Tytuł oryginału:
Marcel Cachin
SCIENCE ET RELIGION
Tłumaczył Franciszek Korwin-Szymanowaki
Okładkę projektowała Monika Gutman
Korektor J. Darewska
Redaktor techniczny K. Mataliński
„Książka i Wiedza", Warszawa * Maj 1955 r. * Wyd. II
Nakład 20000+163 egz. * Obj. ark. wyd. 1,78 * Obj. ark. druk. 3(2)
Papier druk. mat. kl. V, 70 g, 70X100/32 * Oddano do składu 14. III 1955
Podpisano do druku 4. V 1955 r. * Druk ukończono 17. V 1955 r.
Toruńska Drukarnia Dziełowa • Zam. nr 384 • E/t-6-1785
Religia zawsze przeciwstawiała się śmiałym dociekaniom filozofów i ludzi nauki.
Według starożytnej legendy Prometeusz został z woli bogów olimpijskich przykuty do skały Kaukazu za to, że chciał oświecić ludzkie umysły.
Istnieje pewien związek między tym mitem a opowieścią biblijną o człowieku wygnanym z raju za skosztowanie owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego.
Prześladowania religijne miały miejsce we wszystkich czasach.
Pogańscy Ateńczycy zmusili Sokratesa do wypicia cykuty za to, że nie wierzył w bogów pospólstwa. Filozof Demokryt został wygnany z Abdery, a Heraklita wypędzono z Efezu.
Kościół katolicki uwięził Galileusza, poddał torturom Campanellę, spalił na stosie Giordana Bruno w Rzymie i Vaniniego w Tuluzie. W epoce inkwizycji wysłał na stos lub więził w lochach pięć milionów ludzi.
Protestanci genewscy spalili żywcem Michała Serveta, lekarza i teologa, za jego nieprawowierność. Rabini żydowscy chcieli ukamienować Spinozę za to, że w swym znakomitym dziele „Traktat teologiczno-polityczny" analizował pismo święte ze stanowiska wolnomyśliciela.
Kartezjusz, pionier nowożytnej myśli, opuścił Francję, bo chciał być wolnym. Ażeby ujść prześladowaniom kościoła, uciekł do Republiki Holenderskiej i przebywał tam dwadzieścia lat. Nie chciał dłużej żyć w „jaskini ślepoty".
Niedawno w Stanach Zjednoczonych trybunał złożony z fanatyków-protestantów ogłosił wyrok potępiający Darwina i darwinistów.
W słynnym przemówieniu wygłoszonym 15 stycznia 1850 roku w Zgromadzeniu Prawodawczym Wiktor Hugo rzucił w twarz fanatykom religijnym następujące słowa:
Do kogo żywicie urazę? Powiem to wam!
Żywicie urazę do rozumu ludzkiego!
Dlaczego? Dlatego, że jest on pochodnią światła!
Można powiedzieć, że każdy postęp wiedzy oznacza porażkę religii. Co więcej, nauka jest zaprzeczeniem boga i religii.
Kiedy Napoleon przyjął Łapiącej aby mu pogratulować osiągnięć w pracach z zakresu mechaniki kosmicznej, 'zapytał go, dlaczego w swym dziele nie wspomina on o bogu. Wielki matematyk odpowiedział cesarzowi: ,,Sire, ta hipoteza nigdy nie była mi potrzebna!”
Wszyscy uczeni mogliby się podpisać pod tymi słynnymi słowami Laplace'a. Trzeba wybierać — albo religia, albo nauka.
Spór między nauką a religią ciągnie się poprzez całą historię myśli ludzkiej. Jedni ludzie wierzą w siłę rozumu ludzkiego i tylko za jego pomocą chcą objaśniać świat, drudzy — mistycy i fanatycy religijni, opierają się jedynie na wierze w siły nadprzyrodzone, na uczuciach religijnych.
Pierwsi, jeżeli są konsekwentni w swym myśleniu, są materialistami i ateistami. Drudzy — to idealiści wszelkich odmian.
Grecy byli pierwszymi, którzy usiłując zgłębić tajemnice przyrody zajmowali stanowisko materialistyczne. Na tym też polega znaczenie licznych prób objaśnienia przyrody przedsiębranych w zaraniu myśli starogreckiej. Ale objaśnienia te miały raczej charakter mitów i bajek niż filozofii. Tales, Anaksymenes, Anaksymander, orficy byli głównymi twórcami tych poetyckich mitów, które początek świata wyprowadzały z prapierwiastków.
Dla Talesa elementem pierwotnym, z którego wszystko powstało w drodze kolejnych przemian, była woda. Z zasnutego chmurami nieba spada dobroczynny deszcz, który przenikając ciała niezmierzonej przyrody karmi wschodzące ziarno. Niebo budzi do życia Ziemię i ta rodzi zboże i trzody. Dla Anaksymenesa elementem pierwotnym było powietrze, eter, tchnienie, wieczna i nieokreślona siła, która poruszyła pierwotny chaos, nieuchwytna materia, z której wszystko powstało przez oddzielenie się. Według orfików świat zrodził się z Miłości, siły przyrody, która podbija serca ludzi i bogów.
Dla innych wreszcie, jak dla Empedoklesa, wszystko powstało z walki, wojny, matki i królowej wszystkiego, co istnieje.
Z czasem owe twory błyskotliwej wyobraźni greckiej zastąpione zostały próbami posługiwania się abstrakcją. Pojawili się filozofowie, którzy objaśniając świat odwoływali się do czynników rozumowych. Między tymi pierwszymi filozofami greckimi byli Leucyp i Demokryt, którzy podobnie jak ich poprzednicy wyraźnie nazywali siebie materialistami.
Pojmowali oni świat jako zbiór maleńkich cząsteczek Materialnych, cząsteczki te zaś nazwali atomami. Atomy oddzielając się i łącząc powodują kolejne powstawanie i rozkład wszystkich rzeczy, przede wszystkim ciał, a także ducha (albo duszy), który składa się z atomów drobniejszych, ruchliwszych i delikatniejszych.
Śmierć — to rozłączenie się atomów. Bogowie składają się tak samo z atomów, jak istoty śmiertelne. Nie zajmują się oni światem, który podlega surowemu determinizmowi.
Na tej materialistycznej koncepcji oparł się wielki uczeń Demokryta Epikur, filozof żyjący na trzy wieki przed naszą erą, twórca etyki, która w starożytność? greckiej i rzymskiej zdobyła sobie wielkie uznanie.
Celem tej etyki było zapewnienie człowiekowi szczęścia na ziemi. Epikur wybrał fizykę Demokryta dlatego, że stwarzała ona mocny fundament dla jego etyki. I rzeczywiście, obawa przed bogami i strach przed śmiercią stanowią dla ludzi główne przeszkody na drodze do szczęścia. Dusza jest śmiertelna, ponieważ skła-
da się z elementów, które się rozpadają. Śmierci więc nie należy się obawiać, jest ona bowiem niczym i nic po niej nie następuje. Co się zaś tyczy bogów, to są oni tak samo śmiertelni i nigdy nie brali udziału w stworzeniu świata, który jest wieczny. Nie wtrącają się wcale do losów świata, ponieważ te nic ich nie obchodzą. Po cóż się więc ich obawiać, skoro oni tak jak gdyby dla nas nie istnieli?
Uwolniony od lęku przed śmiercią i od gorszego jeszcze strachu stworzonego przez religię, człowiek może żyć szczęśliwie, kształcąc swój umysł. Etyka zaleca mu jak najpełniejsze, ale umiarkowane korzystanie z dóbr materialnych świata. A szczęścia mędrca dopełnia przyjaźń, jaka powinna go łączyć z ludźmi, podobnie jak i on, wolnymi od płonnych obaw stworzonych przez religię.
Etyka Epikura przez długi czas miała gorących zwolenników wśród elity Grecji i Rzymu. Jeszcze dziś wszyscy humaniści są pełni podziwu dla znakomitego poematu poety rzymskiego Lukrecjusza, gloryfikującego system Epikura, którego Lukrecjusz uważał za największego dobroczyńcę ludzkości.
Fizycy XIX i XX wieku przejęli od Demokryta tezę, że materia nie jest nieskończenie podzielna.
Uczony angielski Dalton dał hipotezie atomistycznej fundament naukowy. Teoria atomistyczna przejęta przez nowoczesną naukę jest podstawą, na której opiera się wyjaśnianie wewnętrznej budowy ciał.
Jakiż to hołd dla genialnych greckich prekursorów materializmu!
W całkowitym przeciwieństwie do tych koncepcji Demokryta i Epikura, wielcy filozofowie greccy — Sokrates, Platon i Arystoteles sformułowali w V i IV wieku przed naszą erą tezy spirytualizmu, idealizmu. Miały one na przeszło tysiąc lat usunąć w cień materializm pierwszych myślicieli greckich.
