Conférence Européenne Maçonnique
Varsovie, 28 mars 5999
"La Maçonnerie comme une grande école de la Fraternité des Nations"
Andrzej Nowicki Grand Maître du Grand Orient de Pologne
Les fondements philosophiques de la Fraternité des Nations
FILOZOFICZNE PODSTAWY BRATERSTWA NARODÓW
Wizja powszechnego Braterstwa Narodów to jedna z najpiękniejszych wizji, jaką wytworzyła ludzkość. A jak powiedział
("to
właśnie piękno jest tym, dla czego warto żyć"). Trzeba przytoczyć jednak
jeszcze jedną myśl Platona o pięknie:
("piękno
jest rzeczą trudną").
Piękne jest życie zwłaszcza wtedy, gdy wypełnione jest pięknymi myślami i czynami. Ale wypełnić w ten sposób tę przestrzeń, jaką jest nasze życie, wcale nie jest łatwo.
Człowiek staje się dojrzały, kiedy odkrywa bolesną prawdę, że życie jest rzeczą trudną. Nie jest bowiem łatwo żyć, skoro wciąż trzeba podejmować trudne decyzje. Żeby podejmować prawidłowe decyzje, trzeba myśleć, A myślenie też
jest rzeczą trudną. Zwłaszcza myślenie filozoficzne. Lecz Masoneria -według Konstytucji Wielkiego Wschodu Polski (art. l) – Jest "organizacja filozoficzną" - więc osoba wstępująca do loży z pewnością nie ułatwia sobie życia, bo myślenie filozoficzne wymaga największego trudu..
Jeśli filozofia jest rzeczą trudną, to tym bardziej ten obszar, któremu poświęcone będą nasze rozważania: szukanie podstaw filozoficznych idei Braterstwa Narodów. Ale do podjęcia tego zadania zobowiązuje nas wspomniana
Konstytucja, która powiada, że "masoneria ma za zadanie rozszerzyć na wszystkich członków Ludzkości więzy braterskie łączące masonów na całym świecie" (art 2)
Przypomina nam o tym tworzony na każdym naszym zebraniu "łańcuch braterski" [por. Władysław Z. GLINIC: "Łańcuch jedności wolnomularzy", seria "Ex Oriente Lux", Warszawa 5998, s. 8-9].
Pierwszą trudnością wszelkich rozważań jest to, że trzeba je od czegoś zacząć i na czymś skończyć. Jak powiedział poeta angielski, John DRYDEN (1631-1700) "mighty things" (wielkie dzieła) zależą "from smali beginnings" (od małych - ale trafnie dobranych - początków). Poszukuje się więc właściwego "punktu wyjścia", żeby później trafić do właściwego "punktu dojścia", lecz okazuje się, że bardzo często, a w tym przypadku na pewno, oba pojęcia "punktu wyjścia"! "punktu dojścia" skazuj ą my sienie na groźne w skutkach błędy. Wynika stąd wniosek, że na samym początku rozważań trzeba mieć nie jakiś jeden z wielu możliwych punktów wyjścia, lecz obszerne pole wyjścia, obejmujące równocześnie różne punkty wyjścia [Rozważania o pojęciu "pola wyjścia" można znaleźć w książce A. NOW1CKI: "Człowiek w świecie dzieł” [Dotyczy to także zakończenia, w którym zamiast jakiegoś jednego " nieuchronnie jednostronnego • punktu dojścia powinniśmy zbudować obszerne pole dojścia, prawidłowo integrując ujęcia jednostronne.
Na naszym konkretnym przykładzie widać wyraźnie, ze rozważania nad Braterstwem Narodów można zacząć od trzech różnych punktów wyjścia: od jednostki, od narodu lub od ludzkości i każdy z tych punktów wyjścia prowadzi myśl na manowce i to nie tylko na manowce błędnych teorii, ale także wynikających z nich błędnych działań. Nie należy absolutyzować tego, co jednostkowe, ani tego, co szczegółowe, ani tego, co ogólne, lecz trzeba
ujmować rzeczywistość ludzkiego istnienia w jego obiektywnej jedności cech jednostkowych, szczególnych i ogólnych. Zarówno absolutyzowanie jednostki, jak absolutyzowanie narodu czy ludzkości przekształca je w szkodliwe dla życia abstrakcje. Realnie istnieją one tylko we wzajemnych powiązaniach.
