Świąteczna wesołośćKiedy się na święta miało
Klecha stary, zramolały
Gęba się od ucha śmiała.
Z łóżka wstawał odmłodniałyCóż spytacie tą przyczyną
Tak znamiennej odmienności?
Otóż kleryk będzie mnożył
Swe potężne majętności.Wolny rynek
Głodny bękart śpiew roznosił
Chodząc we wsi po kolędzie
Lecz co tylko już wyprosił
Ksiądz mu to wyrywa w pędzie.Co też księże! Toż jam głodny!
“Bóg chce twej ofiary.
Chyba ty nie jesteś godny”
Rzecze groźnie proboszcz stary.Autoreligrafia
Zaraz wspomnę młode lata
Kiedy bóg w podziemiu siedział
Buntowniczy duch mnie wplatał
W najdziwniejszy życia przedział.Gryzłem zawiłości świata
Chociaż mi mówiła szkoła
Nie wierzyłem i tak bardzo wtedy
Jak lep lgnąłem do kościołaIleż było w tym obłudy
Kiedy na mszy kleryk młody
Na kazaniu zamiast treści
Ponalewał ludziom wodyZaraz potem przyszła nuta
Małej niepewności
Czy też ja już nie rozumiem
Czy też klecha stracił na ... wiarygodnościMinistrantem kiepskim byłem
Bo cóż to za sługa taki
Który najpierw wino leje
Potem mówi, że łajdaki...Szybko mi zwietrzały mrzonki
O zbawieniu, mękach piekła
Patrząc na ideał z bliska
Wiara szybko mi uciekła.Teraz patrzę na czerń świata
I mnie wstręt ogarnia mętny
Jak ja mogłem dać się nabrać
Toż to szwindel ewidentny!