ARTYKUŁY
Witamy serdecznie naszych czytelników!
Kolejny już numer naszego magazynu ukazuje się w terminie. Miejmy nadzieję, że stanie się to tradycją.
Z okazji nadchodzącego Lanego Poniedziałku życzymy wszystkim naszym czytelnikom miłego i suchego okresu wolnego od pracy. Nie przejedzcie się i nie pijcie za dużo.
Redakcja "Horyzontu"
Mustafa jest jednym z nielicznych przywódców, którzy w niezwykle krótkim czasie zmienili całkowicie życie swojego narodu. Jako żołnierz obalił sułtanat, wyzwolił ziemie tureckie spod panowania zachodnich morarstw, stworzył republikę turecką, jako jej prezydent dokonał tak wielkiej rewolucji politycznej i społecznej, że zasłużył na nazwisko Atatürk, to znaczy "Ojciec Turków".
Mustafa urodził się wiosną 1881 roku w Salonikach, wtedy osmańskim mieście, dziś należącym do Grecji. Jego ojciec, Ali Riza, urzędnik państwowy, zmarł gdy Mustafa był małym chłopcem. W 1893 roku wstąpił do Akademii Wojskowej w Stambule. Jego nauczyciel matematyki tak go cenił, że nadał mu przydomek Kemal (doskonałość), który przylgnął do niego na stałe. Po ukończeniu Akademii w 1905 roku utworzył wraz z kolegami w Damaszku tajną organizację "Ojczyzna i Wolność", której celem była walka z sułtańskim despotyzmem. Imperium Osmanów chyliło się ku upadkowi już od wieku XVII (zwycięstwo Jana III Sobieskiego pod Wiedniem miało w tym swój udział). W wieku XIX Imperium utraciło wiele terytoriów na rzecz Rosji, Francji, Austro-Węgier i Włoch. W początkach XX wieku znacznie wzrósł wpływ zachodnich mocarstw, właszcza Niemiec na rządy tzw. młodoturków. Gdy w 1915 roku rozpoczęła się kampania dardanelska Kemal stał się narodowym bohaterem dzięki swym licznym zwycięstwom. W 1916 roku został awansowany do rangi generała (paszy). W dniu 19 maja 1919 roku Mustafa Kemal Pasza przypłynął do Samsunu, portu czarnomorskiego, aby rozpocząć "Wojnę o Niepodległość". 23 kwietnia 1920 roku Wielka Rada Narodowa rozpoczęła działalność wybierając Kemala do reprezentowania jej. Pod koniec sierpnia 1922 roku turecka armia osiągnęła swoje ostateczne zwycięstwo. W ciągu paru tygodni ziemie tureckie zostały całkowicie wyzwolone, zawieszenie broni podpisane, a dynastia Osmanów obalona. W lipcu 1923 roku rząd narodowy podpisał w Lozannie pokój z Wielką Brytanią, Francją, Grecją, Włochami i innymi krajami. W środku października Ankara została stolicą nowego Państwa Tureckiego, a 29 października została proklamowana republika, na czele z jednogłośnie wybranym prezydentem Mustafą Kemalem Paszą.
W 1934 roku, gdy zostało wprowadzone prawo, nakazujące obywatelom Turcji posiadanie nazwisk (dotąd stosowano tylko imiona), parlament narodowy nadał mu nazwisko "Atatürk", czyli "Ojciec Turcji" 10 listopada 1938 roku, po kilkumiesięcznej chorobie Mustafa zmarł.
Trudno przecenić rolę jaką odegrał Kemal Atatürk w powstaniu i rozwoju niepodległej Turcji. Spis jego zasług i osiągnięć to prawdziwa litania. Wystarczy tylko przypomnieć, że: wyzwalając Turcję spod panowania Osmanów i zachodnich mocarstw zainicjował początek końca ery kolonializmu i imperializmu; stworzył nowe i świeckie państwo tureckie (całkowity rozdział religii od państwa) odrzucając dominację religii i absurdalne prawo islamskie w ciągu zaledwie 4 lat (1926-1930) wprowadził świecką jurysdykcję. "Naród umocnił się w przekonaniu, że wszystkie prawa powinny być inspirowane aktualnymi potrzebami tutaj, na ziemi, jako podstawa życia społecznego". Podstawą tego systemu prawnego stało się założenie o bezwzględnej równości wszystkich obywateli wobec prawa. Atatürk dokonał licznych reform społecznych, wprowadził świecki rząd i świecką edukację, zlikwidował szkoły religijne, zniósł przymus zasłaniania przez kobiety twarzy, dał Turkom nazwiska i gregoriański kalendarz. Zdając sobie sprawę, że niezależność polityczna państwa jest uwarunkowana niezależnością finansową dokonał licznych reform gospodarczych rozwijając rolnictwo, przemysł i nowoczesne technologie (w ciągu dekady PNB wzrósł ponad pięciokrotnie). Doprowadził do stworzenia w ciągu zaledwie jednego roku (1928/29) kompletnego i pozbawionego wad obecnych w zapisie arabskim zapisu języka tureckiego opartego o alfabet łaciński. Był to warunek koniecznym upowszechnienia edukacji. Dzięki temu nauka pisania i czytania stała się o wiele łatwiejsza. Zniósł poligamię i wprowadził równouprawnienie kobiet (Turcja była pierwszym państwem, które posiadało kobietę jako sędziego Sądu Najwyższego). Wprowadził postępowe zmiany na Uniwersytecie Stambulskim i przyczynił się do założenia wiele nowych. Będąc żołnierzem wiedział doskonale czym jest wojna dlatego mocno angażował się w walkę o pokój "Dopóki życie narodu nie jest w niebezpieczeństwie, udział w wojnie jest przestępstwem"
Kemal pragnął stworzyć nowoczesne i "przyjazne" obywatelowi państwo prawa oparte na poszanowaniu osobistej wolności i godności każdego człowieka bez względu na jego płeć, religię, rasę, narodowość. Współcześni politycy, nie tylko tureccy, mogliby się wiele od niego nauczyć. Przede wszystkim tego kim powinien być dla swojego narodu prawdziwy przywódca. Mustafa Kemal Atatürka dokonał też rzeczy dziś prawie niemożliwej w państwie muzułmańskim: wprowadził, bez użycia siły rozdział państwa i religii wyzwalając Turków od despotyzmu islamskiego prawa i sposobu życia. Gdyby nie on możliwe, że dzisiaj w sąsiedztwie Europy istniało by silne i bardzo ludne państwo islamskie rządzone przez turecki odpowiednik Ajatollacha Homeiniego.