Podczas gdy dla Demokryta i uczniów jego szkoły dusza, podobnie jak i ciało, składała się z atomów materialnych, a całe myślenie wywodziło się z doznań, czyli z wrażeń otrzymywanych za pośrednictwem zmysłów, którymi dusza poznaje przedmioty, Platon, przeciwnie, był bezwzględnym zwolennikiem idealizmu.
Duch, według Platona, jest całkowicie różny od ciała. Ponad wrażeniami i złudnymi postrzeżeniami zmysłowymi istnieją idee ogólne, wieczne pierwowzory przemijających rzeczy. Te idee mają byt rzeczywisty poza światem materialnym. Tylko rozum, posłaniec bogów, a nie ciało, może ułatwić nam poznanie tych idei będących prawami myślenia i modelami, na których wzorowane są rzeczy.
Dobro, piękno, prawda i moralność nie są więc ideałami stworzonymi przez nas samych na podstawie naszego osobistego doświadczenia opierającego się na zmysłach i obserwacji, lecz są wieczną rzeczywistością. Ludzie przemijają, a one trwają. Nie mają one nic wspólnego z materią. Materia jest dla Platona czymś nieczystym, udręką, czymś odrażającym. Idee nie są tworem ciała. Ciało — to okowy, a świat zmysłowy jest dla duszy więzieniem, miejscem pokuty. Należy całkowicie oddzielić ducha od ciała, które przykuwa nas do ziemi i nie pozwala oderwać się od niej. W świecie zmysłów dusza czuje się jak na wygnaniu. Dąży ona do zjednoczenia się z absolutem, z czystą ideą, która bytuje poza światem. Pragnie ona wydostać się z niewoli zmysłów, wyrwać się z więzów ciała. Jedyna i nieśmiertelna, usiłuje ona jak najdalej uciec od siedliska zła, jakim jest świat materialny, ażeby połączyć się z ideą najwyższą, którą jest bóg, wieczysty twórca idei i uosobienie dobra.
W ten sposób idealizm platoński przeciwstawił się materializmowi pierwszych myślicieli greckich. Wszyscy idealiści uważają w ślad za Platonem, że nasze idee nie wywodzą się z wrażeń zmysłowych. Ich zdaniem są one pierwotne w stosunku do materii, która w porównaniu z nimi jest czymś niższym. Dla materialistów myśl jest poprzedzona wrażeniem zmysłowym, jest z nim związana przez to, że z niego pochodzi. Powstanie myśli jest niemożliwe bez wrażenia zmysłowego, bez materialnego mózgu, który je przetwarza.
Idealistyczne koncepcje Platona zdobyły w starożytności przewagę nad koncepcjami Demokryta i Epikura. Geniusz dialektyczny Platona, jego wspaniała wyobraźnia, jego język, upajający jak attycki miód, przyczyniły się do sukcesów jego filozofii. Zwycięstwo to stało się jeszcze pełniejsze, gdy począł się rozwijać chrystianizm, który przejął pewne tezy idealizmu platońskiego. Materializm w swej pierwotnej formie musiał na długie wieki ustąpić w historii miejsca idealizmowi.
Chrystianizm, wywodzący się z judaizmu proroków oraz nauk Jezusa, był przede wszystkim etyką, która •wskazywała ludziom zasady postępowania. Nie posiadał jednak własnej filozofii. Nauka Chrystusa, według jego własnych słów, zwracała się do najbardziej pokrzywdzonych. Nie usiłowała ona poznać początku myśli ludzkiej, jak czyniła to wnikliwa myśl grecka. Kiedy jednak w pierwszych wiekach naszej ery chrystianizm rozpowszechnił się w Grecji i na Wschodzie, ojcowie kościoła greckiego, w trosce o to, by dać chrystianizmowi filozofię, zapożyczyli od Platona jego wywody o pochodzeniu idei.
Przystosowali oni dialektykę platońską i cały jego system do potrzeb propagandy chrześcijańskiej. Przejęli od filozofa greckiego szereg pomysłów, jak na przykład koncepcję trójcy świętej. Rozwinęli w duchu chrześcijańskim tezy Platona, że materia jest przyczyną zła i że ciało jest niewolą i więzieniem dla duszy. Stąd wywodzą się ascetyzm i życie zakonne. Tak więc idealizm, który zrodził się z połączenia filozofii pogańskiej z mesjanistycznymi marzeniami pewnego zamieszkującego Syrię plemienia, zapanował na świecie od czasu, gdy Konstantyn Wielki oblekł katolicyzm w purpurę.
Coraz bardziej umacniające się w schyłkowym okresie świata starożytnego i w ciągu średniowiecza panowanie kościoła katolickiego zapewniło idealizmowi niezaprzeczoną przewagę. Tak było aż do Odrodzenia w XVI wieku. Wtedy to kilku odważnych myślicieli podjęło idee materialistyczne, a niektórzy z nich swą śmiałość przypłacili życiem. Od tego czasu idee te postępują ciągle naprzód w miarę wspaniałego rozwoju nauk przyrodniczych. Mistyczne koncepcje platonizmu i dziecinne legendy „Genezis" o początku świata wypierane są przez coraz bardziej racjonalne objaśnienia. Między przedstawicielami wolnej myśli a nieprzejednanymi fanatykami religii rozgorzała bezlitosna walka. Walka ta trwa nadal, mimo że religia katolicka zmuszona była uznać dzisiaj prawdy naukowe, które wczoraj uważała za bezbożne, i odkrycia, które potępiała niegdyś jako zgubne.
Nie tu miejsce na zajmowanie się szczegółami tej długiej, wielowiekowej walki! Przypomnijmy tylko, że tacy ludzie, jak Montaigne, Rabelais, Molier, Gassendi, Saint-Evremont nie dali się zwieść doktrynerom religijnym. Wiek XVII wydał znaczną liczbę "libertynów", którzy ściągnęli na siebie gwałtowne ataki Bossueta i których napiętnowaniu La Bruyere poświęcił cały rozdział swych „Charakterów". W początkach wieku XVIII tę tradycję wolnej myśli kontynuowali we Francji Fontenelle i Bayle. A po nich przyszli Encyklopedyści, którzy odważnie i konsekwentnie stanęli po stronie materializmu.
Ich nazwiska są dobrze znane: La Mettrie, Helvetius, Holbach. Najwybitniejszym i najodważniejszym ich przedstawicielem był Diderot.
W XIX i XX wieku materializm rozpowszechnił się szeroko w związku z licznymi odkryciami i zdobyczami nauki. Zarazem traciły stopniowo swą moc dowodową argumenty wytaczane w ciągu dziejów przeciw materializmowi przez idealizm i religie.
Zajęcie stanowiska materialisty i ateisty było pod naciskiem kleru przez długi czas uważane za coś poniżającego, prostackiego, graniczącego ze zbrodnią. Ale czasy się zmieniły. Liczne ugrupowania społeczne, wielu uczciwych i bezstronnych uczonych broni dzisiaj właśnie tych poglądów, które jeszcze do niedawna uważano za skandaliczne i uwłaczające godności osobistej. Jaka jest obecnie pozycja materializmu? Jak uzasadnia on swój nieprzejednany stosunek do idealizmu religijnego i do wszelkiego idealizmu w ogóle — bez względu na formę, w której występuje? Czy materializm może w zadowalający sposób odpowiedzieć na liczne pytania dotyczące początku świata, moralności i wiary, pytania, które stawiają sobie najbardziej świadomi ludzie współcześni?
Spróbujemy przedstawić tu niektóre twierdzenia materializmu współczesnego i bronić jego prawa do władzy nad umysłami.
Jak materialiści obalają argumenty idealistów
Jak już widzieliśmy, wszyscy idealiści i fanatycy religijni myślą, że duch jest całkowicie niezależny od ciała, że nie ma w nim nic materialnego. Jeden spośród nich określa materię jako „coś nierozumnego i pozbawionego myśli". Świadomość, według nich, posiada zupełnie inną naturę. Toteż wyjaśnienie stosunku, jaki zachodzi między myślą a ciałem, stanowi dla nich trudność nie do przezwyciężenia.
W jaki to sposób myśl, która nie jest zdolna wyjść poza siebie, może poznać ciało i przedmioty materialne istniejące poza nią i posiadające inną niż ona naturę?
Platon nie wahał się twierdzić, że dusza istniała już przed jej życiem ziemskim. W tym uprzednim życiu miała ona możność obcowania z ideami. Poznanie jest więc wspomnieniem innego świata, jest reminiscencją.
Biskup angielski Berkeley i metafizyk niemiecki Leibniz tłumaczyli, że bóg raz na zawsze ustalił stosunki pomiędzy duszą a ciałem tworząc jakąś ,,przedustawną" harmonię. Ojciec oratorianin, Malebranche, oświadcza ze swej strony, że dusza i ciało komunikują się ze sobą w bogu. Przy każdym akcie naszej woli bóg interweniuje, aby nadać naszemu ciału taki czy inny ruch.
