"HORYZONT"

Magazyn racjonalistów, sceptyków i ateistów (Online)

Numer 4 (9), Rok 3 , Październik - Grudzień 1999


Copyright © 1997-1999, "Horyzont"
Materiały z "Horyzontu" mogą być kopiowane i publikowane bez zezwolenia redakcji tylko w celach niekomercyjnych z podaniem nazwisk autorów i źródła (adresu strony). 

SPIS TRE¦CI


OD  REDAKCJI

ARTYKUŁY

AMBONA


WIADOMOŚCI Z MAGLA

"CHORYZONT" - CZYLI KORESPONDENCJA NAWIEDZONA

ZASŁYSZANE - PODPATRZONE



Od Redakcji
Powrót do spisu tre¶ci strony

Witamy serdecznie naszych czytelników!

Dzięki materiałom nadesłanym przez nowych autorów nasz magazyn ukazuje się w terminie. Niewykluczone, że od Nowego Roku "Horyzontu" zacznie wychodzić nie tylko regularnie ale co dwa miesiące jak to planowaliśmy na początku naszej działalności.

Osobom wierzącym a czytającym nasz magazyn polecamy dugotrwałe i gorące modlitwy do Św. Izydora. Doszły mnie słuchy, że Watykan uznał tegoż świętego za patrona Internetu. Może modlitwa do niego uchroni was przed skutkami "Year 2000 Bug" i nie zakłóci Wam możliwości surfowania w cyberprzestrzeni.

Redakcja "Horyzontu"



A R T Y K U ŁY


LIST ŚW. PAWŁA DO RZYMIAN - PROGRAM POLITYCZNEJ I RELIGIJNEJ EKSPANSJI
Powrót do spisu tre¶ci strony

List św. Pawła do Rzymian jest niewątpliwie najważniejszą księgą Biblii. Pod wpływem tego właśnie listu dokonywały się najważniejsze przewroty w dziejach chrześcijaństwa, a tym samym niejako w dziejach świata. Ten jeden list otworzył kultowi Jezusa drogę do religijnej i politycznej dominacji. Stał się natchnieniem pesymistycznej teologii św. Augustyna, rewolucji Marcina Lutra, który powiedział nawet "List Pawła do Rzymian stał się dla mnie bramą do nieba...". Kalwin traktował go jako klucz do zrozumienia całej Biblii. Wielu twórców najróżniejszych odłamów chrześcijańskich powoływało się na Pawła. Dlaczego ten krótki tekst miał tak ogromne znaczenie? Odpowiedzi należy szukać w osobie Pawła i jego stosunku do Jezusa i Żydów.

Paweł był obywatelem rzymskim w drugim pokoleniu pochodzenia żydowskiego. Nigdy nie spotkał Jezusa, nie licząc halucynacji jaką miał podczas nawrócenia (a propos bardzo to podobne do olśnienia schizofrenicznego). Wszystko co o nim wiedział musiało pochodzić od apostołów. Nie będąc uczniem Jezusa nie był pod tak silnym wpływem jego osobowości i nauki jak inni. Mógł więc podchodzić do jego nauk z pewnym dystansem. Będąc równocześnie obywatelem Rzymu został wychowany poza zamkniętą, ksenofobiczną wspólnotą żydowską. Miał więc dystans również do judaizmu oraz kwestii ścisłego przestrzegania Prawa Mojżeszowego (w przeciwieństwie do Jezusa i jego uczniów). Nie godził się na zamknięcie wyznawców Jezusa w kręgu judaizmu, bo wiedział, że dla tak starej i silnej religii mała sekta reformatorów nie stanowi żadnego zagrożenia i łatwo zostałaby w niej "rozpuszczona". Tylko wyjście z naukami Jezusa do pogan dawało im szansę przetrwania a nawet zwycięstwa. I właśnie programem religijnej, ale także politycznej ekspansji chrześcijaństwa jest jego list skierowany do wspólnoty w Rzymie.

Na samym początku listu czytelnik spotyka się z prawdziwą litanią grzechów i potworności jakich dopuszczają się poganie. Oto w rozdziale pierwszym wersety 29-32 czytamy: "Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, w tym, co złe - pomysłowi, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości. Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią." Co za potworni ludzie ci poganie. Doprawdy jedynie stosy i tortury mogą wyplenić to zło. Ciekawe dla ilu inkwizytorów te słowa były natchnieniem? Nie szczędzi nasz święty gorzkich słów i Żydom: "Ty, który uczysz drugich, sam siebie nie uczysz. Głosisz, że nie wolno kraść, a kradniesz. Mówiąc, że nie wolno cudzołożyć, cudzołożysz? Który brzydzisz się bożkami, okradasz świątynie? Ty, który chlubisz się Prawem, przez przekraczanie Prawa znieważasz Boga. Z waszej to bowiem przyczyny - zgodnie z tym, jest napisane - poganie bluźnią imieniu Boga" (Roz. 2, 21-24) oraz " Bracia, z całego serca pragnę ich zbawienia i modlę się za nimi do Boga. Bo muszę im wydać świadectwo, że pałają żarliwością ku Bogu, nie opartą jednak na pełnym zrozumieniu. Albowiem nie chcąc uznać, że usprawiedliwienie pochodzi od Boga, i uporczywie trzymając się własnej drogi usprawiedliwienia, nie poddali się usprawiedliwieniu pochodzącemu od Boga. A przecież kresem Prawa jest Chrystus, dla usprawiedliwienia każdego, kto wierzy." (Roz. 10, 1-4). Można więc uznać, że stosy, pogromy, getta, itp. były jedynie próbami spełnienia modlitw św. Pawła.

Rozprawiwszy się z Żydami Paweł atakuje Prawo. Pewną rzeczą dla apostołów, a głównie tych pozostających w Jerozolimie było, że zbawienie w Chrystusie możliwe jest tylko dla tego kto przestrzega Prawa, a więc dla Żyda. Paweł stał na czele opozycji domagającej się odrzucenia tego wymogu. Wiedział doskonale, że żaden zdrowy na umyśle człowiek nie przyjmie na swoje barki wymogów Prawa Mojżeszowego, jako że nawet dla urodzonych Żydów nie były on łatwe. Koniecznym stało się oddzielenie nowej sekty od judaizmu. Możliwe to było poprzez odrzucenie Prawa. Dlatego też głosi: " Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa. Bo czyż Bóg jest Bogiem jedynie Żydów? Czy nie również i pogan? Zapewne również i pogan. Przecież jeden jest tylko Bóg, który usprawiedliwia obrzezanego dzięki wierze, a nie obrzezanego - przez wiarę." (Roz. 3, 28-30) oraz "Albowiem nie od [wypełnienia] Prawa została uzależniona obietnica dana Abrahamowi i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata, ale od usprawiedliwienia z wiary." (Roz. 4, 13), "Cóż więc powiemy? To, że poganie nie zabiegając o usprawiedliwienie, osiągnęli usprawiedliwienie, mianowicie usprawiedliwienie z wiary, a Izrael, który zabiegał o Prawo usprawiedliwiające, do celu Prawa nie doszedł. Dlaczego? Ponieważ zabiegał o usprawiedliwienie nie z wiary, lecz - jakby to było możliwe - z uczynków." (Roz. 9, 30-32). Oto sposób Pawła na uatrakcyjnienie nauk Jezusa i uwolnienie neofitów od jakże przykrych i ciężkich obowiązków judaizmu. Teraz Jezus może stać się bogiem maluczkich: niewolników, plebsu, kobiet i wszystkich upośledzonych przez społeczeństwo.