Dobrym przykładem eksperymentu myślowego, w którym centralną kategorią stała się izolowana jednostka (der Einzige) Jest książka Maxa STIRNERA. Jednostka jako coś "jedynego" została wyrwana z kontekstu swoich istotnych powiązań z innymi jednostkami, z rzeczywistej przynależności do różnych wspólnot, a to pozbawiło ją jej cech i zredukowało do pustej abstrakcji, którą sam STIRNER określił mianem "Nichts".
Jednakże takiej jednostki, jaką wymyślił STIRNER nie ma i nigdy nie było, ponieważ każda jednostka należy do wielu wspólnot (rodzinnych, koleżeńskich, zawodowych, klasowych, politycznych, wyznaniowych, regionalnych, i państwowych a także do tej wielkiej wspólnoty jaką jest ludzkość). Co więcej, można wysunąć hipotezę, że jednostka nie tylko zawsze należy równocześnie do różnych wspólnot, ale właśnie ta przynależność wytwarza w niej zestaw cech, które stają się jej istotą.
O tym, że człowiek jest "istotą społeczną"
wiedział
już ARYSTOTELES, a my dziś rozumiemy to tak, że charakteryzując konkretną
jednostkę nie możemy abstrahować od jej powiązań z innymi ludźmi, ponieważ
właśnie te powiązania sprawiają, że jest ona tym, czym jest; każdy jest czyimś
dzieckiem, czyimś uczniem, współzawodnikiem lub współpracownikiem; ma osobowość
ukształtowaną przez wytwory innych ludzi (ich wypowiedzi, ich dzieła,
wytworzone przez nich narzędzia pracy fizycznej i myślowej). Spróbujmy
sporządzić charakterystykę jakiegoś współczesnego nam człowieka, pomijając
powiązania z ludźmi, wśród których przebywa, z ludźmi, którzy nauczyli go
chodzić, mówić, myśleć, pracować, a okaże się, że nie będziemy mieli nic
interesującego do powiedzenia. Bogactwo osobowości zależy od bogactwa
powiązań z innymi ludźmi [por. A. NOWICKI: "Spotkania w
rzeczach". Warszawa 1991, s. 159], od dobrych nauczycieli, od mnóstwa
przestudiowanych książek, oglądanych arcydzieł malarstwa, rzeźby, architektury,
od słuchania dobrej muzyki, od poznania różnych grup ludzkich i wytworzonych
przez nie przedmiotów.
Szczególną siłę mają powiązania z ludźmi, którzy mówią tym samym językiem i zakorzenieni są w tej samej kulturze. W sytuacjach konfliktowych związki o charakterze etnicznym, jako najbardziej pierwotne, zaczynają dominować nad innymi typami związków i wspólnota narodowa staje się najwyższą wartością. Dochodzi wówczas do umacniania się "narodowego egoizmu", do podporządkowania interesów jednostek interesom narodu, do odebrania jednostkom prawa do samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji; w imię "solidarności narodowej" wymaga się od ludzi wyzyskiwanych i uciskanych rezygnacji z walki o własne prawa. W dążeniu do umocnienia własnej tożsamości narodowej izoluje się kulturę narodową od powiązań z innymi kulturami, co nieuchronnie prowadzi do stagnacji. Szerzenie pogardy i nienawiści do innych narodów prowadzi do dyskryminacji mniejszości narodowych, do terroryzmu, do "czystek etnicznych" i coraz bardziej okrutnych wojen.
