"HORYZONT"

Magazyn racjonalistów, sceptyków i ateistów (Online)

Numer 5 (15), Rok 4 , Sierpień 2000


Copyright Š 1997- 2000, "Horyzont"
Materiały z "Horyzontu" mogą być kopiowane i publikowane bez zezwolenia redakcji tylko w celach niekomercyjnych z podaniem nazwisk autorów i źródła (adresu strony). 

SPIS TREŚCI


OD  REDAKCJI

ARTYKUŁY

ARTYKUŁY ZASŁYSZANE - PODPATRZONE



Od Redakcji
Powrót do spisu treści strony

Witamy serdecznie naszych czytelników!

Redakcja "Horyzontu"


A R T Y K U ŁY


JEZUS W ŹRÓDŁACH POZABIBLIJNYCH
Powrót do spisu treści strony

W kanadyjskich wypożyczalniach filmów video od paru lat dostępny jest film pod tytułem "The Greatest Story Ever Told" co można przetłumaczyć "Największa opowieść jaka słyszał świat". Jest to oczywiście opowieść o życiu i działalności Jezusa z Nazaretu. Ale co by autor tego pomysłu przeniesionego na ekran, i być może tytułu filmu, powiedział, gdyby usłyszał, że ta największa postać historyczna wszechczasów, za jaką niewątpliwie uważa Jezusa, podobnie jak wielu chrześcijan, był prawie nieznany historykom i kronikarzom jego czasów, to jest I-go wieku naszej ery? Co gorsza, są solidne dowody na to, że nawet w II i III wieku Jezus nie był gwiazdorem w grecko-rzymskim świecie. A przecież nie wiek XX lecz tamten okres powinien dostarczyć nam dowodów wielkości Jezusa z Nazaretu. I-szy wiek naszej ery nie był bynajmniej epoka ciemnoty i zacofania, podobnie jak dwa następne stulecia. W grecko-rzymskim świecie do którego należała wówczas terytorialnie również Palestyna żyli znani do dzisiaj pisarze i kronikarze którzy z pewnością nie przegapiliby wielkich rzeczy opisanych w Nowym Testamencie gdyby wydarzyły się one naprawdę. Judea była częścią imperium rzymskiego i wszystko co się tam działo było łatwe do sprawdzenia. Nie jest wiec prawdą, jak próbują wmówić nam niektórzy, że powodem tego, że mało kto słyszał wówczas o Chrystusie i braku informacji o tych wydarzeniach w źródłach świeckich, było to, ze Judea była wówczas odizolowana od reszty świata. Uważam za stosowne przytoczyć kilka faktów i cytatów pochodzących ze źródeł, które wybrałem spośród kilkudziesięciu z jakimi zapoznałem się zanim zabrałem się do pisania tego artykułu.

Plutarch (lata 46-120 n.e.), autor "Żywotów sławnych mężów" czyli 46-ciu życiorysów postaci tamtego okresu, nie ma nic do powiedzenia na temat Jezusa. Pliniusz Starszy (lata 22-79 n.e.) był współczesnym Chrystusowi, ale nic o nim nie wspomina. Pliniusz Młodszy (lata 62-110 n.e.) mówi o chrześcijanach w Poncie i Bitynii, ale ogranicza się tylko do wzmianki ze Chrystus był obiektem ich kultu. Tacyt, moralista i historyk, żył i pisał w tym samym czasie co autorzy tekstów nowotestamentowych, ale podobnie jak Pliniusz Młodszy wspomina o Jezusie tylko w kontekście opinii na temat chrześcijaństwa. Innymi słowy, ludzie ci nie pisali nic lub bardzo mało, i do tego najczęściej krytycznie, tylko o młodej religii chrześcijańskiej, a nie o jej historycznym założycielu.

Następnie był Juwenalis (lata 60-127 n.e.) moralny krytyk ówczesnych obyczajów i stoik Epiktet z Hierapolis (50-130), którzy również nie maja nic do powiedzenia o Jezusie. W literaturze świeckiej I wieku nie ma żadnej wzmianki o Chrystusie jako istocie boskiej czy ludzkiej. Brak wzmianki o Jezusie w pismach Plotyna (lata 204-269) i krytyczne opinie Porfiriusza (233-305) na temat chrześcijaństwa to następny dowód na to, że chrześcijaństwo nie cieszyło się wówczas zbyt dobrą sławą, a Jezus nadal nie był gwiazdorem.

Spore zastanowienie budzi fakt, ze nie ma żadnej wzmianki o Jezusie w tekstach historyka żydowskiego Filona z Akeksandrii. Filon urodził się przed nasza era i żył długo po śmierci Jezusa. Był on namiętnym kronikarzem i opisał historie Żydów obejmującą również cały okres ziemskiego życia Jezusa, poza samym Jezusem oczywiście. Mieszkał on w Jerozolimie lub w pobliżu tego miasta w okresie gdy podobno miały miejsce takie wydarzenia jak cudowne narodzenie Jezusa i "rzeź niemowląt" z rozkazu Heroda. Musiał by więc być także świadkiem triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy na oślęciu, następnie jego ukrzyżowania podczas którego zatrzęsła się ziemia, ciemność ogarnęła świat, a zmarli-świeci powstali z grobów i ukazali się mieszkańcom Jerozolimy. Dlaczego Filon nie ma nic a nic do powiedzenia o tych wszystkich wydarzeniach? John E. Remsburg w książce "The Christ: A Critical Review and Analysis of the Evidence of His Existence" (Chrystus-krytyczny przegląd i analiza dowodów jego istnienia) pisze: "Te wszystkie wydarzenia które musiaůy wprawiă úwiat w zdumienie byůy nieznane Filonowi. Filon, który był twórcą nauki o "Logos" (Słowie wcielonym) jakoś nie widział tego Słowa, chociaż mieszkał w ziemi gdzie objawiło się ono (czyli to Słowo) tysiącom ludzi w naukach i cudownych czynach".

Innym ważnym historykiem tamtego okresu był Justus (lata ok. 50-80 n.e.), rywal Józefa Flawiusza. Pochodził on z Galilei, czyli rodzinnych stron Jezusa, i w szczegółach opisywał wszystko co działo się tam w owych czasach. Pisma Justusa zaginęły w tajemniczych okolicznościach, podobnie jak wiele innych ważnych pism tamtego okresu, ale Fotiusz, patriarcha Konstantynopolu żyjący w IX wieku, który przeczytał je, pisze: "Przeczytałem kroniki Justusa z Tyberiady, zatytułowane "Kroniki królów Judzkich". Justus opisuje ich wszystkich, od Mojżesza aż do czasów króla Agryppy, siódmego władcy z linii Heroda …ale nie czyni on – stwierdza ze zdumieniem Fotiusz – najmniejszej wzmianki o pojawieniu się Chrystusa, jego śmierci i cudach jakich dokonywał w judzkiej ziemi."

W najstarszych źródłach rabinicznych nie ma żadnej wzmianki o Jezusie z Nazaretu. W tekstach późniejszych, kiedy takie wzmianki wreszcie pojawiają się, są to najprawdopodobniej pierwsze reakcje Żydów na pisemne i ustne nauki chrześcijan. Nie zaprzeczają one temu, że Jezus istniał i został ukrzyżowany, a nawet temu ze czynił cuda, tyle ze określają je jako sztuczki szarlatańskie. W tekście "Babiloński Sanhedryn" czytamy: "Rabin powiedział: Jezus Nazarejczyk praktykował magie i zwodził Izrael". Talmud wspomina o Jezusie w kilku miejscach, ale jako Jezusie Ben Pandera, czyli synu Pandery lub Pantery (patrz artykuł: "Abdes Pantera - W poszukiwaniu ojca jezusa z nazaret", w Horyzoncie nr. 14) Celsus, pierwszy krytyk chrzescijaństwa i filozof z II wieku, opierając sie zapewne na relacjach współczesnych mu Żydów, oskarzył Jezusa o to, że kłamał mówiąc, że narodził sie z dziewicy, podczas gdy naprawdę pochodził z pewnej wioski żydowskiej i był synem wieśniaczki zarabiającej na życie jako tkaczka. Jej mąż, z zawodu cieśla, opuścił ją ponieważ była mu niewierna. Porzucona i znieslawiona kobieta – według tych relacji – potajemnie urodziła Jezusa, którego ojcem był żołnierz o imieniu Pantera. Lata młodości Jezus spędził w Galilei, a potem udał się do Egiptu gdzie pracował jako najemny robotnik. W Egipcie nauczył się popularnej wśród Egipcjan sztuki magii. Następnie powrócił do Palestyny z nadzieja, że dzięki temu stanie się kimś wielkim, i zaczął mówić o sobie ze jest bogiem.

Swetoniusz, rzymski historyk i biograf w książce "Żywoty cesarzy" pisał w 120 roku n.e., że "cesarz Klaudiusz wypędził z Rzymu Żydów którzy nieustannie sieli niepokój w tym mieście za namową niejakiego Chrestusa — buntownika i agitatora". Ale ów Chrestus — wynikałoby z tego — żył kilkanaście lub kilkadziesiąt lat po śmierci biblijnego Jezusa.

Nikt prawie nie zaprzecza dzisiaj temu, ze podania Flawiusza na temat Jezusa pochodzące ze "Starożytności żydowskich" zostały w znacznym stopniu sfałszowane przez co znacznie straciły swą wiarygodność. Widzimy więc, że w żydowskiej literaturze rabinicznej – drugim ważnym źródle, w gruncie rzeczy pozabiblijnym, w którym szukamy informacji na temat Jezusa — znajdujemy, podobnie jak w źródłach grecko-rzymskich tylko krótkie i do tego krytyczne wzmianki o nim lub o kimś, kogo trudno byłoby utożsamić na sto procent z nowotestamentowym Jezusem z Nazaretu.

Oczywiście po dojściu do władzy cesarza Konstantyna i zalegalizowania chrzescijaństwa widzimy zjawisko które można określić jako zalew świata literaturą chrześcijańską. Gdyby zebrać do kupy wszystkie apokryfy jakie napisano w wieku IV i paru następnych, to mogłyby wypełnić one dużą bibliotekę. Ale niestety, nikt dzisiaj nie wie ile jest w nich prawdy, ile legendy, a ile zwyczajnych zmyśleń. Istnieje wiele interpretacji tych wspomnianych oraz innych źródeł pozabiblijnych. Napisano wiele książek na ich temat. Profesor Gunter Borkam pisze: "Gdybyśmy chcieli okroić metodą krytycznej oceny to, co podaje tradycja, to znaczy ograniczyć się do tego co jest absolutnie pewne na temat Jezusa z historycznego punktu widzenia, to pozostałby nam tylko tułw który nie miałby prawie nic wspólnego z historią opisaną w ewangeliach". Dr. Albert Schweitzer wypowiada się na temat historycznego Jezusa w podobny sposób. Jednak dzięki znalezionym w Palestynie Zwojom Morza Martwego Jezus stał się znacznie mniej tajemniczą postacią, przynajmniej w sensie teologicznym, o czym pisałem obszerniej w artykule "Czy Jezus z Nazaretu był esseńczykiem?" Ale mimo wszystko uważam, ze nie pozostaje nam nic innego jak tylko ubolewać nad tym, że w świecie w jakim żyjemy rozniecony został tak silny kult człowieka o którym tak mało możemy dowiedzieć się z najważniejszych dostępnych źródeł.