Ale to nie wystarczy. Na Jezusie ciąży jego żydowskie pochodzenie. Zaś Żydzi, ze względu na swój monoteizm i nienawiść do pogan (czyli wszystkich innych mieszkańców Imperium Romanum) nie należeli do zbyt lubianych. Dlatego Paweł odwraca się od swego ludu i głosi naukę o jego czasowym odrzuceniu przez boga. (Roz. 9-11). Umiejętność przewidywania przez Pawła jest czasami naprawdę zadziwiająca. Oto jakby antycypując przyszłość, a może ją świadomie kreując głosi naukę o całkowitym podporządkowaniu władzy politycznej. Poświęcony jest temu krótki, ale bardzo jednoznaczny rozdział 13. "Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy - przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego , ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, [prowadzącym] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle. Należy więc jej się poddać nie tylko ze względu na karę, ale ze względu na sumienie. Z tego samego też powodu płacicie podatki. Bo ci, którzy się tym zajmują, z woli Boga pełnią swój urząd. Oddajcie każdemu to, co mu się należy: komu podatek - podatek, komu cło - cło, komu uległość - uległość, komu cześć - cześć." (Roz. 13, 1-7) Ciekawe co powiedziałby o Józefie S. i Adolfie H. Czy ich władza również pochodziła od boga. Występujący przeciw władzy ks. J. Popiełuszko zasługuje więc raczej na potępienie, a nie na beatyfikację.

Mamy w tym krótkim ustępie początki nauki o boskim pochodzeniu władzy, nieposłuszeństwie wobec niej jako grzechu, nierozerwalnym związku ładu bożego i porządku politycznego. I tak Paweł zażegnuje potencjalny konflikt chrześcijaństwa z władzą polityczną nadając tej ostatniej teologiczne umocowanie w wiecznym porządku wszechświata, chroniąc jej interesy za pomocą prawa bożego, nakazując wypełnianie wszelkich wobec niej zobowiązań z należytą starannością i bez szemrania. Faktem jest, że początkowo chrześcijanie występują przeciwko państwu i jego instytucjom. Przyczyną tego było oczekiwanie na spełnienie obietnicy danej przez Jezusa, że jeszcze za ich życia powróci w chwale (Paruzja), ale już w II wieku n.e., kiedy konieczność dłuższego współegzystowania wraz z państwem przypomną sobie o tym ustępie. Dość szybko staną się jednymi z największych apologetów władzy. Ten krótki rozdział stał się kamieniem węgielnym na którym zbudowano porządek polityczny i religijny trwający przez prawie tysiąc pięćset lat. Kościół aktywnie wykorzystywał ten akapit do przeciwstawiania się wszelkim ruchom chcącym naruszyć polityczne status quo (vide potępienie powstania styczniowego przez Piusa IX).

Tak właśnie Paweł, obywatel rzymski pochodzenia żydowskiego stworzył chrześcijaństwo jako odrębną religię oraz stworzył religijne podstawy systemu politycznego, który obaliła dopiero rewolucja francuska.

Każdy kto przeczyta list św. Pawła do Rzymian i porówna go z katolicką nauką o usprawiedliwieniu musi stwierdzić istnienie oczywistej sprzeczności. Zgodnie z nauką Kościoła Katolickiego człowiek uzyskuje usprawiedliwienie przez wiarę oraz poprzez dobre uczynki, które do zbawienia są wymagane. Tym czasem w liście Paweł w sposób wyraźny zastrzega, że nie ma usprawiedliwienia przez działanie. Jedynie wiara może być źródłem usprawiedliwienia wobec boga. Świadczą o tym przytoczone przeze mnie wyżej fragmenty listu. Nic więc dziwnego, ze Kościół tak długo zabraniał tłumaczenia Biblii na języki narodowe. Możliwość samodzielnego studiowania Pisma Świętego musiała ujawnić wiele sprzeczności między jego literą, a naukami Kościoła.

Poza tą oczywistą sprzecznością wystarczy przytoczyć kwestię Dekalogu, bądź co bądź podstawy systemu etycznego chrześcijaństwa. Księga Wyjcia Roz. 20, 4-6 : "Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby, ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym ..." Czy w wersji chrześcijańskiej czegoś nie brakuje? Brakuje właśnie tego co stoi na przeszkodzie do kultu świętych, obrazów, rzeźb, itp., a więc do dużej kasy z pielgrzymek, ofiar wotywnych, odpustów, handlu dewocjonaliami, itp.

Czekam na dalsze inne, wszelkie mniej lub bardziej ewidentne sprzeczności między Biblią, a nauką Kościoła.

Jakub Kozielec
Papiland, sierpień 1999


UWAGI NA TEMAT ARTYKUŁU JAROSŁAWA ZABIEŁŁY "OSOBOOŚĆ I BOSKOŚĆ DUCHA ŚWIĘTEGO"
Powrót do spisu tre¶ci strony

Artykuł Jarosława Zabiełły "Osobowość i Boskość Ducha Świętego" Tu kliknij

1. Przedstawianie Jezusa przy pomocy symboli nieosobowych.
Weźmy, dla przykładu, użyty przez Zabiełłę cytat Nowego Testamentu: 1 Corinthians 1:24 (Good News Bible in Today's English Version) "but for those whom God has called, both Jews and Gentiles, this message is Christ, who is the power of God and the wisdom of God". Należy tu pamiętaż, że dla Żydów "power of God" to Gevurah (strength), a "wisdom of God" to Chokhmah (wisdom) - patrz załącznik 1. Tak więc dla pierwszych Chrześcijan, którzy byli przecież Żydami, te symbole znaczyły zapewne coś zupełnie innego niż dla Zabiełły, wychowanego w "Judenfrei" Polsce. Natomiast dla ortodoksyjnych Żydów Jezus był i bedzie uzurpatorem, jako że dla prawdziwych monoteistów Bóg jest tylko jeden, i co więcej, nie jest "osobą" w powszechnym zrozumieniu tego słowa (stąd też biblijny zakaz przedstawiania jakichkolwiek, choćby symbolicznych, portretów Boga).

2. Przedstawianie Boga ojca za pomocą symboli nieosobowych.
Zabiełło przedstawia takie oto przykłady: Bóg to "ogień trawiący" (Heb.12:29; Iz.66:15) i jednocześnie "miłość" (1J.4:8). Mamy tu oczywistą sprzeczność logiczną, gdyż albo Bóg jest okrutnym "ogniem trawiącym", albo "miłością", więc lepiej by było dla Zabiełły, aby się nie "podkładał" poprzez przedstawianie explicite biblijnych sprzeczności.