W tej sytuacji łatwo wpaść w inną skrajność projektując budowę mocarstw wielonarodowych, w których silna władza centralna dusi w zarodku wszelkie dążenia odśrodkowe, podporządkowując nie tylko jednostki, ale również narody interesom państwa. W tej koncepcji "to, co ogólne" stawiane jest ponad tym, co "szczegółowe" a tym bardziej ponad tym, co "jednostkowe". Konsekwencją jest uznanie państwa za najwyższą wartość. Podział świata na "strefy wpływów" wielkich supermocarstw wytwarza pozorną równowagę, którą w każdej chwili może zburzyć wyścig zbrojeń. Powszechnie wiadomo, że wytworzone zapasy broni (zwłaszcza jądrowej) przewyższają wielokrotnie to, co wystarcza do całkowitego zniszczenia życia na ziemi. Pojawiają się więc projekty utworzenia Jednego państwa obejmującego cała planetę. Lekarstwo to może się jednak okazać gorsze od choroby. Wystarczy wyobrazić sobie, że państwo to ma charakter totalitarny i scentralizowany, a na jego czele stoi człowiek podobny do Stalina albo Hitlera. Najgorsze byłoby to, że z państwa tego nie można by wyemigrować, bo obejmowałoby całą planetę i nie można byłoby liczyć na żadną pomoc z zewnątrz.
Nie chodzi więc o utworzenie jednego państwa, ale o zaprojektowanie takiej struktury planetarnej integracji, w której żadna z wartości związanych z istnieniem odrębnych języków i narodów nie zostanie zgubiona, a wśród wielu praw człowieka respektowane będzie jego prawo do absolutnej wolności sumienia, prawo do autokreacji i do "jedyności", która różni go od wszystkich innych ludzi.
W dziejach rozwoju myśli masońskiej natrafiamy na związane z tym problemem rozważania i warto je przypomnieć. Mam na myśli wielkiego filozofa polskiego, który był inicjowany w loży "Parfaite Harmonie" w alzackiej Miluzie w 1838 roku, należał 30 lat do masonerii, będąc przez kilka kadencji czcigodnym przewodniczącym badeńskiej loży "Zur edlen Perspective" w Freiburgu Bryzgowijskim a nazywał się Bronisław Ferdynand TRENTOWSKI ( 1808-1869). W swojej książce, wydanej po niemiecku, pod tytułem : "Die Freimaurerei in ihrem Wesen und Unwesen", Leipzig 1873) napisał, że zadaniem masonów jest zbudowanie masońskiego świata jako obrazu Przyszłej Ludzkości ("die maurerische Idee soli die maurerische Welt erschaffen ... welche die Menschheit der Zukunft darstellt” s. 189). Ten masoński świat opiera się na zasadzie nieograniczonej decentralizacji ("Die unbeschrankte Decentralisation", s. 192). Nie ma jakiegoś jednego środka wszechświata, każda z gwiazd nieba jest Ogniskiem Nieskończoności (ein Brennpunkt der Unendlichkeit) i to samo dotyczy każdego człowieka Świat masoński jest światem nieskończonej różnorodności ("Vielheit, Verschiedenheit und Mannichfaltigkeit", s. 193-194), a wielość i jedność przenikają się w nim wzajemnie (s. 189). "Decentralizacja" oznacza demokrację i samorząd. Projektowane przez masonów "zjednoczenie świata" oznacza drżenie do nadania naszej wielojęzycznej i wielonarodowej Planecie struktury zdecentralizowanej, policentrycznej i samorządnej”, żeby każdy czuł się w niej "u siebie", wiedząc, że słowa "Wolność" i "Równość" nie są pustymi słowami, lecz realnymi gwarancjami jego praw.
To, co dotąd zostało powiedziane, zostało oparte na świadomie uproszczonym schemacie. Rzeczywistość, w której żyjemy, jest znacznie bardziej skomplikowana. Między jednostką a narodem znajdują się rodziny i regiony, a między narodem i ludzkością znajdują się kontynenty.