W roku 1981 ONZ i UNESCO uczciły setną rocznicę urodzin Mustafy Kemala Atatürka specjalną rezolucją, w której napisano m.in.:
"... uznając w szczególności, że był przywódcą pierwszego ruchu występującego przeciw kolonializmowi i imperializmowi, przypominając, że był on godnym uwagi promotorem zdrowego porozumienia między ludźmi i trwałego pokoju między narodami świata, że pracował przez całe swe życie dla rozwoju harmonii i kooperacji między ludźmi bez względu na kolor skóry, rasę czy religię,.."
Jakub Kozielec
Papiland, wrzesień 1999
Jedną z ważniejszych przesłanek w tym artykule mogłoby być stwierdzenie, że "logika boska" i logika nasza-ludzka muszą być takie same lub przystające. Co do tego panuje naogół zgodność zarówno w "obozie mistycznym" jak i w logicznym myśleniu racjonalnego człowieka. W założeniu religijnym wyznawcy musza przecież wiedzieć i rozumieć czego wymaga bóg i jakie są cele boskie. W przeciwnym razie nakazy boskie byłyby tak niezrozumiałe i dziwaczne dla wiernych, ze mało kto zadałby sobie trud podążania drogą wiary, zwłaszcza, że "objawiania boskie" i tak są wyjątkowo mętne i pogmatwane, wręcz często sprzeczne. (Nawiasem mówiąc jest to następna "spartolona" sprawa przez "Stwórce", która spowodowała taki zamęt w religii i pojawienia się setek sekt i wyznań poszukujących nadaremno rozwiązania sprzeczności-zagadki). W prawdzie na codzień panuje powiedzenie-porzekadło "Nie poznane są wyroki boskie" co myśl gminna tlumaczy "kogo Pan Bóg miłuje - tego doświadcza" (sic! Porównaj punkt 4 w oryginale JK), ale nikt nie może zaprzeczyć podstawowej współbieżności tych dwóch logik.
Innym punktem potwierdzającym założenie JK jest zagadnienie dobra i zła. Choć pisze się tak wiele o dociekaniu tych dwóch skrajnych pozycji, rzadko można znaleźć stwierdzenie, że dobro i zło może być rozpatrywane jedynie w układzie spolecznym. Pustelnik żyjący "na puszczy" nie może być ani dobry, ani zły, a przestrzeganie przez niego 10-ga przykazań jest absurdem. Bog - Ten Wielki Pozytywny Kwantyfikator (WPK) - może tworzyć jedynie dobre, pozytywne sprawy. Z natury jest więc ograniczony, bo nie może stworzyć zła. W ten sposób nie mógł np. stworzyc diabła i złoczyńcy lub nawet potencjalnego złoczyncy. A ponieważ -jak wiemy ludzie mogą być dobrzy i źli, więc Bóg nie mógł stworzyć człowieka takim jaki jest. Bóg nie mógł w chwili złości (jak nam opowiada Biblia) wygnać człowieka z raju, bo ten WPK nie może się złościć (nastepne ograniczenie). Złość nie tylko piękności szkodzi, ale świadczy o nieoczekiwanym, niemiłym zaskoczeniu. A przecież wszystkowiedzący WPK wie z góry wszystko!
WPK nie mógł również stworzyć przyrody. Przyroda jest wyjątkowo okrutna i brutalna, i panuje w niej zasada "żryj i zostań pożarty". Odbywa się to przy stałych "torturach" i okropnym (dla nas - więc i dla WPK), wzajemnym uśmiercaniu się osobników. Zadawanie bólu i odrażający "ubój" osobników najprzeróżniejszych gatunków leży u podstaw tego chaosu (przyrody właśnie). Jedynie rośliny (ale teżź nie wszystkie) "żywią" się światłem słonecznym i związkami nieorganicznymi, choć korzystają chetnie z gnoju po rozpadzie ciał zwierząt. W przyrodzie nie znajdziesz ani demokracji (jest terror i prześladowanie) ani humanitaryzmu, a wszystko zdaje się być dziełem przypadku. Przyrodę mógł więc wymyślić i stworzyć jedynie diabeł.
Logicznie biorąc WPK - Bóg Miłosierny - zdaje się ukochał nie człowieka ale społeczeństwo. Dla jego zachowania (a nie człowieka) wymyślił 10 przykazań. Żadne z tych przykazań nie odnosi się bezpośrednio nie tylko do korzyści personalnych człowieka ale nawet do Boga. Jeśli czytamy "nie będziesz miał bogów cudzych przede mną!" to oznacza to nic innego, jak zakreślenie pewnego towarzystwa, w którym każdy stwierdza, że wszyscy ci tutaj, to "nasi". Nie znajdziemy też w tych przykazaniach żadnych praw ludzkich i obywatelskich. To musiały dopisać inne konstytucje aby utrzymać jednostkę w maksymalnym życiu osobniczym i aby jednostka nie była poświęcana "wyższemu celowi", społeczeństwu właśnie.
Takich "boskich" niekonsekwencji można naturalnie znaleźćc bardzo wiele. Dla normalnie myślącego człowieka powinno to jednak wystarczać do radykalnej rewizji mistycznego sposobu myślenia.
Wojciech Gruszecki,
Berlin, luty 2000
Czytelnikom nie wprowadzonym w temat 'Zwoje Morza Martwego' tytułowe pytanie może wydać się nieco dziwne. Ale osoby, które czytały moje dwa poprzednie artykuły "Największe odkrycie archeologiczne XX wieku" i "Qumranprzedsionek chrześcijaństwa", lub choć jedną książkę na temat Zwojów Morza Martwego nie kwestionowanych autorytetow w tej dziedzinie, wiedzą zapewne o co mi chodzi. Wiem, że jest to problem poważny i kontrowersyjny. Spór o Zwoje Morza Martwego toczy się nadal pomiędzy Kościołem a światem naukowym, dlatego sprawa ta jak bumerang powraca na łamy różnych wydawnictw co pewien czas. Wiadomo przecież kim jest Jezus dla chrześcijan różnych wyznań. Dlatego podkreślam, że w moich rozwazaniach argumentację dotyczącą tych tak ważkich dla chrześcijaństwa kwestii opieram wyłącznie na tym co mówią same teksty qumrańskie oraz opiniach solidnych, obiektywnych naukowców, ekspertów w tej dziedzinie. To, co mówi o Jezusie Nowy Testament uważam za mniej istotne, a dlaczego tak myślę, postaram sie wyjaśnić.
