(streszczenie poprzednich odcinków)
Tygrysek, nasz najukochańszy bohater dotarł do nieba. Jakie przygody go po drodze spotkały, wszyscy wiemy. Wszyscy także wiemy, z jaka zaciętością i bohaterstwem pokonywał on wszelkie przeciwności losu. Ale czego się nie robi dla przyjaciela, Puchatka, Kubusia, który został podstępem uwięziony nad tronem Jahve. Ale Tygrysek niczego się już nie boi. Z wyrazem twarzy psychopatycznego mordercy wpadł do nieba. Oczywiście nie lada problemem było dla niego pokonanie Św. Piotra. Gdy tego gościa pogoniły potrzeby duchowej fizjologii, Tygrysek w bezczelny sposób podpierdolił papier toaletowy z latryny nieopodal bramy do niebios. Gdy św. Piotr zauważył, ze nie ma papiura, było już za późno. Ale tyłek podetrzeć jakoś musiał. Zaczął intensywnie myśleć, czym by tu wytrzeć zadek. Jego myśli usłyszał Tygrysek, który stał przy latrynie i śmiał się do rozpuku. Św. Piotrek poszedł z Tygryskiem w układy. Wymienił klucze do bramy Niebios na w połowie zużytą srajtaśmę. Zrobił interes tysiąclecia. Za kawałek papieru do dupy oddał klucze do zaświatów. Noo, ale już było za późno, by myśleć. Tygrysek, jak już wcześniej wspomniałem, wpierdolił się do niebios. Jego wyraz twarzy zaszokował bataliony świętych, którzy paśli się na białych chmurkach niczym owce na hali. Tygrysek bez chwili zastanowienia wydobył z za pazuchy ręczną wyrzutnie rakiet z głowicami termojądrowymi. Nawet oko mu nie drgało, jak odpalał jedna za druga. Wszystkie święte krowy w niebie zebrały się wokół dziwnych przedmiotów odliczających mijające sekundy. Jeden święty baran próbował nawet ugryźć wyżej wymieniony przedmiot, ale skończyło się to dla niego i jego towarzyszy w bardzo przykry sposób. Wystarczy powiedzieć tylko tyle, że w tym czasie Tygrysek zdążył się okopać i w błogim oczekiwaniu na błysk z przodu, opracowywał plan dalszego działania. Wybuchła jedna głowica, druga i trzecia. Cale niebo się zatrzęsło. Po chwili nastąpiła kolejna detonacja, która spowodowała pękniecie rury z fekaliami. Tak nieszczęśliwie się złożyło, że ta właśnie rura znajdowała się w sali tronowej Jahvego. Jahve zbulwersowany wstrząsami targającymi jego królestwo podniósł się z wrażenia ze swego kloca imitującego tron. Gdy zobaczył, jak rura z gównami się rozdarła, usiadł z powrotem na kawałku pieńka i wydał głośny rozkaz: Wszyscy aniołowie do pomp. Te bezpłciowce bezmyślnie rzuciły się do ratowania swego bożyszcza.Ale nie to nas obchodzi. Ważne, że mieli teraz zajęcie. Tygrysek w tym całym zamieszaniu zbliżył się niepostrzeżenie do samego Jahve. Jego boskość go przeraziła. Jednakże nasz ulubieniec zachował zimna krew. Zobaczywszy, że Jahve ślepie coś z boskiej szklaneczki, bez chwili namysłu wyciągnął z kieszeni garść kryształków LSD i wrzucił je Panu do kufelka. Ten, jak zwykle nic nie zauważywszy z zapamiętaniem charakterystycznym dla swojej pozycji pił z tej magicznej czarki dalej. Tygrysek przycupnął za kawałkiem drewna imitującym tron i zaczął się rozglądać, gdzież może być miejsce uwięzienia Puchatka. Dojrzał go. Biedny Miś był zamknięty w klatce zwisającej centralnie nad środkiem sali tronowej. Tygrysek powiódł wzrokiem za sznurem utrzymującym klatkę w powietrzu. Nie zastanawiając się długo, wyciągnął tasak do mięsa i wymierzył słuszny cios w owy sznurek. Coś świsło i z wielkim hukiem jebło o posadzkę w niebie. Jahve zaintrygowany tym odgłosem, jakże innym od poprzednich, odsunął pokalik od swej gęby, i oczami wskazującymi na zaawansowaną banię kwasową, przeciągnął po całym pomieszczeniu. Widok, który dotarł do jego przećpanych oczu zszokował go. W jednym rogu sali audiencyjnej kotłowali się aniołowie, próbujący z wielkim trudem zatrzymać wyciek gówna z rurociągu.