Na drodze prowadzącej od jednostki do ludzkości mamy więc: więzi i konflikty wewnątrzrodzinne i międzyrodzinne, patriotyzm lokalny związany z poczuciem przynależności do mikroregionów i makroregionów , konflikty między interesami regionu i narodu, konflikty między narodami zamieszkującymi to samo państwo, wojny między państwami i procesy integracji w obrębie kontynentu a także próby scalenia ludności kontynentów w jedną ludzkość. Każdy z wymienionych bytów (Jednostka, rodzina, mikroregion, makroregion, narodowość, państwo, bloki państw, kontynent, ludzkość) bywa absolutyzowany i może wymagać od mniejszych bytów, aby poświęcały swoje interesy większym a nawet rezygnowały z własnej tożsamości i roztapiały się w większych całościach. Rodzina może narzucać swoją wolę jednostce, a jednostka może zerwać więzi z własną rodziną. W niektórych mikroregionach ludzie mówią dialektem, który odróżnia je od innych mikroregionów; oprócz zwolenników tej tradycji są wśród nich także zwolennicy języka narodowego, którzy uważają istnienie dialektu za przeżytek utrwalający zacofanie. Między makroregionami mogą istnieć tak silne sprzeczności interesów, że pojawiają się ruchy separatystyczne, które dążą do utworzenia samodzielnych państw . W naszych
czasach obserwujemy dwa przeciwstawne procesy. Z jednej strony nasilenie procesów separatystycznych , tłumionych brutalnie przez silną władzę państwową i broniące się terroryzmem, który jest powszechnie potępiany, ponieważ ofiarą aktów terrorystycznych padają przeważnie osoby przypadkowe, niewinne, niezaangażowane w konflikt; z drugiej strony powstają bloki państw i podział świata na "strefy interesów", którego ofiarą padaj ą małe państwa: decyzje o ich niewoli lub niepodległości i granicach zapadają bez ich udziału, a o o ich losach decydują wielkie mocarstwa, układ sił ekonomicznych i politycznych w świecie. Żyjemy w tym historycznym okresie, kiedy realizuje się proces
jednoczenia Europy. Wydawało się, że główną przeszkodą będzie opór małych państw lękających się utraty własnej niepodległości i tożsamości kulturalnej, ale okazało się, że to właśnie małe państwa pragną gorąco wejść do zjednoczonej Europy, a Europa odsuwa termin ich przyjęcia, ponieważ nie chce się narazić mocarstwu, które uważa, że państwa te należą do jego "strefy wpływów".
Wreszcie, kiedy zjednoczenie Europy stanie się faktem, na porządku dziennym stanie uzgodnienie interesów i ambicji między kontynentami: z jednej strony bogatą Ameryką Północną i Europą, biedną Ameryką Łacińską, głodną Afryką i takimi potęgami jak Chiny, Japonia i kraje islamu.
Trudność polega na tym, że zasady masonerii wykluczają przemoc (la violence), ponieważ mason przyznaje drugiemu człowiekowi prawo do posiadania innych poglądów, niż te, które posiada on sam. Jedną z największych wartości tej wspólnoty jaką jest masoneria, jest jej Omnicentryczna różnorodność. Każdy mason ma prawo do bycia samym sobą i do budowania sobie swojego własnego poglądu na Świat. Prawdę tę w sposób najbardziej skrajny sformułował wspomniany już filozof, Bronisław Ferdynand Trentowski: "Jeder Maurer - napisał w swojej książce wydanej po niemiecku - hat seine eigenen Ansichten und versteht die Freimaurerei auf seine Weise" (Każdy mason posiada własne przekonania i każdy rozumie istotę masonerii na swój własny sposób." Przewiduje też , że czytelnik postawi zarzut: "W takim razie nie ma u was żadnej jedności i tożsamości poglądów (...) ale jest nieskończone rozproszenie ducha" (eine unendliche Zersplitterung des Geistes), "jesteście Saharą, w której istnieje odrębnie każde ziarenko piasku (...) w waszym kręgu nie ma żadnego centrum" (s 150)
Na ten zarzut Trentowski odpowiada:
"Mamy jedną taką myśl, a nawet takie jedno słowo, które nas jednoczy i czyni braćmi"(s. l50).