Historią chrześcijaństwa interesuję się od dawna. Dopóki czytałem tylko Biblie i publikacje kościelne, uważałem za oczywiste, że biblijny Jezus jest postacią, w pełni znaną i historycznie udokumentowaną, że pod względem teologicznym jest on taki jakim przedstawiają go autorzy tekstów nowotestamentowych i Kościół, w związku z czym nie warto przejmować się opiniami jakichś ateistów czy sceptyków myślących zgoła inaczej niż świat chrześcijański. Ale gdy zetknąłem się po raz pierwszy w życiu z tematyką "Zwoje Morza Martwego" i zacząłem czytać publikacje na ten temat, zacząłem mieć pewne wątpliwości co do autentyczności biblijnego Jezusa. Po zapoznaniu się z treścią kilku tekstów qumrańskich opublikowanych w języku angielskim w świadomości mojej nastąpił przełom. Stało się dla mnie oczywiste, że wartość faktograficzna ewangelli jest dość wątpliwa. Nie dawało mi to spokoju.
Sięgałem po coraz nowe publikacje na ten temat. Czytałem dzieła naukowców, na przykład Johna Allegro, który był członkiem Międzynarodowej Komisji Wydawniczej przygotowującej Zwoje do publikacji, Roberta Eisenmana, Lawrenca Schiffmana i paru innych. Pod wpływem tej lektury mój sceptycyzm jeszcze bardziej pogłębił się i w pewnym momencie wyłonił mi się obraz pierwotnego chrześcijaństwa i Jezusa całkiem odmienny od tego jaki prezentowali księża w publikacjach kościelnych. Siła niektórych argumentów użytych w wywodach tych naukowców była wielka. Z niepokojem uświadomiłem sobie fakt, że pomiędzy historycznym Jezusem z Nazaretu a Chrystusem wiary istnieje jakaś wielka, dziwna, niepojęta przepaść; przepaść, o której nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć ci, ktorzy nie czytają niezależnych źródeł naukowych lub rzadko zagladają do nich. Zacząlem rozumieć wreszcie dlaczego niektórzy historycy i biografowie mówili i mówią nam, że ewangelie nie są dokumentami na których można polegać. I faktycznie, z historycznego punktu widzenia Jezus jest postacią mglistą, choć mało kto zaprzecza temu, że naprawdę istniał i żył w Palestynie na początku naszej ery. Obecnie mało który publicysta, świecki lub kościelny kwestionuje jego historyczność, natomiast coraz częściej i głośniej kwestionuje się jego autentyczność. I nic dziwnego, Zwoje Morza Martwego dały ku temu pełne podstawy. W związku z tym, zasadnicze pytanie na które, moim zdaniem, powinien szukać odpowiedzi przeciętny, współczesny inteligentny człowiek brzmi: Jaki był prawdziwy Jezus? Czy był on Żydem z krwi i kości, ekshumowanym i pośmiertnie wykreowanym na Boga, czy też był Bogiem z urodzenia, czyli zarania dziejów, jak podaje nam do wierzenia Kościół? Jeśli chcemy podążać za postępem intelektualnym naszej epoki, musimy znaleźć jakąś odpowiedź na to pytanie. Myślę, że angielska metoda "multiple choice quiz" może nam tutaj pomóc. Weźmy więc pod rozwagę cztery następujące alternatywy i spróbujmy wybrać najwłaściwszą z nich:
1. Jezus był członkiem zakonu esseńskiego przez całe swoje życie.
2. Jezus był nim tylko przez pewien czas (dwunastoletni chłopiec musiał przecież zdobyć gdzieś wykształcenie teologiczne skoro umiał dyskutować z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie).
3. Jezus nigdy nie był esseńczykiem, lecz podobnie jak oni zapożyczył nauki od innych nauczycieli ówczesnego i/lub starszego pokolenia.
4. Jezus nigdy nie był esseńczykiem i nie miał z nimi nic wspólnego.
Myślę że ostatni, czwarty punkt można śmiało odrzucić. Ilość podobieństw do esseńczyków w naukach Jezusa daje ku temu pełne podstawy (patrz poprzednie artykuły o Zwojach). Punkt pierwszy również budzi pewne wątpliwości. Gdyby historyczny Jezus był esseńczykiem przez całe życie, to podobnie jak oni trzymałby się wiernie pewnych granic, zwłaszcza tyczyących się zakonu mojżeszowego. Tymczasem Jezus był dość liberalny w tej dziedzinie, co daje podstawy do wierzenia, ze choć dobrze esseńczyków znał, nie był z nimi przez całe życie blisko związany. Wydaje się jednak całkiem prawdopodobne, ze żył wśród nich podobnie jak Jan Chrzciciel, lecz w pewnym momencie swojego życia opuścił ich zakon i rozpoczął działalność publiczną na własna rękę.
Uważam, ze punkt drugi jest najbardziej logiczny w świetle tego co mówią o esseńczykach Zwoje Morza Martwego, chociaż nie spierałbym się z kimś kto wybrałby punkt trzeci. Nauki esseńskie, z którymi Jezus prawdopodobnie zetknął się w dzieciństwie czy młodości wywarły trwały wpływ na cale jego dorosłe życie. Flawiusz pisze, że esseńczycy przyjmowali do siebie dzieci innych rodzin, czyli z zewnątrz, spoza ich środowiska, i kształcili je na swój własny styl. Z ewangelii wiemy, ze Jezus pochodził z niezamożnej, wielodzietnej rodziny, a szkoła qumrańska oferowała wówczas takim rodzinom możliwość kształcenia ich dzieci.
Podobnie jak wielu naukowców nie kwestionuje historyczności Jezusa, choć jestem całkiem pewien, że w postaci przedstawionej w Biblii nigdy nie istniał. Jestem też pewien, że ewangelie przekazują nam tylko częściową prawdę o nim i o apostołach, a skoro tak, to nie warto traktować tych tekstów poważnie, tym bardziej otwierać serca na ich słowa. Można tylko, w najlepszym razie, sugerować to czy owo w oparciu o nie podczas dyskusji z innymi ludźmi na temat wiary. Pierwsza Ewangelia została przecież napisana dopiero po spaleniu Jerozolimy przez rzymskiego cesarza Tytusa w 70 roku n.e., czyli około 40 lat po śmierci Jezusa. Dr Johannes Lehmann, jeden z tłumaczy Biblii, mówi na ten temat: Autorzy ewangelii są interpretatorami a nie biografami, oni nie rozjaśnili tego, co zostało zaciemnione przestrzenią czasu, lecz zaciemnili wręcz to, co jeszcze było jasne. Oni nie utrwalili historii, lecz stworzyli własna jej wersje. Pisali nie po to aby informować, lecz po to aby usprawiedliwić to co już się stało.