Kant w teorii poznania odrzuca tego rodzaju boską interwencję. Według niego naszemu umysłowi właściwe są istniejące przed wszelkim doświadczeniem formy oglądu, takie jak przestrzeń i czas, oraz kategorie, takie jak przyczynowość, za pomocą których ujmujemy przedmioty świata zewnętrznego. Ale ponieważ ten sposób poznania uzależniony jest od form naszego myślenia, nie wiemy nic o świecie samym w sobie. Wymyka się on nami zupełnie; jest dla nas niepoznawalny.
Materializm odrzuca te konstrukcje myślowe, te wytwory subtelnej i chimerycznej wyobraźni, te ,,urojenia", jak mówi Fryderyk Engels, który zwykł wyrażać się bez ogródek.
Materializm stwierdza, że świat jest materialny.
W przeciwieństwie do idealizmu, dla którego materia jest tylko złudzeniem, pozorem, utrzymuje on, że materia istnieje. Nie została ona stworzona przez żadnego boga. Materia i energia są wieczne, podlegają ciągłym przemianom. Materia jest pierwotna, jest rzeczywistością istniejącą obiektywnie, poza naszym umysłem, poza naszą świadomością. Prawo zachowania energii działało w przyrodzie, gdy jeszcze nie było ludzi, którzy mogliby się nad nim zastanawiać.
Nawet gdyby mieszkańcy Ziemi obrócili się w proch, powiada fizyk Max Pianek, gwiazdy nadal byłyby posłuszne prawu powszechnego ciążenia. Nie my jesteśmy stwórcami świata zewnętrznego. Narzuca się on nam z nieprzepartą i żywiołową siłą.
Wrażenie leży u podstaw całej naszej wiedzy. Jest ono odbiciem materii. Powstaje w naszym organizmie w wyniku naszego zetknięcia się ze światem zewnętrznym. Myśl nie mogłaby istnieć, gdyby jej nie poprzedzały i gdyby jej nie towarzyszyły pewne zmiany chemiczne w naszym organizmie i mózgu. Nie widziano nigdy, żeby człowiek żył bez jedzenia ani żeby myślał bez jedzenia. Myśl związana jest z mózgiem. Nie jest ona oderwana od naszego mechanizmu cielesnego, z którego się wywodzi.
Czymże więc jest materia? I jakie są na tę sprawę poglądy współczesnych uczonych? Czy uważają oni, że materia jest bezwładna, bierna, bezmyślna? Czy doszukują się w niej potęgi zła, nieczystości i ciemności, czy mówią o niej ze wstrętem? Bynajmniej — -odrzucają oni te absurdy.
Współcześni uczeni nawiązali do genialnych myśli starożytnego materialisty Demokryta, dla którego świat był układem atomów. Pogłębili oni i sprecyzowali pojęcie atomu. Obecnie dowodzą, że budowa atomu przypomina miniaturowy system słoneczny. Wszystko w przyrodzie składa się z połączeń atomów, które znajdują się w wiecznym ruchu. Atomy są ogniskami energii. Wywołują one w eterze ruchy falowe, przekazywane nam przez wszystkie nasze zmysły w formie różnych wrażeń. Ta znajdująca się w ciągłym ruchu, materia nieustannie się przeobraża i z niej wywodzi się myśl, która poznaje świat, biorąc za punkt wyjścia wrażenia zmysłowe. Wywodząca się z tego źródła myśl jest nową właściwością materii i podlega własnym wewnętrznym prawom. Odgrywa ona ogromną rolę w życiu ludzi. Przekształca 'z kolei przyrodę, z której bierze swój początek.
To jest pierwsza zasadnicza rozbieżność między materialistami a idealistami. A oto druga.
Idealiści-metafizycy i wyznawcy religii odmawiają umysłowi ludzkiemu zdolności do poznania praw rządzących światem. Myślą oni, że istnieje jakieś niepoznawalne „coś", którego umysł ludzki, pozostawiony sam sobie, nigdy nie może poznać. Rozum jest zbyt słaby i nieporadny, aby mógł przeniknąć tajemnicę wszech-rzeczy. Człowiek jest tylko pyłkiem marnym, robakiem pełzającym po ziemi. Przyroda jest dla niego księgą zamkniętą na siedem pieczęci. Człowiek musi wyrzec się swych ambicji, ukorzyć się przed bogiem, przed wiarą, przed objawieniem, przed naukami danymi raz na zawsze w księgach świętych. Ale uczeni-materialiści są zupełnie innego zdania. Dzięki wzrastającej doskonałości przyrządów stworzonych w celu zwiększenia sprawności naszych zmysłów, fizycy, chemicy, biolodzy, astronomowie coraz ściślej i w sposób coraz bardziej zgodny formułują prawa przyrody. Wydarli oni przyrodzie już wiele dawnych tajemnic. Ich osiągnięcia z każdym dniem wypierają to niepoznawalne „coś", które okazuje się tylko dotychczas niepoznanym. Ich wiara w stały postęp nauki, ich głębokie przekonanie, że umysł ludzki może dojść do obiektywnego poznania przyrody, opiera się na dwóch podstawach.
Po pierwsze, znają już oni na tyle budowę ciał, które badają, by móc je samodzielnie odtwarzać. Przyroda wytwarza substancje chemiczne w organizmach roślin i zwierząt. Chemicy zaś potrafią dzisiaj wytwarzać w drodze syntezy te same substancje co przyroda. Muszą więc znać je szczegółowo i dokładnie. Chemicy wyprodukowali kauczuk, naftę, cukier, tłuszcze, niezliczoną ilość artykułów zastępczych, których lista rośnie z każdym dniem.
Następnie uczeni doszli do sformułowania praw, które mają powszechną ważność. Ich prawdziwość została sprawdzona i potwierdzona przez doświadczeni wszystkich, przez praktykę całego życia ludzkiego. Fakt, że potwierdza je praktyka, doświadczenie, nadaje im oczywistą obiektywność w oczach ludzi, których umysłów nie skaziła nieufność do nauki i mistyczne przesądy. Kiedy Mikołaj Kopernik sformułował i udowodnił tezę^ że Ziemia nie jest środkiem wszechświata, kiedy Newton odkrył prawo ciążenia, kiedy Huyghens wystąpił z hipotezą o falowej naturze światła, kiedy Faraday stworzył podstawy elektrodynamiki — wszyscy oni byli przekonani, że ich koncepcja świata zgodna jest z rzeczywistością. Wszystkie subtelności i akrobacje na temat ,,czystej myśli" nie przeszkodzą więcej ludziom wierzyć, że prawo naukowe, sprawdzone przez niezawodną praktykę życia, jest prawem obowiązującym.
Ale mistycy nie poddają się.
Utrzymują oni, że o ile nauce ludzkiej, po wielu wiekach poszukiwań, sporów i błądzeń, udało się doprowadzić do ustalenia kilku praw, zawsze zresztą budzących sprzeciwy i podlegających rewizji, to pozostały jeszcze problemy początku i końca świata, których nauka nigdy nie będzie mogła rozwiązać.
Skąd się wziął świat? Jaki był jego początek? Jaki jest kres, jaki jest cel życia? Mówią, że jedynie religia, wiara albo porywy serca mogą zaspokoić potrzeby umysłu i uczucia w tym względzie.
W istocie, wszystko jest proste, jeżeli wierzy się w boga, stwórcę wszechrzeczy, który jest zarazem wzorem doskonałości moralnej. Mówi się nam: bóg uczynił świat możliwie najlepszym mimo panującego zła. Zbudował go w ten sposób, aby służył człowiekowi, który z kolei winien wielbić tego doskonałego boga. Jedno-
cześnie zaś sprawiedliwości staje się zadość przez to, że dusza nasza jest nieśmiertelna, że może ona żyć życiem pozaziemskim, w którym dobrzy zostaną nagrodzeni, a źli — ukarani.
A co może tym tradycyjnym prawdom, głęboko zakorzenionym od przeszło tysiąca lat, przeciwstawić nauka? Wahania i wątpliwości. Mówią nam, że jeżeli nie uwzględni się tej potrzeby ukojenia duszy ludzkiej, to powstanie wielka próżnia, której nauka nie potrafi wypełnić.
Nauka ma dość argumentów przeciwko tym zarzutom.
Starożytne mity religijne dawały oczywiście ludziom wyjaśnienia pozornie proste i jasne. W przekonaniu wyznawców judaizmu i chrystianizmu w „Genezis" raz na zawsze została wyrażona cała prawda o początku świata. Sobory ustaliły następnie, zdawałoby się po wsze czasy, pewne dogmaty, które siła tradycji (a i siła prześladowań) zdołała narzucić ludziom wierzącym. Ale któż ośmieliłby się twierdzić, że przywiązuje dziś wagę do legend biblijnych i uchwał soborów?