Mija 35 stron tekstu, a słowo to wciąż jeszcze nie pojawia się. Filozof Trentowski wie doskonale, co robi. Wie, że czytelnik - czekając na pojawienie się tego słowa - musi sam podjąć wysiłek intelektualny. Musi szukać, bo tylko samodzielnie szukając, powita z radością ten moment, w którym słowo to pojawi się w książce, potwierdzając trafność jego domysłu .
Na stronach 185-187 książki "Die Freimaurerei...") Trentowski podaje to jedno jedyne słowo, które jednoczy wszystkich masonów i streszcza całą filozofię masońską. Słowem tym jest CZŁOWIECZEŃSTWO (Humanität). "Mamy w ten sposób całe wolnomularstwo w jednym słowie" (s. 187).
W tym miejscu Trentowski przerywa ten tok własnych wywodów, pozostawiając nam trud wyjaśniania, jaką treść kryje w sobie to słowo. Ośmiela mnie to do przedstawienia pewnej hipotezy interpretacyjnej, którą zacznę od twierdzeń:
1 - Człowieczeństwo nie jest tożsame z "Ludzkością" jako sumą osobników należących do rodzaju ludzkiego
2 - Człowieczeństwo nie jest przedmiotem kultu; nie jest bóstwem, któremu trzeba składać na ołtarzu odrębne istnienie jednostek i narodów,
3 - Człowieczeństwo nie jest bytem istniejącym poza jednostkami i narodami; istnieje jedynie w nich,
4 - Człowieczeństwo nie jest cechą, która przysługuje każdej istocie człekokształtnej; nikt nie otrzymuje jej za darmo i na zawsze w momencie przyjścia na świat,
5 - Człowieczeństwo jest taką cechą osobowości, którą trzeba stworzyć w sobie własnym trudem,
6 - Wytworzenie w sobie człowieczeństwa jest bardzo trudne, natomiast bardzo łatwo je utracić,
7 - Na wytworzone w nas człowieczeństwo składają się przede wszystkim następujące elementy:
- dążenie do tego, żeby cały rodzaj ludzki nabrał cech Człowieczych, kierując się we wszystkich swoich działaniach zasadami powszechnego braterstwa,
- przekonanie, że sposobem istnienia ludzkości jest jej nieskończone zróżnicowanie; każdy człowiek jest inny i ta inność jest wartością, która wzbogaca świat, ponieważ to właśnie dzięki niej pojawia się wciąż coś nowego,
- społecznie cenne zróżnicowanie ludzi jest w znacznej mierze wynikiem procesów autokreacyjnych; człowieczeństwo polega więc na obronie własnego prawa do autokreacji a także na stwarzaniu warunków, aby wszyscy ludzie mogli korzystać z tego prawa,
- mądre korzystanie z prawa do autokreacji, do budowania, zachowania i rozwijania własnej tożsamości wymaga wykształcenia i aktywnego uczestnictwa w kulturze; człowieczeństwo polega nie tylko na nieustannej pracy nad podnoszeniem własnego poziomu kulturalnego, ale także na "wnoszeniu światła" wszędzie tam, gdzie panuje mrok;
- człowieczeństwo polega na nieustannej pracy nad wzbogacaniem osobowości, zarówno własnej jak innych ludzi; wiemy, że bogactwo osobowości wynika z bogactwa stosunków łączących jednostkę z innymi ludźmi: wzbogacają osobowość więzi rodzinne, więzi między nauczycielami a uczniami, więzi koleżeńskie i zawodowe, więzi regionalne, więzi narodowe, więzi między narodami i kulturami;
- człowieczeństwo polega nie tylko na wiedzy, ale także i przede wszystkim na silnym odczuwaniu tego, że Więzi rodzinne, edukacyjne, koleżeńskie, zawodowe, regionalne, narodowe i międzynarodowe pełnią doniosłą funkcję potężnych dźwigni rozwoju duchowego; powinny być więc pogłębiane i rozwijane. Drogą do zjednoczenia świata powszechnym braterstwem na pewno nie jest osłabianie tych więzi, na pewno nie jest niszczenie rodzin, regionów, narodów, odrębnych kultur.