Na środku sali leżała rozjebana klatka, z której zaczęła powoli gramolić się jakaś przeraźliwie ryża istota. Przećpany Jahve zapomniał już o tym, że miał więźnia o takim kolorze futra. Jednak jego uwagę przyciągnęło coś jeszcze bardziej zadziwiającego: z pod jego sitzelka wybiegło stworzenie w kolorowe paski. Istota kierowała się w stronę ryżego potwora. Jahve nie kontaktujący za bardzo, co się dzieje, poderwał się na równe nogi. Z jego ust wydarł się przeraźliwy okrzyk wojenny. Wszyscy aniołowie zamarli, a pęknięta rura zafundowała im gówniany prysznic. Tygrysek stanął. Zerknąwszy za siebie dojrzał zmierzającego w swoja stronę Jahvego. Nie namyślał się długo. Ten przećpany bożek był zdolny w tej chwili do wszystkiego. Tygrysek oderwał klepkę z posadzki i cisnął w stronę Pana. Tygryska radość i niezmierne zaszokowanie faktem, że trafił Boga w oko i mu je wytłukł, przeraziła Archaniołów pracujących ostro przy kanalizacji. Ośmielony tym bohaterskim czynem, postanowił zrobić użytek z tasaka. Podbiegł do Jahve i jednym precyzyjnym cieciem go wykastrował. Krew trysnęła na wszystkie strony. W rogu sali coś się zakotłowało. To Aniołowie ruszyli w stronę Tygryska z zaciśniętymi pięściami, zwarci, śmierdzący i gotowi do odparcia ataku na swojego guru.....
Gdy stado aniołów nieustępliwie zbliżało się w stronę Tygryska, a Jahve po części oślepiony broczył krwią jak zarżnięty świniak, Puchatek zdążył się pozbierać. Jakież było Jego zdziwienie, gdy ujrzał Tygryska. Jednakże ich sytuacja była beznadziejna. Nie było już dla nich ratunku, gdy wtem...
Do sali audiencyjnej wpadł Prosiaczek. Ten świński typ podążał za Tygryskiem od momentu, gdy pozornie go opuścił. Ale to, co zrobił nobilituje go w naszych oczach. Wbiegł do sali audiencyjnej trzymając w jednej ręce ogromny miecz dwuręczny, a w drugiej zakrwawiony łeb św. Piotra. Grymas na twarzy Petera wskazywał, ze miecz był wybitnie tępy, a jego szyja była na to dowodem. Prosiaczek bez namysłu skoczył pomiędzy Tygryska i zastępy aniołów. Jego miecz zaczął siać spustoszenie w ich szeregach. Krew tryskała na wszystkie strony w takich ilościach, że po chwili cala podłoga w sali tronowej była czerwona. Tego było trzeba Tygryskowi, który podbiegł do broczącego Jahvego i zadał mu kolejny cios tasakiem. Pod jego uderzeniem Jahvemu odpadła ręka. To co się stało zaraz potem, zdezorientowało Tygryska z zapamiętaniem wymachującego tym niebezpiecznym narzędziem: Jahve upadł. Usiadł na swej boskiej dupie i dogorywał. Tygrysek zawołał Kubusia i podając mu tasak rzekł:
- No Kubusiu, teraz twoja kolej, odetnij draniowi łeb.
Kubuś bez zastanowienia pochwycił tasak i podszedł do głowy czerwonej istoty, która jeszcze przed chwila była Bogiem. W tym czasie Prosiaczek stracił jedno ze swoich świńskich uszu, a w powietrzu dało się słyszeć przeraźliwy kwik. Aniołowie wykorzystując nieuwagę Prosiaczka rzucili się na niego i zaczęli okładać pięściami i dusić. Prosiaczek mimo tego katowania dał jeszcze radę wygramolić się spod wielkiej śmierdzącej sterty aniołów i krzyknął:
- Kubusiu, szybcieeej, Kuubuusiuuu!!!!