Jerzy Sędziak
Toronto, lipiec 2000

ATEIZM - CECHY PODSTAWOWE
Powrót do spisu treści strony

Każdy myślący człowiek jest ateistą!

Ernest Hemingway

Do napisania tego artykułu skłoniło mnie spostrzeżenie, że pojęciem ateizmu posługuje się każdy, kto tylko może z tego wyciągnąć jakieś korzyści. Szczególnie zaś krytyką ateizmu zajmują się ci co nie mają zielonego pojęcia czym jest ateizm, ani jakie zasady stanowią jego podstawę. Taka analiza może się jednak przydać także ateistom. Każdy ateista ma swoją wizję tego światopoglądu. Ja postanowiłem spróbować pokusić się o znalezienie punktów wspólnych. Jeśli mi się to nie udało, coś pominąłem, lub zbędnie dodałem to liczę na uwagi i opinie.

Ateizm jest słowem pochodzenia greckiego, które oznacza "bez boga" ("a" - bez, "teos" - bóg"). Ateizm jest to stanowisko światopoglądowe odrzucające wiarę w istnienie sił nadnaturalnych, w szczególności boga (bogów), jako sprzeczną z rozumem i nienaukową, oraz negujące potrzebę religii. Tyle encyklopedia. Z tej krótkiej definicji można bardzo łatwo wydobyć wszystkie zasadnicze cechy ateizmu:

1. Ateizm uznaje za najważniejszą ludzką wartość rozum. To właśnie posiadanie rozumu czyni z człowieka tak niezwykłe zwierzę. Rola rozumu to opisywanie, badanie i zmienianie świata. Zdając sobie z niebezpieczeństwa jakie dla zabobonów stanowi rozum wszystkie właściwie religie podejmują nieustającą pracę aby pomniejszyć jego rolę. To co powinno być zweryfikowane przy pomocy chłodnej analizy zjawisk okazuje się być nienaruszalną "prawdą objawioną", której rozum tykać nie powinien. Ateizm dając rozumowi prymat pośród innych ludzkich właściwości, czyni z niego jedną z barier obronnych ludzkiej świadomości przed zabobonami, ignorancją i strachem. To bowiem strach jest najszybszym sposobem do opanowani człowieka. A tylko rozum może nas przed strachem uchronić ukazują złudność jego przyczyn.

2. Ateizm za jedyne narzędzie oraz język opisu i poznania świata materialnego uznaje naukę. Metoda naukowa, chociaż bardzo niedoskonała i niekiedy zawodna, jest jedyną skuteczną metodą badania świata, której wyniki, mając charakter precyzyjny i podważalny jedynie przez metodę naukową, są w stanie zadowolić ludzki rozum. Nauka służy człowiekowi jako lampa dzięki, której może choć trochę rozświetlić otaczający go mrok i przestać się bać.

3. Ateizm uznaje zbyteczność religii zarówno jako sposobu poznania świata, jak też jako sposobu opanowania mrocznych ludzkich popędów. Historia nad wyraz dobitnie wykazała, że religia nie tylko nie chroni przed zbrodnią, okrucieństwem, brakiem współczucia, ale wręcz staje się wyzwolicielką najgorszych ludzkich cech. Uznając posłuszeństwo "bogu" jako najwyższą wartość religia czyni z dobra i zła narzędzia w ręku bóstwa (czytaj: kapłanów), którymi może ono dowolnie manipulować. Zło i dobro przestają istnieć jako obiektywne cechy działań człowieka, stając się zależne od woli "boga". Bezpośrednim skutkiem takiego manewru jest "upolitycznienie" moralności. Ci zaś, którzy mają "boży mandat" mogą dowolnie kształtować te pojęcia. Dlatego właśnie tak ważne jest aby usunąć religię z życia jednostki i społeczeństwa. tylko wtedy możliwe będzie zbudowanie w miarę obiektywnych kryteriów tego co dobre lub złe.

4. Ateizm uznaje najdonioślejszą rolę moralności nie tylko w tworzeniu i podtrzymywaniu ludzkich społeczności, ale także w kształtowaniu poczucia człowieczeństwa u ludzi. Nie traktuje jednak moralności jako zbioru danych człowiekowi, z góry i raz na zawsze, zasad postępowania. Jest ona raczej pochodną warunków społecznych, intelektualnych i kulturowych, w których funkcjonuje. Pomiędzy moralnością a otoczeniem kulturowym zachodzi sprzężenie zwrotne. Moralność kształtuje się pod wpływem tego otoczenia i jednocześnie sama na nie wpływa.

5.Ateizm zakłada sceptycyzm. Nakazuje on podchodzić ostrożnie do wszelkich twierdzeń, "oczywistych prawd" oraz zjawisk o charakterze niezwykłym. Tylko dowód, w formie przeprowadzonego w warunkach kontrolowanych eksperymentu lub w formie teoretycznego rozumowania przeprowadzonego w zgodzie z zasadami logiki, może stanowić podstawę przyjęcia określonego twierdzenia za prawdziwe. Do wszelkich zjawisk, które "łamią" znane nam prawa przyrody należy podchodzić szczególnie ostrożnie. Ludzkie zmysły mogš być bardzo łatwo oszukane, co demonstruje nam sztuka prestidigitatorska. Tylko czujny rozum uchronić się przed ułudą.

I to właściwie wszystko. Cała reszta jest poza ateizmem. Jest to bowiem jeden z nielicznych systemów światopoglądowych, który poza niewielkim zbiorkiem zasad, których przestrzegania wymaga, nie posiada szczegółowo rozbudowanej wizji świata. Nic nie mówi o pochodzeniu świata, człowieka, kultury, moralności, państwa. Ateizmu nie interesuje, czy Księżyc jest zrobiony z sera, czy z budyniu, ani to skąd się biorą dzieci, kto napisał "Fausta", itp. itd. Ateizm przedstawia tylko bardzo cienkie i drobne ramy, ogólne zasady, i to wszystko. Całą resztę trzeba znaleźć samemu. Ateista musi w pocie czoła budować swój światopogląd w oparciu o wspomniane wyżej zasady. Uszczegóławiać i ciągle, cišgle zmieniać swoją wizję świata dostosowując ją do faktów. Jedynie ateizm nie boi się FAKTÓW, ponieważ one stanowią materiał, z którego jest zbudowany. To naprawdę ciężka harówa, ale daje poczucie wolności i prawdy. Bycie ateistą jest więc rzeczą bardzo trudną, ale też niezwykle owocną i przyjemną. Zrozumieć to może jednak tylko ateista.

Jakub Kozielec
Kraków, czerwiec 2000


SPADKOBIERCY I UZURPATORZY WŁADZY KOŚCIELNEJ
Powrót do spisu treści strony

Ewangelie są to dokumenty które często przypominają mi gry "sweepstake'owe." Najważniejsze reguły tej gry wypisane są maczkiem, do tego w formie niepełnej i niezbyt zrozumiałej. Ludzie mający kłopoty z oczami nie mogą łatwo odczytać tego drobnego druku, a tym którzy widzą dobrze lub mają dobre okulary, często nie starcza cierpliwości na taką lekturę, również mogą stać się ofiarami oszustwa. A sprawa nie jest błahą. Kto nie zapozna się szczegółowo z regułami tej gry, ten łatwo może stracić sumę od kilku do kilkudziesięciu dolarów. W Ameryce jest wiele innych podobnych gier i "piramidkowych" biznesów, których reguły nie są zbyt jasne, jak choćby popularny do niedawna "Amway". Zasady te znają dobrze organizatorzy tych gier i niektórzy ich pomocnicy, lecz na ogół niechętnie ujawniają je innym, bo widzą w tym własny interes. Te gry i biznesy działają przeważnie na granicy legalności, na ogół niezbyt długo, a kto mądry ten po prostu nie bawi się w takie interesy. Sprawdza się tutaj powiedzenie "Nie wszystko złoto co się świeci".

Całkiem podobne wrażenia człowiek odnosi podczas lektury ewangelii kiedy dochodzi do wniosku, ze to co najważniejsze podane jest w nich marginesowo lub trzeba domyślić się samemu, czytając miedzy wierszami. Rudolf Bultmann, jeden z najpopularniejszych komentatorów biblijnych XX wieku, wyraził się w taki oto sposób: "Teraz już wiem, że nie wiemy prawie nic na temat charakteru i życia Jezusa, bo autorów najstarszych tekstów chrześcijańskich Jezus na ogół nie interesuje, ponadto rzeczy jakie przekazują nam te źródła o nim, są fragmentaryczne i często legendarne." Dlatego Bultman uznawał tylko pawłowy model chrześcijaństwa. Faktycznie, któżby domyślił się z samych ewangelii, ze obecność Zelotów w gronie najbliższych uczniów Jezusa może być sprawą najważniejszą, lub że słowa "Nie myślcie, że przyszedłem rozwiązywać zakon i proroków" najlepiej odzwierciedlają charakter Jezusa? A kto wie przede wszystkim o tym, że nazarejczycy, o których Nowy Testament nic prawie nie mówi, odegrali kluczową role w życiu Jezusa i historii pierwotnego chrześcijaństwa? Dopiero inne źródła, najczęściej pozabiblijne i pozachrzescijańskie, naprowadzają nas na właściwy tor.

Ewangelie są to dokumenty przedstawiające świat zredukowany do poziomu mitycznej prostoty, świat widziany jakby oczami dziecka, złożony z paru prostych elementów, niczym królestwo z baśni. Nic dziwnego ze w pojęciu niektórych chrześcijan, niebo, gdzie mieszkają świeci i aniołowie, właściwie niczym nie rożni się od Disneylandu. Telewizyjny ewangelista Jim Bakker chyba nieprzypadkowo wybudował kilkanaście lat temu za grube pieniądze chrzescijańsko-disneyowskie parki wypoczynku w Kalifornii. Ale kto zna historie Palestyny I wieku, ten wie jak dalekie od prawdy jest takie rozumowanie. Kościół rzymski popełnił śmiertelny grzech za który nie otrzyma rozgrzeszenia na wieki wieków amen. Są dowody na to, ze potępił i prześladował nazarejczyków – ludzi mających bezpośrednie historyczne powiązania z samym Jezusem, czyli przekaz z pierwszej ręki. Wypadałoby wiec omówić w skrócie kim nazarejczycy byli, o co walczyli, i dlaczego właśnie ten temat jest taki ważny.