3. Definicja osoby
Według Zabiełły "Osoba = istota posiadająca równoczesnie trzy atrybuty: wolę, uczucia i inteligencję". Zabiełło uważa, że zwierzęta, w odróżnieniu od ludzi, nie posiadają woli. Ale czy aby napewno? Weźmy jako przykład mojego psa (rotwajlerka) - jak chce coś powąchać to ciągnie tak silnie, że uciągnął by przysłowiową furęe z sianem, a jak był młodszy i mniej wytresowany, to jak raz zobaczył psa, który mu się nie podobał, to jechałem za nim po trawie i błocie... Zabiełło, jako kreacjonista, nie rozumie także pochodzenia instynktu, który służy przecież głównie do podtrzymania gatunku, czy jak to chce Dawkins, "samolubnych genów". Ale gen to nie jest ktoś, ale coś. A już zupełnym nieporozumieniem jest przypisywanie inteligencji komputerom, czy tzw. "expert systems", które (jak narazie) są tylko w stanie symulować pewne atrybuty inteligentego zachowania, i to też w bardzo ograniczonym stopniu. Tak naprawdę, to są one "głupsze" niż większość zwierząt, bo nie mają one nawet instynktu samozachowawczego.

4. Czy Bóg jest osoba?
Zauważmy, że definicja Zabiełły pomija jeden bardzo ważny atrybut osoby, to jest posiadanie materialnego ciała, a to wszystko po to, aby definija ta odnosiła się także do bytów niematerialnych, czyli np. aniołów, diabłów czy bogów. Ale nawet przyjmując definicję Zabiełły można wykazać, że Bóg nie jest, i nie może być osobą. Otóż, nie tylko moim zdaniem, Bóg Wieczny, Wszechmogący, Wszechwiedzący i Wszechobecny (patrz Załącznik 2) musi być z definicji pozbawiony uczuć. To co potocznie nazywamy uczuciami, to są sublimacje instynktów, a głównie instynktu zachowania gatunku. I tak miłość mężczyzny do kobiety służy głównie kojarzeniu przyszłych rodziców, a miłość rodzicielska przetrwaniu potomstwa. Oczywiście istnieje też miłość homoseksualna, ale to jest aberacja spowodowana wysokim stopniem komplikacji umyslu ludzkiego, który jest podatny na różne odchylenia od normy - czasami przybierające formę niegroźnych dziwactw, czasami abercji seksualnych, a czasami chorób psychicznych. Ale wracając do tematu: Bóg jako Wszechobecny i Wieczny (a raczej "pozaczasowy") nie potrzebuje potomstwa, aby zachować swój gatunek, gdyż był On, jest i będzie zawsze i wszędzie. Stąd nie potrzebuje On uczuć, aby zachować swoj gatunek, więc stosując "brzytwę Ockhama" musimy pozbyć się tego niepotrzebnego atrybutu boskości. Tak więc w skrócie: ponieważ Bóg nie jest osobą, a "tylko" istotą, to cała argumentacja Zabiełły jest błędna z założenia. W tej sytuacji pytanie, czy Duch Swięty jest osobą nie ma sensu, gdyż, co jest łatwe do udowodnienia, to co chrześcijanie uważają za Ducha Świętego, jest po prostu metaforyczną personifkacją obecności bożej, czyli tym, co Żydzi nazywają Szechina (patrz Załącznik 1). Jednakże Żydzi, jako prawdziwi monoteiści, nie oddają Szechinie czci boskiej, gdyż Szechina jest "tylko" manifestacją obecności Boga, a nie Bogiem jako takim, który jest z definicji niepodzielny i nieosobowy.

Lech Keller
Melbourne, lipiec 1999

Załącznik 1 - Gevurah , Chochmah i Shechinah. Wedlug "Glossary of Kabbalah and Chassidut " (http://www.inner.org/glossary/gloss_s.htm):

Gevurah ("Might"): Gevurah is the fifth of the ten sefirot, and second of the emotive attributes in Creation. For further explanation see: The Divine Emanations--Gevurah.

Chochmah ("Wisdom"): Chochmah is the second of the ten sefirot, and the first power of conscious intellect within Creation. For further explanation see: The Divine Emanations--Chochmah.

Shechinah ("indwelling"): The Shechinah is the immanent Divine Presence that inheres within the universe, corresponding to the sefirah of malchut, the "feminine" aspect of Divinity.

Załącznik 2 - Atrybuty boże według Biblii (cytuję za Zabiełłą) Bóg jest:
- wieczny (Heb.9:14)
- wszechwiedzacy (1 Kor.2:10-11)
- wszechobecny (Ps.139:7-10; Jer.3:24)
- wszechmocny (Łk.1:35)


PRAWDZIWE CELE KREACJONISTÓW"
Powrót do spisu tre¶ci strony

Wedlug Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego: Tu kliknij "... rozpowszechnianie idei kreacjonistycznych może pomóc w walce z zalewem ateizmu i laicyzacji. Społeczeństwa końca XX wieku przeżywają kryzys widoczny gołym okiem: rosnąca przestępczość, narkomania, zanik więzi rodzinnych (np. rozwody), upadek autorytetów świeckich i religijnych, wzrost relatywizmu moralnego połączony z postawą konsumpcyjną, czego skutkiem jest na przykład liczba dokonywanych aborcji itd. Uważamy, że w istocie jest to kryzys moralny, a przyczyną tego kryzysu jest stopniowa utrata wiary w Boga-Stworzyciela, który nie tylko stworzył świat i człowieka, ale który także zostawił mu zasady właściwego życia: stosunku do Boga, do innych ludzi i do świata. Propagowanie kreacjonistycznej wizji świata może ten niedobry trend choćby częściowo zahamować, może przynajmniej niektórym pomóc odzyskać utracone poczucie ładu moralnego."

I tu wyszedł przysłowiowy "Szydlak" z worka. Kreacjonistom nie chodzi bowiem o prawdę naukową (gdyż nie są oni zainteresowani propagowaniem nauki, a jej przeciwieństwa, czyli religijnych zabobonów), ale o zahamowanie postepów ateizmu oraz laicyzacji, i w ten sposob stopniowe narzucenie wszystkim, jak za "dawnych dobrych czasów" religii, i to najlepiej chrześcijańskiej. W tym celu rozpowszechniają oni poglądy, jakoby obecny kryzys społeczeństwa był jednym z najpoważniejszych, jeśli nie najpoważniejszym w historii ludzkości. Wynika to z ich niezrozumienia współczesnego społeczeństwa, które traktują oni jako rzecz, a nie proces. Ponieważ społeczeństwo nie jest martwą rzeczą, a dynamicznym procesem, więc znajduje się ono niejako, tak jak każdy rozwijający się, żywy organizm, w stanie kryzysu, rozumianego jako kłopty wynikające ze zmian, raczej niż generalny upadek. Innymi słowy, to co postrzegają oni jako symptomy upadku są w istocie symptomami szybkiego, a w związku z tym niezawsze harmonijnego wzrostu.