Dzięki ogromnemu zasobowi obserwacji, doświadczeń;' koncepcji nagromadzonych w ciągu dwóch tysiącleci uczeni są w stanie dać racjonalne rozwiązanie problemów dotyczących początku i rozwoju wszechświata. Wyższość tego rozwiązania nad prymitywnym i naiwnym tłumaczeniem przyrody danym przez starożytnych uznaje nawet religia, która zmuszona jest dzień po dniu oddawać coraz to nowe pozycje i, chcąc nie chcąc, przyjmować stanowisko narzucone jej przez naukę.
Ogłaszając 400 lat temu swoje dzieło „O obrotach ciał niebieskich", astronom polski Mikołaj Kopernik otworzył nową erę — erę świata nowożytnego. Przed nim, w ciągu 1300 lat, ludzkość uznawała system Ptolemeusza, według którego kulista Ziemia była środkiem wszechświata; inne ciała niebieskie kręciły się dookoła niej. Kopernik obalił tezę Ptolemeusza dowodząc, że nie Ziemia jest środkiem wszechświata, lecz Słońce, i że Ziemia jest tylko planetą, podobnie jak inne. Co za przewrót! Biblijna koncepcja stworzenia świata została obalona! Religia zaś daremnie usiłowała zamknąć usta uczonym, którzy wbrew niej rozwijali wnioski wynikające z odkrycia Kopernika.
Po Koperniku przyszli matematycy, astronomowie, chemicy, fizycy, biologowie, którzy przyczynili się do utwierdzenia obecnej naukowej koncepcji początku i rozwoju wszechświata. Po odkryciu Kopernika dalszym krokiem naprzód było ukazanie się „Principiów" Newtona, w których została wyłożona teza o powszechnym przyciąganiu, uważana przez Laplace'a za najwyższe osiągnięcie myśli ludzkiej. Potem powstały słynne hipotezy Kanta i tegoż Laplace'a. Hipotezy te, dokładnie opracowane przez uczonych, którzy je przejęli, umożliwiły zrozumienie budowy naszego układu słonecznego.
Z pierwotnej ogromnej mgławicy, rozproszonej, rozżarzonej i wirującej wokół swojej osi, oderwały się cząsteczki najbardziej oddalone od osi obrotu. Podlegały one działaniu siły odśrodkowej, większej od siły powszechnego przyciągania, której podlegają wszystkie cząstki materii. Taki był początek Ziemi, która w ten sposób oderwała się od Słońca przed miliardami lat.
Geologowie potrafili odtworzyć historię naszej planety. Wyróżnili w niej cztery ery (archaiczną, paleozoiczną, mezozoiczną i kenozoiczną) i określili ich zasadnicze cechy. Potrafili ustalić przybliżony czas trwania tych epok. Potrafili określić czas, w którym powstało życie. Potrafili wyjaśnić, jakie czynniki oddziałały na powstanie tego kapitalnego zjawiska, i wykazać, jaką przy tym rolę odegrało promieniowanie słoneczne i kosmiczne. Potrafili określić formy pierwszych roślin, a potem pierwszych zwierząt. Następnie Darwin dowiódł z kolei, że rozwinięte formy życia roślin i zwierząt mają jeden wspólny początek. Głównym jego odkryciem jest prawo doboru naturalnego, które działa poprzez nagromadzanie drobnych i stopniowych zmian, sprzyjających jednostkom w walce o byt. Każda istota, która choćby w najmniejszym stopniu zmienia się, żeby być lepiej przystosowaną do środowiska, ma większe szansę utrzymania się przy życiu. Część tych zmian przechodzi na następne pokolenia. Powstawanie gatunków roślinnych i zwierzęcych tłumaczy się więc dziedziczeniem stopniowo nabytych cech, a nie w ten sposób, jak w księgach świętych, że każdy gatunek został oddzielnie stworzony. Ewolucję gatunków i powstanie człowieka można więc wyjaśnić bez uciekania się do jakiejkolwiek mistyki.
Darwin poświęcił swe prace naukowe zagadnieniu pochodzenia gatunków żyjących w XIX wieku. Przedmiotem badań naukowych Amerykanina Margana było powstanie i przeobrażenie pierwotnych społeczeństw ludzkich.
Wykazał on, że w związkach społecznych, w które łączyły się pierwotnie istoty ludzkie, kobieta-matka odgrywała najważniejszą rolę. Pierwsze plemiona ludzkie. pierwsze rody czy też rodziny skupiały się wokół matki^ dawczyni życia, która zgodnie z obyczajem stała na ich czele. Wielka ilość faktów historycznych pozwala twierdzić, że matriarchat był pierwszą formą współżycia społecznego ludzi. Morgan ustalił czynniki, pod których wpływem kobieta została podporządkowana władzy ojca, mężczyzny, a miejsce matriarchatu zajął patriarchat. Wraz z dalszą ewolucją rodzina parzysta zastąpiła patriarchat, którego przykłady w najpełniejszej formie dały nam społeczeństwa romańskie i chińskie.
Na tej podstawie mogła w końcu powstać nowoczesna nauka o społeczeństwie, nauka Marksa i Engelsa. Z niezrównaną jasnością i siłą dialektyki wytłumaczyli oni, jak w społeczeństwie powstały klasy, a na ich podstawie — państwo. Wykazali, że historią ludzkości rządzą potrzeby ekonomiczne i walka klasowa, która toczy się jeszcze w większości krajów kuli ziemskiej. Pokazali, jak społeczeństwa ludzkie przeszły stopniowo od wspólnoty pierwotnej do niewolnictwa, później do feudalizmu, a następnie do kapitalizmu. Dowiedli, że przejście od jednego typu społeczeństwa do drugiego tłumaczy się zmianami zachodzącymi w sposobie produkcji, a ponieważ sposób produkcji w dwudziestym wieku utracił ostatecznie swój charakter indywidualny, ponieważ staje się on coraz bardziej kolektywny, społeczny, to i komunizm staje się w coraz większym stopniu koniecznością dla ludzkości.
Nauka okazała się więc zdolną do wyjaśnienia własnymi siłami zarówno początku świata, jak i podstaw powszechnej ewolucji ludzi i rzeczy. Bez uciekania się do hipotezy boga odpowiada ona na wszystkie pytania. które teologowie i idealiści chcieliby rozstrzygnąć po swojemu. Mamy wielu uczciwych uczonych, których logika i konsekwencja doprowadzają do świadomego ateizmu. Biolog Le Dantec jest. jednym z tych nieprzekupnych myślicieli, którzy nie opuszczają nauki w połowie drogi, lecz idą za nią konsekwentnie do końca-Wychowany w szkole Pasteura, dokonywał swych odkryć naukowych z pasją i entuzjazmem, poszukiwanie prawdy wypełniło mu życie. Nie mógł znieść tego, że z nauki ciągle jeszcze usiłowano zrobić „służebnicę teologii". Nie, nie ma nic ponad naukę; naiwne dogmaty zostały obalone przez odkrycia geniuszu ludzkiego. W książce o ateizmie (taki właśnie jest jej tytuł) atakuje on koncepcję boga, stwórcy świata.
Ludzie wierzący myślą, że bóg jest wszechmocny, że jest on całkowicie niezależny, ale jednocześnie nie •mogą zaprzeczyć temu, że przyrodą rządzą stałe prawa. A przecież jedno przeczy drugiemu! Wierzą w cuda. W tym również kryje się sprzeczność. Z tego, że świat fizyczny jest uporządkowany i harmonijny, wyciągają wniosek, iż istnieje istota rozumna, która go zbudowała^ ponieważ, jak mówią, kiedy widzi się zegar, nie można się powstrzymać od myśli o zegarmistrzu. Złe porównanie! Bo przecież zegarmistrz nie stworzył poszczególnych części zegara, lecz tylko je złożył. Z ich rozumowania mogłoby najwyżej wynikać, że bóg jest jakimś demiurgiem, architektem, ale nie stwórcą. Zresztą, gdyby nawet można było przyjąć, że bóg stworzył wszechświat, teza taka byłaby tylko ucieczką przed trudnościami. Skąd bowiem wziął się sam bóg i kto go stworzył? Miejsce jednej tajemnicy zajęłaby druga.
Dlaczego wreszcie mamy zakładać, że świat został stworzony? Świat wcale nie musiał mieć początku. Nauka wykazuje, że materia i energia nie giną, lecz że trwają i przekształcają się bez przerwy.
Czyż można powiedzieć, że porządek świata, ścisłość praw rządzących ruchem planet, harmonia między poszczególnymi częściami ciała, że wszystko to świadczy o celowym działaniu rozumu boskiego? Nie ma tu żadnej celowości! Bez trudu można obalić wszystkie dowody o celowości w rodzaju takich, jak dowody Bernardin de Saint-Pierre'a. Istoty żyjące przystosowują się do otoczenia. Człowiek, podobnie jak inne istoty, powstał w wyniku długiej ewolucji. Ewolucja ta trwa od niepamiętnych czasów. I w ciągu tych milionów lat istoty żywe poprzez liczne kombinacje cech przystosowały się do otoczenia. Niektóre z nich zachowują prze2. pewien czas względną trwałość.