W każdym razie, bardzo dziwne, wręcz podejrzane jest to, ze autorów czterech ewangelii prawie nie interesuje świat w którym żył Jezus i apostołowie. Co gorsza, nie interesują ich nawet esseńczycy, którzy w owym czasie byli dużą, wpływową sektą w Palestynie, jak pisze Józef Flawiusz w "Wojnach żydowskich." Można więc poważnie zastanowić się, jakie cele przyświecały autorom ewangelii, że uznali za stosowne pominąć milczeniem ten najważniejszy dla chrześcijaństwa nurt judaizmu.
W artykule "Qumran ~ przedsionek chrześcijaństwa" podałem dość obszerny wykaz "esseńskich" cech Jezusa. Cechy te raz po raz uzewnętrzniały się w jego słowach i obyczajach. Zwięźle, w jedenastu punktach przedstawiłem podobieństwa pomiędzy tekstami qumrańskimi a kazaniami i naukami Jezusa. Wykazałem, ze formuły 'błogosławieństw' w Kazaniu na Górze Jezus niewątpliwie zapożyczył od esseńczyków, choć nadal im własna treść. Mówiąc, na przykład, o 'ubogich w duchu', 'światłości', 'ciemności', 'doskonałości', 'świętości', 'kamieniu węgielnym', 'uzdrawianiu', 'wzbudzaniu do życia umarłych', 'synach światłości', 'Mesjaszu', 'Synu Bożym', 'Nowym Przymierzu' lub "sadzie Bożym'Jezus ewidentnie posługuje się frazeologia, esseńczyków. Wzoruje się również na nich w swoich obyczajachwybiera dwunastu apostołów, odbywa ucztę paschalna według esseńskiego obrzędu i kalendarza, zawiera ze swoimi uczniami Nowe Przymierze na wzór esseński, podobnie jak oni potępia faryzeuszów i saduceuszów za łamanie praw Bożych, nawołuje ludzi do pokuty w związku ze zbliżającym się Królestwem Bożym, itd, itp.
Ci, którzy dogmatycznie twierdzą, że Jezus esseńczykiem nie był często opierają się na dwóch argumentach. Po pierwsze, mówią oni, Jezus działał otwarcie, nie był odizolowany od świata jak esseńczycy; a po drugie, imię jego nie figuruje nigdzie w tekstach qumrańskich. Ale czy wszyscy esseńczycy byli odizolowanymi od świata eremitami? Do czasu znalezienia tak zwanego Zwoju Miedzianego. istotnie wierzono w to, ze esseńczycy byli sekta odizolowana od życia społecznego i religijnego Jerozolimy, wręcz tajna organizacja. Ale kiedy w pieczarach Qumran odkryto wspomniany Zwój zawierający szczegółową listę przedmiotów należących do skarbca świątyni jerozolimskiej i wykaz miejsc w których zostały one ukryte, odrzucono te wersje. Wynikałoby z tego, ze mimo swej odrębności esseńczycy mieli znacznie więcej wspólnego ze Świątynią niż zakładano wcześniej. Wprawdzie odseparowali się fizycznie od Żydów uczęszczających do niej, jednak nie zerwali z nimi wszelkich stosunków. Poza tym, historycy twierdzą, że w czasach Jezusa essenizm dzielił się na kilka odłamów, a qumrańskich zakonników można utożsamić tylko z jednym z nich. John Allegro, w swej książce zatytułowanej 'Zwoje Morza Martwego' pisze: "Wydaje się, ze esseńczycy, choć trzymali się razem gdziekolwiek żyli, rozsiani byli po całej Palestynie, mieszkali w rożnych miastach i wsiach"; i dalej: "niektóre pisma qumrańskie zdają się miec więcej wspólnego z esseńczykami żyjącymi w miastach aniżeli ascetycznymi mieszkańcami klasztoru w Qumran. Pomiędzy tymi dwiema grupami musiały istnieć jednak spore różnice. Co się tyczy Jezusa, znal on lepiej esseńczyków żyjących w miastach i wsiach aniżeli tych, którzy mieszkali w środowiskach klasztornych, takich jak na przykład Qumran."
Co się tyczy drugiego argumentu, w tekstach Zwojów słowo 'Jezus' rzeczywiście nigdzie nie figuruje, natomiast wiele razy użyty jest w nich tytuł '"Nauczyciel Sprawiedliwości". Z tekstów qumrańskich wynika, ze był to enigmatyczny przywódca którego esseńczycy uważali niewątpliwie za swojego duchowego wodza, podobnie jak katolicy papieża. Podobieństwa pomiędzy tą postacią a nowotestamentowym Jezusem są tak silnetwierdza niektórzy eksperciiż można utożsamić jednego z drugim. W artykule 'Qumran przedsionek chrześcijaństwa' omówiłem ten temat szerzej w punkcie 5. Warto podkreślić, że pojęcia takie jak 'Mesjasz' lub 'syn Boży' miały dla esseńczyków znaczenia zupełnie inne niż dla chrześcijan. Swego czasu Allegro pisał do Rolanda de Vaux, swojego redakcyjnego kolegi następujące słowa: "Co się, tyczy Jezusa jako 'syna Bożego', nie mam z tym żadnego problemu." Z tekstów qumrańskich wiemy, ze ich Dawidowy Mesjasz uważany by za 'syna Bożego' który 'zrodzony był z Boga'. Ale nie dowodzi to wcale prawdziwości fantastycznego twierdzenia Kościoła, że Jezus był Bogiem. Ich qumrańska terminologia nie jest odmienna od chrześcijańskiej. Odmienność od chrześcijaństwa polega tylko na sposobie interpretacji pojęć religijnych.