Zacznę od tego, że za życia Jezusa i kilka wieków wcześniej, na ziemiach położonych w basenie i sąsiedztwie morza Śródziemnego, roiło się od rożnych kultów i religii. Było mnóstwo świątyń poświeconych greckiemu Apollowi i Dionizosowi, rzymskiemu Herkulesowi, perskiemu Mitrze, syryjsko-frygijskiemu Adonisowi i Attisowi, egipskiemu Ozyrysowi, Izys i Horusowi, babilońsko-kartagińskiemu Baalowi, Astarte, itd itp. Szczególnie godne uwagi jest to, ze pomimo wielkich odległości i różnic etnicznych, pomiędzy tymi rożnymi kultami, wprawdzie niejednolitymi gdy chodzi o charakter, można zauważyć wspólny schemat w dziedzinie wierzeń. Niemal każdy z tych bogów:

- Urodził się w dniu zbieżnym z dniem chrześcijańskiego Bożego Narodzenia lub kilka dni wcześniej lub później.
- Był synem dziewicy.
- Miejscem jego urodzenia była pieczara lub jakieś podziemne pomieszczenie.
- Poświęcił swoje życie dla dobra ludzkości.
- Nazywano go za życia Światłością, Uzdrowicielem, Pośrednikiem i Zbawicielem.
- Został w końcu pokonany przez moce ciemności.
- Wstąpił do piekieł.
- Powstał z martwych i stał się przewodnikiem ludzkości w drodze do Raju.
- Założył zrzeszenie świętych i kościół do którego przyjmowano wyznawców przez chrzest.
- Wierni urządzali na jego pamiątkę uczty eucharystyczne.

Chrześcijaństwo rozwijające się w takim świecie nie mogło liczyć na to, ze wyznawcy tych wszystkich kultów i religii w jednej chwili wyrzekną się swoich bogów i pójdą za Chrystusem. Poza tym, ówczesna silna władza rzymska nie miała bynajmniej kompleksu winy za śmierć Jezusa i niebezpiecznie było te winę Rzymianom wytykać, całkiem podobnie jak niebezpiecznie było wytykać komunistom winę za masakrę katyńską. Znacznie wygodniej było pójść na kompromisy. Sam cesarz Konstantyn był ponoć bardzo tolerancyjny. W jednej części Rzymu wznosił posąg na cześć swojego boga Mitry, podczas gdy w drugim końcu miasta budował posąg Chrystusa. Dokładnie z takich powodów kościół katolicki przyjął do swojej tradycji cały panteon świętych którzy maja swoich grecko-rzymskich i innych odpowiedników, przynajmniej wielu z nich. Jezus jest podobny do Dionizosa, Maryja do Afrodyty, Wenus, itd itp.

Wróćmy do sprawy nazarejczyków. Byli to Żydzi wojowniczo usposobieni do rzymskich okupantów. Nie byli jedynym żydowskim stronnictwem religijno-nacjonalistycznym w Izraelu w owych czasach i nie stanowili jednolitej organizacji. Byli również tak zwani synowie światłości, esseńczycy, synowie Sadoka, ebonici, synowie prawdy, lud Melchisedeka, zeloci i inni. Właśnie z tych grup mesjanistycznych, typowo żydowskich lecz bardzo podobnych jeśli chodzi o charakter, wywodzili się bezpośrednio nazarejczycy do których należał za życia Jezus. Ponieważ znali swojego Mistrza osobiście, to mieszanie wiary Jezusa z kultami pogańskimi było po prostu religijną prostytucją. Samo ubóstwienie Jezusa było dla nich czymś obcym, wręcz szokującym, bo wiedzieli najlepiej, że praw do boskości Jezus sobie za życia nie rościł. Nazarejczycy, podobnie jak inni tak zwani judeo-chrzescijanie, zachowali w znacznym stopniu wierność pierwotnej nauce Jezusa i krytykowali tych pro rzymskich i pawłowych chrześcijan, całkiem podobnie jak esseńczycy krytykowali ówczesnych faryzeuszów i saduceuszów za ich konformizm wobec rzymskich okupantów. Kościół przyjął więc pawłowy model chrześcijaństwa, o wiele wygodniejszy na tamte czasy. Warto dodać w tym miejscu kilka słów na temat Pawła. Jeśli chodzi o stosunek do zakonu mojżeszowego, Paweł był zawsze "za, a nawet przeciw," jak były prezydent Polski w sprawach kontrowersyjnych. Powodem tego ze jego stosunek do zakonu nigdy nie był jasny i konsekwentny było niewątpliwie jego wychowanie. Z urodzenia był Żydem, z wykształcenia faryzeuszem, a wychowany był w Trasie — mieście gdzie ponoć niemal na każdej ulicy stała świątynia lub posąg poświecony innemu bogu lub bogom. Kiedy Paweł stal się chrześcijaninem starał się pogodzić po swojemu wszystkie te światy przez co uwikłał się w konflikt osobisty. Do końca życia miał on "kompleks zakonu" z którym zmagał się nieustannie w pożałowania godny sposób. W niektórych swoich listach adresowanych do zborów Paweł chwali zakon mojżeszowy, w innych zajadle go atakuje. Kościół rzymski uznał go za wielkiego apostola, w odróżnieniu od nazarejczyków którzy uważali Pawła za apostatę, czyli odstępcę od zakonu i nauki Jezusa.

Wielu ludziom, zwłaszcza Polakom którzy przeżyli komunizm, znane jest powiedzenie "ten ma racje, kto ma sile, a tego musisz kochać, kogo się boisz". Na takim właśnie gruncie wyrastało chrześcijaństwo w rzymsko-katolickim wydaniu w pierwszych czterech wiekach "naszej ery". Prawdziwi spadkobiercy nauki Jezusa zostali wymordowani, zepchnięci na margines chrześcijaństwa, zapomniani i niemal całkowicie wykreśleni z historii, a niektórzy ich prześladowcy i oprawcy, na ironie, znaleźli się w gronie świętych męczenników i ojców kościoła. Innymi słowy, zwykli konformiści, oportuniści i uzurpatorzy, którzy poszli na wszelkie kompromisy i układy z Rzymianami przeredagowali pisma i zakamuflowali prawdę historyczna, stali się autorytetami decydującymi o tym, co jest czysta nauka Chrystusa, a co herezja. W swoim bezgranicznym cynizmie i arogancja posunęli się do tego, ze nie zawahali się nazwać heretykami nawet nazarejczyków i ebonitow z których, jak wspomniałem, rekrutowali się bezpośrednio, czyli w prostej linii uczniowie Jezusa, z jego bratem Jakubem na czele. Z tych pierwszych nazarejskich tekstów włączono do kanonu Nowego Testamentu tylko fragmenty listu Jakuba. W II wieku nauki nazarejczyków uważane już były w ówczesnym "chrześcijańskim" świecie za heretyckie. Ireneusz, biskup Lyonu (rok 200), kościelny historyk Euzebiusz (rok 320) i pisarz kościelny Epifaniusz (przełom IV I V wieku), to autorzy ostrych publicznych ataków na "heretyków" którzy nazywają się nazarejczykami i ebonitami. Myślę, że miało to swoje podłoże psychologiczne; mianowicie kompleks niższości tych rzymskich biskupów i pisarzy, podświadomość ze zdradzili pierwotną idee Jezusa-Żyda nakazywał im prześladować tych którzy im ten grzech wytykali. W IV wieku naszej ery interesy kościelne i polityczne imperium mieszały się ze sobą do tego stopnia, ze nie miało praktycznie znaczenia, że przywódcami katolickich soborów byli pogańscy cesarze rzymscy. Na takim gruncie przyjęto, między innymi, dogmat Trójcy który wszedł w życie mocą dekretu cesarskiego. Możemy wiec wyobrazić sobie w jak ciężkim położeniu znaleźli się ci, którzy znali Jezusa jako typowego Żyda i antyrzymianina, i nauki jakie głosił za życia. Ale ci autentyczni chrześcijanie nie wyginęli. Prześladowania i niepokoje polityczne zmusiły ich do opuszczenia Palestyny i imperium rzymskiego. Wielu z nich osiedliło się w Iraku, Mezopotamii, Syrii i Egipcie gdzie założyli własne kościoły. Kościół koptyjski w znacznym stopniu dochował wierności pierwotnej idei judeo-chrześcijan, o czym świadczą miedzy innymi, znalezione w 1945 roku w egipskim mieście Nag Hammadi pisma gnostyczne i ewangelie.