Udało się sformułować prawa, które rządzą zjawiskami przyrody, podlegającej powszechnemu determinizmowi. Ale nigdy nie widziano, żeby w przyrodzie, w której wszystko jest ruchem i zmianą, ciało pozostające w spoczynku zaczęło się poruszać w wyniku działania czegoś niematerialnego.
Idea boga ma w rzeczywistości charakter wyłącznie subiektywny i antropomorficzny. Człowiek nadał bogu swoje własne cechy. Stworzył go na podobieństwo swoje.
Sto pięćdziesiąt lat temu z górą Emanuel Kant obalił cztery tradycyjne dowody istnienia boga, wykazując nicość tzw. teologii racjonalnej. Argumenty kaniowskie pozostają nadał w mocy.
Jakie są źródła wyobrażeń religijnych, wykazali dopiero Marks i Engels oraz ich kontynuatorzy — Lenin i Stalin. Religie są wytworem mózgu ludzkiego. W społeczeństwie pierwotnym człowiek, będący igraszką sil przyrody, przypisywał tym siłom cechy boskości. Te wytwory własnego mózgu wydawały mu się zdolnymi do samoistnego życia. Później, w społeczeństwach podzielonych na klasy klasa uciskana, nie znając przyczyn swej niewoli, przypisywała je działaniu nieznanej potęgi.
Historia uczy, że religie są zjawiskami społecznymi, zmieniającymi się wraz z warunkami życia ludzkiego. Politeizm, monoteizm, katolicyzm, protestantyzm odpowiadają różnym epokom rozwoju historycznego.
W naszej epoce klasy panujące zainteresowane są w utrzymaniu religij, („religij” - pisownia oryg. - dop. legaba) które bronią ich przywilejów. Będąca u władzy burżuazja posługuje się religią jako środkiem tumanienia mas. Religia — to opium dla cierpiących i uciśnionych. Potrzebna jest ona dla ujarzmienia ludu. Usiłuje się podtrzymać tradycje religijne, które zawsze stanowiły siłę konserwatywną i hamującą rozwój. Ale religia nie będzie mogła wiecznie stać na straży kapitalizmu, który chce z niej uczynić wędzidło.
Materializm współczesny jest materializmem dialektvcznvm
Obecnie coraz więcej uczonych przyjmuje punkt widzenia materializmu, który z każdym odkryciem umacnia swoje pozycje. Materializm zrodził się z nauki, z obserwowania przyrody, które jest tak stare jak świadomość.
Na każdym etapie rozwoju materializm był wyrazem postawy naukowej. Naturalną jest więc rzeczą, że przybierał nową postać i zmieniał się w zależności od metod i odkryć naukowych. Sformułowania materializmu współczesnego nie są takie same jak za czasów Demokryta lub za czasów Kartezjusza czy Diderota. Treść materializmu wzbogaciła się ogromnie dzięki wspaniałym odkryciom nauki XIX i XX wieku.
W XVIII wieku nauki przyrodnicze były jeszcze słabo rozwinięte. Świat wydawał się machiną posłuszną prawom mechaniki. Buffon zdążył wówczas zaledwie wystąpić z bardzo nowymi i bardzo głębokimi koncepcjami ewolucji. Dlatego też materializm Diderota był materializmem mechanistycznym. Materializm naszej epoki jest już materializmem dialektycznym. Inaczej mówiąc, idea ewolucji, ciągłej przemiany, wiecznego stawania się ostatecznie wyparła koncepcje ujmujące rzeczy statycznie. Rzeczywistość nie jest czymś niezmiennym, podlega ona zmianom. Wszystko znajduje się w ruchu i rozwoju, wszystko jest działaniem. „Nie można się dwa razy kąpać w tej samej rzece". Zdanie to nie jest już, jak dla starożytnych, tylko poetyckim określeniem — jest to prawda naukowa jak najdokładniej sprawdzona i najbardziej powszechna.
Tak więc dialektyka uczy, że zawsze i wszędzie, w każdej chwili i na każdym miejscu, cos powstaje i rozwija się, a cos rozpada się i ginie. To, co wydaje się trwałym, zaczyna już obumierać; z jego śmierci rodzi się życie. Jest to nie kończący się proces rozwoju
Ta wieczna przemiana rzeczy podlega prawom, które nie są tożsame z prawami logiki Arystotelesa. Od czasów Arystotelesa zasada sprzeczności dominuje w rozumowaniach filozofów. ,,Żadna rzecz — twierdzili oni — nie może zarazem być i nie być". A jednak! Byt zawiera w sobie swoje zaprzeczenie. Jest samym sobą i swym zaprzeczeniem. Sprzeczność, którą zawiera, zostaje rozwiązana w procesie rozwoju.
W istocie, przyroda jest procesem powstawania i zaniku. Wszystko się rozwija. Ale rozwijać się to znaczy stopniowo się rozkładać, to znaczy zaczynać ginąć. Życie zawiera w sobie śmierć. Życie rodzi się w wyniku ostrej walki ze swym przeciwieństwem. To, co istnieje, przygotowuje to, co będzie, to, co go zniszczy.
Odwołajmy się do świadectwa biologii. Uczy ona nas, że każdy organizm ludzki zbudowany jest z komórek. Komórka jest jednostką, z której poprzez rozmnażanie i różnicowanie powstają i rozwijają się wszystkie organizmy. Każdy człowiek był więc w pewnym czasie maleńką komórką, równą tysiącznej części milimetra. Później stał się połączeniem miliardów komórek. Żadna komórka nie jest bezwładna, lecz jest aktywna, jest w ciągłym ruchu. Jest siedliskiem silnych reakcji fizyko-chemicznych. Bez przerwy znajduje się w procesie rozkładu i odnawiania. Życie nie jest, jak myślą idealiści, niematerialnym pierwiastkiem ożywiającym materię. Jest ono pełnym antagonizmów procesem.
Jeżeli zapytamy fizyków i chemików, udzielą nam oni nie mniej cennych wyjaśnień. Pouczą nas, że ciała fizyczne także nie są bezwładne, lecz podlegają ciągłej ewolucji, że jedne przekształcają się w drugie i że ich własności jakościowe są wynikiem uprzednich zmian ilościowych. Dźwięk, barwa, temperatura, elektryczność, magnetyzm, wszystko to jest ruchem i sprowadza się do ruchu. Analiza wykazuje, że mamy tu do czynienia jedynie z drganiami, falowaniami i wahaniami, które wynikają jedne z drugich, które w pewnych warunkach przechodzą jedne w drugie. Większa lub mniejsza ilość, większe lub mniejsze natężenie drgań — i oto zaszła już zmiana jakościowa.
Cała chemia dowodzi również, że zmiany jakościowe ciał wywołane są zmianami ilościowymi; świadczą o tym nawet wzory chemiczne wszelkiej substancji.
Wszelkie przeobrażenia w przyrodzie są więc wynikiem określonych zmian ilościowych. W pewnym momencie rozwoju powstaje rzecz o nowej jakości. Ilość przechodzi w jakość. Dodajmy, że nieustanna przemiana ciał nie zachodzi w sposób powolny, stopniowy i ciągły, lecz gwałtownie, skokami. Wielką zasługą fizyka niemieckiego Maxa Plancka było ugruntowanie tej powszechnej prawdy jego sławną teorią kwantów. Wykazał on, że źródło światła nie wysyła promieni w sposób ciągły, lecz z przerwami charakterystycznymi dla pulsowania. Te pociski energii nazwał Pianek kwantami.
Jest rzeczą oczywistą, że ta wypróbowana metoda materializmu dialektycznego odnosi się nie tylko do nauk przyrodniczych. Społeczeństwo także należy do przyrody i jest jej częścią. Powstaje, żyje i rozwija się zgodnie z prawami, które odkrywa metoda dialektyczna.
Idealiści myślą, że światem rządzą abstrakcyjne idee. Według nich, każdy naród posiada pewne odrębne cechy duchowe. I właśnie ten duch narodu, te jakby wrodzone mu idee stanowią o wszelkich jego instytucjach i o jego kulturze. Pojęcia moralności, dobra, sprawiedliwości są dane człowiekowi przed wszelkim doświadczeniem. Tutaj także idealizm nie liczy się zupełnie z samym życiem, z materialnymi warunkami działalności ludzkiej, działalności społecznej.
Materializm, przeciwnie, przyczyn rozwoju i postępu społecznego szuka nie w tworach wyobraźni, lecz w konkretnej historii ludzkości. Historia jest jego wychowawczynią. Historia nie jest jakąś nauką „opartą na domysłach", jak ją pogardliwie określają abstrakcyjni metafizycy, podstawą jej są fakty. Prawdziwą nauką o społeczeństwie jest materializm historyczny.
