr. z 33 pos. Sejmu RP z dnia 17 kwietnia 1923 r.
[81] Spraw. stenogr. z 6 pos. Sejmu RP z dnia 16 stycznia 1923 r.
[82] Spraw. stenogr. z 43 pos. Sejmu RP z dnia 5 czerwca 1923 r.
[83] Spraw. stenogr. z 101 pos. Sejmu RP z dnia 21 lutego 1924 r.
[84] Spraw. stenogr. z 103 pos. Sejmu RP z dnia 26 lutego 1924 r.
[85] Tajna organizacja założona w 1922 r. o charakterze faszystowskim i klerykalnym. – B. Motyl, Faszyzm katolicyzmu, w: Ośrodek Racjonalistyczno-Sceptyczny im. de Voltaire’a, http://www.racjonalista.pl/kk.php/k,2/s,2752 (17 III 2006)
[86] Spraw. stenogr. z 151 pos. Sejmu RP z dnia 16 lipca 1924 r.
[87] Zjednoczenie Polskich Stronnictw Ludowych.
[88] Spraw. stenogr. z 177 pos. Sejmu RP z dnia 12 lutego 1925 r.
[89] Spraw. stenogr. z 51 pos. Sejmu RP z dnia 26 czerwca 1923 r.
[90] Spraw. stenogr. z 21 pos. Sejmu RP z dnia 8 marca 1923 r.
[91] Spraw. stenogr. z 15 pos. Sejmu RP z dnia 12 lutego 1923 r.
[92] Spraw. stenogr. z 62 pos. Sejmu RP z dnia 2 sierpnia 1923 r.
[93] Spraw. stenogr. z 100 pos. Sejmu RP z dnia 19 lutego 1924 r.
[94] Spraw. stenogr. z 108 pos. Sejmu RP z dnia 11 marca 1924 r.
[95] Spraw. stenogr. z 154 pos. Sejmu RP z dnia 31 lipca 1924 r.
[96] Spraw. stenogr. z 158 pos. Sejmu RP z dnia 4 listopada 1924 r.
[97] Spraw. stenogr. z 6 pos. Sejmu RP z dnia 16 stycznia 1923 r.
[98] Spraw. stenogr. z 194 pos. Sejmu RP z dnia 22 kwietnia 1925 r.
[99] Spraw. stenogr. z 20 pos. Sejmu RP z dnia 6 marca 1923 r.
[100] Spraw. stenogr. ze 153 pos. Sejmu RP z dnia 18 lipca 1924r.
[101] Spraw. stenogr. z 99 pos. Sejmu RP z dnia 15 lutego 1924 r.
[102] Spraw. stenogr. z 178 pos. Sejmu RP z dnia 19 lutego 1925 r.
[103] Spraw. stenogr. z 50 pos. Sejmu RP z dnia 22 czerwca 1923 r.
[104] Spraw. stenogr. z 4 pos. Sejmu RP z dnia 14 grudnia 1922 r.
[105] Pomimo, że konfiskaty dotykały najczęściej wydawnictwa mniejszości narodowych oraz chłopsko-robotnicze czy socjalistyczno-komunistyczne, to zdarzały się przypadki konfiskowania wydawnictw narodowo-demokratycznych. Konfiskaty prasy były tak częste, że interpelowano w ich sprawie niemalże na każdym posiedzeniu Sejmu.
[106] Spraw. stenogr. z 61 pos. Sejmu RP z dnia 1 sierpnia 1923 r.
[107] Spraw. stenogr. ze 153 pos. Sejmu RP z dnia 18 lipca 1924 r.
[108] Spraw. stenogr. z 67 pos. Sejmu RP z dnia 9 października 1923 r.
[109] Spraw. stenogr. z 140 pos. Sejmu RP z dnia 1 lipca 1924 r.
[110] Spraw. stenogr. z 16 pos. Sejmu RP z dnia 16 lutego 1923 r.
[111] Spraw. stenogr. z 184 pos. Sejmu RP z dnia 17 marca 1925 r.
[112] Użyte określenie pochodzi od Franciszka Hodura – głównego twórcy i pierwszego biskupa Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego.
[113] Spraw. stenogr. z 176 pos. Sejmu RP z dnia 28 stycznia 1925 r.
[114] Spraw. stenogr. z 164 pos. Sejmu RP z dnia 28 listopada 1924 r.
[115] Na które składała się nazwa wnioskodawcy, opis treści, zaś po samym skrócie następowała informacja do której komisji wniosek został odesłany.
[116] Spraw. stenogr. z 21 pos. Sejmu RP z dnia 8 marca 1923 r.
[117] Spraw. stenogr. z 39 pos. Sejmu RP z dnia 23 maja 1923 r.
[118] Spraw. stenogr. z 134 pos. Sejmu RP z dnia 21 czerwca 1924 r.
[119] Spraw. stenogr. z 52 pos. Sejmu RP z dnia 27 czerwca 1923 r.
[120] Spraw. stenogr. z 99 pos. Sejmu RP z dnia 15 lutego 1924 r.