W San Francisco istnieje do dziś kościół nestoriański. Jakub, Judasz, Tomasz, Piotr i ich uczniowie byli prawdziwymi spadkobiercami nauki Jezusa. Kontynuowali oni ściśle przestrzeganie zakonu mojżeszowego, uznawali Jezusa, nie za Boga, lecz mesjasza w stricte żydowskim znaczeniu tego słowa, odrzucali narodzenie Jezusa z dziewicy jako fałszywa naukę, przestrzegali ściśle przepisów zakonnych odnośnie czystości pokarmów, praktykowali obrzezanie, i wbrew temu co podają Dzieje Apostolskie, byli wrogo nastawieni do Pawła, jego nauk i jego uczniów. W jednym z tekstów nazarejskich Paweł nazwany jest "wrogiem", mówi on dalej ze prawdziwym spadkobierca nauk Jezusa jest jego brat Jakub, i zaprzecza kategorycznie pogłoskom jakoby Szymon Piotr kiedykolwiek chylił się ku nauce Pawła, cytując jego, tj. Piotra słowa: "Nie wierzcie żadnemu nauczycielowi, który nie przynosi wam z Jerozolimy świadectwa Jakuba, brata Pańskiego." Paweł z kolei odpłacał się pięknym za nadobne. W liście do Galicjan pisze: "Otóż ja, Paweł, mówie wam: Jeśli poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie przyda (5, 2)…zerwaliście więzy z Chrystusem, wszyscy którzy szukacie usprawiedliwienia w zakonie (5, 4)…bodajby siebie uczynili eunuchami ci którzy was do tego (czyli zakonu) namawiają" (5, 12). W tym samym liście Paweł z dumą pisze, że ostro zganił Piotra publicznie za dwulicowość wobec Żydów i pogan, i wiele wskazuje na to, ze to właśnie Piotr, Jan i Jakub ze swoimi uczniami byli głównymi adwersarzami przeciwko którym napisał ten list. Zastanawiam się czy list ten dotarł do nas w pełnej, nieokrojonej formie, bo może dowiedzielibyśmy się więcej ciekawych rzeczy na temat rozdźwięku pomiędzy Pawłem a Piotrem, Jakubem i innymi apostołami. Wydaje się również, ze inspiratorami wielu "prześladowań" Pawła byli właśnie głównie judeo-chrzescijanie i Żydzi wywodzący się ze wspomnianych grup mesjanistycznych, o czym autor Dziejów Apostolskich nie mówi wyraźnie. Nie ulega wątpliwości, że autorzy Dziejów Apostolskich i ewangelii czynili wszystko, aby pokazać Żydów z jak najgorszej strony. W każdym razie, niejednemu współczesnemu czytelnikowi Nowego Testamentu trudno pogodzić te wszystkie antysemickie akcenty ewangelii i Dziejów Apostolskich z faktem, ze Jezus był Żydem. Tendencyjność autorów tekstów nowotestamentowych jest wprost uderzająca. Źródła podają, że w roku 318 judeo-chrześcijanie wywodzący się z nazarejczyków po raz kolejny i ostatni próbowali dojść do porozumienia z chrześcijanami w Rzymie przez ówczesnego papieża Sylwestra, ale niestety bezskutecznie. Kościół katolicki wyparł się Jerozolimy, a tym samym judeo-chrześcijan raz na zawsze, i uznał Rzym za swoja stolice. Pewien pisarz wyraził się, ze kradzież i wypaczenie pierwotnej idei religii przez jej późniejszych wyznawców, jest czymś bezprecedensowym w historii wielkich religii świata. Myślę ze powyższe fakty i przykłady pomogą niejednemu współczesnemu człowiekowi zrozumieć ile zbrodni i fałszerstw popełniono, zanim założono w Rzymie grunt pod budowę obiektu, któremu na ironie nadano nazwę "Bazylika Św. Piotra" i zaczęto pisać powieści w stylu "Quo Vadis". Ale niestety, należy wiedzieć o tym, że prawda historyczna odnośnie chrześcijaństwa bierze się z korzeni tej religii, a nie z późniejszych uchwał katolickich soborów.

Jerzy Sędziak
Toronto, lipiec 2000


KIEDY JEZUS SIĘ URODZIŁ SIĘ JEZUS I KIEDY ZOSTAŁ STRACONY ?
Powrót do spisu treści strony

Jak wiemy wszystkie cztery ewangelie kanoniczne podają, że Jezus został stracony w piątek. Synoptyczne ewangelie różnią się jednak od relacji Ewangelii Jana. W synoptycznych ewangeliach jest to pierwszy dzień Paschy, czyli w żydowskim kalendarzu był to 15 miesiąca Nisan (marzec-kwiecień). Natomiast Ewangelia Jana twierdzi, że był to dzień poprzedzający to święto tzw. Dzień Przygotowania Paschy (Day of Lambs), kiedy w ramach przygotowań dokonywano rytualnego uboju jagniąt, czyli musiałby to mieć miejsce 14 a nie 15 Nisan. Chociaż informacje z trzech ewangelii przeciwko jednej wydają się być przekonywujšcym argumentem jednak informacja z Ewangelii Jana jest dość szeroko akceptowana przez historyków. Przede wszystkim dlatego że, Ewangelia Łukasza i Mateusza była pisana w oparciu o Ewangelię Marka. Dlatego tez można tu przyjąć, że mamy jedynie dwie a nie cztery relacje. Argumentem popierającym relację Ewangelii Jana może być też informacja z niezależnych pism talmudycznych. Talmud Babiloński podaje, że: "w wigilie Paschy powieszono Jeszu....". Czyli w dniu poprzedzającym święto. Dodatkowym argumentem bywa tu również to, że jeśli Ostatnia Wieczerza odbyłaby się w czwartek wieczorem jak chcą synoptyczne ewangelie (czyli po zmierzchu, a więc według żydowskiego systemu podziału dnia już w dniu paschalnym 15 Nisan) byłoby za mało czasu na zmieszczenie wszystkich wydarzeń jakie miały miejsce pomiędzy wieczerzą a ukrzyżowaniem. To jest aresztowania Jezusa na górze Oliwnej, przesłuchania przez Annasza i Kajfasza, Piłata, wydania wyroku, przygotowań do egzekucji itp. W oparciu o powyższe dane wyliczono, że 14 Nisan, w okresie prefektury Poncjusza Piłata w latach 26-36 n.e. wypadł w piątek w latach 27, 30 i 33 n.e. Rok 27 n.e. jest z reguły odrzucany jako za wczesny. Pozostaje więc rok 30 lub 33 n.e. W roku 30 n.e. 14 Nisan wypadł 7 kwietnia, a w roku 33 n.e. w dniu 3 kwietnia. W religioznawstwie jako datę śmierci Jezusa przyjmuje się najczęściej datę 7 kwietnia roku 30 n.e. Kalkulacja ta opiera się na domniemanym wieku Jezusa w chwili śmierci.

Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to przyjęte dość arbitralnie. Często aczkolwiek bezpodstawnie przyjmuję się, ze miał on w chwili śmierci trzydzieści kilka lat. Można się tu z dużą dozą prawdopodobieństwa zgodzić, że na zdrowy rozsądek Jezus w chwili śmierci nie był młodszy lub starszy. Większość badaczy przyjmuje relacje Ewangelii Mateusza (Mateusz, 1:2), że Jezus urodził się w końcowym okresie rządów Heroda Wielkiego, a więc przed rokiem 4 p.n.e. Odrzucana jest natomiast relacja Ewangelii Łukasza (Łukasz, 2:1-3) podajšca, że miało to miejsce w czasie spisu ludności za prefektury Kwiryniusza, to znaczy około roku 6 n.e. Rzeczywiście Ewangelia Łukasza jest tu dokumentem bezużytecznym bioršc pod uwagę, że jej autor zaprzecza sam sobie podając w innym miejscu, podobnie jak Ewangelia Mateusza, że Jezus urodził się za panowania Heroda Wielkiego (Łukasz 1:5). Można więc przyjąć, że autor Ewangelii Łukasza umieszczajšc narodziny Jezusa w okresie spisu ludności Kwiryniusza, próbował po prostu umieścic jego narodziny w Betlejem, mieście "dawidowym". Historyjka ze spisem była więc zapewne próbą przeniesienia tego wydarzanie z Nazaret (gdzie zapewne narodził się Jezus) do Betlejem.

Niemniej fakt, że Ewangelia Łukasza podaję błędną informacje nie oznacza automatycznie, że Ewangelia Mateusza jest tu zgodna z prawdą. W rzeczywistości autorzy obu ewangelii mogli zwyczajnie wymyślić sobie powišzanie narodzin Jezusa z pewnymi wydarzeniami i osobami historycznymi. Jest prawdopodobne, że autor Ewangelii Mateusza chcšc zdramatyzować narodziny i wczesne dzieciństwo Jezusa wymyślił sobie historię z "rzezią niewiniątek". Herod Wielki był surowym władzcą, ale nie ma żadnych niezależnych relacji, że dokonał takiej zbrodni na swoim własnym narodzie. Cała historia ewidentnie sprawia wrażenie, nawiązania do "rzezi niewiniątek" w Starym Testamencie po narodzinach Mojżesza, i jest zapewne "kalką" tej relacji. Dość surowy Herod Wielki pasował po prostu do roli okrutnego podobnego faraonowi władcy. W efekcie w zwišzku małą wiarygodność Ewangelii Mateusza łączenie narodzin Jezusa z okresem rządów Heroda Wielkiego nie może być przyjęte jako fakt. Tak więc w oparciu o posiadane dokumenty nie można określić nawet w przybliżenie kiedy narodziny Jezusa miały miejsce.

Większość badaczy odrzuca rok 27 n.e. jako zbyt wczesny opierając się na relacji (Łukasz, 3:1), że chrzest Jezusa poprzedzający jego akcję misyjną miał miejsce w 15 roku panowania cesarza Tyberiusza, a więc w roku 28/29 n.e. Forma określenia czasu w tym przypadku jest zgodna z metodą określania dat w owym okresie i w pewnym sensie uwiarygodnia tą relację. Nie mniej jej wiarygodność podważa fakt, że autor Ewangelii Łukasza nie miał większego pojęcia na temat historii Palestyny, jak wykazuje pomieszanie czasu rządów Heroda Wielkiego ze spisem ludności w okresie prefektury Kwiryniusza przy opisach narodzin Jezusa. Informacja ta jak również jej umieszczenie w konkretnym czasie nie może więc być przyjęta jako pewna. Nie mniej jak większość historyków jestem skłonny do odrzucenia roku 27 n.e., dajšc pewien kredyt zaufania autorowi Ewangelii Łukasza w kwestii rozpoczęcia misji Jezusa. Przyjmując na moment wyliczenia badaczy, że Jezus rzeczywiście był stracony w piątek 14 Nisan obie daty 30 i 33 n.e. mogą być tu brane pod uwagę na równi.

Niestety całość karkołomnych wywodów badaczy podważa poważnie pojedynczy fragment z pierwszego listu Pawła do Koryntian gdzie Jezus jest porównany do ofiarnego jagnięcia paschalnego (1 Kor. 5:7.). Wydawać by się mogło, że właśnie ten fragment potwierdza relację Ewangelii Jana ale tak nie jest. A wprost przeciwnie. Paweł pisał swoje listy w latach 50 n.e. więc był najbliższy wydarzeń opisywanych w czterech ewangeliach kanonicznych. Jednocześnie jego listy wykazują zdaziwiającą niewiedzę na temat życia Jezusa (nie chodzi o informacje natury czysto religijnej, typu zmartwychwstanie) czy jego wypowiedzi. Tych ostatnich praktycznie rzecz bioršc nie ma w listach. Określenie Jezusa w pierwszym liście do Koryntian "ofiarnym jagnięciem" miało charakter symboliczny odnoszący się do śmierci Jezusa jako ofiary złożonej Bogu. Gdyby Paweł wiedział, że Jezus został stracony właśnie w tym czasie, byłoby rzeczą naturalną wspomnieć to przy okazji pisania do Koryntian. Wzmocniło by to jego przekaz jak i owo symboliczne porównanie. Ale Paweł tego nie zrobił. Rzecz dziwna bioršc pod uwagę, że około roku 38 odwiedził Jerozolimę gdzie widział się z "filarami" gminy chrześcijańskiej, Kefasem (Piotrem), Janem i Jakubem "bratem pańskim". W kilka lat po egzekucji mógł się chyba łatwo tego dowiedzieć od osób, które znały Jezusa czy od Jakuba jego brata. Trudno tez oczekiwać aby w odległym Koryncie znaną tą datę dokładnie, zwłaszcza, że niektórzy z owych Koryntian powątpiewali w fizyczne zmartwychwstanie Jezusa (1 Kor. 15:12-19). Zresztą gdyby data ta była znana powszechnie, dzisiejsi historycy nie musieli by się trudzić aby ją ustalić. Całość sugeruje więc, że Jezus wcale nie musiał być stracony dzień przed lub w dniu Paschy, jak chcą kanoniczni ewangeliści. Jest wielce prawdopodobne, że autorzy Ewangelii Marka i Jana na podstawie listu do Koryntian umieścili sobie egzekucję Jezusa tuż przed lub na początku jednego z najważniejszych świat żydowskich.