Historia wykazuje, że zjawiska społeczne, podobnie jak wszystkie inne, stale się zmieniają, nieustannie się przeobrażają. To, co wydaje się trwałe, jest wskutek działania sprzecznych sił skazane na zagładę. Teraźniejszość ma swe wytłumaczenie w przeszłości, w której była już zawarta. Nie można jej zrozumieć nie wiedząc, z czego ona powstała.
Tym, co warunkuje przemiany społeczne, jest w każdym zbiorowisku ludzkim sposób produkcji dóbr materialnych. Marks dowiódł tego bezapelacyjnie. Najpierw bowiem trzeba żyć i wytwarzać to, co jest dla życia niezbędne. Ażeby produkować, trzeba mieć narzędzia mniej lub bardziej prymitywne czy też mniej lub bardziej udoskonalone. Rozwój narzędzi produkcji, forma ich własności w zasadniczy sposób wpływają na stosunki między ludźmi i mają decydujący wpływ na bieg wydarzeń historycznych.
Jak w ciągu dziejów kształtowała się historia środków produkcji? Do kogo należały narzędzia ludzkiej pracy? Od konkretnej odpowiedzi na te pytania zależy zrozumienie sensu rozwoju ludzkości i praw rządzących postępem społeczeństwa.
Takie wynalazki, jak młyn wodny, wiatrak, ster okrętowy, pług z żelaznym lemieszem, kuźnia z miechem przy palenisku, chomąto zakładane nie na szyję, lecz na barki konia, proch strzelniczy, maszyna parowa, warsztat tkacki, lokomotywa, dynamo, silnik spalinowy, samochód, samolot, radio, miały decydujący wpływ na historię społeczeństw. Historia dowodzi niezbicie, że poglądy ludzi i formy ich życia społecznego kształtują się w zależności od postępu materialnego, a nie w wyniku oddziaływania jakichś abstrakcyjnych idei czy też systemów religijnych i metafizycznych. Historia dowodzi, że wraz ze zmianami materialnych warunków bytu, następującymi dzięki rozwojowi sił wytwórczych, zmieniały się również systemy wierzeń religijnych.
Ludzie inaczej myślą, kiedy pracują systemem chałupniczym, a inaczej wtedy, kiedy tysiącami skupieni są w wielkiej nowoczesnej fabryce, wyposażonej w skomplikowane maszyny, dzięki którym praca nabiera charakteru solidarnego, zbiorowego, społecznego. Siły wytwórcze są zmienne — inaczej przedstawiają się w czasach niewolnictwa, inaczej w czasach feudalizmu, inaczej w epoce trustów i wysokiej koncentracji kapitału. A historia nie jest historią królów i zdobywców, lecz historią tych, którzy wytwarzają dobra dla potrzeb społeczeństwa.
W całej długiej historii społeczeństwa z łatwością można zauważyć „działanie zasad metody dialektycznej". Obumieranie ustroju pociąga za sobą narodziny siły społecznej, która jest jego przeciwieństwem, która jednakże z niego wyrasta. Kapitalizm zrodził się i zaczął się rozwijać w łonie społeczeństwa feudalnego. Później obalił stary porządek i po szlachcie do władzy doszła burżuazja. Z kolei kapitalizm po półtorawiekowym panowaniu stworzył potężną klasę proletariuszy, z każdym dniem rosnącą w siły dzięki postępowi techniki, koncentracji kapitału, wzmagającemu się wywłaszczaniu klas średnich i odpływowi ludności ze wsi.
Ta właśnie klasa proletariuszy stała się grabarzem kapitalizmu, który nosi w sobie zalążki własnej zagłady.
Historia społeczeństw klasowych poucza również, że przejście od jednej formy życia społecznego do drugiej dokonuje się w tych społeczeństwach nie poprzez przemiany powolne i ciągłe, lecz poprzez walkę i rewolucje. Historię ich wypełniają dążenia rewolucyjne, które sprawiają, że w pewnej chwili nowe formy zastępują dawne, chylące się ku upadkowi i skazane przez swe wewnętrzne sprzeczności na zagładę.
Na czym polega wewnętrzna sprzeczność kapitalizmu? Na tym, że w ustroju tym produkcja dóbr materialnych ma charakter zbiorowy, społeczny, a środki produkcji pozostają własnością prywatną. Stąd ciągle powtarzające się chroniczne kryzysy, stąd wojny światowe; wojny przyśpieszają kres kapitalizmu, a kapitalizm jest brzemienny w wojnę, podobnie jak chmury w burzę. Od starożytności greckiej i rzymskiej, poprzez wieki średnie i następne stulecia nieustanna walka klasowa i głębokie wstrząsy społeczne wyznaczają bieg historii. Historia, podobnie jak natura, działa skokami, zwrotami, w drodze rewolucyj. (pisownia oryg. - dop. legaba)
Odpowiedź oszczercom
Zanim przystąpimy do podsumowania tego pobieżnego szkicu, musimy rozprawić się z zarzutami, którymi usiłuje się zwalczyć materializm. Przypomnijmy, że w ciągu długiego czasu materialiści i ateiści byli stawiani pod pręgierz opinii, a nawet
traktowani jak przestępcy. Widzieliśmy, że w starożytności, w średniowieczu, w XVII wieku ściągali oni na siebie wielkie oburzenie i pod groźbą utraty życia musieli się wyrzekać otwartego wypowiadania swych poglądów. Nawet w czasie rewolucji francuskiej wyznawcy deizmu głoszonego przez Rousseau szkalowali ateistów i wysyłali ich na gilotynę. Dzisiaj konsekwentni materialiści mają większą swobodę mówienia, pisania, rozpowszechniania swych idei. Ale ile oszczerstw rzuca się na nich za rzekome konsekwencje ich nauki!
Zarzuca się im, że stawiają człowieka na równi z bydlęciem, że negują istnienie ducha, przekreślają wszelką moralność, hamują porywy duszy, wyobraźni, poezji. Powtarza się, że podkopują podstawy porządku społecznego, że dają ujście wszystkim namiętnościom i najniższym instynktom. 2e odbierają człowiekowi jego indywidualność, jego godność, jego wielkość. Ze spychają ludzkość w otchłań rozpaczy.
O materializmie mówi się jako o idei ,,niskiej i płytkiej", która rozwija w człowieku cechy ,,grubiańskie", ,,prostackie", ,,barbarzyńskie".
Najwyższy czas rozprawić się z tymi sądami fanatyków, hołdujących starym przesądom i przeżytkom idealizmu i mistycyzmu.
Jak niedorzecznym jest wysuwany przeciw materialistom zarzut niemoralności, zobaczymy najlepiej na przykładzie uczonych-materialistów. Mówiliśmy już o fizjologu Le Dantecu. Moglibyśmy przytoczyć nazwiska wielu uczonych zarówno dawnych, jak i współczesnych, których życie było wzorem najwyższych ludzkich cnót. Ilu było wśród nich bohaterów, męczenników nauki! Ich życie jest najlepszym świadectwem bezinteresowności i wielkości ducha. Ilu można by wymienić takich uczonych, którzy nie wykorzystywali swych odkryć dla osobistego wzbogacenia się! Ilu z nich przekładało cichą radość płynącą z naukowych dociekań nad pogoń za zyskiem, która jest ogólną zasadą ustroju kapitalistycznego!
Można powiedzieć z całą stanowczością, że służba nauce sama jest szkołą nieskazitelnej prawości i absolutnej uczciwości intelektualnej. Nauka rzeczywiście wymaga sumiennej obserwacji, liczenia się z faktami, z ich prawdziwą wymową, wyrzeczenia się każdej hipotezy z chwilą, kiedy fakty jej zaprzeczają. Czyż nie jest to wyrazem najwyższej moralności?
Z drugiej strony, wielu jest materialistów wśród wydziedziczonych klas społecznych, wśród robotników i rzemieślników, bez pamięci zakochanych w swym zawodzie, wśród robotników-rewolucjonistów, zawsze gotowych do poświęceń dla ideałów, z którymi się związali. Kto z bliska poznał tych robotników, ten musiał nabrać szacunku dla ich odwagi, dla ich energii, dla ich osobistej bezinteresowności, jak również dla ich pędu do wiedzy i wytrwałego dążenia do postępu.
Jakie wspaniałe przykłady daje nam historia! Przypomnijmy sobie sankiulotów 1793 roku, robotników-republikanów z czerwca 1848 roku, komunardów, którzy śmiało patrzyli śmierci w oczy! Przypomnijmy sobie bojowników niedawnej rewolucji hiszpańskiej i przybyłych im na pomoc żołnierzy brygad międzynarodowych! Przypomnijmy sobie także tych, którzy w czasie ostatniej wojny we wszystkich krajach Europy ogarniętych zalewem hitlerowskim poświęcali swe życie w walce przeciwko zbrodniom Gestapo! A co powiedzieć o wzniosłym poświęceniu narodów radzieckich, które w ciągu kilku lat ponosiły ogromne ofiary dla ocalenia wolności wszystkich narodów świata! O nie! Tym ludziom wcale nie była potrzebna religia — bez niej umieli żyć i umierać jak przystało, godnie, z honorem. Ich etyka osiągnęła najwyższy szczyt. Tych, którzy są zdolni do oddania życia za wielką ludzką sprawę, za sprawę postępu, nie można porównać ani z tymi, którzy kierują się ciasnym interesem chwili, ani z tymi, którymi kieruje obawa przed piekłem czy żandarmem z nieba.