Wspólczesne społeczeństwo, o czym kreacjoniści milczą, nie jest bowiem gorsze a raczej lepsze od swoich poprzedników. Nie trzeba tu wcale odwołać się do okropieństw doznawanych przez większość ludzi w społeczeństwach niewolniczych czy feudalnych. Nawet za rządów arcychrześcijanskiej królowej Wiktorii można było w Londynie kupić z łatwością i za przystępna cenę niewolnice, jak to (za cene pobytu za kratkami) udowodnił jeden z członków Izby Gmin (jego przestepstwem było nie tyle dokonanie powyższej transakcji, co publiczne przyznanie się do posiadania niewolnicy). Narkotyki ( w tym alkohol) znane są od niepamietnych czasów, i niektóre z nich, na przykład wino, są (choć przyznaje, że na ogół z umiarkowaniem) oficjalnie używane przez kościół podczas cermonii religijnych i oficjalnych przyjęć. Przestępczość tak naprawdę jest problemem tylko w najbiedniejszych krajach i tych, gdzie przepaść między tymi co mają, a tymi co nie mają szybko się powiększa (np. w dzisiejszej Polsce czy Rosji), i nie ma nic wspólnego z procesami laicyzacji (najbardziej laickie społeczeństwa są naogół społeczeństwami ze stosnkowo małą przestępczością, np. kraje Skandynawskie czy Australia). Wręcz przeciwnie: na przykładzie współczesnej Polski czy Rosji można udowodnić, że zwiększenie roli kościoła w tych krajach jest bardzo silnie skorelowane ze wzrostem przestępczości. Oczywiście, jest to tylko korelacja, a nie związek przyczynowo-skutkowy, ale np. w takim Iranie, Pakistanie czy szczególnie Afganistanie teokracja doprowadziła do jeszcze gorszego kryzysu ekonomiczno-społecznego niż poprzednie, laickie dyktatury. Aborcję jest zwalczać bardzo łatwo: poprzez większą dostępność środków antykoncepcyjnych (traktowanych przynajmniej jako mniejsze zło) i edukację seksualną. To właśnie kościół, a szczególnie kościół rzymsko-katolicki, zwalczając środki antykoncepcyjne i edukację seksulną przyczynia się do zwiększania ilości, nazwijmy to po imieniu, morderstw nienarodzonych dzieci.

Jeżeli tą hipokryzję kościoła nazwiemy porządanym ładem moralnym, to nic nie stoi na przeszkodzie uznania np. Hitlera jako świętego. Przecież był on katolikiem , który się kościoła nigdy nie wyrzekł, a wręcz przeciwnie umieszczał jego symbole (chodzi mi tu o czarne krzyże, a nie swastyki) na czołgach czy samolotach i napisy "Bóg z nami" na każdym żolnierzu, ani też jego samego nigdy się kościół oficjalnie nie wyrzekł. Walczył on dzielnie i praktycznie samotnie z bezbożnym bolszewizmem, nieraz cudownie uniknął śmierci (np. w 1944 roku) i zginął jako męcznnik za sprawę walki z sowieckim ateizmem, który między inymi z powodu klęski Hitlera panował w Europie Wschodniej aż do końca lat osiemdziesiątych. Pytam się, coż więcej potrzeba, aby zostać świetym? Fakt, że jest on (Adolf Hiler) odpowiedzialny za miliony trupów nie pownien być przeszkodą, bo wielu świętych było za ziemskiego życia wojownikami, nie posiadali oni tylko narzędzi i środków umożliwiających zabijanie na tak masową skalę, jak to był w stanie zrobić Hitler. A zresztą tak naprawdę to Hitlerowi chodziło tylko o eksterminację innowierców, głównie Żydów - reszta to nieuniknione przy dziele na taką skalę wypadki przy pracy. Przecież chrześcijańscy krusaderzy w Palestynie ani misjonarze w Ameryce Południowej nie ronili zbyt wielu łez nad zabitymi przez nich muzułmanami czy Indianinami-poganami, a wielu z nich zostało przecież błogosławionych i nawet kanonizowanych.

Jesli kogoś uraziłem używając jakrawych przykładów, to przepraszam, ale chciałem w miarę wyraziście pokazać, do czego prowadzi bezmyślny fanatyzm religijny propagowany pod płaszczykiem "naukowego" kreacjonizmu.

Lech Keller
Melbourne, Lipiec 1999


DLACZEGO UFO TO NIE UFO ?
Powrót do spisu treści strony

Ludzie próbujący wykazać obecność pozaziemskich istot rozumnych na Ziemiw zamierzchłej przeszłości (Thomas De Jean, Robert Charroux, J.F. Blumrichi wielu innych na czele z Erichem von Danikenem Tu kliknij, manipulują faktami, nie biorąc pod uwagę historycznych i archeologicznych faktów, albo nie dbając o ostateczne wyjaśnienie pewnych rzeczywiście zdumiewających i ciekawych odkryć (dla przykładu wizerunek tzw. kosmonauty z Palenque). Nie można obojętnie obserwować jaki kapitał zbijają ci naciągacze na zjawisku UFO. Z poczynionych przeze mnie kilku wypadów do księgarń wynika , że jest tam multum jałowej literatury traktującejo tych zjawiskach. Autorzy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych historyjek o wielkich wojnach między gośćmi z kosmosu i ich wpływie na technologiczny, biologiczny i kulturowy rozwój ludzi. Chcę dalej udowodnić, że z kosmicznego punktu widzenia wizyty "zielonych braci", dawniej i dzisiaj nie były możliwe.

Jak wykazują wykopaliska archeologiczne nie znaleziono choćby malutkiej części składowej pozaziemskiego statku lub innego elementu świadczącego o wysokiej technologii twórców. Przez tysiące lat ich obecności tu na Ziemi,jest pewne, że coś mogło się popsuć, zaginąć w dżungli lub zatonąć w oceanie. Nie znaleziono najmniejszego śladu po budowli, która różniłaby się jakoś od tych budowanych przez Ziemian. Zresztą nawet najbardziej rozwinięta cywilizacja zostawia śmieci i niemożliwe jest, aby coś nie przetrwało do naszych czasów. Z punktu widzenia logistyki, wyprawa do innego układu planetarnego odległego o tysiące lub nawet miliony lat świetlnych, kosztowałaby dziesięciolecia, a nawet całe wieki przygotowań i zaangażowanie większości potencjału wytwórczego planety galaktycznych podróżników. Nie wydaje się sensowne marnotrawić czas na podróż, która dla tych co zostali na planecie stanowi zamierzchłą przeszłość i zerową wartość poznawczą. Podróżujący podlegali by efektowi dylatacji czasu (jeśli oczywiście będą podróżować z prędkością bliską prędkości światła). Podróż z prędkością dużo mniejszą jest piekielnie długa i nużąca, zajęłaby całe tysiąclecia, a armada statków musiałaby mieć zapasy idące w biliony ton żarcia i sprzętu. Szalona jazda z prędkością nadświetlną, nie wchodzi w grę, gdyż każdy obiekt po osiągnięciu prędkości światła, ma masę nieskończoną, a jego wymiar podłużny jest zerowy w kierunku ruchu. Jest to po prostu "latający naleśnik", a na dodatek w jego wnętrzu, które ma zerową objętość, czas zatrzymuje się. Do osiągnięcia takiej prędkości potrzeba nieskończenie wielkiej energii co wiadomo dzięki Einsteinowi. Nie wystarczy energii z całego Uniwersum, aby rozpędzić taki statek międzygwiezdny.Wracając do dylatacji czasu: okazuje się że dla kosmitów w gwiazdolocie minie może kilka lat, ale na planecie-matce wiele wieków lub mileniów, gdzie wszyscy dawno już zapomną o wyprawie.