Jak widać więc wydobycie prawdy historycznej o Jezusie z Nowego Testamentu nastręcza ogromne trudności i wciąż nie można powiedzieć na temat jego życia i śmierci nic pewnego. Nadal więc jedynie wiadomo, że został stracony w okresie prefektury Poncjusza Piłata w latach 26-36 n.e. Kiedy się urodził ? Jak wykazałem ewangelie kanoniczne nie tylko, że są ze sobą sprzeczne, ale są tu nie wiarygodne. Przyjmując więc, że Jezus w chwili śmierci miał trzydzieści kilka lat można jedynie powiedzieć, że urodził się gdzieś pomiędzy rokiem 13 p.n.e. a 5 n.e.

Roman Zaroff
Brisbane, sierpień 2000


UWAGA SEKTY ! CZYLI POLOWANIE NA CZAROWNICE
Powrót do spisu treści strony

"Życie Warszawy" z dnia 14 lipca opublikowało artykuł zatytułowany "Lato bez sekt" autorstwa Rafała Pasztelańskiego w którym czytamy: "...do końca przyszłego tygodnia w całej Polsce ruszy Akcja "Lato 2000 bez sekt" organizowana przez Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami. Na ulicach miast ochotnicy będš rozdawać´ ulotki z mini poradnikiem - jak wystrzegać się sekt." W odpowiedzi na ten komunikat apelujemy do wszystkich protestantów, niewierzšcych i innowierców, aby podjęli w zwišzku z tym kontrakcje pod hasłami "Kościół Katolicki precz od polityki!", "Lato bez dewocji i alkoholu!", m.in. sierpniowej pielgrzymki na Jasną Górę. Taka zmiana kursu na pewno wyszłaby wielu Polakom na zdrowie. Obawiam się jednak, że abstynencja ta byłaby najwyższym wymiarem kary w obecnej Polsce dla wielu naszych uzależnionych rodaków.

Podczas gdy niektóre rzekomo świeckie media w Polsce, za namową księży, wytrwale szerzš w narodzie antysektową histerie i wmawiają naiwniakom przedziwne rzeczy na temat sekt, zachodnie media nie przestają donosić o podkładaniu bomb pod kliniki w których dokonywane są zabiegi aborcyjne i zabójstwach lekarzy którzy tych zabiegów dokonują. Porównajmy styl i język Pasztelańskiego z artykułem Steve Mertla z "Canadian Press" opublikowanym w tym samym czasie, t.j. w połowie lipca. Przytoczę obszerne fragmenty aby pokazać´ co piszą jedni na temat wyimaginowanych, a drudzy realnych zagrożeń związanych z religią. W każdym razie są to godne uwagi paralele.

Życie Warszawy: "Jak się dowiedzieliśmy, najlepszymi ofiarami (sekt) są nastoletni ludzie, znajdujący się w takim okresie życia, w którym dokonuje się pierwszych bilansów i podsumowań… To właśnie o nich chodzi werbownikom…"

Canadian Press: "grupy antyaborcyjne są liczne i przyłączają się do nich chętnie ludzie kierowani nienawiścią. Polują na osoby młode pewnej kategorii, a mianowicie rasy białej, poniżej trzydziestki, nieżonatych i należących do tzw. marginesu społecznego…"

Życie Warszawy: "Dla sekt najważniejsze jest odizolowanie człowieka od jego dotychczasowego środowiska… Nie pozwalają oni, by jakiekolwiek informacje na temat tego, co się dzieje w sektach, wydostawały się na zewnątrz… Bardzo duże zagrożenie stanowią dla młodych ludzi sekty satanistyczne, które przeżywają w naszym kraju prawdziwy rozkwit. Jak mówią policjanci, cechuje je bardzo duża hermetyczność´."

Canadian Press: "Policja kryminalna uważa, że ci którzy maczają palce w tych atakach na lekarzy wykonujących zabiegi aborcyjne, wyślizgują się z rąk prawa dzięki udzielanej im pomocy".

Życie Warszawy: "Ponad 2.5 miliona dzieci, które wyjechały na wypoczynek, to potencjalne ofiary takich grup (czyli sekt)…Najbardziej narażone są dzieci z tzw. dobrych domów, przede wszystkim wrażliwe. Osoby werbujące pojawiają się właściwie wszędzie, nad morzem, na Mazurach i w górach. - Tam, gdzie wypoczywa najwięcej dzieci, na obozach czy koloniach, gdzie nie ma przy nich zaufanych osób. Z daleka od rodziców mogą łatwo ulec wpływom miłym z pozoru "werbownikom", którzy są doskonale przeszkoleni w psychologii…Temu wszystkiemu towarzyszy nieustanne pranie mózgu przez wypompowywanie do głów młodych ludzi informacji o pozytywnych aspektach dziania w grupie…"

Canadian Press: "Lekarze którzy dokonują zabiegów aborcyjnych od lat żyją w strachu po fali ataków na nich w Kanadzie i USA…Dwa hasła jakie szczególnie wykorzystuje się aby zwabić ludzi do takich grup, to homofobia i antyaborcja. Wszystkie z nich, począwszy od Heritage Front do Western Canada Concept nieustannie bębnią o niebezpieczeństwach jakie wypływają z aborcji, o tym jak groźną jest ona dla rasy białej i wartości chrześcijańskich"

Życie Warszawy: "Największym zagrożeniem są międzynarodowe sekty, takie jak Najwyższa Prawda, Moon (Stowarzyszenie Ducha Świętego dla Zjednoczenia Światowego Chrześcijaństwa), Rodzina Miłości, Antrovis, sataniści." I dalej: "Wyznawcy sa całkowicie uzależnieni od guru. To on im mówi, co jest moralne - np. w niektórych sektach kobiety maja obowiązek spać z przywódcą i wybranymi przez niego mężczyznami, a także uprawiać prostytucję, a pieniądze przekazywać sekcie… Bardzo wiele sekt zmusza swych wyznawców do przekazania do dyspozycji grupy całych majątków. Pieniędzmi dysponuje wtedy przywódca duchowy. Szczególnie niebezpieczne są sekty apokaliptyczne. - Głoszą one rychły koniec świata. Bardzo często wyznawcy takich ruchów dokonują zamachów terrorystycznych lub popełniają zbiorowe samobójstwa. Podczas takich rytualnych śmierci zabijane są małe dzieci. Nierzadko współwyznawcy mordują się nawzajem."

Canadian Press: "W osobliwym amerykańskim "website" podane są nazwiska lekarzy którzy dokonujš zabiegów aborcyjnych. Ci których już! zabito są jakby wykreśleni z tej listy czarna kreska , ci zaś których zraniono, oznaczeni są kolorem szarym, między innymi zabity niedawno Dr. Romalis".

Dalej Pasztelański pisze: "W Polsce, w której - według nieoficjalnych szacunków - działa od 500 do 1000 sekt, nie ma instytucji, która zajmowałaby się tym problemem…"

Nie ulega wštpliwości, że dla Pasztelańskiego wszystko co niekatolickie w dziedzinie religii jest automatycznie sektą. Ubolewa że nie ma komu w Polsce zająć się tym problemem sekt. W śmieszny wręcz sposób zaprzecza sam sobie. A więc ani wymieniony przez niego w tym artykule Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami z jego akcją "Lato bez sekt", ani Dominikańskie Centrum Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych o którym wspomina dalej, ani Kościół Katolicki jako taki, tym problemem nie zajmują się. A co do ilości sekt, ma on duże kłopoty z ustaleniem ich liczby, podając cyfrę od 500 do 1000. Elaborat ten, jeśli chodzi o język i styl, przypomina nam propagandę komunistyczną z czasów PRL-u, gdy prasa reżimowa donosiła w swoim czasie, że "w kraju działa od 500 do 1000 organizacji podziemnych składających się z elementów anty socjalistycznych". Szkoda że spośród co najmniej pięciuset (500) jakie Pasztelański ma do wyboru, nie stać go na wyliczenie więcej niż kilku sekt i musi uzupełnić ten brak tyloma ogólnikowymi zwrotami. Jeszcze większe kłopoty ma on z podaniem przykładów przestępstw popełnionych przez sekty, ile szkód i jakich szkód wyrządziły one dotąd ludziom w Polsce! Przy tak ciężkich oskarżeniach posługuje się zwrotami typu: "bardzo często", "bardzo wiele", "nierzadko" bez podania jednego choćby przykładu takiego zbiorowego mordu lub zabójstwa dzieci w Polsce. Czytajšc o członkiniach sekt rzekomo zmuszanych do prostytucji, przypomniały mi się opowieści o polowaniach na czarownice, które pod wpływem tortur zeznawały często w średniowieczu, że miały stosunek z szatanem, a jego członek był bardzo zimny. Widzimy więc, że historia lubi się powtarzać.

Właściwie samo zestawienie powyższych cytatów wziętych z obu źródeł jest bardzo wymowne i nie wymagałoby komentarzy pod pewnym warunkiem. Cały horror jaki Pasztelański próbuje "rozniecić" tym artykułem w Polsce byłby właściwie zabawny i nie wart komentarza ze względu na miernotę argumentacji, gdybym wierzył, że to wszystko co robi jest jego własnym wymysłem, że nie kryje się za tym co innego. Mam jednak dziwne przeczucie, że jest to zapowiedź´ szerszej akcji wymierzonej przeciwko innowiercom w Polsce, czyli zapowiedź polowań´ na czarownice. Jest to wrogi sygnał Kościoła Katolickiego adresowany do nich; styl z czasów Średniowiecza lub komunistycznej propagandy, typowy dla krzewicieli nietolerancji i totalitaryzmu ideologicznego.