[121] Sprawozdanie (...) z 169 posiedzenia (...) 12 grudnia 1924 r.
[122] Spraw. stenogr. z 16 pos. Sejmu RP z dnia 16 lutego 1923r.
[123] Tamże.
[124] Prezydent Narutowicz zginął 16 grudnia 1922 r., wobec czego sprawa była aktualna. Zabójca był ideowo powiązany z Narodową Demokracją, wokół której ogniskowała się nienawiść i chęć zemsty części społeczeństwa polskiego dotkniętego tragedią. W związku z tym politycy „endeccy” starali się ułagodzić sytuację.
[125] Spraw. stenogr. z 58 pos. Sejmu RP z dnia 27 lipca 1923 r.
[126] Tamże.
[127] Tamże.
[128] Tamże.
[129] Spraw. stenogr. z 95 pos. Sejmu RP z dnia 31 stycznia 1924 r.
[130] Tamże.
[131] Tamże.
[132] Tamże.
[133] Tamże.
[134] Tamże.
[135] Tamże.
[136] Tamże.
[137] Tamże.
[138] Spraw. stenogr. ze 106 pos. Sejmu RP z dnia 6 marca 1924 r.
[139] Tamże.
[140] Tamże.
[141] Tamże.
[142] Tamże.
[143] Spraw. stenogr z 57 pos. Sejmu RP z dnia 26 lipca 1923 r.
[144] Tamże.
[145] Tamże.
[146] Tamże.
[147] Spraw. stenogr. z 97 pos. Sejmu RP z dnia 8 lutego 1924 r.
[148] Tamże.
[149] Tamże.
[150] Tamże.
[151] Spraw. stenogr. z 98 pos. Sejmu RP z dnia 12 lutego 1924 r.
[152] Tamże.
[153] Tamże.
[154] Tamże.
[155] Tamże.
[156] Tamże.
[157] Wniosek ostatecznie został wycofany z porządku dziennego na życzenie rządu, po porozumieniu się z wnioskodawcami.
[158] Spraw. stenogr. z 98 pos. Sejmu RP z dnia 12 lutego 1924 r.
[159] Tamże.
[160] Tamże.
[161] Tamże.
[162] Tamże.
[163] Tamże.
[164] Czyli, oględnie mówiąc, uznać wniosek za niebyły.
[165] Spraw. stenogr. z 169 pos. Sejmu RP z dnia 12 grudnia 1924 r.
[166] Patrz: s. 44.
[167] Spraw. stenogr. z 152 pos. Sejmu RP z dnia 17 lipca 1924 r.
[168] Tamże.
[169] Za który to zwrot, jako nieparlamentarny, prowadzący obrady Wicemarszałek Moraczewski przywołał mówcę do porządku.
[170] Spraw. stenogr. z 152 pos. Sejmu RP z dnia 17 lipca 1924 r.
[171] Tamże.
[172] Z racji poselskiego immunitetu, aby pociągnąć posła do odpowiedzialności sądowej (w czasie pełnienia przez niego mandatu), a nawet rozpocząć przeciw niemu postępowanie potrzebna była zgoda Sejmu.
[173] Spraw. stenogr. z 172 pos. Sejmu RP z dnia 18 grudnia 1924 r.
[174] Spraw. stenogr. z 180 pos. Sejmu RP z dnia 25 lutego 1925 r.
[175] W danej chwili poseł Łańcucki przebywał w Przemyślu, gdzie toczyła się przeciw niemu rozprawa (na podstawie pierwszego wydania go przez Sejm).
[176] Spraw. stenogr. z 186 pos. Sejmu RP z dnia 20 marca 1925 r.
[177] Ograniczenia zostały wprowadzone przez zaborców.
[178] Spraw. stenogr. z 9 pos. Sejmu RP z dnia 22 stycznia 1923 r.
[179] Spraw. stenogr. z 9 pos. Sejmu RP z dnia 23 stycznia 1923 r.
[180] Tamże.
[181] Spraw. stenogr. z 42 pos. Sejmu RP z dnia 2 czerwca 1923 r.
[182] Spraw. stenogr. z 90 pos. Sejmu RP z dnia 21 grudnia 1923 r.
[183] Spraw. stenogr. z 13 pos. Sejmu RP z dnia 7 lutego 1923 r.
[184] Spraw. stenogr. z 45 pos. Sejmu RP z dnia 12 czerwca 1923 r.
[185] Tamże.
[186] Tamże.
[187] Tamże.
[188] Tamże.
[189] Tamże.
[190] Tamże.
[191] Spraw. stenogr. z 62 pos. Sejmu RP z dnia 2 sierpnia 1923 r.
[192] Tamże.
[193] Tamże.
[194] Spraw. stenogr. z 63 pos. Sejmu RP z dnia 3 sierpnia 1923 r.
[195] Tamże.
[196] Spraw. stenogr. z 139 pos. Sejmu RP z dnia 28 czerwca 1924 r.
[197] Spraw. stenogr. z 140 pos. Sejmu RP z dnia 1 lipca 1924 r.