Musimy obalić jeszcze jeden zarzut wysuwany przeciw materializmowi. Niesprawiedliwie oskarża się materializm nie tylko o to, że pomniejsza znaczenie moralności, a nawet ją znosi, ale także o to, że neguje ducha twierdząc, że duch jest 'związany z materią i od niej zależny.
Materializm ma tu piękne pole do popisu i może niejedno odpowiedzieć idealistom i religiantom. To właśnie oni ograniczają ducha, oni poniżają rozum ludzki, urągając mu, odmawiając mu zdolności do sprostania wymogom poznania. Religie nie przestają wmawiać ludziom, że jedynie objawienie boskie jest w stanie wyjaśnić zasadnicze problemy niepokojące naszą świadomość. Wszyscy idealiści, do Bergsona włącznie, krytykują nieustannie rozum i naukę. Poniżają ją, lekceważą, zwalczają, jeśli nie w imię mistyki, to w imię instynktów. Materialiści, przeciwnie, wierzą w postęp nauki, będącej dziełem tak zniesławionego rozumu. Mamy więc pełne prawo twierdzić, że właśnie idealizm wyrządza szkody duchowi, a w żadnym wypadku nie materializm, który stoi na stanowisku, że nauka i rozum to jedyne źródła poznania ludzkiego i że nie ma problemów, które z czasem nie będą rozwiązane.
Czy idealiści mogą i dziś obstawać przy swoim twierdzeniu, że wiedza ludzka, z natury swej ograniczona, nie jest w stanie zadowolić potrzeb psychiki człowieka dlatego, że nie może mu dać jakiegoś ,,pocieszenia" i jakiejś nadziei życia przyszłego? Cytuje się w związku z tym zwykle słowa wielkiego Pasteura:
Pragnę się wznieść ponad doktryny materializmu. Nie chcę umrzeć jak jakaś bakteria.
Nieśmiertelność duszy jest taką pociechą, że warto zaryzykować.
Bez wątpienia, niektórzy uczeni, nawet spośród największych, mogą okazać się tak bardzo niekonsekwentni i nielogiczni. W swym życiu pozanaukowym uważają się za mistyków, podczas gdy wszystkie wnioski wynikające z ich nauki prowadzą ich ku materializmowi.
Dzieje się tak dlatego, że ulegają oni wpływom swego środowiska społecznego, przesądom otoczenia, powabom pospolitego burżuazyjnego wygodnictwa, a czasem także (co w odniesieniu do pewnych osób trzeba szczególnie mocno podkreślić) własnym interesom. Często przytacza się słowa jednego z nich:
Jeżeli miałbym prawdę w ręku, nie wypuściłbym jej na świat, żeby nie zakłócać porządku!
Byli i tacy, którzy najpierw afiszowali się ze swym ateizmem, a później, pod wpływem interesów klasowych, padali w objęcia wojującego katolicyzmu pod pretekstem ocalenia społeczeństwa. Myślicieli tego rodzaju nie brak.
Ale jest także wielu uczonych o żelaznej logice i bezwzględnej uczciwości, którzy w swym zacnym i szlachetnym życiu kierują się zasadami nauki, i oni, jak nam się wydaje, dają najpewniejszą rękojmię prawdziwej moralności. W swej odwadze intelektualnej w wykonywaniu swych zadań badaczy znajdują oni „pocieszenie", którego inni szukają w baśniach i mitach obrażających rozum i naukę. Ilu z nich, na przykład w XVI wieku, wolało raczej zginąć na stosie niż zapierając się siebie przyczynić się do utwierdzenia fałszu.
Niektórzy zaś oszczercy powtarzają w kółko: „Materializm i nauka nie wzbogacają wyobraźni, poczucia piękna, poezji".
Zarzut nędzny jak wszystkie inne! Czy chociaż jeden poeta, nawet taki jak Homer, otworzył przed wyobraźnią szersze, bardziej urzekające i bardziej porywające perspektywy niż współcześni astronomowie, fizycy, chemicy i biolodzy? Uzbroili oni nasze zmysły, słabe i zawodne, w przyrządy niezwykle sprawne i precyzyjne. Dzięki tym przyrządom odkryli nam tajemnice i piękno niewidzialnego świata, o jakim nawet się nie śniło największym i najśmielszym artystom przeszłości.
Jeżeli mielibyśmy wierzyć naszym oczom, wszechświat byłby ciemnym sklepieniem usianym kilkoma tysiącami świecących punktów widocznych tylko w nocy. Według starożytnych, płaska Ziemia wznosiła się jak tratwa na wodach Okeanosa. Ponad nią rozciągała się sfera krystaliczna nabita złotymi gwoździami — gwiazdami. Taki był ich maleńki wszechświat okrojony na miarę zmysłów. Myślano w dodatku, że stworzył go kaprys boski, aby uczynić zadość potrzebom człowieka. Zwierzęta, rośliny, wszystko, co istnieje na świecie, powstało z nicości jedynie dla naszego użytku. Ileż to stron dziecinnych bredni napisano w ciągu wieków na temat tej marnej celowości!
Ale astronomia rozwinięta od czasów Kopernika aż do naszych dni rozwiała te politowania godne złudzenia! Rzeczywistość, którą astronomowie postawili na miejscu starożytnych baśni, w najwyższym stopniu pobudza wyobraźnię poetów i artystów. Rzeczywistość ta wywołuje poczucie bezgranicznej wielkości. Świat — to nie jest już tylko mała planeta — Ziemia z jej pułapem, który przebijają jedynie balony-sondy uczonych. Wszechświat jest nieskończoną przestrzenią dającą się mierzyć jedynie milionami lat świetlnych. Wszechświat — to mrowie rozpalanych do białości gwiazd, to sto milionów słońc związanych siłą przyciągania. To mgławice utworzone z milionów gwiazd, a każda z nich jest tylko kruszyną w nieskończonym świecie. Ich światło przebiega trzysta tysięcy kilometrów na sekundę, a trzeba setek, tysięcy lat, ażeby dotarło do Ziemi. Promieniowanie tych słońc obudziło życie na naszej planecie, która jest ziarenkiem pyłu zawieszonym w tej otchłani! Ta wspaniała budowa wszechświata znajdzie kiedyś swego Lukrecjusza. Któż ośmieliłby się twierdzić, że wszystko to ogranicza i wyjaławia naszą wyobraźnię?
Dzięki astronomom poznajemy wielkości nieskończone. Biologowie pokazali nam to, co jest niezmiernie małe. Uzbrojeni w swoje ultramikroskopy, wykazują, że istnieją żyjątka, których nikłość przechodzi najśmielsze wyobrażenia. Ich przyrządy, powiększające oglądany przedmiot przeszło czterdzieści tysięcy razy, umożliwiają nam poznanie bardzo żywotnych drobnoustrojów. których rozmiar wynosi zaledwie sześć milionowych milimetra, a które mimo to posiadają zróżnicowane narządy. W tajnikach tego mikroskopijnego świata rodzi się i rozwija życie istot bardziej rozwiniętych. Stała walka między miliardami tych żyjątek umożliwia istnienie ludzi — istot najbardziej rozwiniętych, geniuszów tworzących najznakomitsze arcydzieła. Czy znaczy to, że ten naukowy pogląd na rzeczy przekreśla całą pracę wyobraźni i podcina skrzydła wszelkiej poezji?
Czy znaczy to może, że teoria ewolucji nie daje okazji do głębokich przeżyć? Niejedna strona z dzieł Darwina godna jest największych poetów.
Geologowie dostarczają nam dowodów na to, że nie ma ścisłej granicy między światem żywym a martwym, między minerałem a zwierzęciem i rośliną.
Są skały, które powstanie swe zawdzięczają trwającemu setki milionów lat twórczemu działaniu organizmów zwierzęcych i roślinnych, częstokroć bardzo delikatnych i drobnych. Skały były, a nawet są żywe. W morzach tropikalnych tołpie i korale wytworzyły ogromne rafy. Niektóre z tych organizmów skałotwórczych, jak promienieć, tworzące jaspisy o różnych odcieniach, są jakby przepięknymi klejnotami mikroskopijnej wielkości. Żaden artysta nie wyrzeźbił tak wspaniałych form.
A oto z kolei fizycy i chemicy wprowadzają nas w świat cudownych przygód. I oni również utwierdzają nas w przekonaniu, że materia jest wszędzie żywa, mimo że w niektórych swych formach wydaje się tak nieruchoma i bezwładna. Od czasów Daltona koncepcja atomistyczna została jednomyślnie przyjęta przez wszystkich uczonych. Ale jaka jest budowa atomu?