- skoro istnienie ludzkości przejawia się nieskończoną różnorodnością jednostek, rodzin, regionów, narodów, kultur, wszelkie dążenia do ujednolicania ludzi przez narzucanie im jakiegoś jednego wyznania religijnego lub jakiegoś jednego światopoglądu lub sposobu życia ma charakter antyhumanistyczny, antyludzki, wymierzony przeciwko ludzkości i przeciwko kulturze; obserwowane w naszym stuleciu i to w skali masowej uleganie takim tendencjom totalitarnym jest przykładem na to, jak łatwo człowiek może utracie człowieczeństwo; jak łatwo godzi się z procesami indoktrynacji, dyskryminacji, wynaradawiania a nawet ludobójstwa - zwłaszcza wówczas gdy owe praktyki totalitarne nie godzą bezpośrednio w jego życie, a tylko odbierają mu jego ludzką godność.
Rozpatrzmy to na kilku przykładach. Przejawem zróżnicowania ludzi jest łatwo zauważalna wielojęzyczność. Policzenie, ile języków istnieje jest niezwykle trudne, toteż różni językoznawcy podają różne liczby, od dwóch i pół tysiąca do blisko sześciu tysięcy (por. Alfred F. Majewicz: "Języki świata i ich klasyfikowanie". Warszawa 1989, s. 9). Ta wielojęzyczność utrudnia porozumiewanie się, więc w strumieniu dążeń do zjednoczenia świata pojawia się myśl wybrania jakiegoś jednego języka, który będzie obowiązywał wszystkich ludzi naszej planety. Przy wyborze takiego języka stosowane są różne kryteria:
- najbardziej logiczne byłoby wybranie takiego języka, którym mówi najwięcej ludzi; językiem takim jest niewątpliwie chiński, którym posługuje się ponad miliard ludzi, - więcej szans na język światowy ma język jedynego dziś
supermocarstwa, chociaż ludzi, którzy mówią po angielsku jest około 400 milionów, ale posiadając potężny przemysł, ogromne zasoby broni, kapitał i inne środki uzależniania od siebie małych państw, mogą narzucić swój język całemu światu, posługując się dodatkowym argumentem, że tak jak kiedyś łacina była językiem kościoła, włoski językiem muzyki, a francuski językiem dyplomacji, tak dziś angielski jest językiem elektroniki i całej nowoczesnej techniki.
- języków, którymi mówi ponad sto milionów ludzi jest prócz tego siedem, ale nędza 120 milionów Bengalczyków sprawia, że na razie język ten nie ma żadnych szans na uznanie go za język światowy,
- Hiszpanie, Rosjanie, Francuzi i Niemcy są zbyt dumni, żeby wyrzec się własnych języków na rzecz tego, którym mówią Amerykanie; tym bardziej dotyczy to języka arabskiego używanego w kilkudziesięciu państwach Południowej Azji i Północnej Afryki przez blisko 150 milionów ludzi.
Gdyby przyjąć, że do zachowania istnienia języka niezbędne jest minimum sto milionów ludzi mówiących tym językiem, to na zagładę skazane byłyby nie tylko takie języki jak polski, litewski, ukraiński, czeski, węgierski, grecki, ale także francuski, włoski i przeszło dwa tysiące innych języków, nie mówiąc o dziesiątkach tysięcy dialektów. Byłaby to niepowetowana strata dla kultury światowej, ponieważ każdy język posiada nie tylko mnóstwo pięknie brzmiących słów , ale także wartość filozoficzną, polegającą na odrębnym od innych systemie kategoryzacji rzeczywistości a także moc ewokowania arcydzieł własnej literatury i wydarzeń historycznych, ponieważ poszczególne słowa -mimo pozornej, dosłownej przekładalności na inne języki - różnią się polami możliwych skojarzeń.