Ci, którzy zaprzeczają, temu że Jezus kiedykolwiek był esseńczykiem, często argumentują to również tym, że nie pozostawił on po sobie żadnych pism, a esseńczycy pozostawili ich wiele. Ale warto wziąć pod uwagę to, ze tekstów qumrańskich nie pisali wszyscy zakonnicy, lecz mała grupa ich skrybów do której Jezus widocznie nie należał. Poza tym, niektórzy eksperci, jak na przykład profesor Norman Golb uważają, za rzecz niemożliwą, aby mała sekta qumrańska zdolna była sporządzić tyle tekstów sakralnych i twierdzą z przekonaniem, że pisma te zostały przywiezione do Qumran z Jerozolimy. Widzimy więc, ze argumenty tego rodzaju sceptyków nie maja, solidnych podstaw. Co więcej, ci którzy je wysuwają często zachowują się tak, jakby nie dostrzegali nawet pośredniego związku przyczynowego pomiędzy latami milczenia w życiorysie Jezusa, a podobieństwami do esseńczyków w jego stylu życia i nauczania.
Jeśli nawet przyjmiemy, ze Jezus nie był oficjalnym członkiem zakonu esseńskiego, to powinniśmy zgodzić się z tym, ze dobrze znal ich nauki i naśladował ich obyczaje. Wiadomo przecież ze spędzał wiele czasu na odludziu w miejscach pustynnych, takich jak na przykład Qumran. Tylko naiwni lub nieuczciwi teolodzy mogą pomniejszać znaczenie tych faktów. Ale mimo to, na półkach księgarskich i w bibliotekach pojawiło się ostatnio sporo publikacji których autorzy dogmatycznie twierdzą, że Jezus esseńczykiem nigdy nie był. Czytając wywody takich naukowych 'autorytetów' łatwo zauważyć w nich liczne luki i niekonsekwencje logiczne nad którymi nawet nie warto zatrzymywać się. Zwoje Morza Martwego dają solidne podstawy do przyjęcia, że Jezus miał z zakonem esseńskim bezpośrednio lub pośrednio, wiele do czynienia w swoim życiu. To, że nie naśladował wiernie zasad i obyczajów zakonników z Qumran nie powinno dziwić nas, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, ze ówczesny essenizm dzielił się na kilka nurtów i odłamów.
Wiem że ludzie zasugerowani Biblią i tradycją Kościoła często miewają duże kłopoty z oddzieleniem prawd od mitów. Ale samodzielna lektura samych Zwojów Morza Martwego mogłaby bardzo pomoc im odnaleźć te granice i rozwiać wiele wątpliwości. W języku polskim dostępne jest już tłumaczenie sporej części najważniejszych tekstów Zwojów w przekładzie Piotra Muchowskiego. Zostało ono opublikowane w 1996 roku pod tytułem 'Rękopisy z nad Morza Martwego' /wydawnictwo 'The Enigma PressKraków/. Polecam Polakom te lekturę. Na koniec, w oparciu o przedstawione wyżej dowody i sugestie jeszcze raz odpowiem krotko na tytułowe pytanie - czy Jezus był esseńczykiem? Otóż uważam, ze jest to bardzo możliwe, choć nie jest całkiem pewne. Natomiast całkiem pewne jest to, że był stuprocentowym ówczesnym Żydem, produktem kultury w której żył, a pierwsi chrześcijanie w znacznej mierze odziedziczyli wierzenia i praktyki esseńskie. Prawda ta, jakkolwiek może wydać się szokująca, nie powinna napawać pesymizmem tych, którzy optują za postępem intelektualnym naszej epoki, tym bardziej, ze życie oferuje nam tyle alternatywnych dróg.
Jerzy Sedziak,
Kanada, 1999
WKRÓTCE KONIEC MILLENIUM
Powrót do spisu treści strony
Za niecałe 9 miesięcy będziemy obchodzić koniec drugiego tysiąclecia i dwudziestego wieku. Rozpocznie się wiek XXI oraz trzecie milenium.
Mniej więcej około roku 525 mnich Djonizjusz Mniejszy podjął próbę ustalenia daty narodzin Jezusa z Nazaret na zlecenie papieża Jana I. Jak podają źródła, Djonizjusz pochodził ze "Scytii" co sugeruje, ze był prawdopodobnie pontyjskim Grekiem znad Morza Czarnego. Wyliczył on błednie, że Jezus z Nazaret urodził się w roku 753 AC (od założenia Rzymu) to jest w roku, który dziś określamy jako 1 p.n.e., w dniu 25 grudnia. W VI wieku liczba "0" (zero) nie istniała jako samodzielna cyfra tak więc w dionizjuszowych wyliczeniach po roku 1 p.n.e. następował rok 1 n.e., który określano wtedy jako 1 A.D. (Anno Domini - Rok pański). System ten nie stał się popularnym od razu. Zaczął wchodzić w powszechniejsze użycie dopiero w VIII wieku za sprawą angielskiego kronikarza Bede'go.
Warto pamiętać również, że 1 stycznia nie zawsze by początkiem nowego roku i w rzeczywistości obchodzono go w innym terminie jeszcze nie tak dawno. Wynikało to z niedokładności kalendarza juliańskeiego, którego daty w XVI wieku były niezgodne aż o 10 dni i nowy rok wypadał w rzeczywistości 10 stycznia. W roku 1582 papierz Grzegorz XIII, wprowadził tzw. kalendarz gregoriański. Nie wchodząc w szczególy nowej kalkulacji roku "ucięto" z kalendarza 10 dni. Nowy kalendarz przyjęto w krajach katolickich stosunkowo szybko. Jednak w państwach protestanckich trwało to znacznie dłużej i np. Taka Anglia przeniosa swój Nowy Rok z 25 marca na 1 stycznia dopiero w roku 1752. Wśród krajów prawosawnych przy "starym stylu" najdłużej wytrwała Grecja bo aż do 1923 roku.
Trzy i pół miesiąca temu większość świata obchodziła początek "Nowego Milenium" w dniu 1 stycznia 2000 roku. W świetle przedstawionych faktów koniec drugiego tysiąclecia będzie miał miejsce po upływie 2000 a nie 1999 lat. Jest więc chyba oczywiste, że nowe milenium, według naszego kalendarza, zacznie się dopiero w dniu 1 stycznia 2001 roku. Niewątpliwie rok 2000 to piękna, okrągła data, którą rzeczywiście warto było specjalnie celebrować nie mniej z milenium nie majacą nic wspólnego.