Istnieją rożne teorie o drogach i sposobach podróży przez kosmos jak chociażby wykorzystanie czarnych dziur. Jednak podróż przez czarną dziurę jest niewykonalna ze względu na gigantyczne ciążenie tych obiektów, załamują się tam pojęcia czasu i przestrzeni w naszym rozumieniu. Z masywnej czarnej dziury nawet światło nie umknie. Ostatnio fizycy wspominają o możliwościach podróży dzięki tzw. tunelom (coś w stylu tego z serialu Star Trek: DeepSpace 9). Problem tkwi w tym, że do "rozwinięcia" wyższego wymiaru przestrzennego potrzeba tryliony razy więcej energii niż my potrafimy wygenerować. Co bardziej dociekliwych czytelników odsyłam do książki Michio Kaku A Scientific Odyssey through Parallel Universes, Time Warps and the Tenth Dimension. Autor wprawdzie entuzjastycznie odnosi się do idei podróży międzygwiezdnych, ale dla rozjaśnienia zagadnienia warto w tę księgę zerknąć. Opis matematyczny tunelu nadprzestrzennego wprawdzie istnieje, ale ma to tylko charakter teoretyczny, gdyż tunel taki po najmniejszym zaburzeniu (wlocie gwiazdolotu) traci stabilność. Problemem jest także "sterowanie" tunelem i zasilanie w energię. Jakoś nie widzę sposobu na kierowanie otwieraniem i zamykaniem "końcówek" tunelu w miejscach odległych od siebie o milionylat świetlnych. Problemem jest czas biegnięcia sygnału informującego drugąstronę o otwarciu. Tunel powodowałby niejako uskok w przestrzeni trójwymiarowej, a wlot do tunelu byłby tworem czterowymiarowym (analogicznie jak ugięcie dwuwymiarowej membrany przez metalową kulkę jest trójwymiarowe i tym większe im cięższa kulka. Dla "płaszczaka" zamieszkującego tam, nie ma trzeciego wymiaru. Widzi on tylko rozciąganie się struktury jego płaskiego świata). W Star Trek: DS 9 wlot do tunelu ma właśnie postać leja, co jest oczywistą bzdurą. "Płaszczak" do źródła ugięcia swojej przestrzeni może dotrzeć z każdego kierunku. My jako twory trójwymiarowe do tunelu wlatywać też winniśmy z dowolnego kierunku. Gratuluję temu, kto potrafi sobie wyobrazić cztery wymiary przestrzenne.

Wyobraźmy sobie, że obca cywilizacja dysponowałaby bardziej dostępnymi technologiami podróży. Ich statki międzygwiezdne osiągałyby prędkość rzędu 300 km/s, co jest wartością zupełnie niewygórowaną i fizycznie realizowalną.Okazuje się, że gdyby w naszej galaktyce istniała inna inteligentna cywilizacja,jak to w latach pięćdziesiątych wskazywał włoski fizyk Enrico Fermi tojuż dawno powinniśmy byli się z nimi spotkać. Argumentował bardzo prosto. Galaktyka mierzy ok. 100 tysięcy lat świetlnych. Nawet gdyby obcy eksplorowali ją w tempie ułamka prędkości światła, dajmy na to 1 rok świetlny na 1000lat, to przemierzenie całej Drogi Mlecznej zajęłoby im jakieś sto milionów lat. Tymczasem, mimo że Droga Mleczna liczy sobie dziesięć miliardów lat,kosmitów ani słychu, ani widu. - Może inne cywilizacje nie podzielają naszych zapędów do podboju kosmosu, a może istnieje mechanizm, który co jakiś czas"sterylizuje" galaktyki - pisze James Annis w Journal of the British Interplanetary Society". Według tego autora tym sterylizatorem są wybuchy supernowych. Życie na Ziemi miało jak dotychczas szczęście i na razie przetrwało.

Niektórzy ludzie twierdzą, że "bogowie", a jakżeby inaczej, uprawiali seks z ziemskimi kobietami i mieli potomstwo. Jest to całkowity nonsens. Załóżmy chwilowo, że oni tu byli i byli formami węglowymi (tylko ten pierwiastek tworzy cały melanż związków organicznych, które są budulcem wszystkich żywych organizmów. Formy niewęglowe na pewno nie mogą powstać gdyż inne pierwiastki nie potrafią tworzyć tak złożonych związków chemicznych). Organizm, który wykształcił się w zupełnie innych warunkach na obcej planecie jest całkowicie niekompatybilny z naszym ciałem. Nawet najprostsze bakterie nie pasowałyby do naszego świata (w końcu ich DNA mogłoby mieć strukturę prawoskrętną, odwrotnie jak na Ziemi). Zresztą, szanse na to, że na innej planecie nastąpiły te same wypadki i zbiegi okoliczności, w odpowiednich momentach, które doprowadziły do powstania człowieka na Ziemi, są bliskie zeru (w dodatku istoty te miałyby być do nas podobne). Nawet dwa słonie z tej samej planety (afrykański i indyjski) nie mogą mieć potomstwa, bo między nimi jest zbyt duży dystans genetyczny. Na naszej planecie było wiele katastrof, które przyczyniały się do wymierania milionów gatunków. Nisze ekologiczne zapełniały nowe gatunki, rozwijały się, a po pewnym czasie i one wymierały. Około 65 milionów lat temu zbieg okoliczności spowodował wymarcie dinozaurów co umożliwiło ssakom rozwój i ewolucję. Powstaniu homo sapiens towarzyszyło też kilka zbiegów okoliczności. Powstanie i rozwój cywilizacji technicznej to kolejny etap wcale nie taki oczywisty i pewny do zaistnienia na innej planecie.

Mówi się powszechnie, że w Stanach Zjednoczonych w tzw. Strefie 51 Tu kliknij dokonuje się lotów testowych na spodkach przechwyconych od obcych. To, że jest tam tajny obszar, którego nie ma na mapach, a wojsko zaprzecza jego istnieniu, nie dowodzi jego kosmicznego znaczenia. Amerykanie, dokonują tam tajnych testów, ale na ziemskiej produkcji obiektach latających (słynny SR-71 "Blackbird" też był tam testowany). Z logicznego punktu widzenia mocarstwo, które dysponowałoby technologią wyprzedzającą naszą o tysiące lat, nie oparłoby się posiadaniu samolotów, broni itp. po stokroć lepszej od broni przeciwnika. Jak widać Ameryka wydaje miliardy dolarów swoich podatników na nowe technologie i wprawdzie posiada prymat na świecie, ale wszystko to nie wykracza znacząco poza dostępne dziś technologie. Mając na uwadze zapędy Jankesów niemożliwe jest, aby celowo ukrywali technologię dającą im władzę absolutną nad światem i przestrzenią kosmiczną oraz dostęp do wszelkich złóż surowców na wszystkich planetach i księżycach naszego układu słonecznego. To samo dotyczy byłego ZSRR i Chin, które też podobno coś przechwyciły. W to, że oni coś mieli i nie wykorzystali przeciw USA nie sposób uwierzyć.