Można ten wątek rozwijać w wielu rozmaitych kierunkach, ale są jeszcze inne problemy, więc przerwiemy go wnioskiem, że zmierzając do zjednoczenia świata, nie wolno dopuście do zniszczenia ani jednego języka. Wszystkie powinny znajdować się pod ochroną prawa międzynarodowego, a rządy, które dyskryminują języki mniejszości narodowych, powinny być potępione i zmuszone sankcjami międzynarodowymi do respektowania prawa człowieka do myślenia, mówienia, pisania i drukowania w dobrowolnie wybranym przez siebie języku, a także - jeśli zechce - do używania kilku różnych języków.
Drugi problem to prawo każdego człowieka do swobodnego przemieszczania się i wyboru miejsca zamieszkania w wybranym przez siebie rejonie naszego globu. Zarówno zakaz opuszczania jakiegoś kraju, jak zakaz wstępu są łamaniem praw człowieka, ponieważ całą Planetę należy traktować jako Wielką Ojczyznę każdego człowieka. Nasuwają się tu trzy uwagi.
Pierwsza to ta, że właściwie każdy się zgadza z tym, że powinno mu przysługiwać takie prawo, natomiast ma w zanadrzu moc argumentów, żeby pozbawić tego prawa innych ludzi, których uważa za "przybłędów". Przeraża nas, Europejczyków, perspektywa inwazji milionów brudnych nędzarzy, którzy z głodu będą kraść a może nawet zabijać, albo zgadzając się pracować za grosze, pozbawią nas miejsc pracy.
Druga to rzekome obowiązki wobec narodu, który nam dał życie. Nikt nie wybiera własnych rodziców, ani miejsca, w którym przychodzi na świat, ani wyznania, w którym go ochrzczono, kiedy był niemowlęciem. Jak w tej sytuacji można mówić o jakichkolwiek obowiązkach? Narodowość, wyznanie czy bezwyznaniowość powinny być sprawą wolnego wyboru i dopiero taki wybór pociąga za sobą obowiązki.
Trzecia to wylansowane przez ciemnych, ograniczonych umysłowo polityków twierdzenie, że nie można mieć dwóch różnych Ojczyzn. Są conajmniej trzy przypadki, w których posiadanie kilku Ojczyzn nie powinno budzić zastrzeżeń. Po pierwsze, dotyczy to tak zwanej "Polonii", emigrantów, którzy opuścili kraj w poszukiwaniu pracy, albo z powodów politycznych. Rozumiemy, że przepisy prawne zmuszają ich czasem do zmiany obywatelstwa i nie mamy do nich pretensji o to, że są lojalnymi Amerykanami, Australijczykami czy Litwinami, ale chcielibyśmy, zęby również Polskę uważali za swoją Ojczyznę i zadbali o to, aby ich dzieci i wnuki mówiły poprawnie po polsku i znały w oryginale arcydzieła polskiej literatury, polskie piosenki i polskich bohaterów narodowych. Po drugie, dotyczy to dzieci małżeństw mieszanych. Jeżeli ojciec i matka należą do różnych narodów, a dziecko kocha swych rodziców, to powinno mieć prawo do podwójnej przynależności narodowej i nie może być zmuszane do wybierania tylko jednej z nich. Po trzecie, są ludzie. którzy za przedmiot własnych badań obierają jakąś inną kulturę i poznając ją coraz pełniej mogą być do tego stopnia zafascynowani jej arcydziełami, że badany przez nich kraj może stać się ich druga Ojczyzną. Pierwsza jest Ojczyzną z pochodzenia, druga "Ojczyzną z wyboru".
Dodajmy, że słowo Ojczyzna jest wieloznaczne. Znamy tę wieloznaczność przede wszystkim z wiersza, w którym polski poeta, Adam MICKIEWICZ , pisze: "Litwo, ojczyzno moja..." Interpretujemy to w ten sposób, że Litwa była dla niego "małą Ojczyzną", a Polska "wielką Ojczyzną". Dwieście lat przed Mickiewiczem filozof włoski, Giulio Cesare VANINI nazywał ojczyzną maleńkie Taurisano, miasteczko, w którym się urodził, ale za nieco większą Ojczyznę uważał "Wielką Grecję" czyli Południowe Włochy, natomiast jego prawdziwą ojczyzną renesansowego humanisty była „Republika Muz" - ponadnarodowa i ponadwyznaniowa wspólnota ludzi światłych, zajmujących się budowaniem kultury.