Puchatek zamierzył się i na szyje Jahvego spadł przerażający cios, najpierw jeden, potem drugi kolejne. Tasak był stępiony i poszczerbiony. Głowa Jahvego dalej trzymała się jego tułowia. W swej wielkiej złości i żądzy zemsty Kubuś zaczął zapamiętale i rytmicznie uderzać w jego kark. Krew pryskała niczym fontanna na wszystkie strony. Kubuś cały umorusany w posoce przestał uderzać. Z ust Jahvego dobiegł przeraźliwy charkot. Aniołowie zamarli z przerażenia. Nadszedł ich koniec. Tygrysek podbiegł do Puchatka i pomógł mu oderwać głowę jego oprawcy od tułowia. W końcu udało się, łeb odpadł. Po niebiosach przeleciał przeciągły ryk. To Kubuś w euforii ugryzł głowę Jahvego z taka siła, ze zmiażdżeniu uległa cześć twarzy. Aniołowie stępieli. Prosiaczek poturbowany podniósł się, chwycił w swe świńskie kopytka miecz i już bez oporów siekł nim w tłumie aniołów. Ci poddawali się ciosom niczym trawa kosie. Gdy już wszyscy padli martwi, prosiaczek odsapnął. Trojka przyjaciół zbliżyła się do siebie, by złożyć sobie gratulacje, gdy wtem w bocznym wejściu ukazał się Jahve junior.Widząc rozbebeszone zwłoki swojego ojca rzucił się w stronę naszych bohaterów. W mgnieniu oka złapał Tygryska za ogon i zaczął nim wywijać na wszystkie strony. Z bólu oczy Tygryska wylazły ze swych orbit. Nagle jego twarz wykrzywiła się w potwornym grymasie bólu. Tygrysek wyleciał jak z procy i uderzył o jeden z licznych filarów okalających sale tronowa. Zdziwiony Jahve Junior spojrzał na swą dłoń, w której został mu kosmaty ogon Tygryska.
Tą chwilę nieuwagi wykorzystał Prosiaczek. Chwycił swój miecz i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Puścił miecz, a ten jakże niebezpieczny przedmiot zmienił się w pędzący pocisk, który trafił Juniora w lewe oko przebił czaszkę na wylot, pociągnął kilka metrów jego ciało w tył i wbił się do polowy w filar. Prosiaczek podbiegł do Juniora, wyrwał z mu ręki ogon Tygryska, i podbiegł do przyjaciela, którego wyjebał wcześniej w tak perfidny sposób. Tygrysek leżał nieprzytomny. Z miejsca, gdzie kiedyś tkwił ogon ciekła krew. Prosiaczek korzystając z nieprzytomności swego towarzysza, odpiął agrafkę od swoich pieluch i przebijając ogon doczepił go do kawałka skóry, dyndającej na zadupiu Tygryska, który warknął i przebudził się. Wielki siniak na jego czole wskazywał na siłę uderzenia. Zerwał się na równe nogi. Puchatek widząc, co się dzieje podbiegł do tronu, gdzie znalazł boski kufelek denata Jahvego. Widząc w nim zacną ilość płynu, podbiegł do Tygryska i dał mu się napić. Tygrysek zrobił dwa łyki. Popatrzał na Kubusia, pokiwał z uznaniem głowa i wychylił szklaneczkę do końca. Reakcji nie musimy się domyślać. Świadomość zabicia bestyi, jej syna i ich przydupasów, oraz uwolnienie Puchatka wprowadziły go w stan zawarty w tytule.
Puchatek z Prosiaczkiem chwycili naćpanego Tygryska pod ręce i wybiegli z nim z sali tronowej. Niebo zaczęło się walić. Po drodze minęli zmasakrowane zwłoki świętego Piotra. Puchatek w biegu charknął jeszcze na denata, i cała gromada wybiegła z Nieba.
Tak oto Bohaterowie ze stumilowego lasu rozprawili się z Jahve i jego mafia.
ze studia w stumilowym lesie mówił Apis