Przed Crookesem i małżonkami Curie myślano, że atom jest zwartą, stężałą i niezniszczalną kuleczką materii. Od tego czasu, a zwłaszcza po wynikach osiągniętych przez Rutherforda, uważa się, że budowa atomu przypomina miniaturowy system słoneczny. Maleńkie drobiny naładowane ujemnie, elektrony, krążą niby planety wokół swego słońca — jądra naładowanego dodatnio. Materia składa się z niezliczonej ilości ładunków elektrycznych. Tak powstała fizyka jądrowa.
Odkryty przez małżonków Curie rad wyzwala całe wieki bez przerwy energię przez promieniowanie bez żadnego źródła zewnętrznego. Jest on światłem w ciemności. Wydziela ogromne ilości ciepła. A energia otrzymana z jednego grama radu (i tu mamy prawdziwy cud!) równa się energii otrzymanej z trzech tysięcy ton węgla. Jeden gram radu wyrzuca co sekundę trzydzieści sześć miliardów atomów helu, pędzących z szybkością dwudziestu tysięcy kilometrów na sekundę. Obecnie fizykom udało się za pomocą wyładowań elektrycznych pod napięciem rzędu milionów woltów rozszczepić jądro atomowe. Spodziewają się oni wyzwolić zawarte w nim niesłychane zasoby energii. Atom jest więc kopalnią oszałamiających bogactw. Jeżeli zdoła się zawładnąć tymi bogactwami, problem energii przestanie dla ludzkości istnieć. Będzie można zamknąć kopalnie węgla i szyby naftowe. Ale ludzie nauki, którzy nie cofają się przed trudnościami, przekształcają już w rzeczywistości to, co do niedawna mogło się wydawać jedynie marzeniem. Można mieć nadzieję, że rozszczepienie atomu zostanie wykorzystane dla celów bardziej humanitarnych niż konstruowanie bomb atomowych.
Pomysły dawnych alchemików, którzy pragnęli przekształcać metale, zostały już prześcignięte. W 1934 roku Joliot-Curie rozszczepił jądro aluminium i przemienił je w fosfor. Dawniej spalono by go na stosie. Dziś powołano go do Akademii Nauk!
Jaki poeta wyśpiewa epopeję o promieniotwórczości? Któż wysławi geniusz Faradaya, który odkrył indukcję, Hertza, który dokonał syntezy światła i wskazał swym bezpośrednim następcom drogę prowadzącą do wynalezienia radia, jednej z najpiękniejszych zdobyczy naszych czasów?
Rzeczywistość, jaką odsłaniają fizycy XX wieku, jest tysiąc razy bardziej urzekająca niż wszystkie twory najbujniejszej wyobraźni.
Uczeni naszych czasów mają śmielszą wyobraźnię od starożytnych, których uważano za natchnionych przez bogów z Olimpu. A cóż dopiero przyniesie nam przyszłość, kiedy w ciągu następnych stuleci rozkuty z łańcuchów Prometeusz będzie nieskończenie wzbogacał skarbnicę ludzkiej wiedzy!
Nie! Nikt nie ma prawa twierdzić, że poezja zanika w miarę tego, jak nauka bierze górę nad mitami i legendami religijnymi.
Filozofia komunistów
Materializm jest filozofią komunistów, którzy stoją niezachwianie na gruncie nauki i jej stosowania. Tylko nauka może objaśniać świat. Tylko ona zaspokaja wszystkie potrzeby rozumu i serca. Z każdym dniem coraz pewniej oświeca ona ludzkie umysły. Nic nie może powstrzymać jej rozwoju. Z dziesięć religii ubiega się jeszcze o rząd dusz. Powiadają, że jest na świecie 530 milionów chrześcijan (katolików, protestantów i prawosławnych), 500 milionów buddystów, 230 milionów mahometan, 210 milionów wyznawców braminizmu, 10 milionów żydów itd. Taka jest, według Onesime Reclusa, siła (raczej pozorna niż rzeczywista) poszczególnych religii.
Dla komunizmu różnice między nimi nie mają znaczenia. Wiemy, że ich rola była i nadal jest ogromna. Ale komunizm nie zaleca ani nienawiści, ani pogardy dla tych dawnych form przednaukowej myśli ludzkiej. Skłania raczej do szukania ich źródeł i badania ich historii, żeby móc je zrozumieć.
Komunizm jest ideologią rzeczywistego, konkretnego, żyjącego, myślącego i cierpiącego człowieka. Komunizm służy człowiekowi, jego jedynym celem jest poprawa jego losu. Liczbę istot ludzkich na całej kuli ziemskiej określa się na ponad 2 300 milionów. Historyczna rola komunizmu polega na zapewnieniu wszystkim i każdemu z osobna wolności, radości życia, najpełniejszego rozwoju fizycznego i umysłowego. Dotyczy to wszystkich ludzi, bez względu na to, jacy oni są i skąd pochodzą. „Nie wejdę do bram miasta — mówi Michelet — które nie są otwarte dla wszystkich!" Chcemy otrzeć łzy ze wszystkich twarzy. Nauka daje nam środki po temu.
Budowanie podstaw ustroju społecznego, w którym osiągnięty zostanie ten ostateczny cel, jest dla ludzkości najwyższym prawem moralnym. Jest to kategoryczny imperatyw naszej epoki. Bowiem po siedemdziesięciu wiekach rygoru religijnego, z których dwadzieścia przypada na głoszenie zasad chrześcijańskich, człowiek dla człowieka ciągle jeszcze jest wilkiem! Tej niemocy religii nic nie zdoła przesłonić. Tam gdzie religii nie powiodło się, zjawia się nauka, by stworzyć cywilizację ludzką godną swej nazwy.
Szczycimy się tym, że nasza teoria filozoficzna ma również źródła francuskie. Jesteśmy potomkami Encyklopedystów. Pozostajemy wierni ich materialistycznym poglądom, ich trosce o materialny i duchowy postęp ludzkości. Ale od czasu ukazania się Encyklopedii, tzn. od 1760 roku, upłynęły niemal dwa stulecia. Trzy wielkie fakty wywarły swój decydujący wpływ na te dwa wieki.
W naukach przyrodniczych dokonał się niebywały postęp.
Praktyczne zastosowanie nauki zmieniło oblicze świata.
Przeprowadzona została naukowa analiza historii i rozwoju społeczeństwa ludzkiego przez wielkich nauczycieli ludzkości — przez Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina.
Dokonano analizy ekonomiki kapitalizmu. Wskazano źródła kapitalizmu. Ujawniono, obnażono jego wewnętrzny mechanizm. Prześledzono jego rozwój, jego dawne osiągnięcia. Odkryto także przyczyny periodycznych kryzysów, które nim wstrząsają. Dostrzeżono sprzeczności, które skazują go na zagładę, taką samą„ jakiej uległy ustroje przed nim istniejące.
Marks i jego następcy stworzyli socjalizm naukowy oparty na gruntownej obserwacji współczesnej rzeczywistości. Za pomocą nagromadzonych faktów i logicznych wniosków wykazali oni jasno, że wszystko prowadzi obecny ustrój na tory socjalizmu i komunizmu.
Idee tych twórców nowego życia szeroko rozeszły się po świecie. Ich słowa jasne i proste dotarły do najodleglejszych zakątków kuli ziemskiej. Z każdym dniem skupia się wokół tych idei coraz więcej wydziedziczonych i uciśnionych, w ogóle coraz więcej ludzi dobrej woli. A fakty codziennie potwierdzają słuszność głoszonych przez nich haseł i propagowanych poglądów.
Nie zważając na zniewagi i obelgi miotane przez fanatycznych obrońców przeszłości, szerokie masy coraz bardziej zwarte i aktywne przyjmują prawdy materializmu i komunizmu.
Zrozumiały one prawdę marksizmu. Ze wszystkich swych sił walczą o nowy ład społeczny oparty na niewzruszonych fundamentach sprawiedliwości i nauki. Walczą z entuzjazmem o zjednoczenie wszystkich ludzi i wszystkich narodów w wolnej pracy i pokoju.
Nic nie zatrzyma nas w zdecydowanym marszu po drodze wytyczonej przez twórców komunizmu. Doświadczenie całego życia dowodzi, że dla znękanej ludzkości, udręczonej przez chylący się ku upadkowi kapitalizm, nie ma innego wyjścia.
Komunizm jest nie tylko koniecznością dyktowaną przez postęp cywilizacji ludzkiej. Jest on także nakazem rozumu oświeconego przez współczesną naukę.
Wstęp 5
Krótka historia myśli ludzkiej 7
Jak materialiści obalają argumenty idealistów 14
Materializm współczesny jest materializmem dialektycznym 27
Odpowiedź oszczercom 33
Filozofia komunistów 43
skanowanie: legaba
www.legaba.prv.pl