Przedmiotem naszych rozważań było człowieczeństwo rozpatrywane z punktu widzenia jednostki, ludzkości i znajdujących się między tymi dwoma biegunami różnych ogniw pośrednich, a wynik tych rozważań był taki, że człowiek powinien mieć prawo należenia do różnych mniejszych i większych wspólnot. Jeżeli można być równocześnie Warszawiakiem i Polakiem, tak czymś naturalnym powinno być to, że jest się równocześnie Polakiem i Europejczykiem.
Warto jednak na zakończenie naszych rozważań spojrzeć na ten problem w nieco szerszym kontekście. Rzecz w tym, że ani jednostka ani ludzkość nie są krańcami człowieczeństwa.
Zgodnie z pluralistyczna teorią osobowości człowiek jest polem konfliktów między różnymi pragnieniami, uczuciami, poglądami, skłonnościami i zainteresowaniami. Wiedział o tym w starożytności PLATON a w okresie Odrodzenia Giovanni P1CO DELLA M1RANDOLA. Praca nad sobą, przez kolejne akty autokreacji czyli tworzenia samego siebie, rzadko prowadzi do integracji monocentrycznej. Silne pragnienia i silne zainteresowania sprawiają, że osobowość staje się strukturą policentryczną, w której praca naukowo-badawcza może łączyć się z fascynacją dziełami sztuki, działalnością społeczno-polityczną i życiem rodzinnym. Okazuje się, że można wybierać taki tryb życia, w którym bolesna rezygnacja z jakiegoś zainteresowania czy istotnej potrzeby wewnętrznej nie jest bynajmniej konieczna. Co więcej, istnienie wewnętrznych sprzeczności nie jest wcale takie złe, jak się wydaje. Warto rozważyć problem, czy należy je bezwzględnie eliminować, czy raczej zachować, pogłębiać i rozwijać, ponieważ właśnie wewnętrzne sprzeczności są motorem rozwoju duchowego, posuwając myśl naszą naprzód.
Z drugiej strony tak jak zjednoczona Europa nie jest ostatecznym celem, lecz tylko drogą do przyszłego Zjednoczenia Wszystkich Mieszkańców Naszej Planety, warto chwilę uwagi poświęcić pojęciu "mieszkańca".
Może masoński "łańcuch braterstwa" powinien obejmować nie tylko ludzi.
Coraz częściej słyszy się głosy, że nie tylko ludzie mają prawo do życia na Ziemi, ale również inne gatunki ziemskiej fauny i flory są na naszej planecie u siebie i nie mamy moralnego prawa do ich tępienia.
Toruje sobie także w naszych czasach drogę myśl, że Ziemia nie jest "przedmiotem", ale stanowi wielki Zbiorowy Podmiot, a ludzkość jako jego cząstka jest moralnie zobowiązana do troski o zachowanie tej całości.
Można w tym miejscu postawić pytanie: - czy potrzebna jest ta dygresja? Jaki to ma związek z problemem Braterstwa Narodów?
Wszystko w tych rozważaniach było bardzo trudne, ale akurat ta sprawa przedstawia się prosto. Jeżeli nie przestaniemy uprawiać rabunkowej gospodarki zasobami Ziemi, jeżeli nie przestaniemy zatruwać spalinami i odpadami jądrowymi wody, powietrza i żywności, to nasze zbiorowe samobójstwo zdejmie problem Braterstwa Narodów z porządku dziennego, ponieważ nie będzie narodów, nie będzie żywych ludzi, pozostawimy po sobie tylko jeden Wielki Śmietnik i jeden Wielki Cmentarz Istot Zatrutych.
Wynika stąd - z absolutną koniecznością - wniosek, że w naszej, masońskiej Szkole Braterstwa Narodów, trosce o braterskie stosunki między narodami musi towarzyszyć troska o ratowanie naszej Planety przed zagładą.