Szanowni czytelnicy, tam, gdzie nie może dotrzeć kosmiczny Kolumb, może dotrzeć jego wołanie: od roku 1931 radioastronomowie kierują swoje raditeleskopy w niebo, a jednak dotąd nie odebrali sygnałów od istot inteligentnych. Ziemskie stacje radiowe od wieku wysyłają w eter fale radiowe, do dziś dotarły one na odległość ok.100 lat świetlnych. Wliczając czas potrzebny na dotarcie odpowiedzi, w promieniu 50 lat świetlnych jesteśmy sami. Sygnały, które ewentualnie doszłyby do nas, pochodziłyby od cywilizacji, które wysłały je tysiące, miliony lat temu i być może w momencie ich odebrania już nieistnieją. Odpowiedź z naszej strony płynęłaby tak samo długo. Zresztą, nieprawdopodobne jest, aby gdzieś daleko stąd, w tym samym momencie (a raczej w momencie, gdy wysłany sygnał dotrze do nas w czasach kiedy mamy odpowiedni sprzęt do jego odbioru) jakaś cywilizacja osiągnęła taki sam rozwój technologiczny jak my. Niektórzy wyliczają prawdopodobieństwo istnienia obcych cywilizacji w Drodze Mlecznej stosując jakieś wzory matematyczne oparte na samych założeniach bez jakichkolwiek danych rzeczywistych. Jedyną wartością do zaakceptowania w tych regułkach jest liczba gwiazd w naszej galaktyce. Reszta to jakieś abstrakcyjne dane. Ciekawe, że liczba oczekiwana cywilizacji wynosi nawet kilka milionów. W pewnej książce (niestety tytułu nie pamiętam) szacowano, że w tej galaktyce jest zero cywilizacji, co oczywiście jest nieprawdą. Odstawmy na bok te spekulacje. Pewien naukowiec z University of Washington w Seatle, niejaki dr. Guillermo Gonzalez , twierdzi, że słońce jest w wielu względach niezwykłą gwiazdą. Przede wszystkim jest gwiazdą pojedynczą, podczas gdy większość pozostałych istnieje w młodych, wielokrotnych systemach. Zawiera 50 % więcej pierwiastków ciężkich niż inne ciała tego samego typu i w tym samym wieku, trzykrotnie zaś przewyższa je jasnością. Orbita naszego Słońca przebiega wokół centrum galaktyki mniej eliptycznie niż trajektorie innych gwiazd. Cyrkulacja Słońca zapobiega uwikłaniu się go w centrum galaktyki, gdzie znajdują się niebezpieczne supernowe (są to gwiazdy z tendencją do gwałtownych wybuchów, silniejszych dziesięć milionów razy od słonecznych, prędkość wyrzuconej materii sięga w nich dziesięć tysięcy km/s). Dr. Gonzalez twierdzi, że stabilne orbity planet takich jak Ziemia koncentrują się wokół pojedynczych gwiazd podobnych do Słońca. Gwiazd podobnych do naszej w najbliższym otoczeniu jest niewiele. Poza tym musiałyby one mieć podobny układ planet jak w naszym układzie słonecznym,co jest mało prawdopodobne. Przytoczę tu choćby rolę naszego wielkiego Jowisza, który jest wielkim "wymiataczem" komet i meteorów. Dzięki silejego ciążenia większość "kosmicznych śmieci" z peryferiów układu planetarnego omija w większości Ziemię. Do dziś odkryto ok. 20 gwiazd posiadających planety, ale są to planety giganty o ciasnych lub dalekich orbitach z warunkami nieznośnymi dla życia w jakiejkolwiek postaci. Należy jeszcze długo czekać na odkrycie planety cokolwiek podobnej do Ziemi, a i tak jak wcześniej wspomniałem musiałaby ona spełniać wiele warunków jednocześnie, aby być przyjazną dla życia. Nie ma co się łudzić, że w jakiejś rozsądnej odległości od nas mamy sąsiadów. Jeśli nawet nie jesteśmy sami we Wszechświecie to jesteśmy w nim bardzo osamotnieni. Dlatego też nie do zaakceptowania są kuszące sny studiujących niezidentyfikowane obiekty latające, z których wielu wierzy w wizyty naszych dalekich braci i ich ingerencję w nasz rozwój, eksperymenty genetyczne w sali zabiegowej poza czasoprzestrzenią, zbiorowe gwałty i jakieś implanty. Pozostaje więc wszystkie te historyjki o uprowadzeniach, eksperymentach z krzyżówkami ziemsko-ufoludkowymi, metalicznych statkach kosmicznych między bajki włożyć.

Rafał
Warszawa, wrzesień 1999


A M B O N A


TROSZKĘ O BAPTYSTACH
Powrót do spisu treści

Chciałbym wyrazić swoja opinię na temat postawy swiatopoglądowej chrześcijan baptystów, podkreślając kilka zasadniczych zrębów ich, nazwijmy to, rozumowania. Skupię się na zagadnieniach merytorycznych, pomijając kwestie rozwoju wspólnoty baptystów i historyczne. Sądzę ,iż poniższe będzie użytecznym oraz ciekawym materiałem dla każdego racjonalisty, któremu na swej drodze przyjdzie zetknąćsię z przedstawicielami tego właśnie nurtu wyznaniowego. Użytecznym w myśl starego powiedzonka: "better the devil you know"...

Otóż twierdzą owi baptyści, iż:

1.Biblia jest jedynym i ostatecznym źródłem prawdy. Wolą i słowem Boga. Fakt, który nie przystaje do twierdzeń biblijnych, bądź otwarcieim przeczy, nie istnieje. Tak np. gdyby w napisano w Biblii, iż rodzaj ludzki nigdy nie zbuduje wieży Eiffle'a, baptyści uważaliby ten cud naszej architektury za nie istniejący, nie mogący istnieć. Struktura Biblii jestz woli boskiej zamknięta i zespół ksiąg , które się w niej znalazły niemoże być poddawany jakimkolwiek rewizjom lub wzbogaceniom. Ludzie, którzy dokooptowali kolejne księgi w skład Testamentów, byli zdaniem baptystów, natchnieni, działali z polecenia Boga, zatem nieomylnie; niczego nie pominiętoani niczego nie dodano zbytecznie.

Biblijne sprzeczności nie są sprzecznościami, lecz jedynie PRAWDĄ, której rozum ludzki po prostu nie jest w stanie ogarnąć. Pod ten paragraf podpada szczególnie próba pojęcia i wytłumaczenia możliwości istnienia Boga Jedynego jako jednocześnie trzech Bogów Jedynych, czyli dogmat Trójcy. Wielość wyznań formułujących zgoła rozbieżne twierdzenia na podstawie tych samych wersetów biblijnych jest rezultatem ingerencji Szatana, który to sieje zwątpienie w Słowo Boże, zadając człowiekowi pytanie powtarzane od czasów Edenu: "CzyBóg na pewno to powiedział?", lecz nigdy nie negując treści biblijnych wprost; tym trudniej jest go zwalczyć. Sensem istnienia Szatana jest nazbieranie jak największej ilości ludzkich dusz, które razem z nim strącone zostaną w piekielne czeluście w dniu Sądu Ostatecznego; czyni to na przekór kochającemu nas ponad wszystko Stwórcy.