A co się tyczy artykułu Steve Mertla, to mamy dowód na to, że walka grup antyaborcyjnych o tzw. "wartości chrześcijańskie" szumnie,nota bene, reklamowane ostatnimi laty przez Kościół Katolicki z papieżem na czele, rodzi już! od pewnego czasu skutki uboczne w rożnych krajach świata. Mam nadzieje że ojcowie-redaktorzy z "Życia Warszawy" w końcu opamiętają się i przestaną publikować prymitywne bzdury. W każdym normalnym kraju ludzie szykanowani lub karani są tylko i wyłącznie za konkretne przypadki łamania prawa. W Ameryce jest znacznie więcej sekt niż! w Polsce, ale amerykańskie media jakoś nie sieją z tego powodu horroru. Oczywiście zdarzają się ekstremiści i przestępcy różnej maści w dziedzinie religii, ale najwięcej jest ich ostatnio we wspomnianych grupach antyaborcyjnych. W każdym razie, publikacje pełne ogólnikowych sformułowań nie są traktowane poważnie w normalnym świecie, o czym zachodni dziennikarze, w odróżnieniu od redaktorów "Życia Warszawy," wiedza.

Bardziej uczciwi od Pasztelańskiego w podejściu do polskiej religijności są pp. Maciej Łuczak i Jacek Szczęsny, którzy na łamach tygodnika "Wprost" serwują nam w lipcu porcje interesujących danych. Sam tytuł jest bardzo wymowny: "Co piąty pielgrzym w Europie jest Polakiem", oraz zakończenie: "Jeśli turystyka pielgrzymkowa będzie się u nas rozwijać w takim tempie jak obecnie, za dziesięć lat co trzeci pątnik w Europie będzie pochodził z Polski." Czytamy również w tym artykule: "na pielgrzymki udaje się co roku ponad 15 proc. naszych rodaków, czyli 6-7 mln osób… prawie 70 proc. uczestników (polskich) pielgrzymek to osoby o niskich dochodach, dla których takie wyjazdy są w praktyce jedyną formą kontaktu ze światem zewnętrznym…W Polsce jest ponad 500 ośrodków pielgrzymkowych, z czego 85 proc. stanowią miejsca związane z kultem maryjnym…W ubiegłym roku w tradycyjnej pielgrzymce do Częstochowy uczestniczyło ok. 80 posłów i senatorów, z marszałkami Sejmu i Senatu… Przy tym pamiątki (czyli dewocjonalia) nie są już wytwarzane metodami chałupniczymi, lecz na skalę przemysłową …Po pewnym kryzysie związanym ze zmianą systemu obecnie obserwujemy gwałtowny rozwój ruchu pielgrzymkowego. Pod tym względem przodujemy w Europie – mówi prof. Antoni Jackowski…Bank PKO pożyczał pątnikom 1800 zł na wyjątkowo korzystnych warunkach (oprocentowanie w wysokości 16 proc. należy do najniższych na rynku). Kredytobiorcy nie dostawali jednak pieniędzy do ręki, lecz by one przelewane bezpośrednio na konto biura organizującego pielgrzymkę …Częstochowa jest trzecim w świecie pod względem liczby pąśtników (5 mln rocznie) centrum pielgrzymkowym chrześcijaństwa - po Rzymie i Lourdes. Niedawno w Częstochowie rozstrzygnie to konkurs architektoniczny (rozpisany na zlecenie magistratu oraz częstochowskiego oddziału SARP) na budowę gigantycznej bramy przypominajšcej łuk triumfalny, przez która pielgrzymi wkraczaliby do centrum miasta."

Artykuł ten również prosi się o parę uwag i komentarzy. Po pierwsze, pożyczki z 16-sto procentową stopą wcale nie należą do kategorii "wyjątkowo korzystnych" n.p. w Kanadzie. Za korzystne uważane są tylko takie, gdzie opłata nie przekracza 10 procent. Po drugie, fakt że 85 procent ośrodków pielgrzymkowych w Polsce ma charakter "maryjny" a nie "trynitarny" lub inny, świadczy o tym, że Polacy stworzyli sobie dziwny model chrześcijaństwa, gdzie poza Maryją i papieżem nic prawie się nie liczy. Po trzecie, częste wizyty czołowych przedstawicieli rządu, nie wyłączając premiera-ewangelika Buzka i prezydenta-ateisty Kwaśniewskiego (chyba już wreszcie nawróconego po tylu audiencjach u papieża) w Częstochowie i Rzymie budzą niepokój. Czyżby postawa religijna traktowana była w Polsce jako postawa polityczna? Tak dzieje się tylko w państwach wyznaniowych, a skoro tak, to Polska jest obecnie na niedobrej drodze. Dlatego trudno dziwić się , z drugiej strony, że "Życie Warszawy" pozwala sobie na publikowanie takich treści, a jacyś katolicy mogą bezkarnie organizować nagonki na sekty, wykorzystując do tego naiwnych, ogłupionych ludzi których widać w Polsce nie brakuje.

Dla uzupełnienia podam parę innych, równie interesujących danych na temat polskiej religijności. Autor pewnego popularnego polskiego czasopisma napisał ostatnio z żalem, że papież wyjątkowo nie odwiedzi Polski w tym roku ponieważ zajęty jest obchodami uroczystości milenijnych w Watykanie. Polacy podobno przyzwyczaili się już do jego wizyt tak bardzo, że rok kiedy nie przyjeżdża do Polski wielu z nich uważa za "wyjątkowy". Nic dodać nic ująć. W torontońskiej "Gazecie" ostatnio pojawił się artykuł p.t. "Polacy w USA założycielami tysiąca parafii". W związku z tym, warto doliczyć do tego tysišca parafie założone w Polsce, a jest ich, jak wynika z ostatnich danych, około 9400. Na temat parafii założonych przez Polaków w pozostałych krajach świata nie mam bliższych danych, ale myślę że śmiało można by dołożyć do tego następnych kilka tysięcy, co dałoby nam cyfrę od 15 do 20 tysięcy polskich parafii na świecie. Istotnie, Polacy bija rekordy. Czy wyjdzie im to na zdrowie? Pożyjemy, zobaczymy!

Przykro mi że musze pisać o tylu nieprzyjemnych sprawach. Ale co możemy zrobić´? Kto wierzy niech modli się , a kto nie wierzy niech życzy sobie, żeby Polska nie stała się drugim Iranem z czasów pamiętnej rewolucji "A-ja-to-Lachów".

Toronto, sierpień, 2000


CHRZEŚCIJAŃSKA HOMOFOBIA
Powrót do spisu treści strony

List ten wysłano dr Laurze [Schlessinger, prowadzącej w USA program radiowy o wartościach, moralności i atakującej ostro homoseksualizm jako zboczenie] w odpowiedzi na argument, że homoseksualizm jest obrzydliwością, bowiem tak mówi Biblia.

Droga dr Lauro,
Dziękuję Pani bardzo za wysiłek w edukowaniu ludzi na temat Praw Bożych. Nauczyłem się od Pani bardzo wiele, i staram się podzielić tą wiedzą z jak największą ilością innych ludzi. Kiedy na przykład ktoś próbuje bronić homoseksualizmu, po prostu przypominam mu, że Księga Kapłańska 18:22 jasno mówi, że jest to obrzydliwość. Koniec dyskusji.

Jednakże potrzebuję Pani porady odnośnie kilku praw i tego, jak najlepiej się do nich stosować jako prawdziwie wierzący.

Kiedy palę byka na ołtarzu ofiarnym, wiem, że przynosi to Panu miłą woń (Kapł. 1:9). Problemem są moi sąsiedzi. Twierdzą, że woń ta nie jest im miła. Co mam zrobić?

Chciałabym sprzedać swoją córke w niewolę, jak sugeruje Księga Wyjścia 21:7. Jak Pani sądzi, jaka będzie w dzisiejszych czasach właściwa cena?

Wiem, że nie wolno mi mieć żadnego kontaktu z żadną kobietą podczas jej nieczystości, to jest krwawienia miesięcznego. Po czym mogę to poznać? Próbowałem pytać, ale większość kobiet poczytuje to za zniewagę.

Księga Kapłańska 25:44 mówi, że mogę kupować niewolników od narodów, które są wokół nas. Mój przyjaciel twierdzi, że to odnosi się do Meksykanów, ale nie Kanadyjczyków [ew. Białorusinów, ale nie Niemców]. Proszę o wyjaśnienie.

Mój sąsiad uparcie wykonuje pracę w szabat. Księga Wyjścia jasno mówi, że ktokolwiek pracowałby w tym dniu, ma być ukarany śmiercią. Czy jestem moralnie zobligowany do zabicia go?

Mój przyjaciel uważa, że chociaż spożywanie małży jest obrzydliwością (Kapł. 10:10), to jest mniejszą obrzydliwością niż homoseksualizm. Ja się z tym nie zgadzam. Czy mogłaby Pani rozstrzygnąć?

Księga Kapłańska 20:20 mówi, że nie mogę zbliżać się do ołtarza Pańskiego, jeśli mam wadę wzroku. Muszę przyznać, że noszę okulary korekcyjne. Czy mój wzrok musi być stuprocentowo doskonały, czy jest tu trochę miejsca na interpretację?

Wiem, że studiowała Pani obszernie tę tematykę, więc pewien jestem Pani pomocy. Dziękuje raz jeszcze za przypominanie nam, że Słowo Boże jest wieczne i niezmienne.

Tłumaczenie z angielskiego ACL


NAJWIĘKSZA BIBLIOTEKA ŚWIATA
Powrót do spisu treści strony

Aleksandria została założona w roku 332 p.n.e. przez Aleksandra Wielkiego i w latach 304-32 p.n.e. była stolica Ptolemeuszów – greckich krolów, którzy odziedziczyli egipską część imperium. W 250 roku p.n.e. było to największe miasto w basenie morza Śródziemnego i największy ośrodek kultury helleńskiej oraz żydowskiej. Miało dwie wielkie biblioteki królewskie – jedna z nich mieściła się w świątyni Zeusa, a druga w muzeum. Przechowywano w nich około 700 tysięcy zwojów. W sąsiedztwie muzeum znajdował się wielki uniwersytet który kształcił wielu uczonych, między innymi Arystarche z Samotraki - kolekcjonera dzieł Homera, matematyka Euklidesa, Herofilosa - anatoma i założyciela szkoły medycznej w tym mieście.