Kiedy zaczęło się czy zacznie nowe tysiąclecie jest tak naprawde mało istotne bo jest to sprawa arbitralna jak również mało ważna. A na dodatek nie związana z żadnym istotnym wydarzeniem, bowiem Djonizjusz Mniejszy pomylił się w swych obliczeniach daty narodzin Jezusa o ponad 4 lata lub o 7 lat, w zależności od tego którą ze sprzecznych relacji ewangelistów uznamy za prawdziwą. W innym czasie jest nowy rok żydowski, chiński czy muzułmański. Istotną i niepokojącą rzeczą jest natomiast to jak łatwo opinia publiczna może być manipulowana. Wystarczy komercyjna telewizja oferująca "milenijne promocje" oraz wypowiedzi niedouczonych dziennikarzy lub innych osób publicznych, również najczęściej ignorantów. Zjawisko to jest nader niepokojące ukazuje bowiem jak łatwo wierutna bzdura staje się ogólnie akceptowanym faktem. Ukazuje to również jak dalece opinia publiczna oparta jest na ignorancji i iracjonalnych przesłankach. Jak nawet niewinna manipulacja lub głupota staje się "niekwestionowaną prawdą". Co dopiero jeśli sprawa jest bardziej skomplikowana, rzeczywiście trudna do przeanalizowania i o większej dla nas ważnośći.
Jedyna z tego pociecha że będziemy mogli obchodzić chucznie jeszcze raz nadchodzącego Sylwestra jako zakończenie wieku XX. Sporo do niego jeszcze czasu niemniej życze wszystkim szampańskiej zabawy.
Roman Zaroff
Brisbane, kwiecień 2000
MACIE WIERZYĆ NIE MYŚLEĆ !" ... ?? !!!
Powrót do spisu treści strony
1. Do kogo Chrystus kierował te słowa ?: "Gdy się modlicie, nie bądźcie jak poganie. Oni lubią w świątyniach wystawać i modlić się , żeby się ludziom pokazać..... Nie troszcie się zbytnio i nie mówcie : co będziemy jeść, pić, w co się ubierzemy. Bo o to wszystko poganie zabiegają..... "Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego ich miasta. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela".
2. Dlaczego to św. Paweł jest autorem pomysłu by chrześcijaństwo rozprzestrzenić także wśród pogan ? Człowiek, który nigdy Chrystusa nie widział na oczy, nie licząc "nawiedzenia". Apostołowie jerozolimscy, bezpośredni uczniowie Jezusa sprzeciwiali się ostro pomysłowi Pawła.
4.Dlaczego dopiero jedno pokolenie minęło zanim zaczęły pojawiać się pierwsze pisane dokumenty chrześcijańskie? Czyżby zorientowano się, że królestwo nie nadeszło i trzeba szukać sposobów na przetrwanie i ratowanie twarzy ? A gdzie się podziewają te pierwsze pisane dokumenty, skoro faktycznie pierwsze, zachowane pisma chrześcijańskie historycy datują na III wiek? 5.Czy wiesz, że chrześcijanie byli sektą, a cała doktryna do dziś opiera się na dogmatyce sekciarskiej ?
6.Dlaczego Ojcowie Kościoła systematycznie zaszczepiali w wiernych nietolerancję wobec innych wyznań i antysemityzm? Przecież Chrystus był przede wszystkim Żydem, a jego słowa były przeznaczone przede wszystkim do Żydów.
7.Dlaczego chrześcijanie, przejawiając swój religijny fanatyzm, likwidowali wszelkie pozostałości pogańskiej starożytności - biblioteki, piękne świątynie, dorobeknaukowy, kulturalny, igrzyska olimpijskie, ludzi myślących inaczej? Dlaczego przez długi czas Kościół walczył z nauką, którą uważał za herezję?
8.Dlaczego następcy apostołów kazali zabijać w imię Boga, który jest miłością?
9.Dlaczego Kościół używa w swej hierarchi i administracji sposobów rządzenia takich jakie znane nam są z Cesarstwa Rzymskiego? Dlaczego kler używa łaciny a nie języka, którym posługiwał się Chrystus i " naród wybrany przez Boga" ? Dlaczego wszystko co robi papież przypomina osobę cesarza a biskupi - rzymskich dostojników?
10.Dlaczego przedstawiciele kleru nie potrafią uzdrawiać ,tak jak obiecać im to miał Chrystus? Dlaczego zajmują się tym wszystkim co umacnia religię a nie samym człowiekiem?
11.Gdy ktoś ci powie, że jest wybrany przez Boga, to mu uwierzysz i będziesz mu posłuszny ? Czy uważasz, że cierpienie jest przyjemne a twoje ciało nieczyste?
12. Jaką to "Dobrą Nowinę" przyniósł Chytrus? Czy jesteś Żydem by wierzyć ,że jest oczekiwanym Mesjaszem, przysłanym przez Jahwe? Czy nie wiesz, że już pół tysiąca lat wcześniej tacy bogowie jak Tammuz, Ozyrys, Dionizos zmartwychwstali , ogłaszając światu "dobrą nowinę" , że "śmierci nie ma" a wszyscy jesteśmy równi i wolni?
13. Dlaczego chrzczą nas, kiedy jesteśmy zupełnie mali, niewinni i zupełnie nieświadomi swego istnienia, kiedy nie potrafimy jeszcze samodzielnie myśleć?
Aneta Oronowicz,
Pojęcie miłości od zawsze było tematem niekonczączych się dyskusji i nigdy nie wyciągnięto z nich należytych wniosków. Jednak mimo to, spróbuję zdefinować czym jest miłość? Rozpatrzę wszystkie przykłady rożnych rodzajów miłości:
- miłość rodzinna (brat-brat, dziecko-rodzice)
Miłość rodzinna to- po spojrzeniu prawdzie w oczy- nic innego jak tylko przywiązanie i sumienie. Kocha się kogoś, ponieważ było się z nim od zawsze i trudno sobie wyobrazić odejście od tej osoby. Miłość między mężczyzną a kobietą to sprawa trochę bardziej skomplikowana- w chwili "zauroczenia", "zakochania" itp. Przysadka mózgowa wytwarza "narkotyk", pochodną opiatowców, fenyloetyloaminę (PEA, C6H5-NH-C2H5). Związek ten jak narkotyk, powoduje "zakochanie się"- świat jest piękny, bez wad itd. Mózg uzależnia się od PEA, wiec przysadka musi produkować jej więcej. W końcu ciało nie wytrzymuje ilości powstałego związku i synteza ustaje- "odkochujemy się". Tak więc
miłość miedzy kobietą a mężczyzną to nic innego jak skomplikowany proces biochemiczny (przynajmniej na początku). Jednak skoro tak jest, to jak wytłumaczyć wieloletnie związki między kobietą a mężczyzną, gdzie- jak utrzymują ci, którzy są związani- występuje miłość? Otóż, pomimo zakończenia syntezy PEA, miedzy ludźmi, którzy zakochali się zaczyna tworzyć się więź podobna do tej jak pomiędzy dzieckiem a rodzicami- Jak myślicie, dlaczego parom, będącym ze sobą więcej niż np. 10 lat prawie zupełnie brak tej młodzieńczej spontaniczności natomiast pod dostatkiem spokoju i umiarkowania? Po prostu "narkotyczna" miłość już nie istnieje. Jak w to wszystko wkręcić miłość do Boga, do której odczuwania przyznaje się znakomita większość wierzących? Tym bardziej, jak pokazać, że "Bóg jest miłością"? Z wcześniejszych informacji można łatwo wywnioskować, ze nie istnieje coś takiego, jak miłość do Boga
(przynajmniej u zdrowych psychicznie ludzi, jako że przysadka syntetyzuje PEA tylko na widok obiektów pożądania, którym Bóg z pewnością nie jest). Do Boga, można się co najwyżej przywiązać, jednak jest to wynik indoktrynacji, jaka była na wierzących przeprowadzana od samego początku ich życia. Tym bardziej nie istnieje Bóg, który- jak uważają chrześcijanie- jest "miłością". Bo czy Bóg jest przywiązaniem, sumieniem? A może Bóg jest Fenyloetyloaminą?