[198] Tamże.
[199] Tamże.
[200] Tamże.
[201] Tamże.
[202] Tamże.
[203] Tamże.
[204] Tamże.
[205] Tamże.
[206] Tamże.
[207] Tamże.
[208] Tamże.
[209] Tamże.
[210] Tamże.
[211] Tamże.
[212] Tamże.
[213] Tamże.
[214] Tamże.
[215] Tamże.
[216] Tamże.
[217] Tamże.
[218] Tamże.
[219] Tamże.
[220] Tamże.
[221] Tamże.
[222] Tamże.
[223] Tamże.
[224] Tamże.
[225] Spraw. stenogr. z 142 pos. Sejmu RP z dnia 3 lipca 1924 r.
[226] Tamże.
[227] Tamże.
[228] Spraw. stenogr. z 156 pos. Sejmu RP z dnia 28 października 1924 r.
[229] Dotyczyło to afery gospodarczej, w której (przeznaczony na parcelację) majątek Dojlidy został zakupiony przez Polsko-Amerykański Bank Ludowy (którego udziałowcami byli prominentni działacze PSL „Piast”) i odsprzedany chłopom za znacznie większą sumę, na czym chłopi stracili, a prominenci zyskali.
[230] Spraw. stenogr. z 159 pos. Sejmu RP z dnia 6 listopada 1924 r.
[231] Tamże.
[232] Spraw. stenogr. z 197 pos. Sejmu RP z dnia 27 kwietnia 1925 r.
[233] Tamże.
[234] Tamże.
[235] Spraw. stenogr. z 198 pos. Sejmu RP z dnia 28 kwietnia 1925 r.
[236] Spraw. stenogr. z 7 pos. Sejmu RP z dnia 19 stycznia 1923 r.
[237] Spraw. stenogr. z 12 pos. Sejmu RP z dnia 6 lutego 1923 r.
[238] Spraw. stenogr. z 41 pos. Sejmu RP z dnia 1 czerwca 1923 r.
[239] Spraw. stenogr. z 103 pos. Sejmu RP z dnia 26 lutego 1924 r.
[240] Spraw stenogr. z 174 pos. Sejmu RP z dnia 20 stycznia 1925 r.
[241] Spraw. stenogr. z 139 pos. Sejmu RP z dnia 28 czerwca 1924 r. (poseł Rymar)
[242] Spraw. stenogr. z 140 pos. Sejmu RP z dnia 1 lipca 1924 r.
[243] Spraw. stenogr. z 166 pos. Sejmu RP z dnia 4 grudnia 1924 r.
[244] Spraw. stenogr. z 140 pos. Sejmu RP z dnia 1 lipca 1924 r.
[245] Tamże.
[246] Spraw. stenogr. z 187 pos. Sejmu RP z dnia 24 marca 1925 r.
[247] Tamże.
[248] Tamże.
[249] Tamże.
[250] Tamże.
[251] Tamże.
[252] Tamże.
[253] Tamże.
[254] Tamże.
[255] Tamże.
[256] Tamże.
[257] Tamże.
[258] W dalszym ciągu swego przemówienia został upomniany jeszcze trzy razy.
[259] Spraw. stenogr. z 188 pos. Sejmu RP z dnia 25 marca 1925 r.
[260] Tamże.
[261] Tamże.
[262] Tamże.
[263] Tamże.
[264] Tamże.
[265] Tamże.
[266] Tamże.
[267] Tamże.
[268] Tamże.
[269] Tamże.
[270] Tamże.
[271] Tamże.
[272] Spraw. stenogr. z 189 pos. Sejmu RP z dnia 26 marca 1925 r.
[273] Tamże.
[274] Tzw. iura stolae.
[275] Spraw. stenogr. z 189 pos. Sejmu RP z dnia 26 marca 1925 r.
[276] Tamże.
[277] Prawo patronatu - prawo wybrania proboszcza spośród trzech kandydatów przedstawionych przez biskupa, przysługujące tzw. patronowi, który ufundował dany kościół lub utrzymuje go.
[278] Brachium saeculare - w prawie kanonicznym instytucja pomocy władz państwowych przy wykonywaniu zarządzeń i wyroków władz kościelnych.
[279] Spraw. stenogr. z 189 pos. Sejmu RP z dnia 26 marca 1925 r.
[280] Tamże.
[281] Tamże.
[282] Tamże.
[283] Tamże.
[284] Tamże.
[285] Tamże.
[286] Tamże.
[287] Tamże.
[288] Tamże.
[289] Tamże.
[290] Tamże.
[291] Tamże.
[292] Tamże.
[293] Tamże.
[294] Tamże.
[295] Tamże.
[296] Tamże.
[297] Tamże.
[298] Spraw. stenogr. z 190 pos. Sejmu RP z dnia 27 marca 1925 r.
[299] Spraw. stenogr. z 199 pos. Sejmu RP z dnia 29 kwietnia 1925 r.
******
ta i inne książki do ściągnięcia z www.legaba.prv.pl