Kiedy cesarz Teodozjusz, "krzewiciel chrześcijaństwa", w barbarzyński sposób niszczył świątynie pogańskie i ośrodki kultury helleńskiej na terenie imperium rzymskiego w 391 roku, biblioteka Aleksandryjska ucierpiała w znacznym stopniu. łatwo też domyślić się, dlaczego inny niestrudzony krzewiciel chrześcijaństwa, apostoł Paweł, tak starannie omijał w swoich licznych podróżach ten główny ośrodek greckiej i żydowskiej kultury. Najwyraźniej nie widział tam dużych szans na popularyzacje religii która głosił. W jego listach i pismach nigdzie nie znajdujemy wzmianki o wizycie w tym najsłynniejszym zachodnim mieście imperium. Oczywiście Rzym był wielki, ale na pewno nie dorównywał Aleksandrii pod względem świetności kulturowej. śmiem twierdzić, że biblioteka Aleksandryjska była największą historyczną szansą jaka nadarzyła się ludzkości na przestrzeni minionych paru tysięcy lat; szansa na budowę wspanialej naukowej cywilizacji, największej w historii świata. Biblioteka Aleksandryjska cieszy się wtedy największą w świecie sławą chyba głównie dlatego, że był to okres największego rozkwitu kultury greckiej. Została zbudowana i utrzymywana, jak wspomniałem, przez Ptolemeuszów. Dwa tysiące lat temu największe umysły świata położyły tam podwaliny pod rozwój nauk takich jak matematyka, fizyka, biologia, astronomia, literatura, geografia i medycyna. Do dnia dzisiejszego na założonym przez nich gruncie rozwijają się te dziedziny nauk.

Aleksandria była niejako stolica naukowa świata, zwłaszcza w dziedzinie publicystyki. Oczywiście nie było wówczas maszyn drukarskich. Książki były drogie i tylko ręcznie kopiowane, a w bibliotece tej przechowywano kopie najlepszej jakościowo. Właśnie tam rozwinęła się dziedzina znana dzisiaj jako krytycyzm literacki i właśnie tam dokonano tłumaczenia Septuaginty - powszechnie używanej w starożytności greckiej wersji biblii hebrajskiej. Właśnie dzięki bibliotece Aleksandryjskiej Żydzi mogą zawdzięczać przetrwanie swojej kultury i religii. Ptolemeusze byli wiernymi stróżami myśli naukowej. Poświęcili znaczną część swoich majątków aby wejść w posiadanie każdej greckiej książki oraz każdego dzieła jakie mogli nabyć w Afryce, Persji, Indii, Palestynie i innych częściach świata. Ptolemeusz III Eurgetes zwrócił się do Ateńczyków z prośbą o wypożyczenie mu oryginałów lub solidnych kopii dzieł wielkich dramaturgów – Sofoklesa, Ajschylosa i Eurypidesa. Ateńczycy traktowali je z wielkim pietyzmem, jako część swojego narodowego dziedzictwa, podobnie jak Anglicy rękopisy Szekspira, dlatego nie chcieli wypożyczyć nikomu ani na chwile tych cennych manuskryptów. Zgodzili się wypożyczyć je dopiero gdy Ptolemeusz poręczył ich zwrot za wysoką kaucją, to jest dużą sumą pieniędzy. Ale dla Ptolemeusza pisma te były droższe niż srebro i złoto. Zrzekł się swojego depozytu i umieścił te oryginały w swojej bibliotece. Ateńczycy byli wściekli na niego i musieli zadowolić się kopiami które Ptolemeusz bez specjalnych skrupułów zwrócił im zamiast oryginałów. Rzadko które państwo znane z historii tak bardzo dbało o twórczość literacka i naukowa jak Grecja. Ptolemeusze nie tylko kolekcjonowali pisma, lecz również popularyzowali i finansowali badania naukowe, co sprzyjało rozwojowi nowych dziedzin nauk. Owoce tego były zdumiewające. Erastotenes dokładnie obliczył wielkość kuli ziemskiej, sporządził atlas świata i dowiódł, że do Indii można dotrzeć droga morska na zachód od Hiszpanii. Hipparch wiedział, że gwiazdy rodzą się , starzeją, powoli przesuwają po niebie, i w końcu giną . Do wniosków tych doszedł podczas prac nad określeniem położenia i wielkości ciał niebieskich. Euklides napisał podręcznik geometrii z którego ludzkość korzysta już od 23-ch wieków i które niewątpliwie rozbudziło w jakimś stopniu wyobraźnię naukową u takich ludzi jak Kepler, Newton czy Einstein. Galen opracował podstawy lecznictwa i anatomii na których opierała się medycyna do czasów Renesansu. Oczywiście było również! wielu innych.

Aleksandria było to największe miasto jakie kiedykolwiek istniało w zachodniej części naszej planety przed czasami nowożytnymi. Ludzie z całego świata przyjeżdżali tam, aby pozostać na stałe, zdobyć wykształcenie lub zająć się handlem. Każdego dnia do tamtejszych portów zawijały statki pełne pasażerów którymi byli kupcy, turyści i naukowcy. Grecy, Egipcjanie, Arabowie, Syryjczycy, Żydzi, Persowie, Nubijczycy, Fenicjanie, Rzymianie, Galowie i Iberyjczycy wymieniali tam każdego dnia swoje towary i poglądy. Było to typowe miasto kosmopolityczne, gdzie nie tylko teoretycznie lecz faktycznie człowiek mógł czuć się kosmopolitą , czyli obywatelem świata, kosmosu, a nie jednego tylko kraju. Tam właśnie posiano pierwsze ziarna które zakiełkowały po wiekach i przekształciły się w korzenie naszej cywilizacji. Dlaczego jednak ziarna te nie zakiełkowały szybko, nie zapuściły korzeni wtedy, w tamtym czasie, aby rozwinšć się w wielka cywilizację ? Dlaczego zamiast oświecenia Zachód nawiedziła kulturowa noc trwająca aż 1000 lat? Nie ma na to prostej odpowiedzi.

Wiem na pewno, że w bibliotece tej nie znaleziono, jak dotąd, żadnych tekstów krytycznych autorstwa któregokolwiek z tych wspomnianych uczonych odnośnie układów politycznych, ekonomicznych lub religijnych panujących w owych czasach. Pisarze ci kwestionowali odwieczny porządek nieba, ale nie kwestionowali ówczesnego systemu niewolniczego. Poza tym, na kształcenie się mogli pozwolić sobie wtedy tylko nieliczni bogaci. Zdecydowana większość mieszkańców miasta nie miała najmniejszego pojęcia o wielkich odkryciach naukowych dokonywanych wtedy w tej bibliotece. Nie były one dostępne dla szerokiego ogółu, lecz trzymane jakby pod kluczem. Ówczesne maszyny działające m.in. na zasadzie wykorzystania energii parowej służyły głównie takim celom jak udoskonalanie broni, zabawianie krolów i szerzenie wśród pospólstwa zabobonów. Ówcześni naukowcy jakoś nie myśleli o wykorzystaniu maszyn do polepszenia warunków życia przeciętnego człowieka. Wielkie osiągnięcia naukowe okresu starożytnego miały niewielkie zastosowanie praktyczne. Nauka nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom mas. Nie było bodźców do obudzenia ludzi z pesymizmu, bierności i zabobonnego mistycyzmu, który okazał się największym wrogiem. Kiedy ciemny motłoch postanowił spalić bibliotekę Aleksandryjska , nie znalazł się nikt kto próbowałby w jakiś sposób powstrzymać ich przed tym szaleństwem.

Ostatnim pracownikiem naukowym tej biblioteki była kobieta – matematyk, astronom, fizyk i zwierzchnik szkody neoplatońskiej. Wszystkie te stopnie i zaszczyty, warto dodać´, osiągnęła ona w wieku oko 40 lat. Na imię było jej Hypatia. Urodziła się w tym mieście w 370 roku. W czasach, gdy kobiety miały znikome szanse na zdobycie wykształcenia i traktowane były często jak niewolnice, Hypatia szybko pięła się w gorę po szczeblach kariery. Była niewątpliwie bardzo urodziwa. Wielu mężczyzn starało się o jej rękę, ale odrzuca wszystkie propozycje małżeństwa. Moim zdaniem, była to prawdziwie święta osoba. W tym czasie Aleksandria od dłuższego już czasu była częścią imperium rzymskiego i warunki życia w tym mieście stawały się coraz gorsze. Obrastający w siłę kościół chrześcijański starał się wyplenić pogaństwo w tym mieście, zwłaszcza rywalizującą z nim filozofie neoplatońską. Wszystkie oczy zwrócone były na Hypatię . Cyryl, patriarcha Aleksandrii nie lubił jej za to, że zaprzyjaźniona była z Orestesem, rzymskim prefektem miasta, a jeszcze więcej za to, że była dla ludzi symbolem postępu i oświecenia, które ówczesny kościół chrześcijański miał zwyczaj utożsamiać z pogaństwem. Z narażeniem życia Hypatia nie przestawała propagować swoich poglądów ustnie i pisemnie, aż pewnego dnia, w 415 roku, w drodze do pracy, została zaatakowana przez rozjuszony tłum parafian "proboszcza" Cyryla. Wyciągnęli ją z wozu którym jechała, podarli jej szaty, porżnęli jej ciało i obdarli je do kości wielkimi ostrymi muszlami. Następnie zwoi jej spalono, jej dzieła zniszczono, a pamięć po niej starano się wszelkim sposobem zatrzeć. Cyryla zaś ogłoszono świętym.