2. Wszelkie uczynki Boga ,opisywane w Testamentach , są DOBRE. Są takimi, ponieważ my-ludzie, nie dysponujemy alternatywnymi wobec Biblii źródłami moralności. Inaczej rzecz biorąc, człowiek nie ma prawa zarzucać Bogu wadliwego postępowania, ponieważ Bóg, jako Stwórca, jest jednocześnie najwyższym prawodawcą i nie obowiązują Go reguły ustanowione przez któreś z Jego stworzeń- reguły w dodatku zmieniane przez wieki. Prawo ludzkie musi iść w linii praw biblijnych. Interpretacja prawa biblijnego jest oczywiście jedna i tylko baptyści znają tę prawdziwą. O przyczynie wielości wyznań chrześcijańskich, u których źródła leżą przede wszystkim przecież różnice interpretacyjne poniżej.

3. Prostota Ewangelii. Chrystus umarł za nas na krzyżu. Wszyscy jesteśmy zatem zbawieni, zaś ceną zobaczenia nieba jest najzwyczajniej wiara w ofiarę Zbawiciela.

4. Ateizm jest nielogiczny. Nielogiczny, ponieważ człowiek, który twierdzi, iż Bóg nie istnieje, aby miał rację, musi wykazać się wszechwiedzą. Osoba "nie wiedząca wszystkiego" nie może głosić, iż Boga nie ma, gdyż poza sferą jej wiedzy być może ukryty jest jakiś fakt dowodzący niezbicie, iż Bóg jest. Rozumowania, iż nie trzeba wiedzieć wszystkiego, aby wiedzieć coś- bo przecież twierdzenie jakoby Bóg istniał także stanowi u wierzącego swoistą "deklarację wszechwiedzy"-baptyści w ogóle do siebie nie dopuszczają.

5. Ateizm jest niereformowalny. Uwaga!!!! To szczególnie częsty argument, jaki wysuwa przeciw nam sekta. Ateista jest według nich "odporny na cud", na objawienie, i żadne nadprzyrodzone zjawisko nie jest w stanie zmusić go do uwierzenia. Jest to oczywisty fałsz i próba przerzucenia własnego przywiązania do dogmatu na barki światopoglądowego przeciwnika. Wszechwiedzący Bóg zna przecież dokładnie tajniki mego umysłu i wie, jakie wydarzenie bądź zjawisko wpłynęłoby na mnie tak, iż zmieniłbym poglądy. Jeżeli nic takiego do tej pory nie nastapiło-wyjaśnienia nie trzeba szukać daleko.

Poza tym nadzwyczaj skrótowym wyszczególnieniem , idą u baptystów inne, pomniejszej wagi, lecz wprost wypływające z powyższych punktów tezy, jak np. słuszność i SPRAWIEDLIWOŚĆ konceptu grzechu pierworodnego obarczającego wszystkich potomków pierwszych ludzi. Nasz system prawny nie może być wykładnią postępowania Boga, tym samym karanie jednych za zachowania innych jest SPRAWIEDLIWE, bo tak życzy sobie Najwyższy, tak mówi Biblia-Jego słowo. Podobnie rzecz się ma np. z odpowiedzialnością zbiorową narodu egipskiego za upór faraona (niszczenie chłopskich plonów, śmierć tysięcy niemowląt, itp. )- to również było SPRAWIEDLIWE, ponieważ taka była wola Najwyższego. Istnienie pasożytów, tudzież najróżniejszych rodzajów mikroorganizmów chorobotwórczych, rownież tłumaczone jest grzechem. Z trudem dopiero ( Biblia na ten temat milczy- zupełnie zrozumiale zresztą, jej autorzy nie mogli przecież w czasach pisania być świadomymi istnienia mikrobów! ) przychodzi tym ludziom przyznać, iż to jednak sam Bóg Najwyższy musiał być animatorem istnienia tych stworzeń. Niewiele jednak dzieli ich do przyznania "grzechowi" jakichś bliżej nieokreślonych zdolności do kreacji życia...

CZARAMI są dla sekty tej radiestezja, parapsychologia, joga, medytacje i tym podobne zabiegi dotyczące sfery psychofizycznej człowieka. CZARY są według Biblii zakazane.

Baptyści wierzą w istnienie demonów-pomocników Szatana w jego dziele łowienia ludzkich dusz. Generalnie wszędzie dziś dostrzegają przejawy ich działań. Skąd jednak Szatan wraz z zastępami swoich zmór czerpią energię na tak olbrzymią aktywność, baptyści wyjaśnić nie potrafią. O Szatanie wiadomo tylko, iż został stworzony przez - a jakże - Wszechwiedzącego Boga, ten też wyposażył go najwidoczniej w moc działania. Na zupełnie chyba prozaiczne pytania o adres zamieszkania Szatana bądź też miejsce jego stałego pobytu odpowiedzi brak, podobnie jak i bez odpowiedzi pozostaje kwestia zdrowia psychicznego tego stwora, który porywa się do walki z tak wszechpotężnym przecież przeciwnikiem, jakim niewątpliwie jest Stwórca...

Tomek S.
Polska, Sierpień 1999



WIADOMOŚCI Z MAGLA


KSIĘŻYC PRZESŁONIŁ ROZUM !
Powrót do spisu treści

Gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, że rozum przeżywa pod koniecXX wieku kryzys, to zaćmienie Słońca z 11. sierpnia br. powinno go od nich uwolnić. To niezwykłe, lecz całkowicie naturalne zjawisko związane z wzajemnym ruchem Ziemi, Księżyca i Słońca stało się kolejnym dowodem na rozpowszechnienie wśród ludzi zabobonów i "myślenia magicznego". A zaczęło się od obiegających świat zapowiedzi jego końca potwierdzonych "autorytetem" Nostradamusa. Koniec świata, odsuwany kilkakrotnie (prawdopodobnie z przyczyn technicznych),ostatecznie ku wielkiemu zdziwieniu wielu osób nie nastąpił (czyżby z przyczyn technicznych). Mój kolega, który jest nauczycielem w jednym z krakowskich techników opowiadał, ze w dniu zapowiadanego KOŃCA, tj. 13. lipca kilka nauczycielek (wyższe wykształcenie!) wyszło przed budynek szkoły, aby niezginąć pod gruzami (końcu świata miało zapewne towarzyszyć trzęsienie ziemi). Telewizja oraz prasa informowały o przepowidniach dotyczących apokalipsy poświęcając temu zagadnieniu wyjątkowo dużo czasu. I pomysleć, ze w wieku niebywałego rozkwitu nauki i techniki ludzie tak łatwo ulegają sugestii grupy wariatów i naciągaczy. Nie wątpię, że są to osoby o otwartych umysłach, bo jak to powiedział William Orton: "jeśli masz umysł ciągle otwarty, ludzie będą tam wrzucać mnóstwo śmieci".