Mike,
Według kanonów Chrześcijaństwa, a szczególnie jego odłamu znanego pod nazwą `katolicyzmu rzymskiego', Bóg jest jeden, jest osobą, a na dodatek jest wszechmogący, wszechwiedzący i wszechobecny. Ponieważ wierzącym niesposób sobie wyobrazić jedną osobę, która była by zarazem wszechmogąca, wszechwiedząca i wszechobecna, wprowadzono pojęcie Trójcy Świętej, o wyraźnie hierarchicznej strukturze:
Bóg Ojciec
Tak więc mamy już trzech Bogów, z których jeden (`Ojciec') jest wyraźnie ważniejszy od innych, więcej niż tylko primus inter pares. Powyższa struktura nie jest jednak pełna, gdyż mamy na dodatek do czynienia z dodatkową osobą Św. Marią, która choć nie jest bogiem ani nawet jego (oficjalnie uznaną przez Watykan) częścią, to jako `Matka Boska' cieszy się w wielu społecznościach (np. wśród większości Polaków wyznania Rzymsko-Katolickiego) większą czcią niż nawet Bóg Ojciec. Z punktu widzenia teorii organizacji mamy więc:
+---------------------- BÓG OJCIEC
Ale na tym nie koniec! Św. Maria jest przecież `tylko' najważniejszą
wśród licznych świętych, a na dodatek mamy też tzw. błogosławionych, czyli
kandydatów na świętych (jak w dawnym `politbiurze' czy obecnej Unii Europejskiej
- członkowie i kandydaci). Na naszym schemacie wyglądać to będzie tak:
+---------------------- BÓG OJCIEC
Powyższa struktura jest ciągle niepełna, gdyż mamy na dodatek do czynienia
z licznymi aniołami, którzy z kolei dzielą się (z grubsza - po szczegóły
odsyłam do Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie, dawnej ATK czyli Uniwersytetu
im. Wyszyńskiego w Warszawie a nawet do najbliższej plebanii) na archaniołów
i `zwyczajnych aniołów (cherubimów, serafimów itd.). Tak więc uproszczony
schemat organizacyjny Boga Rzymsko-Katolickiego wygląda jak następuje:
Należy pamiętać, że ponieważ każdy człowiek (a ściślej każda duszyczka) ma swojego anioła stróża, więc szeroko rozumiany Bóg Rzymsko-Katolicki to miliardy `osób', czyli więcej bogów niż w jakiejkolwiek innej znanej religii politeistycznej (dla przykładu wszyscy bogowie starogreccy mieścili się swobodnie na szczycie jednej, nienajwiększej góry Olimp). Oczywiście, jak w każdej dużej biurokratycznej organizacji tak naprawdę liczy się tylko egzekutywa, czyli Trójca Św. plus Św. Maria, którą wielu rzymskich katolików (z prymasem Glempem na czele) chciało by dokooptować do egzekutywy (Trójcy) na prawach pełnego członka. Reszta bożków wchodzących w skład Boga Rzymsko-Katolickiego nie ma, tak naprawdę, wiele do powiedzenia. Używając analogii do rządu w systemie parlamentarnym (model Westminsterski, czyli obowiązujący w Wielkiej Brytanii czy Australii):
Bóg = Rząd,
Lech Keller
The Associated Press, K A N S A S C I T Y, Mo., 30 stycznia 2000.
AIDS po "cichu" spowodował śmierć setek rzymsko-katolickich księży w Stanach Zjednoczonych, chociaż w wielu przypadkach podano inną przyczynę śmierci na świadectwach zgonu. Donosi dziennik: The Kansas City Star w swym niedzielnym wydaniu.
W pierwszym z trzech artykułów, gazeta doniosła, że przegląd aktów zgonu oraz wywiady ze specjalistami sugerują, że setki księży zmarło na AIDS od połowy lat 80-tych, a setki innych żyją z wirusem HIV, który powoduje tę chorobę. ŚMiertelność księży na AIDS jest czterokrotnie większa niż w całej populacji, podaje gazeta. Przywódcy Kościoła w Stanach Zjednoczonych i w Watykanie odmawiają podjęcia dyskusji na ten temat, podaje"The Star",oraz, że Watykan przekazał sprawę lokalnym biskupom. Biskup Raymond J. Boland z diecezji Św. Józefa w Kansas powiedział że przypadki zgonów księży na AIDS ukazuje, że księża śa tylko ludźmi. "Niezależnie od tego jak bardzo jak jesteśmy tym zasmuceni, ukazuje to, że ludzka naturą jest ludzką naturą", powiedział biskup Boland. "The Star" rozesłał 3000 anonimowych kwestionariuszy do 46 000 księży w USA ostatniej jesieni, zapytując o AIDS i inne sprawy, i otrzymał odpowiedź od 801 księży, co daje 27 procent zapytanych. Sześciu z 10 odpowiadających księży podało, że zna przynajmniej jednego księdza, który zmarł na AIDS a jedna-trzecia respondentów zna żyjącego księdza zarażonego AIDS. Trzy-czwarte, stwierdziło, że Kościół powinien zwiększyć edukację seksualną w seminariach duchownych.