Śmierć Hypatii jest symbolem śmierci wielkiej epoki. Po sławnej bibliotece Aleksandryjskiej nie pozostał kamień na kamieniu. Z fizycznych jej zbiorów nie ocalał ani jeden zwój. To prawie tak, jakby cała cywilizacja dobrowolnie, w masochistyczny sposób, zgodziła się na samozagładę, obojętnie patrząc jak giną w płomieniach jej największe dzieła, a tym samym nadzieje pokoleń na lepszą przyszłość. Trudno przeliczyć te straty na marne pieniądze. Co się tyczy tych ważnych dzieł, po wielu z nich pozostały tylko tytuły, a czasami nawet one poginęły bez śladu. Wiemy na pewno, ze spośród 123 dzieł Sofoklesa ocala tylko siedem. Jednym z tych siedmiu jest Oedipus Rex. Mniej więcej tyle samo pozostało z dzieł Ajschylosa i Eurypidesa. To mniej więcej tak, jakbyśmy mieli dzisiaj do dyspozycji tylko dwa dzieła Szekspira - Coriolanus i Sen nocy letniej, a wiedzieli że napisał jeszcze takie sztuki jak Hamlet, Makbet, Juliusz Cezar, Król Lear, Romeo i Julia które pochłonął ogień. Niewielu współczesnych ludzi wie dokładnie czym była biblioteka Aleksandryjska i zdaje sobie sprawę z wielkości cywilizacji egipskiej przez tysiące lat. Ludzie współcześni żyją na ogół tym, co dzieje się obecnie. Nasza przeszłość, nasza historie znamy niestety w mikroskopijnym stopniu. Ale liczne współczesne osišgnięcia naukowe zawdzięczamy przecież setkom, jeśli nie tysiącom wcześniejszych pokoleń, po wielu których zaginął wszelki ślad. Raz po raz natrafiamy na ruiny wielkich cywilizacji sprzed paru tysięcy lat. Na koniec przytoczę wypowiedź Carla Sagana – zmarłego przed paroma laty wybitnego naukowca, kierownika lotów kosmicznych NASA: "Kultura świata, w którym żyjemy jest jakby nowym przybyszem w naszym kadzie planetarnym. Po zaledwie paru tysiącach lat swojego istnienia śmie ona twierdzić, że jest w posiadaniu odwiecznych prawd. Ale ja uważam, że w naszym szybko rozwijającym się świecie jest to niezła recepta na katastrofę. Żaden naród, żadna religia, żaden system ekonomiczny i żaden naukowiec nie zna odpowiedzi na wiele dręczących pytań związanych z naszym przetrwaniem. Muszą jednak istnieć gdzieś systemy społeczne znacznie lepsze niż! te które znamy. Głównym zadaniem naszej naukowej tradycji jest odkrycie ich. Dzięki osiągnięciom technicznym w dziedzinie telekomunikacji weszliśmy w ostatnie stadium budowy społeczeństwa globalnego. Jeśli zdołamy zjednoczyć ca świat, nie niszcząc się nawzajem i nie zacierając naszych różnic kulturowych, to dokonamy czegoś naprawdę wielkiego. Dzięki odwadze i inteligencji odkryliśmy tylko niektóre odcinki dróg którymi szli nasi przodkowie." Ja dodam: Czy wystarczy nam sił, aby odkryć znacznie więcej tych odcinków?

Jerzy Sędziak
Toronto, sierpiń 2000


A M B O N A


KILKA MNIEJ ZNANYCH FAKTÓW Z HISTORII PAPIESTWA
Powrót do spisu treści

W Kazaniu na Górze Jezus miał powiedzieć "Błogosławieni ubodzy", co kapłani zmienili potem dla wygody na "Błogosławieni ubodzy w duchu". Nic dziwnego, że znane jest obecnie powiedzenie: "Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie". Przykładem tego może być choćby artykuł opublikowany na łamach tygodnika "Angora" w ostatnim jego wydaniu ubiegłego roku, zatytułowany "Mercedes i pastorał" w którym autor podaje mało znane Polakom dane odnośnie majštku jakim dysponuje obecnie kościół katolicki w Polsce. Polska prasa rzadko i niechętnie publikuje treści krytyczne na temat kościoła lub księży. Historia mało nauczyła Polaków, a niejeden Polak wie na temat historii papiestwa mniej więcej tyle, ze w całej dwutysięcznej historii koscioła zdarzyło się "paru złych papieży". Gdyby ci którzy w to wierzą poczytali trochę źródła, to sami doszliby do wniosku, ze bliższe prawdy byłoby powiedzenie, ze "zdarzyło się tylko paru dobrych". Nie chce być posadzony o stronniczość, ale uważam ze historia jest historia i należy się jej pełen szacunek.

W opublikowanej parę lat temu książce "Świeci i grzesznicy - historia papiestwa" autorstwa Emona Duffy'ego podane są statystyki. Duffy twierdzi, że opiera się na oficjalnych danych kościoła katolickiego. Obecny papież, jako ostatni, figuruje na pozycji 261. Na pozycji pierwszej figuruje, nie Św. Piotr, lecz Św. Linus - postać prawie nieznana. Dat urzędowania pierwszych sześciu biskupów Rzymu, to jest do roku 115 n.e. nie podano wcale, z wyjątkiem Św. Klemensa. Daty urzędowania ośmiu następnych (lata 116 - 230 n.e.) podane są w przybliżeniu. Długości kadencji tych pół-legendarnych papieży, to jest do punktu 16, są przybliżone - 8, 11, 4, 13, 11, 8, 14 i 10 lat. Natomiast po roku 230 n.e., kiedy podane cyfry wydają się bardziej wiarygodne, pojawiają się nagle skoki czasowe w długościach sprawowania urzędu papieskiego - 5 lat, 1 miesiąc, 14 lat, 2 lata, 9 miesięcy, 3 lata, 1 rok, 8 lat; i tak dzieje się aż do kadencji obecnego Jana Pawła II. Trudno dziwić się temu. Dopiero w trzecim wieku naszej ery chrześcijaństwo zaczęło przybierać formę instytucji, stąd brak bliższych informacji na temat pierwszych 14-stu papieży, jeśli w ogóle tacy istnieli. Co się tyczy papieży nieoficjalnych, czyli tych, których kościół nie uznał za swoich zwierzchników i nazwał "anty-papieżami," było ich w sumie, według tej listy 32-ch. Faktycznie było ich ponoć więcej. Na liście tej występują liczne luki, czyli brakujące ogniwa w ciągłości sprawowania urzędu papieskiego. Wynika z tego, ze w pewnych okresach kościół nie miał wogóle papieża. Mam na myśli nie luki kilkumiesięczne (takich było sporo) lecz trwające ponad rok, a było ich w sumie…16. W czterech okresach kościół miał dwóch oficjalnych papieży na raz. Gdyby doliczyć do tego tych "nieoficjalnych", czyli anty-papieży to takich okresów w historii katolicyzmu było w sumie 36. Imion trzech oficjalnych papieży, jednego z wieku VII i dwóch z wieku XI nie podano wcale, tylko daty ich panowania.

Po tym wstępie kolej na fakty jeszcze bardziej zdumiewające. - Z 261 oficjalnie podanych papieży 47-miu (18 procent) urzędowało krócej niż rok, 24-ch (9,2 procent) od roku do 2-ch lat, a 27-miu (10,3 procent) od 2-ch do 3-ch lat. Jak widzimy, 71 papieży (27 procent) urzędowało krócej niż 2 lata, a 98-miu (37,5 procent) krócej niż 3 lata. Uzasadniona ciekawość budzi koniec życia tych, którzy urzędowali krócej niż 2 lata, czyli co czwartego statystycznego papieża. Według tej listy, tylko dwaj papieże zostali zamordowani, a sześciu usunięto ze stanowiska po bardzo krótkim czasie. W latach 896-904 czyli okresie liczącym zaledwie 8 lat, było 10-ciu papieży, a w latach 896-1003 czyli okresie 115 lat, było ich w sumie 33-ch, choć inne źródła podają liczbę jeszcze większa. Warto zauważyć, że w tym właśnie "złotym" wieku X-tym Polska przyjęła chrzest. Jak wiemy, Albino Luciani, charyzmatyczny papież znany jako Jan Paweł I, po którym Wojtyła odziedziczył imię i tron piotrowy zmarł po 34 dniach sprawowania urzędu papieskiego. Do ostatniego dnia cieszył się dobrym zdrowiem. Krążyły rożne wersje odnośnie okoliczności jego śmierci. Próbowano zwalić winę na masonów i mafie sycylijska, ale nie poparto tych oskarżeń przekonywującymi dowodami. Historia, jak widzimy, lubi się powtarzać. Jednak okoliczności śmierci tego papieża na ogół nie interesują Polaków, w odróżnieniu na przykład, od sprawy Grzegorza Przemyka. Powyższe fakty po raz kolejny potwierdzajš prawdę, ze obecne chrześcijaństwo jest dziełem kapłanów z III i IV wieku, o czym pisałem w artykule "Świat i królestwo Jezusa z Nazaretu", a instytucja zwana kościołem katolickim ma historie niezbyt ciekawa.

Jerzy Sędziak
Toronto, sierpień 2000


ZASŁYSZANE - PODPATRZONE
Powrót do spisu treści

Katolicy mówią często:

Tylko pod tym krzyżem,
Tylko pod tym znakiem,
Polska jest Polska,
A Polak Polakiem

Redakcyjne sprostowanie i komentarz:
Wbrew mitom szerzonym przez kościół, Polska była Polska kilkadziesiąt lat przed przyjęciem chrześcijaństwa, a na jej chrzest Mieszko I zgodził się głównie z obawy przed agresją Niemców (margrabiego Gerona) i w celu rozbicia niebezpiecznego sojuszu czesko-wieleckiego. W związku z tym uważamy, że:

Tylko przez takie bzdety,
Dedykowane holotom,
Polska może stać się obcą,
A Polak idiotą.

nadesłał: JS


Moja najlepsza rada dla każdego, kto chce wychować szczęśliwe, zdrowe na umyśle dziecko: trzymajcie ją czy też jego jak najdalej od kościoła. [...] Jeśli tylko zbliżycie się z dzieckiem do jakiegoś kościoła, popadniecie w tarapaty.

Zastanówcie sie przez chwilę nad regułami chrześcijaństwa. Dobra, co to było, co zjadł Adam, a czego nie powinien był jeść? To nie było zwykłe jabłko - to był owoc z Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego. Podtekst? "Jak będziesz chciał być za mądry, to ci tak wpierdolę, że się nie pozbierasz" - mówi Bóg. Bóg jest Najmądrzejszy i nie życzy sobie żadnej konkurencji. Czyż nie jest to wobec tego religia w najwyższym stopniu antyintelektualna?"

[...] budować całą tę desperacką socjologię na pomyśle, że istnieje Facet w Chmurach, który ma Wielką Księgę, który wie, czy jesteście źli czy dobrzy, i którego to obchodzi - budować wszystko na tym, ludzie to przecież myślenie godne szympansa.
                                                                 Frank Zappa (1940-1993)

Stany Zjednoczone w żadnym razie nie wspierają się na doktrynie chrześcijańskiej.

Nie czyni mi to żadnej szkody, gdy mój sąsiad mówi, że jest dwudziestu bogów lub, że nie ma żadnego. Ani mnie to ziębi, ani parzy.
                                                               Jerzy Waszyngton, prezydent USA

Nie należe do wyznania mojzeszowego, ani do kościoła rzymskiego, ani greckiego, ani kościoła tureckiego, ani kościoła protestanckiego, ani żadnego innego, który znam. Mój umysł jest moim kościołem.
                           Tomasz Paine, anglo-amerykański działacz i ideolog spoleczno-polityczny

Nie znajduję w ortodoksyjnym chrześcijaństwie ani jednej zbawczej cechy.
                                                              Tomasz Jefferson, prezydent USA

Biblia nie jest moją ksiega, a chrześcijaństwo nie jest moją religią. Nie mogłbym przyjąć za własne długich, zawiłych twierdzeń dogmatyki chrześcijańskiej.
                                                              Abraham Lincoln, prezydent USA
 

nadesłał: Andrzej


Poczta do: "Horyzontu"


Free Web Hosting