Prawdziwy cyrk miał jednak miejsce w dniu zaćmienia Słońca. Bardziej niż samo zjawisko przykuwały uwagę doniesienia telewizyjne o różnych sposobach reagowania na to zjawisko w świecie. Muzułmanie oddali się zbiorowej modlitwie, aby uchronić się przed złem. Mieszkańcy Indii jak na zawołanie dokonywali rytualnych kąpieli w Gangesie w celu oczyszcenia się ze zła jakie sprowadziło zaćmienie. W Europie mogliśmy podziwiać obrzędy neopogan związane z kultem Druidów. Również telewizja polska miała nie mały udział w szerzeniu zabobonów.Oto mogliśmy podziwiać astrologów wypowiadających swoje "uczone" opinie na temat wpływu tego zjawiska na losy świata oraz człowieka. Co najgorsze opinie astrologów z reguły puszczano tuż po wypowiedziach astronomów nadając im tym samym pozór naukowości. Kto zgadnie czyje wypowiedzi były ponad dwukrotnie dłuższe, czyich uwag prezenterzy wysłuchiwali z większą uwagą i komu zadawali dociekliwsze pytania?

Na koniec przypomnieć wypada tytuł jednego z obrazów Goy'i - GDZIE ROZUM ŚPI BUDZĄ SIĘ UPIORY! Niech to będzie ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy sądzą, że to tylko niegroźne dziwactwa.

A propos, zaćmienia umysłu tym razem. W Kansas władze oświatowe nakazały usunięcie z egzaminów wszelkich odwołań do teorii ewolucji Darwina, pod wpływm kampani prowadzonej przez fundamentalistów chrześcijańskich, zwolenników kreacjonizmu. To chyba rzeczywiście jest koniec świata skoro w Stanach Zjednoczonych zrobiono krok w tył, właściwie skok. Na razie to tylko Kansas. Gdzie fanatyzm uderzy następnym razem i w co? Może w teorie względności, mechanikę kwantową, niepoprawną literaturę? Kiedy nastanie czas, że dzieci będą uczone przez duchownych, a jedyną dozwoloną lekturą będzie biblia pauperum? Na zakończenie mała zagadka. Kto powiedział:"Biblia to Słowo Boże i zawiera samą prawdę" ?? Nie wiecie ? Autorem tych słów jest Jego Ekscelencja Prezydent USA Bill Clinton. Zabawne? Chyba nie.

Jakub Kozielec
Kraków, sierpień 1999


INKWIZYCJA ZNÓW W AKCJI
Powrót do spisu treści

Jak podają DONOSY, nr 2601, Wtorek, 27 lipca 1999

Sąd nakazał prokuraturze wszczęcie śledztwa w sprawie o znieważenie papieża przez dziennik "Trybuna".....

Próby pociągnięcia gazety "Trybuna"do odpowiedzialności karnej za nazwanie papieża Jana Pawła II "prostackim wikarym", są kolejnym objawem klerykalizacji Polski. Marne i wątpliwe są autorytety które trzeba bronić nakazami prawnymi. Sprawa ta ukazuje rownież wyraźnie, że kult jednostki stworzony wokół Karola Wojtyły jest w stylu kultu tow. Stalina, gdzie jakakolwiek forma krytyki czy nawet brak bałwochwalstwa jest odbierany jako anatema.

Jako nacja mamy tendencje do życia w iluzji i urojeniach nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Trzeba pamiętać, że polska wizja papieża jest jedynie zjawiskiem lokalnym. Urojeniem daleko odbiegającym od świata realnego. Jan Paweł II nie jest postrzegany na świecie jako wielki człowiek, przywódca duchowy, wielki poeta i humanista, etc.. W większości krajów zachodnich nawet katolickich jego znaczenie jest minimalne. Postrzega się go jako konserwatywnego starca, dla którego misją dziejową jest maniakalna walka z antykoncepcją w głodującym i przeludnionym świecie. Głowę marionetkowego państwa, którego wypowiedzi to tania prymitywna demagogia, stek sofizmatów i tautologia,i który w skrytości ducha sprzyja takim typom jak gen. Pinochet z Chileczy faszysta francuski Le Pen. Nikt też nie jest tak oderwany od świata realnego, żeby dawać papieżowi znaczny kredyt za rozmontowanie komuny. To wybitnie polskie urojenie. Papież jest jednym z ulubionych obiektówdowcipów w programach satyrycznych w Wielkiej Brytanii, Ameryce i Australii. W Ameryce i Australii, w których katolicy stanowią dobrze ponad 1/4 populacji. Nawet w katolickich Włoszech krążą o nim niewybredne kawały. Światowe znaczenie papieża jest mniej więcej takie jak króla Tongi. Też go przyjmują zagranicą jako głowę państwa, bo tego wymaga protokół dyplomatyczny, ale ani nietraktują go jako światowego kalibru męża stanu, ani jako znaczący autorytet. W związku z czym nazwanie papieża "prostackim wikarym" z grubsza pokrywa się z tym jak widzi go świat. Zaprzeczanie tym oczywistym faktom może jedynie wpłynąć na dobre samopoczucie zaprzeczającego.

Sądze, że jeśli za wyrażenie swojej opinii gazeta czy też dziennikarzzostaną ukarane w majestacie polskiego prawa należałoby skierować sprawędo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasbourgu jako przejaw perześladowańreligijnych.

Roman Zaroff
Brisbane, sierpień 1999


"CHORYZONT" -CZYLI KORESPONDENCJA NAWIEDZONA
Powrót do spisu treści


ZAS?YSZANE - PODPATRZONE
Powrót do spisu treści
Znalazłem ostatnio bardzo zabawny tekścik poświęcony problemowi: co jest lepsze piwo, czy chrześcijaństwo? Oto on:

When Christian students at Texas A&M University donned pro-abstinence t-shirts bearing the legend "Top 10 resons Jesus is Better then Beer," Steve Berry of TexasA&M's Agnostic and Atheist student group knew how to respond: Top TenReasons Why Beer is Better then Christianity:


1. No one will kill you for not drinking Beer. (Nikt Cię nie zabije za niepicie Piwa)

2. Beer doesn't tell you how to have sex. (Piwo nie mówi Ci jak uprawiać seks)

3. Beer has never caused a major war. (Piwo nigdy nie wywołało większej wojny)

4. They don't force beer on minors who can't think for themselves. (Nieletni, którzy nie myślą samodzielnie nie są zmuszani do Piwa)

5. When you have Beer, you don't knock on other peoples doors trying to give it away. (Kiedy wypijesz Piwo nie stukasz do drzwi innych ludzi żeby im je dać)

6. Nobody's ever been Burned at the stake,Hanged, or Tortured over the brand of Beer. (Nikt nigdy nie był spalony na stosie, powieszony lub torturowany z powodu preferowanego rodzaju Piwa)

7. You don't have to wait more then 2,000 years for a second Beer. (Nie musisz czekać 2000 lat na drugie Piwo)

8. There are laws saying Beer labels can't lie to you. (Istnieją prawa zabraniające podawanie kłamliwych infromacji na etykietach od Piwa)

9. You can prove you have a Beer. (Możesz udowodnić, że wypiłeś Piwo)

10. If you've devoted your life to Beer, there are groups to help you stop. (Jeśli poświęciłeś swoje życie Piwu, istnieją oraganizacje, które mogą Ci pomóc)

Nadesłał Jakub Kozielec, Kraków.


Poczta do: "Horyzontu"



Free Web Hosting