Zapytano również o orientację seksualną księży. 75 procent podało się za heteroseksualistów, 15 procent jako homoseksualistów, 5 procent podao, że jest biseksualna. "The Star" stwierdziło, że dokładna liczba księży, którzy zmarli na AIDS lub jest zarażona wirusem HIV jest nieznana, w znacznej mierze ponieważ chorują w "ukryciu". Gdy ksiądz poinformuje o tym swoich przełożonych, zazwyczaj sprawa jest wyciszana. Gazeta podała przypadek biskupa Emersona J. Moore'a, który opuścił nowojorską arcydiecezję w roku 1995 i udał się do Minnesoty gdzie zmarł w specjalnym zakładzie dla chorych na AIDS. Na akcie jego zgonu widnieje "nieznane naturalne przyczyny" jako przyczyna śmierci i podaje jako jego zawód "robotnik" z zakadów przemysłowych. Aktywista organizacji "Kept Secret After" złożył skargę i przyczyna zgonu została zmieniona na "HIV spowodwana choroba", ale zawód nie został zmieniony w dokumencie. Farley Cleghorn, epidemiolog z Institute of Human Virology w Baltimore powiedział, że w tajemnicy zajmował się około 20 księżami i braćmi zakonnymi zarażonymi HIV. "Kościół i zakony powinny przyznać się do istnienia problemu, że księżą uprawiają seks, i że są narażeni na zarażenie się chorobami wenerycznym włączając w to Aids" - oświadczył Cleghorn.
dostepne na:
http://abcnews.go.com/sections/us/DailyNews/aids000130.html
PAPA W IZRAELU
Komentując wizytę papieża w Izraelu, zachodni dziennikarze wielokrotnie mówili, że ma ona charakter polityczny i wkalkulowane są w nią interesy polityczne Watykanu. Czy w podobny sposób komentowali tę wizytę polscy dziennikarze?
Tym, którzy mają krótką pamięć lub nie znają Biblii pragnę przypomnieć, że jest to księga syjonistyczna, i że mówi ona wyraźnie, w wielu miejscach (proszę sprawdzić), że ziemie o które walczą Żydzi od 1948 roku, jak Judea, Samaria, łącznie z Jerozolimą, zostały dane im przez ich Boga. W tą samą Biblię "wierzą" katolicy, ale o dziwo nie widzą, że ich papież łamie jej zasady mówiąc o prawach Palestyńczyków na tych ziemiach. Kto pouczy papieża, że powinien być konsekwentny i wreszcie zdecydować się co ma wybrać: wiarę
czy politykę?
"Życie Warszawy" z dnia 31 marca opublikowało wiadomość, że papież ma spotkać sięe z prezydentem Kwaśniewskim w Watykanie. Jest to już chyba 10-te oficjalne spotkanie papieża z Kwaśniewskim. Można zastanowić się, jakie interesy z tym byłym aparatczykiem robi ten papież-polityk? Jak na dłoni widać politykę w całym jego postępowaniu. Co się tyczy moich artykułów i listów jakie otrzymuje w związku z tym, między innymi uwag, że powinienem okazywać więcej szacunku dla Kościoła i papieża, pragnę was szczerze zapewnić, że szanuje każdą religię, która szanuje również jej wyznawców. Lecz gdy widzę jak ignorancja katolików i protestantów jest przedmiotem pogardy i haniebnego wyzysku przez ich przywodców, gdy widzę działalnośćć polegającą
na grze pozorów i rzekomych cudów, manipulacje zasad wiary i nauk Biblii w celach czysto politycznych i finansowych, jak czyniąc to wszystko przywódcy kościołów usiłują pozyskać wyznawców groźbami kary w przyszłym świecie, wówczas nie mogę ich respektować. Staram się być szczerym i pomóc tym, którzy od dzieciństwa zniewoleni byli siłą nauki od której nie było ucieczki, chyba, że za cenę "wiecznego potępienia".
Jerzy Sedziak
"Kościół z narodem !
z kraju nadesłał kolega Radke.
Polska, grudzień 1999
- miłość między mężczyzną a kobietą
- miłość do Boga(lub Bóg jako miłość)
marzec 2000
A M B O N A
Powrót do spisu treści strony
(Prezes)
|
Członkowie Egzekutywy
|
+---------+---------+
|
|
Syn
Duch Święty
(Jezus)
|
(Prezes)
|
|
|
Członkowie Egzekutywy
|
|
|
+---------+----------+
|
|
|
|
SYN DUCH
ŚWIĘTY
|
(Jezus)
|
|
|
|
+-------------------+--------------------+
|
Św. Maria
(Sekretarz Egzekutywy)
|
(Prezes)
|
|
|
Czťonkowie Egzekutywy
|
|
|
+---------+----------+
|
|
|
|
SYN DUCH
ŚWIĘTY
|
(Jezus)
|
|
|
|
+-------------------+--------------------+
|
Św. Maria
(Sekretarz Egzekutywy)
|
Pozostali Święci
|
Błogosławieni
(Kandydaci na Świętych)
+---------------------- BÓG OJCIEC
|
(Prezes)
|
|
|
Czťonkowie Egzekutywy
|
|
|
+---------+----------+
|
|
|
|
SYN DUCH
ŚWIĘTY
|
(Jezus)
|
|
|
|
+-------------------+---------+----------+
|
|
Św. Maria
|
(Sekretarz Egzekutywy)
|
|
|
+-------------------------------+
|
|
Pozostali Święci
Archaniolowie
|
|
Błogosławieni
Aniolowie Zwyczajni
(Kandydaci na Świętych)
Trójca Święta = 'Ścisły' lub `wewnętrzny' gabinet,
Bóg Ojciec = Premier (Prezes rady ministrów lub `executive president' jak np. w USA
czy Południowej Afryce),
Bóg-Syn (Jezus) i Duch Święty = Pierwsi vice-premierowie,
Święta Maria = `zwykły' vice-premier,
Archaniołowie = ministrowie i wice-ministrowie (`zwykli' czťonkowie gabinetu),
Aniołowie 'zwyczajni' = `zwykli' członkowie parlamentu (z ramienia partii rządzącej -
tzw. `Backbenchers')
Święci - Wyżsi urzędnicy państwowi,
Błogosławieni = Niżsi urzędnicy państwowi.
Melbourne, 6 Marca A.D. 2000
Powrót do spisu treści strony
<="#1">Powrót do spisu treści
Powrót do spisu treści
Naród z torbami..."
Poczta do: "Horyzontu"